Wieczór zapowiadał się tak jak przez kilka ostatnich dni: bardzo zimno i śnieżnie. Sięgające kilkunastu stopni mrozy były zaskakującą odmianą po ciepłych zimach ostatnich lat. Jednak dla jadącej prawie pustymi ulicami taksówki mróz nie był problemem. Milczący kierowca zerkał w lusterko by w blasku mijanych latarni dostrzec jak najwięcej szczegółów siedzącej z tyłu pasażerki. Ciemnowłosa kobieta, z delikatnym makijażem nie zwracała uwagi na kierowcę ani na przykryte skrzącym się śniegiem ulice. Była zamyślona. Zaproszenie na kolację było dość zaskakujące, zwłaszcza od Niego. Ale je przyjęła. Mimo że zaledwie dwie godziny wcześniej się dowiedziała o kolacji, zdążyła się przygotować w zasadzie w stu procentach. Choć nie wiedziała, czego się spodziewać.
Przemyślenia przerwał kierowca zatrzymując się pod podanym adresem. Szybko zapłaciła i wysiadła z auta. Dość nowy apartamentowiec, ubrany w garnitur ochroniarz na parterze i zapalone światła w zaledwie dwóch mieszkaniach. Domyśliła się, że to na ostatnim piętrze to właśnie jej punkt docelowy. Spojrzała na zegarek - 20:58. A więc była punktualnie. Ochroniarz gdy tylko zobaczył wchodzącą do budynku kobietę bez słowa otworzył wewnętrzną bramkę. Widać został poinformowany wcześniej żeby o nic nie pytać. Wsiadła do czekającej windy i nacisnęła siódemkę. Drzwi zasunęły się bezszelestnie. Na piętrze już czekał gospodarz w czarnej koszuli. W ręku trzymał długą, białą różę.
Dobry wieczór. - powiedział i wręczył jej kwiat.
Dobry wieczór. - odparła z uśmiechem i dała się wprowadzić do apartamentu.
Światła były zdecydowanie bardziej przygaszone niż gdy wysiadała z taksówki, ale to tylko potęgowało nastrój. Oddała mu swój płaszcz odsłaniając czarną spódnicę w towarzystwie białej, zapinanej bluzeczki. Została zaprowadzona do salonu. Była tu po raz pierwszy, ale starała się nie rozglądać ze zbytnią ciekawością. Jednak trzask płomieni dobiegający z narożnika salonu zmusił ją do spojrzenia w tamtym kierunku. Sama przed sobą przyznała się, że jest zaskoczona. Autentyczny kominek w apartamentowcu to nie było codzienny widok. Żaden bio kominek na naftę, tylko najprawdziwszy ogień pełzający po drewnianych szczapach.
Zauważył jej zaskoczenie.
Ostatnie piętro ma swoje plusy, między innymi oddzielne przewody kominowe, które pozwalają naprawdę na dużą swobodę. - wyjaśnił i gestem zaprosił ją do stołu.
Stół sam w sobie stanowił idealne połączenie prostoty i nowoczesności. Ciemne, masywne drewno nóg oświetlone blaskiem kominkowego ognia i światła z pięciu kinkietów na ścianach wydawało się niepasujące do jasnych ścian, jednak biały (albo beżowy) obrus zmieniał zupełnie jego odbiór. Talerze o ostrych kształtach, w kontrastowych kolorach bieli i czerni, do tego wysokie, ciemne kieliszki na wino i niewielka szklaneczka z wodą. Kawałek dalej przykryte dwa półmiski na niewielkich podgrzewaczach i kubełek z lodem i butelką wina.
Usiadła na odsuniętym przez gospodarza krześle. Sięgnął on po butelkę wina, sprawnie radząc sobie z korkiem.
Co prawda do tego dania powinno się dawać czerwone wino, jednak kanadyjskie lodowe też w pełni podkreśli smak. - wytłumaczył się nalewając jej i sobie.
Usiadł i podniósł kieliszek:
Za to, że przyjęłaś moje zaproszenie.
Za udany wieczór.
Dźwięk stykających się kieliszków na chwilę zdominował otoczenie. Spróbowała wina lodowego. Delikatne, słodkie, prawie jak nie wino. Jednak nie chciała się na tym za bardzo skupiać, bowiem odsłonięto przed nią danie główne. I o ile widok makaronu nie był niczym szokującym, o tyle odsłonięcie sosu wypełniło przestrzeń zapachem pomidorów.
Cytrynowe spaghetti bolognese, oczywiście w mojej wersji. - objaśnił gospodarz nakładając jej porcję makaronu i sosu.
Parmezanu? - spytał sięgając po kawałek sera i niewielką tarkę. Skinęła głową i patrzyła jak ściera ser na wierzch parującej kolacji.
Poczekała aż sobie nałoży i życzyła mu smacznego, na co oczywiście odpowiedział jej "wzajemnie".
Spróbowała przygotowanego dania. Pierwszy kęs go wyraźna nuta cytryny w makaronie, z kolei lekko pikantny sos zaatakował jej zmysł smaku nie tylko dobrej jakości wołowiną i świeżymi pomidorami, ale także odrobiną boczku i czosnku. Razem z parmezanem tworzyło to niesamowicie apetyczną mieszankę. A łyk wina, formalnie niepasującego do tego dania, jeszcze bardziej podkreślał jego smak.
Rozmowa toczyła się spokojnie, niezobowiązująco. Nie zadawała pytania które od kilku godzin zaprzątało jej myśli: "dlaczego mnie dzisiaj tak niespodziewanie zaprosiłeś na kolację?" Jednak wiedziała, że przyjdzie czas na jego zadanie. Albo też i on sam odpowie, bez pytania.
Gdy skończyli kolację, zaproponował by się przenieśli na kanapę przy kominku. Dolał wina do kieliszków i się przesiedli. Wygodna, pluszowa kanapa przyjęła ich miękko.
Powoli ją objął. Tak, to po części była odpowiedź na jej niezadane pytanie. Ale też takiej "odpowiedzi" się spodziewała. Spojrzała na niego i to był moment gdy ich usta się spotkały. Delikatny pocałunek wypełniony był olbrzymim ładunkiem namiętności. Oboje nie chcieli tego przerywać. Ich języki zaczynały powolny taniec w migotliwym blasku ognia.
Ale dość szybko przerwał ten romantyczny moment.
Nie tylko kolację przygotowałem. - powiedział i wstał z kanapy.
Szybko odłożyła wino i też wstała
Powinnam się bać? - zapytała przekornie.
Trochę… - odparł z uśmiechem godnym Mony Lisy.
Chwycił ją za rękę i zaprowadził na drugi koniec mieszkania, gdzie nie zapalając światła otworzył drzwi, zza których wylał się inny migotliwy blask. Jednak w przeciwieństwie do salonu źródłem ognia nie był tu kominek, a kilkadziesiąt dużych, masywnych świec rozstawionych w całej łazience. Łazience w której jedynym sprzętem było duże jacuzzi. Stał też niewielki stołek z butelką szampana w kuble z lodem.
I choć łazienka i przygotowanie robiły niesamowite wrażenie, to spojrzała na niego z wyrzutem:
Nie za szybko chcesz żebym się rozebrała?
Absolutnie nie chcę, żebyś się rozbierała. - odparł spokojnie.
No w ubraniu raczej do wanny nie wskoczę.
Też tego nie oczekuję. Po prostu ja cię rozbiorę… - kończąc zdanie zbliżył się do niej i usta znów się spotkały.
Nie przerywając pocałunku jego dłonie zaczęły rozpinać jej bluzkę. Nim sama sięgnęła po guziki jego koszuli sama miała swoją rozpiętą. Nie śpiesząc rozpinała jego guziki jeden po drugim, a w tym czasie jego dotyk, już pod bluzeczką, dotarł do jej pleców. Niezwykle sprawnie (jak na mężczyznę) rozpiął obie haftki jej stanika i zaczął ściągąć z niej bluzkę razem ze stanikiem. Rozsądek chciał go powstrzymać, ale jej ruchy już były opanowane przez podniecenie, więc nie protestowała. Bez bluzki szybko rozpięła jego koszulę i się wtuliła w niego. Jeszcze dzień wcześniej ich dotyk był bardzo ograniczony i formalny - uścisk dłoni, buziak w policzek. Podanie płaszcza, minięcie w drzwiach. Nawet trzy godziny wcześniej nie podejrzewała, że będzie stała w jego łazience i półnaga przytulała do jego torsu.
A tymczasem, gdy ich usta wciąż tkwiły w pocałunku, nadszedł czas na pozostałą, dolną część garderoby. Szybko namierzył zamek od spódnicy i rozpiął go. Czarny kawałek materiału szybko opadł na ziemię, odsłaniając jej nogi w ciemnych rajstopach i równie ciemnych majteczkach pod nimi. Zadrżała kiedy poczuła jak wsuwa dłonie między materiał jej bielizny a jej ciało. Kilkakrotnie w życiu się przyłapała na marzeniu o tej chwili. A teraz była to rzeczywistość. Rzeczywistość w której za chwilę ona będzie znów mniej odziana od niego. Zniecierpliwiona rozpoczęła walkę z jego paskiem od spodni. Czuła wyraźnie jak gorący i twardy skarb skrywany jest przez ten kawałek materiału. Jednak nietypowa konstrukcja klamry nie ułatwiała zadania. Poczuła jak jej majteczki i rajstopy zsuwają się z jej pośladków. Przerwała pocałunek, żeby skupić się na klamrze paska. Spojrzała mu w oczy z pewnym zakłopotaniem, ale w tym momencie wymacała na szczycie klamry grzybek.
To było to!
Wciśnięty poluzował klamrę. Guzik od spodni pod paskiem to był moment, ale zamek… To był ten moment w którym, co prawda przez materiał jego bokserek ale zawsze, dotknęła jego męskości. Poczuła uderzenie gorąca, ale nie przestała go rozbierać. Sama zsunęła dłonie po jego biodrach pod bieliznę i zaczęła zdejmować obie części garderoby razem, tak jak on jej, nim się zatrzymał jak przerwała pocałunek. Zsunęła do ud, jak on jej rajstopy z majtkami i wciąż patrząc mu w oczy powiedziała:
Od tego momentu chyba powinniśmy sami i spotkać się w wannie.
Bez słowa skinął głową i puścił jej ciało. Ona też wysunęła dłonie i patrząc sobie w oczy pozbyli się reszty ubrań. Żadne z nich nawet na moment nie spojrzało na ciało drugiej osoby. Weszli do wanny, woda mimo że nalana przed kolacją to wciąż była ciepła - musiał wlać naprawdę gorącą, że temperatura się utrzymała. Zanurzyła się skrywając biust pod taflą wody.
Sięgnął do włącznika i cichy szum silniczka jacuzzi został szybko zastąpiony bulgotem wody.
Szampana? - zapytał sięgając po butelkę.
Chętnie. - z przyjemnością zauważyła, że był to jeden z markowych szampanów, a nie po prostu wino musujące.
Szampan miał już ściągniętą folię z korka, ale koszyczek i korek tkwiły nieruszone. Lekko potrząsnął butelką i ściągnął koszyczek z korka.
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, żebym teraz wystrzelił? - dwuznaczność w ich rozmowach była od zawsze, to też w nim uwielbiała, więc roześmiałą się serdecznie.
Facet pierwszy, no tak. Ale mnie nie pobrudź. - i chlapnęła wodą w jego kierunku, jednak nie starając się go zbyt mocno zamoczyć.
Nie odpowiedział tylko zaczął wysuwać korek, który w końcu z charakterystycznym dźwiękiem został wypchnięty przez dwutlenek węgla w butelce. Mimo że spodziewała się tego, to sam wystrzał ją zaskoczył. W ślad za korkiem ruszył spieniony szampan tworząc urodziwą fontannę, zdecydowanie zbyt blisko jej ciała. Ale wtedy usłyszała:
Weź do buzi. - i niewiele się zastanawiając, wręcz odruchowo, sięgnęła ustami do wylewającego się szampana i za chwilę czuła jak wypełnia jej usta. Spojrzała na niego z wyrzutem wciąż trzymając w ustach szyjkę butelki, z której kończył się sączyć szampan.
A teraz ładnie wszystko połknij. - dodał z szerokim uśmiechem.
Puściła butelkę i patrząc na niego zaczęła przełykać szampana. Dobry, schłodzony, ale mimo wszystko dużo go było, więc moment to trwało. Gdy przełknęła ostatni łyk, pogładził ją po policzku i powiedział:
Grzeczna dziewczynka.
Jesteś okropny. - powiedziała pół żartem, pół serio.
Mogę się teraz ja napić szampana? - zapytał.
A pij.
To musisz się nieco wynurzyć.
Mam się wynurzyć żebyś ty wypił szampana?
Inaczej nie będzie mi smakować.
Spojrzała podejrzliwym wzrokiem na niego, ale wcześniejsze wino i teraz spora porcja (co najmniej dwie lampki) szampana zaczynały jej szumieć w głowie. Plus ta świadomość, że są oboje nago w wannie… Zakryła rękoma piersi i się wynurzyła.
Musisz je odsłonić. - dodał nieco ciszej patrząc jej w oczy.
Chciałbyś.
...Napić się szampana, tak, dlatego musisz zabrać ręce.
Mowy nie ma. Nie za to co zrobiłeś z tym szampanem! - zaczełą się z nim nieco droczyć.
Proszę. - spojrzał na nią niczym słynny kot ze Shreka. No to teraz nie mogła odmówić, zresztą była ciekawa co miały jej piersi wspólnego z jego piciem szampana. Odsunęła powoli ręce.
Dziękuję. - powiedział zbliżając butelkę do jej piersi i nagle ją przechylając. Złocisty, gazowany i ZIMNY alkohol spłynął po jej rozgrzanych podnieceniem i ciepłą wodą piersiach, momentalnie wywołując gęsią skórkę i twardnienie sutka. On jednak nie chciał wylać szampana tylko ustami objął dolną część jej piersi i spijał napój bogów z jej biustu. Gorąca woda, zimny szampan, świadomość nagości i teraz pierwszy dotyk tak czułego przecież u kobiety miejsca. Jego oddech na jej skórze i języczek zlizujący końcówkę pierwszej porcji szampana.
Będziesz czynić honory? - podał jej butelkę i wskazał drugą pierś, najwidoczniej chcąc żeby to ona się oblała szampanem by on go mógł z niej zlizać. Zimnym szampanem.
Wzięła wdech i spelniła jego oczekiwania. W końcu nie mogło być tak, że on wypił mniej niż ona. Mimo, że starała się przygotować na uderzenie zimnego szampana, to reakcja była taka sama: gęsia skórka i twardy sutek. Ale za chwilę jej piersi były już bardzo dokładnie wylizane, że nie było na nich ani śladu szampana. Uśmiechnął się do niej i zabrał jej butelkę. Aż była ciekaw, co zrobi teraz.
Odłożył butelkę z szampanem i podsunął się jeszcze bliżej niej. Nie miała wyjścia, rozsunęła nogi dopuszczając go bliżej. Jego ręka zanurzyła się w bulgoczącej wodzie pomiędzy nimi. No tak, palcówka na grę wstępną. - pomyślała przez moment, ale nie czuła jego dłoni na swoim łonie. Za chwile jednak dotknął ją swoim twardym i gorącym penisem. Zaczął się ocierać o jej cipkę. Naciskać jej łechtaczkę czy w końcu uderzać o nią. Była zaskoczona, bo takiej gry wstępnej jeszcze nie miała. Palcówka to był taki standard, seks oralny był rzadkością, a jeden facet chyba uważał się za tak zajebistego że nie interesowała go rozpalenie i przygotowanie partnerki tylko od razu wkładał. A tu… Czuła narastające podniecenie. Płonący w jej łonie ogień się rozrastał aż w końcu objął ją całą. A on cały czas drażnił jej łechtaczkę swoim penisem. Zmieniał siłę, tempo, punkt nacisku, a całość przerywał by dać jej cipce “klapsa” swoim penisem. Powoli odchodziła od zmysłów, bezwiednie wbijając paznokcie w jego plecy. Gdy już myślała że jeszcze dwa przesunięcia po łechtaczce i dojdzie, on coś zmieniał i jej orgazm, będący już gotów do objawienia się, znów cofał się o krok. Sprzeczne pragnienia zalewały ją całą: chcę mieć orgazm… nie chcę orgazmu bo przerwie to pieszczoty… jeszcze sekundka i dojdę… dlaczego przerwałeś?... o tak, daj jeszcze jednego “klapsa” mojej cipeczce… I tak ciągle. W tych krótkich chwilach gdzie mimo rozkoszy otwierała oczy, widziała jak się w nią wpatruje, w jej reakcje. Perfekcyjnie odczytywał jej nastroje, wiedział gdy jest na granicy i z premedytacją ją przesuwał. Za ten orgazm zrobiłaby wszystko. Gdyby powiedział, że da jej orgazm jeśli ona przez kolejny rok będzie szorować podłogi u niego, prać skarpetki i prasować koszule to by się zgodziła. Gdy w końcu przemknęło jej przez myśl, by go poprosić o orgazm on przywarł ustami do jej piersi. Objął czubek i języczkiem zaczął drażnić twardego sutka. Jednocześnie zaczął mocniej naciskać penisem na łechtaczkę. W TYM miejscu. Tego już nie wytrzymała. Orgazm eksplodował jednocześnie między jej udami jak i w jej umyśle. Choć wydawało się to niemożliwe, jej suteczki stwardniały jeszcze bardziej. Przez rozchylone usta wymknął się niekontrolowany jęk, który szybko przerodził się w krzyk rozkoszy, zagłuszający nawet szum jacuzzi. Gdzieś w głębinach podświadomości pojawiła się adnotacja, że jeszcze nigdy tak nie krzyczała przy orgaźmie. Gdy ten stan przeminął, pozostawiając uczucie gorąca jak i pragnienie poczucia sprawcy tej rozkoszy w sobie rozluźniła nieświadomie napięte ciało opadając z zamkniętymi oczami na krawędź wanny. Gdy znów na niego spojrzała on przypatrywał się jej z uśmiechem. Też się uśmiechnęła i zaproponowała:
Wejdź we mnie...