Tej nocy kochali się jak nigdy do tej pory. Zmysły stępione lekko alkoholem dawały im takie wrażenia, jakich jeszcze nie doznali. Po wszystkim, już rano, myślał, że jego pracowity przyjaciel mu odpadnie, a Krysia nie pozwoliła dotknąć cipeczki i pupy. Usiedli w kuchni przy stole popijając gorącą kawę.
Ale wczoraj był ogień! – dziewczyna nie mogła wyjść z zachwytu – boli mnie cała cipka, nie wiem, czy się wypróżnię przez ten obolały tyłek, ale myślałam, że zupełnie zwariuję z rozkoszy... A ty, Janku, nie miej wyrzutów sumienia, nauczyłam się być sama. Dzięki tobie miałam przynajmniej kilka tygodni normalnego życia, miałam możliwość bycia w normalnej, kochającej się rodzinie, tak to czułam, miałam faceta, który pieprzył mnie kiedy i gdzie się dało. I wiesz co? Podoba mi się to, rozumiesz? Przynajmniej przez chwilę czuję się kobietą, do tego kobietą docenianą przez mężczyznę, który zaprzyjaźnił się i znalazł wspólny język z moim synem, z moimi braćmi. Taka normalność nie spotkała mnie od wielu lat, tak miałam tylko przez pół roku po ślubie, póki nie zaszłam w ciążę. Potem już byłam sama, zawsze i wszędzie. Nie miałam żadnych przyjemności, nie mogłam się bawić, tańczyć, miałam tylko dom i syna na głowie, do tego obsługę obcego faceta, nazywanego mym mężem. W końcu odcięłam się od tego i żyłam sama z Markiem. Aż zjawił się ktoś, kto pokazał i dawał mi liczne dowody na to, że jestem wartościową kobietą, że jestem atrakcyjna, seksi, że umiem i lubię się kochać, zjawił się mężczyzna, który pokazał mi co to w ogóle jest seks, co to przyjemność z seksu; że to jest super rzecz, a nie przykry, bolesny obowiązek. Jestem wdzięczna losowi, że postawił cię na mej drodze, więc ty też nie żałuj niczego, tylko żyj dalej w radości i wreszcie zerżnij mnie znowu, bo choć mnie cipka boli, to aż z niej kapie na myśl o rozkoszy z tobą, na myśl o twym wielkim, twardym kutasie w mej pupie. A teraz dawaj, muszę go possać na początek. Oooo! Popatrzcie państwo on już stoi jak wieża, a ty nic nie mówisz. Dawaj go, Krysia jest znowu napalona i rządna poczuć twego ogiera w cipce.
Przyssała się do niego, zacisnął zęby, żeby nie krzyknąć z bólu. Po chwili to przykre uczucie minęło, rozmasowała go dobrze. Odwróciła się, wypięła swój zgrabny tyłeczek bez majtek, złapała pałę i wsunęła w mokrą pipkę. Znowu kochali się bez opamiętania…
Pobyt na Pomorzu Zachodnim kończył się. Wracali do siebie. Okazało się, że nie tylko Jan znalazł sobie przyjaciółkę. Zenek kilka dni narzekał na bolące kolana, okazało się, że nie chwaląc się nikomu, często bzykał koleżankę Krysi, tę samą Krystynę, z którą go wcześniej poznali. Robili to najchętniej… wszędzie, bywało, że na podłodze wyścielonej bardzo szorstką wykładziną. Obtarł sobie kolana i łokcie do krwi, nawet przenosiny do łóżka nie pomogły. Mimo tego nie żałował, Krystyna Druga okazała się bardzo gorącą kobietą, niezwykle namiętną kochanką, z którą mógł wyczyniać takie harce, które wcześniej były dla Zenka tajemnicą.
Na dworcu żegnała ich całą ekipę dość liczna gromadka atrakcyjnych dziewczyn. Nie wypatrywał Krystyny, pożegnali się wcześniej, nie chciał, żeby tam była (potem okazało się jednak, że z daleka obserwowała jego odjazd).
Wrócił do domu, do żony, do córki, do normalnych obowiązków, do codzienności. Jego podwładni długo jeszcze wspominali czasy delegacji na Pomorzu...
Tutaj muszę zrobić mała przerwę w tych wspomnieniach. Przez całą tę historię przewija się jeden bardzo ważny przedmiot. Jest on w życiu człowieka niezbędny i niemal konieczny. Każdy zaczyna z niego korzystać już od najmłodszych lat, towarzyszy każdemu przez całe jego życie, aż do śmierci. Ten przedmiot daje poczucie wygody i komfortu, jest powiernikiem wielu sekretów i łez. Dzięki niemu wielu odeszło do tego innego świata, ponoć lepszego. Na tym przedmiocie wielu ludzi zostało spłodzonych, bo fajnie, kiedy podłoży się go pod bioderka kobiety. Teraz już wiadomo, o czym mówię? Oczywiście, to przecież PODUSZKA!!! Ileż to romansów dzięki niej nie ujrzało światła dziennego, iluż kochanków mogło dalej zadowalać swoje kochanki, nawet w niedalekiej obecności męża! Przecież wystarczy zakryć twarz szczytującej i głośnej zwykle w tym momencie kobiety! No i nasz Jan korzystał z tego bardzo często, kiedy tylko był z kochanką, a poduszka była pod ręką... Sam też wykorzystywał dobrodziejstwa tego przedmiotu zanurzając w nią twarz w chwili silnego wytrysku.
Ale wróćmy do naszego bohatera. Jan zajmował się żoną, kochał się z nią tak, jak do tej pory. Nigdy nie namówił jej na seks analny, kilka razy próbowali, ale bezskutecznie. Prowadził spokojne życie, przez dość długi czas nie oglądał się zbytnio za innymi kobietami. Może się oglądał, ale na tym oglądaniu poprzestał. No, chyba, że nadarzyła się jakaś naprawdę niesamowita okazja bzyknąć ładną, młodą i chętną dziewczynę...
Taki stan trwał aż do narodzin wyczekiwanego bardzo długo syna. Odchowali go, zaczął chodzić do przedszkola. Jeśli nie brać pod uwagę kilkunastu jednostkowych wyskoków Jana, to można powiedzieć, że rodzinka kilka lat żyła sobie w absolutnym spokoju. Do pewnego czasu. Nadszedł taki dzień, że chucie znowu wciągnęły Jana w swoje wiry namiętności...
Żona dostała zaproszenie na ślub i wesele koleżanki z pracy. Pojechali tam z radością, że w szarości dnia codziennego trafiła się okazja fajnej rozrywki. Impreza była bardzo przyjemna, dobrze się bawili… Przy stoliku, przy którym siedziało koleżeństwo z pracy była wesoła, radosna, niemal swawolna atmosfera. Opowiadali sobie dowcipy, niektórzy przytaczali wesołe sytuacje i zdarzenia w pracy, czy w domu; ich stolik był najradośniejszy, co chwilę wybuchały głośne salwy śmiechu. Koleżanki i koledzy z którymi pracowała małżonka byli sympatyczni, radośni, bawili się doskonale. Wśród nich była też pewna interesująca dziewczyna, Ewa. Ładna, wysoka, zgrabniutka, świetnie tańczyła, a przy tym była sama. Jan od pierwszej chwili zwrócił na nią uwagę, prosił Ewę na parkiet, kiedy tylko się dało. Żona Jana rozrywana przez chętnych do kolejnego tańca z atrakcyjną blondyneczką chyba nie zauważyła, że z jej koleżanką bawił się przez pół wieczoru. Wypili trochę, no może więcej, niż trochę. W tańcu obejmował Ewę w pasie, kładł dłoń na pupie, w czasie obrotów niby przypadkowo łapał ją za biust. Nie odrzucała jego niezdarnych zalotów, wręcz przeciwnie – zauważył, że sprawia jej małą satysfakcję fakt, że zainteresował się nią przystojny, fajny chłopak. Co z tego, że to mąż koleżanki z pracy? Facet, to facet, a żonaty ma duże doświadczenie w tym, czego w skrytości ducha oczekiwała... Krótko przed oczepinami Jan poprosił Ewę, żeby wyszła z nim na dwór. Poszli do parku, była piękna, letnia, ciepła noc. Objął dziewczynę, pocałował. Ręka sama zawędrowała pod jej sukienkę, zsunął jej majtki. Odwrócił tyłem do siebie, stanęła rozkrokiem wypinając pupę. Jan rozpiął rozporek, wydobył swego gotowego do działania przyjaciela i wszedł w nią. Pipka dziewczyny była mokra, jakby czekała na niego, jednak kiedy wszedł w nią do końca odwróciła zaskoczona głowę, popatrzyła na Jana.
Duży! - stwierdziła krótko.
Ewa szybko osiągnęła orgazm, wystarczyło kilkanaście ruchów. Poprosił, żeby uklęknęła, wsunął penisa kapiącego jej sokami w otwartą buzię. Wiedziała doskonale, co robić. Energicznie onanizowała go ustami, pomagając sobie dłonią. Jej działania szybko przyniosły pożądany efekt. Poczuł zbliżający się orgazm, przytrzymał głowę dziewczyny i spuścił się w jej gardło. O dziwo, połknęła wszystko i wyssała go do ostatniej kropli, nie uroniła żadnej. Wytarła usta, wróciła na salę. Po chwili dołączył do towarzystwa. Zabawa dalej trwała w najlepsze. Jan nalewał wódkę kieliszek za kieliszkiem, niemal zmuszał całe towarzystwo do picia. Żona miała już dobrze w czubie, kiedy wróciwszy z parkietu stwierdziła, że ma dość, kręci jej się w głowie i że wraca do domu. Samochód stał na parkingu obok sali bankietowej, ale że i on i małżonka byli mocno napici, więc chłopak był przekonany, że wrócą razem taksówką. Poszedł znowu zatańczyć. Kiedy wrócił – żony nie było. Na parkiecie kłębił się tłum rozbawionych ludzi, był więc pewien, że szaleje tam z kolejnym tancerzem, a tych nie brakowało, bo atrakcyjna kobieta była świetną tancerką. Znowu udało mu się wyciągnąć Ewę na zewnątrz. Znowu poszli w ustronne miejsce, ale nie chciała od tyłu. Położyła się na trawie, rozchyliła nogi, nie miała majtek.
Bierz mnie, zerżnij, chcę tego, chcę ciebie i twego wielkiego kutasa! - wyszeptała drżącym z podniecenia głosem i podkurczyła nogi w kolanach, przycisnęła je do siebie podnosząc w ten sposób biodra
Jak sobie życzysz, jestem gotów. - Jan niespiesznie wszedł w pięknie wyeksponowaną, różową szparkę spragnionej jego kutasa cipki.
Nie musiał się obawiać, że pobrudzi trawą spodnie – suknia dziewczyny była dobrym podłożem pod kolanami. Wszedł w rozpaloną pizdeczkę, zaczął w niej szaleć. Ewa wiła się pod nim, złapał ją za ręce, żeby nie podarła mu koszuli. W tym momencie wielki wał wyskoczył z gorącej szparki. Błyskawicznie nakierował go na drugą dziurkę i mocno popchnął. Krzyknęła, próbowała się wyrwać, ale nie pozwolił. Pchał jak młot pneumatyczny, rozpychał jej odbyt. Przestała się bronić, zaczęła poddawać rytmowi jego uderzeń. Po krótkiej chwili zamknął jej usta pocałunkiem, żeby wrzaskiem nie ściągnęła nikogo niepowołanego. Spuścił się w nią nie zważając na nic. Podpierając się dłońmi o wilgotną od nocnej rosy trawę pochylił się do Ewy, znowu mocno ją pocałował i wstał, podciągając spodnie. Podał rękę, pomógł się podnieść, otrzepał kieckę z przyklejonych z tyłu źdźbeł trawy. Po chwili był na sali, Ewa wróciła dużo później. Była pijana; jakiś czas po weselu pochwaliła się, że przyszła tak późno, bo na jej drodze stanął jeszcze jeden z gości, który nabrał ochotę na cipkę pięknej tancereczki, a ona niezbyt mocno broniła dostępu do niej.
Po powrocie do stolika Jan porozmawiać z żoną, ale nie znalazł. Ani przy stoliku, ani na parkiecie, w toalecie też jej nie było. Wyszedł przed lokal i przeraził się – nie widział auta! Z wrażenia prawie wytrzeźwiał. Samochód wiał super zabezpieczenie, więc niepodobna, żeby ktoś ukradł auto w centrum miasta (wtedy jeszcze były takie zabezpieczenia, a złodzieje nie znali późniejszych sposobów). Obok Jana stanął trochę się chwiejąc sąsiad od stolika
Szukasz żonę? - spytał z pijackim przeciąganiem słów.
Tak, nie mogę jej znaleźć, najgorsze, że auta też nie ma – odpowiedział zdenerwowany
Kazała ci powiedzieć, że wraca do domu i pojechała samochodem – z pewnym trudem wybełkotał sąsiad
Co? Nie mogłeś jej, kurwa, zatrzymać? Przecież była nawalona!
Nic do niej nie docierało, mówiła, że ty już też pojechałeś, bo nie mogła cię znaleźć.
Choć tyle, że wiem, gdzie jest. Wracam na salę, a ty?
Poszli razem. Jan stwierdził, że może jeszcze trochę zostać, nie będzie szukał żony po mieście. Jeździła bardzo dobrze, ale wypity alkohol redukował przecież te umiejętności, jednak z drugiej strony droga do domu była bardzo prosta. Usiadł na swoim miejscu przy stole, wciągnął się w rozmowę z bardzo już podpitym towarzystwem. Wypili po kieliszku wódki, przekąsili. Orkiestra zagrała „białe tango”, podeszła do niego dziewczyna siedząca przy sąsiednim stole – interesująca czarnulka z dość dużym biustem przy bardzo kobiecej figurze z okrągłymi biodrami.
Zatańczyli, była dobrą partnerką. W pewnej chwili wyszeptała:
Jestem Jola. Wyjdziesz ze mną?
Co? Dokąd? – zdziwił się Jan.
Tam, gdzie rżnąłeś Ewę!
Słucham? Co ty mówisz?
Nie udawaj wariata, widziałam co się działo. Zerżnąłeś ją, potem tu wróciłeś. A ja stałam trzy metry od was, podziwiałam was i masowałam sobie pipkę. Dlatego teraz ja chcę, żebyś mnie wydymał, jak Ewę, samo masowanie cipki nie pomogło, musisz być w niej, tak, jak w Ewce.
A twój mąż?
Spił się i śpi w szatni.
To wyjdź pierwsza.
Nie, nic z tego. Ja tam pójdę, a ty zwiejesz, nie ma głupich. Idziesz pierwszy, albo opowiem twojej żonie. Tak się składa, że znam ją dość dobrze.
Ok, idę – nie miał wyjścia. - Ale to jest szantaż!
Tak, szantaż w najczystszej postaci! - uśmiechnęła się zalotnie z oczekiwaniem w oczach, jednocześnie kładąc dyskretnie dłoń na jego krocze.
Poczekał na kobietę pod drzewem. Pomału zaczynał trzeźwieć, świeże powietrze dobrze mu robiło. Jola po chwili była przy nim. Wprawnie rozpięła rozporek spodni, wyłuskała penisa z bokserek i wessała się w niego. „Ciągnie, jak dobry odkurzacz!” pomyślał Jan
Hej, nie tak mocno – wyszeptał – urwiesz mi go!
Mmmm, nie bój się.
Dawaj w pipkę, wolę tak.
Nie, zerżniesz mnie w tyłek, może nie lubisz?
Nachyliła się i zadzierając suknię wypięła przed Janem okrągłe, dość duże pośladki. Musiał przyznać, że były bardzo zachęcające, kształtne i – o dziwo! – bardzo jędrne. Była bez bielizny, więc bez problemu bezpardonowo wszedł w nią. Zajęczała cichutko, jeszcze bardziej nabijając się na jego pałkę, czuł, jak zaciska na niej zwieracze bardzo ciasnej pupy. Zaczął energicznie pompować odbyt napalonej dziewczyny, trzymając ją za biodra ładował się po jajka, słuchając klaskania jąder odbijających się od cipki.
O, tak, tak mnie rżnij! Super, ale ty dobrze ruchasz, zaraz dojdę… tak, tak, bierz mnie mocno... - wsłuchiwał się w szepty kochanki.
Nie skończyła, kiedy z jej gardła wydarł się niemal bezgłośny jęk, potem drugi. Nogi ugięły się pod dziewczyną, upadła na kolana. Kutas z cmoknięciem wyskoczył z pupy i zadyndał wesoło. Chwyciła go ustami, pomogła sobie ręką. Po krótkiej chwili wypluwała jego spermę na trawę.
Jesteś słodki, musimy to powtórzyć – rozmarzona patrzyła Janowi w oczy.
Tak, tak, oczywiście. - Był przekonany, że jest na tyle wstawiona, że jutro nie przypomni sobie, dlaczego tyłek ją boli.
Tak, powtórzymy to, świetnie to robisz, a mój stary już nie daje rady – posmutniała.
No to musimy się umówić. A teraz wracaj na salę – klepnął Jolę w gołą pupę.
Dziewczyna poprawiła na sobie suknię i pobiegła w stronę lokalu.