Budzik godzina 7:30. Adam jeszcze zaspany idzie pod prysznic. Piętnaście minut później jest już obudzony i gotowy na kolejny zmarnowany dzień w szkole. Jak co dzień chwycił swój plecak telefon i podążył do kuchni żeby zjeść śniadanie. Idą co kuchni zauważył że jego ojciec siedzi przy kuchennym stole, trzeźwy. Ogolony, ładnie ubrany popija poranną herbatę, obok siedzi mama Adama zapłakana. Widok mamy nie był dla Adama nowością w domu, ale widok taty już tak.
- Siadaj! – Powiedział Ojciec. Tylko ze względu na szkołę zrobił posłusznie to co ojciec kazał. Mama podała mu talerz z kanapkami i herbatę.
- Zjedz i wychodzimy. Dzisiaj masz dzień wolny od szkoły. – Oznajmił ojciec.
- Nidzie z tobą nie pójdę! Już wolę iść do szkoły. – Odpyskował Adam. Dla niego ojciec był zwykłym zerem.
- Nie pytałem cię czy chcesz, powiedziałem, że wychodzimy. – ojciec uderzył chłopaka w głowę.
- Naprawdę, uważasz że to dobry pomysł? – spytała zapłakanym głosem mama.
- A masz lepszy pomysł. Musimy za coś żyć. – odpowiedział ojciec. – No zjadłeś napoiłeś się to wychodzimy no już.
Ojciec Adama to bezrobotny pijak, którego życie od dawna nie miało najmniejszego sensu. Adam gardzi swoim ojcem jeszcze kiedyś było mu żal matki ale teraz to oboje są siebie warci. Po prostu z nimi mieszkał bo byli jego prawnymi opiekunami.
- No to co tym razem wymyśliłeś? – Zapytał z ironią Adam.
- Zobaczysz jak dojedziemy na miejsce.
Pięć minut później byli już w miejskim autobusie. Ojciec nie chciał odpowiedzieć na żadne Adama pytania. Po prostu miał być cierpliwy. Po kolejnej chwili stali już przed ogromnym, bogato zdobionym domem. Właściciel z pewnością należał do ludzi bardzo zamożnych. Adam co prawda w niektórych częściach miasta widział jeszcze bardziej luksusowe posiadłości, ale mimo wszystko osoby z tej klasy społecznej co on i jego ojciec, raczej nieczęsto mają okazję zawitać do tak pięknych will.
Po chwili oczekiwania otwarły się duże drewniane drzwi, a miły lokaj poinformował ich, że pan domu oczekuje na nich w swoim gabinecie na końcu korytarza. Ojciec wydawał mi się mocno zdenerwowany i co chwilę oglądał się za siebie, jakby obawiał się, że jest śledzony. Gdy weszliśmy do gabinetu Adam zauważył stróżki potu na czole jego czole.
Pan domu okazał się być niskim, puszystym mężczyzną po pięćdziesiątce. Mimo niewielkiego wzrostu wydawał się być człowiekiem władzy, przed którym inni powinni klękać na kolana. On jednak kazał Adamowi usiąść w jednym z foteli naprzeciwko.
- Pan może wyjść – zwrócił się do ojca. - Proszę się udać do sekretariatu. Drzwi obok. Pani Zofia się z panem rozliczy i to by było na tyle. Dziękuję.
Ojciec posłusznie skinął głową i opuścił gabinet. Adam nie byłby zaniepokojony gdyby nie to, że po chwili usłyszał dźwięk zamka. Został sam na sam ze starszym od ciebie mężczyzną, który bacznie mu się przyglądał, po chwili rozsiadł się w swoim fotelu, eksponując swój okrągły brzuch, który jak się zdawało chciał rozedrzeć odrobinę za małą koszulę. W głowie Adama cały czas było słychać słowa „Pani Zofia się z panem rozliczy…” co to mogło oznaczać i co on sam miał z tym wspólnego? Z zamyślenia wybił go pan domu.
- Cóż, Adamie. Wyglądasz jeszcze lepiej niż na zdjęciach – powiedział niskim, ale poważnym głosem. - Postaram się szybko wyjaśnić twoją sytuację. Otóż twój ojciec postanowił cię sprzedać. – Adam nie mógł uwierzyć w żadne słowo, które wypowiadam starszy mężczyzna. Na początku myślał, że to jest tylko głupi żart ale gdy spojrzał mu wprost w oczy, zaczął mieć wątpliwości, czy on przypadkiem nie mówi on tego poważnie.
- Tak, zostałeś sprzedany. Ja cię kupiłem. Po co?- z pewnością się zastanawiasz. Otóż aby cię sprzedać komuś kto zapłaci mi jeszcze więcej, a gdy tak sobie na ciebie patrzę, zdaje się, że możesz być naprawdę niezłym interesem Adasiu. – Mężczyzna mówił dalej tak jakby to było coś zupełnie normalnego, a Adam nie miał odwagi by mu przerwać. - Trafiłeś do świata kompletnie innego niż dotychczas ci znany. Czytałeś kiedyś Harry'ego Pottera? Wyobraź sobie, że do tej pory żyłeś wśród mugoli, a teraz nagle odkrywasz istnienie czarodziejskiego świata, który istnieje tuż obok wszystkiego co do dziś znałeś. Ale nie myśl sobie, że paramy się tu magią! Nie, nic z tych rzeczy! Od dziś stajesz się niewolnikiem, wszystkie twoje prawa, które miałeś w swym normalnym świece zostają ci odebrane, do czasu gdy ktoś cię jakimś obdaruje. Na mnie nie licz, bo już jutro będziesz miał nowego właściciela, który sam zdecyduje co ci wolno.
Adam słuchał go jak w transie. „Czy to nie sen? Koszmar?” myślał w duchu, ale uszczypnięcie się w rękę nie wywołało innego rezultatu, niż pełen politowania uśmiech pana domu.
- Wezwę policję! Jak pan może wygadywać takie rzeczy. Niech pan tylko spróbuje coś mi zrobić! Chcę wyjść natychmiast. Jeśli nie pojawię się w szkole na pewno będą mnie szukać! – Chłopak wyją telefon i zaczął wykręcać 112
- Próbuj dzwoń. Nie ma zasięgu jak mi przykro. A Policja? Ha ha ha! - roześmiał się mężczyzna. - Policja jest na naszych usługach. Politycy są na naszych usługach. Dziennikarze, lekarze, biznesmeni, ludzie show-biznesu, urzędnicy, czy nauczyciele są naszymi członkami. Mamy wszędzie swoich ludzi Adasiu. Nic nie jest w stanie zniszczyć naszego świata, bo jest on zbyt dobrze zabezpieczony. I to twoja pierwsza lekcja.
Zasada numer 1:
Nie próbuj nigdy grozić swemu właścicielowi, bo jedyne co na ciebie wtedy czeka to sroga kara.
Gdy mężczyzna jeszcze omawiał sprawy organizacyjne do sali wszedł mężczyzna ubrany na czarno dość mocno napakowany metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Staną zaraz przy drzwiach z rękami za plecami. Stał bez słowa.
- Dawid zabierze cię do twojej kwatery. Tylko proszę cię nie rzucaj się nie chcemy żebyś coś sobie zrobił. Jutro odbędzie się licytacja i będziesz moją prawdziwą perełką, więc wyśpij się dobrze!
Dawid jednym ruchem podniósł Adama z fotela a następnie zgiął w pół i wyprowadził z Sali. Szyli tak najpierw długim korytarzem a potem schodami w dół dwa piętra z każdym stopnie robiło się ciemniej. Adam nic nie widział w tej pozycji tylko podłogę. Gdy weszli do jakiegoś pomieszczenia oślepiło go jasne światło. Mężczyzna wepchną go środka.
- Teraz wyjmuj wszystko co masz w kieszeniach i rozbierz się ze wszystkiego łącznie z majtami i skarpetkami. – powiedział Dawid a następnie staną w tej samej pozycji co wcześniej.
- Chyba sobie jaja robisz nic nie będę wyciągał ani nie będę się rozbierał, pojebało cię.
- Co wam to daje to ja naprawdę nie wiem. Przecież prędzej czy później i tak robicie to co chcemy. Dzisiaj nie mam do ciebie siły, więc zrobimy to na moich zasadach, ok? – Dawid wyją z kieszeni kajdanki popchną Adama na stolik który znajdował się w pomieszczeniu a następnie przypiął go do wcześniej przygotowanego uchwytu. Tak, że Adam nie miał żadnej możliwości ruchu.
- No to teraz sprawdzimy co tam nasza kruszyna ma w tych swoich kieszeniach i nie tylko. – Szybko zaczął opróżnić kieszenie Adamowi.
- Stary, spierdalaj z tymi swoimi łapskami ode mnie.
- Ostrzegam cię, zamknij się albo skończy się to o wiele gorzej dla ciebie. – W tym momencie Adam lekko myśląc kopną mężczyznę w przyrodzenie. Dawid nawet się nie ugiął tylko podszedł do szafki chwycił za chusteczkę i nasączył ją z chloroform. Zwinnym ruchem ręki przyłożył Adamowi do twarzy wilgotną chusteczkę. Chłopak starał się uciec od jego silnych ramion, jednak już po kilku sekundach ogarnęła go ciemność. Zasnął na kilka długich godzin.
***
Gdy otwarł oczy i uświadomił sobie, że rozmowa z owym panem domu nie była tylko koszmarem. Oddychał z przerażeniem. Znajdował się w niewielkim pomieszczeniu ze słabym światłem i czymś co nie przypominało za grosz łóżek a było nimi. Każde z nich było zajęte przez innych chłopców i dziewczyny. Wszyscy spali oprócz jednego, znajdującego się naprzeciwko Adama.
- Cześć! Jestem Marcin – przedstawił się. - Widziałem jak cię tu wnosili. Fajnie, że zapełniłeś już ostatnie łóżko, bo pewnie oznacza to, że w końcu będzie ta licytacja.
- Yyyy, licytacja... yyyy, tak, chyba tak – wyjąkał Adam.
- Ja tu siedzę już trzy dni, ale niektórzy prawie dwa tygodnie, czekając aż zbierze się nas dziesięciu. Wiem co nieco o tutejszym świecie. Rodzice mi opowiedzieli. Nie chcieli mnie sprzedać, ale trudna sytuacja w jakiej się znaleźli zmusiła ich do tego. A mojego starszego brata nie udało się sprzedać. Podobno był zbyt brzydki.
- Co? A więc wiesz wszystko o sytuacji, w której się znaleźliśmy? - wyszeptałem, bojąc się, że ktoś może mnie usłyszeć.
- Jasne. Większość nic nie wie, ale mnie rodzice poinformowali o całej sytuacji. Nie chciałem żeby mnie sprzedali handlarzowi niewolników, ale chyba nie mieli innego wyboru.
- I za ile cię sprzedali? - zapytałem, obawiając się, czy nie jest to zbyt delikatny punkt.
- Jakieś siedemdziesiąt tysięcy. Słyszałem, że za niektórych chłopaków płacą jeszcze więcej, ale muszą to być naprawdę lalusie. No i dziewczyny są więcej warte. Chyba nawet płacą za nie podwójnie.
Adam Nie chciał wierzyć w to co słyszę. Nie miał jednak wątpliwości, że jego ojciec – pijak oddałby go za taką sumę z pocałowaniem ręki.
- Dam ci jedną radę – kontynuował. - Bądź posłuszny i rób to co ci mówią, to twoje nowe życie będzie łatwiejsze.
Zasada nr 2:
Bądź posłuszny i rób to co ci mówią, to twoje nowe życie będzie łatwiejsze.
Kontynuował dalej Marcin -Stąd nie ma odwrotu. Tym światem rządzi mafia. Największa, międzynarodowa mafia na świecie. Mają wtyki wszędzie, w prawie każdym kraju na świecie jest tak samo. Policja, czy jakiekolwiek inne służby bezpieczeństwa tolerują tą sytuację, a dziennikarze jeśli nie chcą milczeć są uciszani łapówką lub w skrajnych wypadkach strzałem w głowę. Gdy już raz przekroczy się próg tego świata, nie ma odwrotu. Będziemy z nim związani na zawsze. Twoje dane zniknęły z rządowych baz, osoba taka jak ty oficjalnie już nie istnieje.
Adam słucham z przejęciem chłopaka ale w tym samym czasie przyglądał mu się dokładnie. Miał ładną zadbaną twarz, krótkie kruczoczarne włosy. Był szczupły, wysportowany i wyższy prawie o głowę od niego. Miał na sobie tylko białe slipki tak jak każdy inny chłopak na sali, włącznie z Adamem. W porównaniu z Adamem, który był zwykły, przeciętny. Średniej długości proste blond włosy opadające na uszy, których fryzjer zaleciłby przycięcie. Odrobinę za blada cera, duże niebieskie oczy i mały nosek sprawiały że wyglądałem młodziej, niż by na to wskazywał jego wiek. Dziewczyny natomiast były ubrane w jednoczęściowe body, które na pierwszy rzut oka wyglądało jak strój kąpielowy.
Nagle drzwi sali się otwarły a w nich stanął poznany wcześniej Dawid.
- Pobudka! - krzyknął z taką siłą, że każdy śpiący nastolatek w mgnieniu oka się obudził. - Czas na licytację! Wszyscy szybko się umyć i stanąć w kolejce! Tutaj macie swoje nowe ubrania numerki na waszych ubraniach odpowiadają tym na wieszaku. Macie dziesięć minut. Pamiętajcie macie ładnie wyglądać bo dzisiaj poznacie swych nowych właścicieli!
W pomieszczeniu zrobiło się zamieszanie. Wszyscy pobiegli jak najszybciej do łazienki, znaczy do czegoś takiego. Było to pomieszczenie z prysznicem i po drugiej stronie były cztery dziury w podłodze. To były toalety. Nikt się nie krępował wszyscy szybko się rozbierali i wchodzili pod prysznic. Tylko Adam stał bez ruchu.
- Chłopie weź się w garść i zacznij się przebierać bo wszyscy będziemy musieli na ciebie czekać i tak już czekaliśmy długo – powiedział jeden z chłopaków, Adam nie znam jego imienia.
W pokrowcach na wieszakach okazało się, że jest nowa para slipek dla chłopaków i body dla dziewcząt. 10 to był numerek Adama.
***
Po krótkim przemarszu wąskimi korytarzami weszli do dużego pomieszczenia przypominającego salę kinową. Wszyscy nastolatkowie przeznaczone na licytację stanęliśmy na podwyższonym podeście. Mimo ostrego światła skierowanego na naszą dziesiątkę Adam był w stanie rozejrzeć się. Na przeciwko umiejscowili się ludzie, niczym publiczność, oczekująca na dobry film, który zaraz pojawi się na ekranie. Ale to oni byliśmy tutejszą atrakcją, a oni przyszli tu, by przebijać się w licytacji. Tych osób było około pięćdziesięciu, prawie wszyscy byli mężczyznami, ale kilka kobiet również.
- Panie i panowie, witam wszystkich na mojej licytacji! - przemówił przez mikrofon pan domu. - Przede wszystkim witam nowych gości, którzy wcześniej nie mieli okazji tu być. Mam nadzieję, że przekonają się państwo iż dostarczam tu towar najwyższej klasy i jakości, i z chętnie wezmą państwo udział w jego zakupie! Dziś mam do zaoferowania cztery słodkie dziewczęta i sześciu ładnych chłopców. Licytujemy każdego po kolei, zachowując chronologię ich dotarcia pod moje skrzydła. Życzę powodzenia i udanych zakupów!
- „A więc będę zlicytowany ostatni” – pomyślał Adam ponieważ ostatni został dostarczony panu domu. Mimo chwilowo odroczonego wyroku serce biło mu głośno i zaczął szybciej i nerwowo oddychać. Na początku pomyślał, że wolałby gdyby to kobieta go zakupiła, ale po przyjrzeniu się ich twarzom na widowni szybko stwierdził, że co niektóre wyglądają surowiej niż większość mężczyzn zgromadzonych na sali.
- Jako pierwsza, Zosia! - krzyknął do mikrofonu pan domu, a ostre światło wzmogło się kierując całą swą noc na niską, odrobinę przy kości dziewczynę. - Nastolatka, cena wywoławcza to sto dwadzieścia tysięcy! Zapraszam do licytacji! - dodał głośno intonując ostatnie słowa.
Na sali co chwilę słychać było przekrzykujących się ludzi. Po kilku minutach Zosia została sprzedana jakiemuś młodo wyglądającemu mężczyźnie za ponad dwieście tysięcy złotych. Następnie przyszła kolej na dwóch chłopaków i w końcu na Marcina.
- Kolejny jest Marcin! Wysportowany o twarzy anioła. Cena wywoławcza to sto tysięcy złotych. Zaczynamy!
Na sali po raz kolejny zaczęła się słowna walka. W końcu pewien puszysty, na oko czterdziestopięcioletni facet wykrzyknął cenę stu osiemdziesięciu tysięcy i tym samym zniechęcił innych do dalszej licytacji. Adam Spojrzał na Marcina i w jego oczach dostrzegł po części strach, po części rozczarowanie. Sam miał nadzieję, że trafi na właściciela o lepszej prezencji.
Minęło kolejne pół godziny, aż w końcu nadszedł najbardziej nerwowy moment w życiu Adama.
- Przechodzimy, proszę państwa to ostatniej licytacji. To ostatnia szansa i liczę, że wszyscy z państwa wezmą w niej udział! Oto Adam! - ostre światła skupiło się na Adamie.
Chłopak poczuł się zawstydzony. Teraz cała sala go obserwowała, a on był przecież tylko w małych slipkach.
- Adam. Szczuplutki i bardzo zadbany blondyn. Cena wywoławcza to sto tysięcy! Powodzenia!
Z sali kolejny raz słychać było krzyki ludzi zainteresowanych kupnem, tym razem jego samego.
- Sto dziesięć!
- Sto dwadzieścia! - zdawało mu się, że zna ten głos.
- Sto trzydzieści!
- Sto czterdzieści! - znów ten sam głos.
Próbował dojrzeć kto to, ale mocne światło kompletnie go oślepiało.
- Sto pięćdziesiąt – krzyknęła jakaś kobieta
- Sto sześćdziesiąt – znów ten głos! Poznał go! To ten sam facet, który kupił Marcina!
Serce zaczęło bić mu jeszcze szybciej.
- Sto siedemdziesiąt!
- Sto osiemdziesiąt! - po raz kolejny ten sam facet!
Dłuższa chwila.
Nerwowy moment.
Oczekiwanie...
- Sto osiemdziesiąt po raz pierwszy! - krzyknął pan domu – Po raz drugi! I po raz trzeci!
Na sali zapadła cisza, po czym światło, które było skierowane na Adama, znów się rozproszyło. Ujrzał go, swojego nowego właściciela. Patrzył na Adama z zadowoleniem.
- Gratuluję panu, panie...?
- Twardowski, Janusz Twardowski – dokończył jego właściciel.
- Gratuluję, panie Twardowski. Zakończył pan zwycięsko dwie licytacje. To naprawdę wspaniali chłopcy! Wszystkim państwu dziękuję za dzisiejszy wieczór – zwrócił się teraz do wszystkich. - Zwycięscy licytacji proszeni są o pójście za moim lokajem. Tam odnajdą Państwo swe zakupy, gotowe do podróży do państwa domów. Wybudzą się za około dziesięć godzin! To by było na tyle. Dziękuję jeszcze raz i zapraszam na kolejne licytacje! Dobranoc!
A więc znów nas uśpią – pomyślał. Jutro obudzi się w kolejnym obcym miejscu. Na szczęście nie sam. Na szczęście będzie też Marcin.
Dziesięciu ciemno ubranych mężczyzn podeszło za każdego ze zlicytowanych nastolatków. Adam poczuł chusteczkę przykładaną do jego ust. Zrobił się senny. Chciał spać... Usnął, na dziesięć godzin.
***
Otwarł oczy i szybko odtworzył wydarzenia poprzedniego dnia. Starając się zachować zimną krew i pogodzić ze swoją sytuacją zaczął się rozglądać po pomieszczeniu, w którym najprawdopodobniej przespał ostatnie godziny. Jasnożółte ściany pokoju o wielkości pięć na pięć metry. Dwa łóżka z po dwóch stronach. Adam na jednym, na drugim Marcin. Naprzeciw łóżek, w rogu pokoju znajdowały się drzwi, obok nich sporej wielkości komoda nad którą znajdowało się lustro pokrywające całą ścianę. Zarówno Marcin, jak i Adam nadal mieli na sobie tylko te same slipki, co podczas licytacji.
- Marcin! Pssst! - wyszeptał najciszej jak się dało.
Jego współlokator otworzył powoli oczy i podniósł się ociężale.
- Hej Adam! Fajnie, że trafiliśmy tu razem! - powiedział. - W dwójkę zawsze raźniej. Może nie będzie tak źle z tym panem Januszem.
- Mam taką nadzieję – odrzekł, po chwili zastanowienia.
W tym momencie otwarły się drzwi, a w progu stanął Janusz Twardowski. Dopiero teraz Adam miał okazję dokładniej przyjrzeć się swojemu właścicielowi. Był jednocześnie siwiejącym i łysiejącym facetem. Sporej wielkości wąs podkreślał jego wiek i sprawiał, że jego puszysta twarz wydawała się jeszcze większa. Ubrany był w dżinsy, i koszulę z krótkim rękawem, która opinała się na jego pokaźnym brzuchu. Nie wyglądał jak członek bogatej elity, ale patrząc na niego można było domyśleć się, że bieda mu nie doskwiera.
- Dzień dobry, chłopcy. Witajcie w moim domu. - powiedział ciężkim, ochrypłym głosem.
Mimo że stał kilka metrów od Adama, bez problemu wyczuwałem woń papierosów, co wyjaśniałoby dlaczego jego zęby były odrobinę pożółkłe.
- Od dziś należycie do mnie i mam nadzieję, że okażecie się trafnymi zakupami. Na początek obejrzycie dom i zapoznacie się ze swoim codziennym harmonogramem. Za mną.
Nie musiał podnosić głosu, ani intonować ostatnich słów, aby zyskać szacunek chłopaków. Sposób w jaki się wypowiadał powodował też, że Adam poczuł odrobinę strachu.
Z pokoju wyszli na korytarz. Długi, z dużą ilością drzwi. Pan Janusz pokazał nam łazienkę, po czym poinformował, że w jednym z pokoi, mieszka jego wieloletnia niewolnica, którą być może będziemy mogli później poznać. Nie otwierał wszystkich drzwi. Domyślałem się, że w niektórych pomieszczeniach znajdują się jego rzeczy osobiste, których widokiem nie chce się dzielić. Za korytarzem wyszliśmy na salon. Duży, przestronny, z wieloma oknami. Za nimi rozciągał się widok na ogromny ogród otoczony co najmniej dwumetrowym kamiennym murem. Salon podzielony był na część jadalną i część wypoczynkową, w której znajdowała się duża kanapa, fotel, stolik, telewizor i kilka innych mebli
- Czas na wasz harmonogram, chłopcy – powiedział, wyciągając swą rękę w kierunku Marcina i muskając go po policzku.
Ten ani drgnął, zapewne ze strachu, że pan Janusz może się zdenerwować. Po chwili otrzymali po kartce A4, które mieli przeczytać i dobrze zapamiętać ich treść.
Harmonogram dnia – Adam
6:30 – Pobudka, poranna toaleta.
7.00 – Prysznic. W dni parzyste prysznic razem z właścicielem.
8.00 – śniadanie w jadalni przeznaczonej dla niewolników
8.30 – w dni parzyste sprzątanie pomieszczeń niewolników, w nieparzyste – pomieszczeń właściciela
10.00 – prysznic
10.30 – w dni parzyste sprzątanie ogrodu, w nieparzyste sprzątanie garażu i piwnicy
12.00 – prysznic
12.30 – czas wolny
13.00 – obiad w jadalni przeznaczonej dla niewolników
14.00 – w dni parzyste czas z właścicielem, w nieparzyste – czas wolny
16.00 – prysznic
16.30 - czas wolny
18.00 – przygotowanie kolacji
18.30 – kolacja w pomieszczeniach dla niewolników
19.00 – czas wolny, bądź do dyspozycji właściciela
22.00 – cisza nocna
- Dla waszej informacji, wszystko będzie obowiązywało od jutra. Dzisiaj zaczniemy od wspólnej toalety porannej i kilku przyjemnych zajęć. Od jutra będą obowiązywały wszystkie zasady. Dzisiaj musimy o was zadbać. – oznajmił pan Janusz.
Chłopcy posłusznie podążyli za swoim właścicielem. Zeszli schodami w dół tam znów był długi korytarz i kolejne kilkanaście drzwi. Weszli do drugich na lewo. Było to pomieszczenie wyłożone płytami. Było podobne do łazienki we wcześniejszym miejscu. Na środku pomieszczenia były cztery ala barierki przymocowane do podłogi leżał na nich ręcznik. Wszystko było symetrycznie i w niedużej odległości od siebie. Gdy Adam się lepiej przyjrzał to zobaczył,że obok tych barierek z każdej strony jest haczyk przymocowany taki jak przy stoliku, kiedy Dawid go przypiął.
- Macie tutaj bransoletki – Każdy dostał cztery bransoletki z kolejnymi haczykami jak przy kluczach. Mieli sobie je założyć na nogi i ręce.
- Dobrze Marcin widzę, że ci szybciej poszło to pokażesz teraz swojemu koledze kolejny krok. Uklęknij przed tą barierką. – Gdy Marcin to zrobił Janusz przypiął mu nogi do podłogi. – teraz przechyl się do przodu tak aby twój podbródek był na kolejnej poręczy. A ręce zwieś o tutaj. – pokazał mu mężczyzna na dwa haczyki na ziemi i tak samo sprytnie przypiął mu ręce. – no bardzo ładnie. Teraz ty Adamie zrób to samo tylko zacznij od tej strony. – Adam nie pewnie, ale zrobił wszystko co mu mężczyzna kazał. Gdy mężczyzna skończył, stanął chwilę i popatrzył na swój zakup.
- Chłopcy wasza codzienna poranna toaleta będzie wyglądać tak samo tle tylko że bez tych barierek. Dzisiaj jest to tylko przez to, że nie chcę żebyście uciekali. – Gdy Adam to usłyszał był jeszcze bardziej przestraszony niż był wcześniej. Całe jego ciało było spięte. – więc tak panowie tutaj dostaniecie po wiadrze, które zawsze podkładamy pod wasze piękne tyłki. Następnie oto tym urządzeniem czyścimy się od środka. Cały czas mężczyzna stał za plecami Adama, Adam nic nie widział. Mógł tylko bacznie słuchać swojego oprawcy. Janusz kontynuował. – tą końcówkę smarujecie lub ssacie w ustach – mężczyzna włożył ją do ust i possał przez chwilę. – I wkładacie w odbyt. – W tym momencie jednym ruchem włożył końcowkę do odbytu Adama.
- Aaaała, kurwa. – Adam zawył z bólu. Ale jego członek drgnął z podniecenia. Mężczyzna dał mu solidnego klapsa. Jego blady pośladek miał na sobie odbitą Janusza rękę.
- Za każde przeklnięcie będzie czekała was kara, dzisiaj że to dzień zapoznawczy odpuszczę ci ją.
Zasada nr 3:
Zakaz przeklinania.
- Jeśli dzisaj zbierzecie 3 moje ostżerzenia jutro zaczniecie swój dzień od kary. – Mężczyzna gadał a Adam cały czas myślał o przedmiocie w swoim odbycie. Wydawał on mu się ogromny. – no to teraz na ciebie pora Marcin. – mężczyzna powtórzył czynność a Adamowi ukazała się malutka końcówka, która zgineła w odbycie Marcina. On ani drgnął. – bardzo ładnie Marcin, oby tak dalej. Teraz do pojemników wlewamy cztery litry wody, które tymi rurlkami połyną prosto do waszych jelit aby je oczyścić. – Adam na chwilę zapomniał o przedmiocie w dupie bo był bardziej przejęcty ilością wody która zaraz trafi do jego jelit.
Tym razem Janusz zaczął od Marcina wlał wodę do pojemnika a nastę pnie zwolnił blokadę i woda popłyneła w dół. Adam widział jak Marcin drgną, ale nie pisną ani słowa.
- Troszkę zwiększymy strumień. – mężczyzna przesyną bardziej blokadę a Marcin jękną – Oh, idealnie. – Janusz odszedł a marcin dyszał coraz głośniej.
- Teraz twoja kolej Adamie. – Adam słyszał jak woda obija się o pojemnij i z przerażenia się spią cały. Znów poczuł końcówkę w odbycie. I pochwili strumień letniej cieczy wypływający z niej.
Ała, ała – Adam zacisną pięści.
- No nie bądź babą Adam, spójrz na swojego kolegę zobacz jak ładnie sobie radzi. – Adam słyszał jak Marcin jeczy, ale nie skarzy się i nagle w swoim odbycie czuję mocniejszy strumień.
– Nie, nie proszę, nie tak szybko, proszę. – Janusz go zignorował.
Podszedł do Marcina i pomasował go bo nawrzmiałym brzuchu.
- Ała, przepraszam. – Powiedział Marcin.
- Chłopcze trzeba rozmasować brzuch bo inaczej woda wszędzie się nie dostanie a już mamsz połowe za sobą.
- Nie ja nie wytrzymam, zatrzymaj to już! Wyjmij to! – Krzyczał Adam, jednak Janusz podszedł do niego I przyłozył mu dwa razy w dupę tak, że teraz miał kiew solidnie odbite ręce. Potem podszedł do niego z przodu i chwycił go mocno za twarz.
- Nigdy więcej nie podniesiesz na mnie głosu, nie powiesz do mnie na ty. Dla ciebie zawsze będę Pan. Zapamiętaj to.
Zasada nr 4:
Nie wolno krzyczeć na Pana.
Zasada nr 5:
Nie wolno zwracać się Pana na ty.
W ciszy odczekali jeszcze pięć minut aż woda w pojemniku marcina się skończyła.
- Dobrze marcin teraz poczekamy 10 minut aż twoje jelita jeszcze przetrawią wodę i pozwolę ci się oprónić.
W tym czasie woda w pojemniku Adama też się skończyła.
- Ty też czekasz Adam. – powiedział Janusz oschle.
10 minut minęło, mężczyzna odpiął ręce Marcinowi, kazał mu się opszeć na piętach. Chłopak wyglądł jakby był w ciąży a następnie wyciągną końcowkę z odbytu. W tym samym momencie zawartość wyleciała z Marcina. W pomieszczeniu unosił się nie przyjemny zapach.
- jak już wyleci z ciebie cała woda sam włożysz sobie końcówkę do odbytu i włączysz strumień. A teraz na ciebie Adamie - mężczyzna odpił ręce Adama ten usiadł automatycznie na pietach. Nie chciał zdenerwować mężczyzny bardziej. Czekał aż Janusz wyjmie końcówkę z odbytu. Ten natomiast przypiał Adama ręce do barierki przy kolanach i w takiej pozycji puścił jeszcze litr wody.
- Nie proszę, nie wytrzymam. – Adamowi łzy popłyneły po policzach.
- Adamie to nie jest twoja kara, to tylko dla twojego dobra. – odparł mężczyzna. Kucną naprzeciwko Adama i zaczął masować mu brzuch. Adam nie zważał na nic tylko płakał z bólu. Woda szybko spłyneła mężczyzna poczekał chwilę, która dla adama była wiecznością i wyciagnął końcowkę. Zawartość wyskoczyła z odbytu Adama prosto do wiaderka. Gdy adam się wyprorzniał Marcin już wkładał sobie końcowkę do odbytu.
- Bardzo ładnie Marcinku, teraz wleje ci dwa litry wody a ty puść ja sobie tak szybko jak chcesz. Jeśli teraz będzie już nie dużo zabrudzeń to skończymy na dzisiaj. A jutro rano sam sobie zrobisz 4 litry.
- Tak jest, panie. – odpowiedział Marcin.
- Co tam i ciebie Adamie opróżniłeś już się? – Mężczyzna podszedł i uwolnił jego ręce. – Teraz zrobisz co marcin a włożysz sobie końcowkę do dupy a następnie puścisz najmocnieszy strumień.
- Jak to, marcin ma jaki chce. – odpowiedział Adam i już tego żałował. – Przepraszam, panie.
- O mój drogi, za późno na przeprosiny. Kara cię nie ominie . Włóż końcówkę do dupy albo sam ci ją tam włożę. – powiedział mężczyzna głosem podirytowanym. Adam natychmiast zrobił co kazał. Tym razem nie było to aż tak złe. Członek Adama znów drgną. – teraz przypnij prawą rękę do barierki. – Adam zrobił to bez wachania. Był przerażony ze pierwszego dnia czeka go kara. – Wleje ci 4 litry wody a ty puścisz ją najmocnjeszym strumieniem, bo razem z marcinem nie będziemy na ciebie czekać.
Adam już miał coś powiedzeć, ale ugryzł się w język. Puścił wodę i poczuł dużo zimniejszą wodę w sobie ale tylko jęknął, nic nie powiedział. Po chili Janusz przypiął jego lewą rękę
- Marcin wyjmij już swoją końcówkę i wypróżnij się. – Marcin posłusznie zrobił co mu kazano. Adam siedział na piętach widać było, że jest spięty. – teraz marcin odepnij swoje nogi wyrzyj odbyt ręcznikiem i podejdź tutaj do nas. Klęknij przed Adamem.
Marcin szybko zrobił co pan kazał i po chwili już klęczał przed Adamem.
- Teraz będziesz masować mu brzuch, pamiętaj mocno i dokładnie. – Marcin spojrzał się na Adama a ten błagalnym wzrokiem prosił go żeby tego nie robił. Jednak Marcin bał się Janusza. I mocno zaczą masować jego brzuch tak jak robił to jego Pan.
- Ała, to boli, proszę przestań. To boli – mówił przez łzy Adam.
- Masuj dalej nie przerywaj. – Upomniał Marcina Janusz.
Gdy cała woda już znalazła się w Adamie, Janusz podszedł do niego i mocno nacisnął na brzuch. Adam nic nie powiedzał tylko łzy popłyneły mu po polczkach.
- No dobrze to teraz możesz się wypróżnić. – I wyja mu końcówkę z odbytu. Adam natychmiast wypuścił strumień mętnej wody z siebie. Po kilku minutach już mógł odpocząć.
- No dobrze to teraz Marcin odepnij kolegę. – Posz ło u to już sprawniej. – Adam wytrzyj twarz i odbut ręcznikiem i wstań. – Zmęczony płaczem adam zrobił to co kazał Pan i powstał.
- Po śniadaniu po was przyjdę. I prowadziłeś mnie naprawdę w zły humor Adamie, że połowa twojej kary odbędzie się już dzisiaj. A teraz zapraszam na górę.
Janusz szedł pierwszy a chłopcy za nim ubrani tylko w branzoletki nie mieli slipek już. Doprowadził ich do pomieszczenia zwanego jadalnią. Na ziemi były postawione dwie miski dla psa w których znajdował się jakiś miały płyn. Gdy cłopaki zbliżyli się do misek poczyli znajomy zapach kaszy manny. Zero łyżek tylko miski dla psa.
- Nie macie co próowac ich podnosić są przymocowane do ziemi. Macie jeść jak psy. Jak będziecie się dorze sprawować do może kiedyś dostaniecie łyżkę… a z czasem zjecie ze mną. Teraz smacznego życzę. Wyszedł z jadalni.
Marcin był strasznie głodny od razu rzucił się na miske jak pies. Adam stał i się patrzył.
- Nie jesz? – Spytał Marcin. – Całkiem niezła wolę na mleku ale jak się jest głodnym to i na wodzie jest dobra. Radzę ci zjeść bo kolejne posiłki nie będą takie dobre.
- chyba jednak podziękuję.
- jak chcesz. Ale po tym co odpierdoliłeś na dole to już się boję co on wymyślił.
- Serio, aż tak źle.
- No wiesz. – Przełknął Marcin. – Złamałeś trzy zasady. To naprawdę dużo. Zwykle to są trzy kary, czy jakoś tak.
Adam oparł się o ścianę i opadł na ziemię był przerażony.