Woda w morzu była dość zimna, więc nie korzystali z kąpieli zbyt długo. Poleżeli na kocu, pospacerowali plażą wzdłuż brzegu, poczytali kolorowe gazety, które zabrali z sobą; Jan cyknął kilkanaście zdjęć i po prawie dwóch godzinach wrócili do apartamentu. Szybki, lekki posiłek i znowu plaża – trzeba obowiązkowo zaliczyć zachód słońca. Odeszli daleko od innych plażowiczów, podobnie jak oni czekających na moment, kiedy słońce utonie w morzu. Nareszcie ten niebiański... Przeczytaj więcej...