Czas mijał pomału. Spotykali się z Jowitą najczęściej u Jana w domu, niekiedy w jakiejś knajpce wypijali lampkę wina, szli na spacer, do kina, czy na jakiś koncert. Jan nie zdradził swym dzieciom z kim się spotyka, oboje wiedzieli jedynie, że ma jakąś piękną, młodszą od siebie o kilka lat kobietę i mieli nadzieję, że w końcu ją poznają. Sami byli dorośli, mieli swoje rodziny i doszli do wspólnego wniosku, że ojciec nie może być tak długo sam; w związku z tym nie robili mu żadnych wymówek, ani przytyków. Absolutnie nie zdawali sobie sprawy z tego, że wybranka ojca jest młodsza od każdego z nich i to o kilka lat. Ważne, ze ich staruszek spotykał się z kimś i był bardzo szczęśliwy, co bardzo często okazywał im i ich dzieciom, wszak był już dziadkiem, bardzo młodym, ale już dziadkiem. Przecież córkę żona urodziła w wieku dziewiętnastu lat, Jan sam miał wtedy dwadzieścia. Córka poszedł w ślady swej mamy i urodziła pierwszą córkę mając dwadzieścia jeden lat, trzy lata później urodził się jej syn...
Sielanka Jana i Jowity trwała już ponad pół roku, układało się im doskonale. Zapewne trwało by to jeszcze znacznie dłużej, gdyby nie znamienne w skutkach zdarzenie. Miało to miejsce pewnego pięknego, słonecznego dnia, tego dnia...
Tego dnia Jan jak zwykle wracał samochodem z pracy. Zmuszony był co chwilkę przystawać w wolno posuwającej się kolumnie samochodów, a stojąc rozglądał się wokół. Na chodniku dostrzegł stojącą parę. Ona, śliczna, szczupła czarnulka, niezbyt wysoka, bardzo zgrabna, na oko dwudziestoletnia. On, facet w sile wieku, nawet przystojny, dobrze ubrany, znacznie starszy od dziewczyny. Początkowo pomyślał, że to ojciec rozmawia ze swoją córką, ale po kilku sekundach obserwacji zmienił zdanie. Para obejmowała się czule, on całował ją w kark, za uchem, ona, kiedy tylko mogła, patrzyła mężczyźnie zakochanym wzrokiem w oczy, uśmiechała się przy tym radośnie. Jan patrzył na dwoje szczęśliwych ludzi i uśmiechnął się ironicznie do siebie. „Facet – pomyślał – co ty robisz z tą młodą laseczką, mógłbyś być jej ojcem. Kiedyś i tak dorobi ci rogi i kopnie cię w dupę!”. Nagle spoważniał. To byli przecież on i Jowita! Między nimi była mniej więcej taka sama różnica wieku, jak w tej parze, której się przyglądał! Zrozumiał, że spotykając się z piękną, młodą kobietą, stanowi dla niektórych osób powód do uśmiechów, wskazywania palcem przez innych ludzi, mniej tolerancyjnych, przecież nie wszyscy są tak wyrozumiali, żeby zrozumieć! Przecież nawet on spoglądał chwilę temu pobłażliwie i z politowaniem na czule obejmującą się parę. No tak, przeniósł wszystko na swoją sytuację; jeśli nawet będą razem... Przecież Jowita będzie chciała mieć dziecko, może dzieci, a jemu nie spieszyło się do pieluch, uważał, że już wyrósł z roli młodego ojca, zajmującego się noworodkami... Za dziesięć lat będzie już mocno po pięćdziesiątce, w zasadzie przed sześćdziesiątką, ona około trzydziestki. Kolejne dziesięć lat później Jowita wkroczy w wiek „ryczących czterdziestek”, kobiet coraz bardziej znających swoją wartość, mających ciągle wielkie potrzeby w łóżku, a on dużo wcześniej przekroczy sześćdziesiąt, będzie dochodził do siedemdziesięciu; jego libido już dłuższy czas będzie szybowało nieuchronnie w dół. Znając obecne potrzeby swej kochanki nie wyobrażał sobie, co będzie później. „Jak to, co? Pójdzie w tango z jakimś przystojnym młodzianem – pomyślał – a ja będę miał rogi jak te piękne jelenie w Bieszczadach”. Nie, nie dopuści do tego! Koniecznie musi porozmawiać z dziewczyną. Zastanawiał się nad tym, jak jej to bezboleśnie powiedzieć, jak to zrobić, żeby nie czuła się mocno zraniona. Zajęło mu to tydzień...
Rozmowa nie była łatwa. Po upojnym seksie przedstawił jej swe przemyślenia. Jowita co chwilkę wybuchała płaczem, nie docierały do niej żadne argumenty, rzucała mu się na szyję, błagała ze szlochem, żeby zmienił decyzję.
Kochanie, pomyśl sama, jeśli się zwiążemy, to do końca życia, innej opcji nie biorę pod uwagę. Wyobrażasz sobie za ileś tam lat swą opiekę nad zniedołężniałym starcem? Jestem od ciebie starszy o dwadzieścia siedem lat, pamiętasz o tym? Teraz jest nam w łóżku rewelacyjnie, ale moje możliwości pomału dobiegają kresu, potem będzie tylko gorzej. A dzieci? Nie chcesz dzieci? Ja swoje już wygnałem z gniazda, są samodzielne, mają swoje rodziny, nie jestem w stanie zając się noworodkiem, nie chcę wracać do przeszłości, o tym też pomyślałaś?
Ale ja cię kocham! - wyłkała zalewając się łzami.
Też cię kocham nad życie, dlatego musimy się rozstać. Nie chcę cię unieszczęśliwiać i obciążać sobą, zasługujesz na piękne życie, z kochającym mężem w odpowiednim wieku, z dziećmi dającymi radość...
Janie, przestań, chcę być tylko z tobą!
Nie, nie będziemy razem, to był nasze ostatnie spotkanie, ostatni raz kochamy się. Tak, wiem, jestem okrutny, ale uwierz mi, robię to wszystko dla twego dobra, choć naprawdę, serce mi pęka z żalu...
Rozmowa trwała bardzo długo, w końcu wydawało się Janowi, że przekonał ją swymi argumentami. Odwiózł roztrzęsioną dziewczynę do domu, po powrocie do siebie dzwonił kilka razy, sprawdzając, czy nie zrobiła jakiegoś głupstwa.
Jan już znacznie wcześniej wiedział, że Jowita dawno temu wpadła w oko koledze ze studiów, Tomkowi. Tomasz był asystentem na wydziale, chodził koło niej, uśmiechał się, usiłował zgadywać jej potrzeby. Podobało się to dziewczynie, lekko łechtało jej kobiecą próżność, ale nie wykorzystywała tej sytuacji bez potrzeby. Tomek był zawsze obok, zawsze wtedy, kiedy był potrzebny. Służył pomocą, radą, wspierał piękną studentkę na każdym kroku. Wysoki, wesoły, przystojny brunet o ciemnych oczach i ciemnej karnacji skóry podobał się wszystkim młodym pracownicom i studentkom, ale swą uwagę zwracał tylko na Jowitę, inne panie, nawet te najatrakcyjniejsze nie interesowały go w najmniejszym stopniu. Telefon Jana do Tomasza z prośbą o rozmowę był dla tego drugiego wielkim zaskoczeniem. Jan poprosił go o spotkanie i rozmowę na temat Jowity. Spotkali się w barze, rozmawiali przy szklaneczce whisky. Bez zbędnych wstępów, Jan oznajmił chłopakowi, że kilka dni temu zerwał z Jowitą i prosił, żeby Tomek otoczył ją swą opieką, ale żeby nie był nachalny, żeby nie narzucał się dziewczynie. Młodzieniec przyjął tę wiadomość jak dar z nieba, wreszcie nie miał konkurenta w osobie tego starszego mężczyzny, w którego zapatrzona była jego cicha miłość, jego ukochana. Cały wieczór zastanawiał się, co zrobić, żeby wykazała swoje zainteresowanie jego skromną, aczkolwiek atrakcyjną osobą. Kilka dni później jak wielkie było jego zdziwienie, kiedy na propozycję spotkania przy lampce wina nie usłyszał odmowy! Jowita zaskoczyła go chęcią natychmiastowego spotkania. Tomek doszedł do wniosku, że zraniona dziewczyna chce zrobić na złość swemu byłemu facetowi, che pokazać, że stać ją na wszystko i na każdego. Wieczór był bardzo ciepły, powietrze pachniało kwiatami rosnącymi w letnim ogródku, gdzie siedzieli. Rozmowa toczyła się wesoło, Jowita rozluźniła się zupełnie, trochę pomogła w tym butelka wina. Znała chłopaka znacznie wcześniej, widziała, że starał się być dla niej miły i pomocny, co jej bardzo pochlebiało, wszak interesował się nią najprzystojniejszy z asystentów na wydziale! Stwierdziła po namyśle, że Tomek to naprawdę sympatyczny i fajny chłopak, zrobił na niej bardzo dobre wrażenie...
Bliższa znajomość Jowity i Tomasza rozwijała się w najlepsze; Jan dyskretnie obserwował piękną parę. Docierało do niego wiele informacji o postępach w staraniach nowego partnera jego dawnej kochanki. Cieszyło go to, że wreszcie zainteresowała się mądrym, pracowitym, przystojnym młodym człowiekiem, który – Jan to wiedział - zaopiekuje się nią najlepiej, jak tylko można. A znając potrzeby i możliwości Jowity w łóżku był przekonany, że ta „droga” zwiąże oboje bardzo mocnymi więzami. Jan znał opinie o możliwościach łóżkowych Tomka, o których pomału zaczynały krążyć legendy. Na uczelni, w której pracował, a gdzie studiowała Jowita, mało było dziewczyn, które nie próbowały zatrzymać przystojniaczka na dłużej, lub nawet na stałe. Ten, wiedząc, że ukochana była wtedy po za jego „zasięgiem” nie odmawiał żadnej. Spotkał się z prawie wszystkimi laskami z biura, zaliczył wiele studentek; zerżnął je jak umiał najlepiej. Dwie odmówiły mu seksu. Nie ze względu na jakieś opory moralne, te nie wchodziły w rachubę. Odmówiły, kiedy zobaczyły CZYM chce je zerżnąć! Tomasz miał kutasa wielkiego jak maczuga, z powodzeniem mógł zostać megagwiazdą filmów dla dorosłych! Dziewczyna, która nie mogła pomieścić w ustach łebka, a raczej głowicy jego penisa, wolała zrezygnować z ryzykownego dla siebie seksu. Nie dotyczyło to Jowity...
Jan przez cały czas, kiedy się spotykali przygotował dziewczynę na różne sposoby uprawiania miłości, pokazał różne drogi dochodzenia do orgazmu. Dlatego też, jakieś pół roku po rozstaniu, dowiedział się pokątnie, słuchając relacji Zosi, jednej z koleżanek, której Jowita zwierzała się w czasie jakiejś obficie zakrapianej alkoholem imprezy, że z początku też miała obawy, ale przyjęła jego „chujogrzmota” w całości. Jeszcze miała opory przed analem z czymś tak wielkim, ale to tylko kwestia czasu. Jan wysłuchał tego szczegółowego sprawozdania wylizując mokrą pipkę Zosi, która poszła z nim do łóżka bez sekundy zastanowienia. Przyrzekła też, że będzie przekazywała Janowi wszystkie informacje o koleżance, pod warunkiem, że w zamian dostanie porcję mega seksu. A że było to dziewczę ładne i zgrabne – Jan nie widział w tym żadnego problemu, tym bardziej, że Zosia okazała się bardzo aktywną i znającą się na rzeczy kochanką. W krótkim czasie stali się dla siebie czymś w rodzaju pogotowia seksualnego. Prawie zawsze, kiedy jedno dzwoniło do drugiego z pilną potrzebą seksualnego relaksu - kończyło się to radosną orgietką w łóżku.
Praca pochłonęła Jana na kilka tygodni, nie mógł poświęcić się swej ulubionej rozrywce, czyli zaliczaniu kolejnych kobiet. Tym razem musiał zrealizować bardzo duże zlecenie majętnego klienta, który płacił bez targowania, ale też bezwzględnie wymagał terminowości i precyzji. Jan nie mógł odpuścić tej roboty, ustawiała go finansowo na ponad rok! Na szczęście był specjalistą najwyższej klasy i dotrzymał terminu. Przelew też wpłynął na jego konto w ustalonym terminie, więc postanowił to uczcić.
Przed przyjęciem tego lukratywnego zlecenia Jan poznał na jednym z portali społecznościowych interesującą babeczkę. Niewysoka, pulchniutka, uśmiechnięta, taka fajna, okrąglutka, choć bez przesady, babeczka akuratna w każdym miejscu. Spotkał się z nią raz, w swojej ulubionej knajpce, nawet na pożegnanie dostał siarczystego całusa, ale później nawał pracy uniemożliwił kontynuowanie znajomości, choć uprzedził kobietę, że będzie kilka tygodni nieuchwytny. Teraz siedząc wygodnie w fotelu i popijając smacznego drinka przypomniał sobie o Renacie – tak miała na imię nowa znajoma. Jan włączył komputer, odnalazł jej stronkę, napisał kilka słów. O dziwo, odpowiedź nadeszła kilka minut później, kobieta pamiętała go doskonale i przyznała się, że czekała na sygnał z jego strony. Nie zwlekając umówił się z Renatą tam, gdzie poprzednio - w swej ulubionej kafejce.
Przyjechała punktualnie, uśmiechnięta i radosna zajęła miejsce przy stoliku, zamówiła kawę.
Cieszę się, że jesteś – Jan też się uśmiechnął.
Czekałam, aż się odezwiesz; nie ukrywam, że spodobałeś mi się; często o tobie myślałam – położyła dłoń na jego.
Musiałem się odezwać, chciałbym cię poznać bliżej, nawet... bardzo blisko! - pocałował ją w rękę.
Jesteś szczery i bezpośredni, zaskakujesz mnie. Ale lubię, kiedy mężczyzna wie, czego chce i otwarcie o tym mówi – kobieta pochyliła się w jego stronę.
Jan ujął twarz Renaty w dłonie, przesunął się bliżej i pocałował ją najpierw w policzek, potem w brodę, na końcu w usta. Poczuł zwinny języczek na swoim, Renata z zaangażowaniem oddawała pocałunek. Popatrzyli sobie w oczy.
Masz wolny weekend? Mam propozycję. - Jan uśmiechnął się tajemniczo.
Raczej mam wolny, a co proponujesz? - kobieta zaciekawiona patrzyła na mężczyznę, który od pierwszego spotkania bardzo jej się podobał.
W czwartek po południu porywam cię nad morze, do Kołobrzegu. Chcesz? Jest cieplutko, piękna pogoda, nie zapowiadają żadnych zmian, poopalamy się trochę, wykąpiemy w zimnej wodzie, co ty na to?
Bardzo chcę, ale muszę sobie poukładać wszystko w pracy, wiesz, jak to jest, jak masz swoją firmę i kilku ludzi. Odpowiem tobie jutro koło południa, dobrze?
Rozmawiali jeszcze jakiś czas w kawiarni, po godzinie poszli na spacer do parku. Długa przechadzka, luźna rozmowa, przytulanie się, delikatne pocałunki i rozjechali się do swych domów.
Jan czekał cierpliwie na telefon od Renaty, w międzyczasie jego niezawodny kolega podrzucił klucze do kołobrzeskiego apartamentu, tego samego, w którym spędził niezapomniane chwile z Jowitą. „Ciekawe, czy najdą mnie jakieś nostalgiczne wspomnienia, ale to już dwa lata... Dobrze się ułożyło dziewczynie, fajnie, że wszystko dobrze się skończyło” pomyślał. Dotarła do Jana informacja, że Jowita zaręczyła się z Tomkiem, planują wkrótce ślub... Kończył się pakować, kiedy zadzwonił telefon. Renata potwierdziła swój wyjazd, umówili miejsce, skąd ją zabierze.