Erotische Geschichten :: Harce w stodole

(zapraszam też do innych moich opowiadań)

- Jak myślisz, to ta wiocha?

- Wiesz, już mi wszystko jedno. Bujamy się po tym lesie już czwartą godzinę i mam dość…

Dwóch młodych harcerzy stało na skraju bukowego lasu. Przed nimi rozpościerał się całkiem przyjemny widoczek na pola i łąki, pośród których widać było skupisko kilkunastu gospodarstw. Typowy wiejski układ z murowanymi chałupami, drewnianymi stodołami i oborami dla trzody. Na polach widać było pasące się krowy i konie. Gdzieś na horyzoncie dało się zauważyć fragment jeziora. Trudno było jednak dostrzec ludzi, zapewne pochowanych w domach lub odpoczywających z racji sporego upału. Nie był on tak odczuwalny w lesie, ale po wyjściu na pole chłopaków uderzyła fala gorąca.

- Faaaak, teraz to już ugotujemy się w tych mundurach. Łukasz, masz jeszcze wodę?

- Nie. Żarcie się też skończyło.

Chłopaki wiedzieli, że zdjęcie mundurów może ich drogo kosztować. Brali udział w próbie, która wiązała się z realizacją określonych zadań potwierdzających ich doświadczenie harcerskie i sprawność fizyczną. Jednym z nich była nieustanna - jak określano - prezencja. A we wsi mógł potencjalnie czyhać na nich zespół kontrolny bezlitośnie punktujący wszelkie wpadki. Fakt, w mundurach obaj prezentowali się wyśmienicie: jasna zieleń kontrastowała z wakacyjną opalenizną a umięśnione ciała ładnie wypełniały dopasowane uniformy, które dodatkowo podkreślały atletyczne sylwetki chłopców. Obaj mieli ponad 185 cm wzrostu i robili spore wrażenie.

- Dobra, z mapy wynika, że we wsi jest punkt kontrolny. Dawaj Krzysiek, przy okazji jest może jakiś sklep.

- No nie wiem czy akurat jego powinniśmy szukać…

Umiejętne racjonowanie zapasów podczas wyprawy było jednym z zadań. Trasa została tak dobrana, by być sporym fizycznym wyzwaniem ale i wykluczyć potencjalne kantowanie. Dodatkowo chłopakom zabrano komórki – mogli tylko korzystać z mapy, kompasu i innych, analogowych wspomagaczy. Zakupy w sklepie zdecydowanie należały do tych zabronionych. Poza tym całe wyzwanie w dużej mierze opierało się na zaufaniu – na koniec oszukiwali by samych siebie.

- Sam wiesz, że oni są bezlitośni. Za dużo nas to wszystko kosztowało by teraz odpuszczać. Poza tym w lotnej jest Monika, a jak…

- Monika!? Nooo, świetnie. Po tym numerze w latrynie na pewno nam nie odpuści.

- A kuźwa skąd miałem wiedzieć, że tam wejdzie? Ja już nie wiem, gdzie mam walić konia.

- Dobra, dobra, na pewno z przyjemnością oblałeś jej mundurek i cycki! Szkoda, że nie widziałem jej miny.

- He-he, zrobiła takie duże O ustami, mój rozmiar!

Obaj głośno się zaśmiali.

- Miała pecha, akurat dochodziłem gdy wparowała. Co zrobić, taki mam zasięg.

- I tak ci się upiekło, że nie doniosła. Ale widać, że się teraz na ciebie uwzięła. Właśnie, jak tam obowiązki kuchenne?

- A weź spier…

Krzysiek zawsze był bardziej ułożony. Z dobrego domu, wykształceni rodzice, zasady, te sprawy. Epizod z Moniką mocno podkopał jego ego, nigdy nie by przyłapany w takim momencie, nawet przez matkę. Łukasz za to był typowym chłopakiem z podwórka. Nie jakimś przygłupem, po prostu miej ceregielił się z życiem i de facto z nich dwóch zawsze miał większe cohones. Pewnie gdyby był na miejscu Krzyśka Monika miała by jeszcze ciekawsze wspomnienia.

- A propos picia - nikt nam nie zabrania przecież poprosić kogoś o wodę, nie?

Upał dawał im się coraz silniej we znaki. Poprawili mundury na wypadek niespodziewanego nalotu i poszli w kierunku wsi. Minąwszy kilka domów i stodół doszli do miejsca, które przy dużym wysiłku można by określić jej punktem centralnym. Na skrzyżowaniu dróg stała stara kapliczka, obdrapana tablica informacyjna i…

- Patrz, jest! – krzyknął Łukasz.

Ich kolejnym zadaniem było szukać we wsi „blaszanej krowy”. Szybko się wyjaśniło co autor miał na myśli. Obok tablicy stał stary, rozwalający się punkt skupu mleka. Fakt ten, poza obdrapanym napisem potwierdzały walające się metalowe kanki po mleku. Jedna z nich wyglądała szczególnie znajomo - odróżniał ją zielony kolor i złota lilijka namalowana z boku. Chłopaki popatrzyli na siebie, a następnie uważnie zaczęli się rozglądać w wokół. Na szczęście nic nie świadczyło o tym, by ktoś szykował na nich kontrolną zasadzkę. Krzysiek otworzył wieko. W środku zgodnie z przewidywaniami był niewielki amulet – dowód, że dotarli na miejsce.

- Jest coś jeszcze?

- Nic. Pusto.

- Mogli zostawić choć butelkę wody. Zaraz się ugotujemy.

- Prędzej dadzą nam umrzeć - już Monika o to zadba.

- A chuj jej w dupę!

- No, miałeś okazje…

- Czy możesz już się wreszcie odwalić!?

Łukasz uwielbiał dogryzać Krzyśkowi, a ten po tylu latach nadal nie umiał się odwdzięczyć. Z drugiej strony zazwyczaj wykładał się na intelektualnych wywodach Krzyśka, więc w sumie byli siebie warci. Po spakowaniu amuletu do plecaka pokręcili się jeszcze chwilę wokół skrzyżowania, pomachali na powitanie kilku osobom; generalnie ich przybycie nie wywołało we wsi większego zainteresowania. Widocznie był to stały punkt słynnego Szlaku Wyciskaczy.

- Dobra, nic tu po nas. Pokaż opis. Gdzie idziemy? Widziałem tam dalej przyjemne jezioro.

Łukasz wyjął specjalnie przygotowaną mapę i zaczął czytać jej legendę:

„Mimo, że pewnie żar leje się z nieba
i macie ochotę poszukać ochłody -
gdzie błękit łąki swój krok kierujcie,
a nie gdzie toń błękitnej wody”

- Złamasy! - żachnął się Krzysztof - wiedziałem, że nie będzie tak łatwo. Nad jeziorem na bank będą chcieli nas zdybać. Nie damy im tej satysfakcji!

- Nieee? A może Monisia czeka byś spryskał ją swoim nabiałem?

- Nudny jesteś, wiesz? Dobra, z drugiej strony wsi widziałem pełno chabrów i drogę. Jak nic mamy iść tam.

- No już, już panie strażaku. Zwijamy się.

Krzysiek trzasną dłonią Łukasza w tył głowy. Ten odwzajemnił się kuksańcem w bok kolegi. Upał jednak skutecznie zniechęcał do dalszych przepychanek. Założyli plecaki i ruszyli w obranym kierunku. Gdy byli już przy ostatnim, leżącym na sporym uboczu domu Krzysiek nagle zauważył:

- Ty, a picie?

- Przecież nie było sklepu.

- No wiem, ale mieliśmy kogoś poprosić.

- Eee, widziałeś te pustki? Nawet tym co widzieliśmy jakoś tak niewyraźnie z gęby patrzyło. Widocznie mundur harcerza na nikim nie robi wrażenia.

- To może tu zapytamy?

- Daj spokój, szybciej pójdziemy - szybciej dojdziemy.

- Taa, znowu lasem, nie wiadomo jak długo, o suchym pysku – Krzysiek nie dawał za wygraną. Po krótkiej wymianie zdań Łukasz w końcu odpuścił.

- Noooo, dobra, może i odpocząć się przyda. Właśnie poczułem jak jestem styrany. Mam nadzieje, że nikomu nie będzie przeszkadzać jak na trochę się schowamy… o! może w tamtej stodole?

Podeszli pod bramę gospodarstwa. Była drewniana, z metalowymi okuciami, kwiecistymi wzorami i… uchylona. Stali dłuższą chwilę licząc, że ktoś ich zauważy. W końcu znudzony Łukasz wlazł na podwórko.

- Halooo? Dzień dobryyyy! Czy zastaliśmy gospodarzy?

Krzysiek podreptał za przyjacielem, choć kłóciło się to oczywiście z jego wewnętrznymi zasadami moralnymi.

- Halooo!!!! Jest tu kto?

***

Małgorzata siedziała w sypialni na wygodnym fotelu i czytała książkę. W tak upalny dzień wolała przyjemny chłód, który dawała jej blisko stuletnia chałupa. W szklance na stoliku chłodziła się lemoniada z pigwą, jej ulubiona. Okna były pozamykane, dzięki temu w środku utrzymywała się idealna temperatura i praktycznie nie było natrętnych owadów. Kolejny tom powieści ukochanej autorki odpowiednio stymulował nastrój gospodyni, tym bardziej, że znowu dotyczył perypetii łóżkowych bohaterki. Czytając bawiła się kosmykiem włosów, delektowała napojem i rozmyślała, co by zrobiła na jej miejscu.

Dzień taki jak ten tylko utwierdzał ją w przekonaniu, że decyzja o wyjeździe z miasta podjęta blisko 10 lat temu była najlepszą z możliwych. Owszem, wtedy wydawała się szaleństwem, ale też chłodną kalkulacją w oparciu o miesiące przemyśleń. I długie poszukiwania wymarzonego miejsca. Możliwość pracy zdalnej u niej i (byłego już) męża na pewno była kluczowym argumentem. Po czasie okazało się, że nawet praca w polu jest ciekawą odskocznią od nudnych tłumaczeń. Znajomość języków dodatkowo wspierała domowy budżet dzięki prowadzeniu zajęć w liceum w pobliskim miasteczku. A przy okazji… ale o tym potem.

Małgorzata, zanurzona w lekturę, z początku nie usłyszała wołania. Nie spodziewała się gości, a i mieszkańcy wsi rzadko ją odwiedzali. Gdy w końcu ktoś zapukał do drzwi zdziwiona podeszła do okna i uchyliła zasłonę. Widok, który zobaczyła bardzo pozytywnie ją zaskoczył.

***

Przez kilka minut chłopaki kręcili się po obejściu licząc, że ktoś się jednak pojawi. Gospodarstwo w sumie nie różniło się od tych widzianych wcześniej. Jednak po bliższym zapoznaniu dało się zauważyć, że było bardzo zadbane i wysprzątane. W każdym oknie kwitły pelargonie, po stodole wił się bluszcz, za domem starannie wypielęgnowany ogródek gościł smaczne nowalijki. Miejsce wprost wymarzone dla zapracowanego mieszczucha.

- Ładnie tu – zauważył Krzysiek

- Milutko i czysto - potwierdził Łukasz i nagle dodał - Ty, studnia!

Zapomniawszy, że przebywają na czyimś terenie bez zastanowienia podeszli do cembrowiny. Łukasz wrzucił wiadro, a gdy z pluskiem napełniło się w całości Krzysiek za pomącą korby wyciągną je na zewnątrz. Chłopaki wyjęli metalowe kubki z plecaków by wreszcie ugasić pragnienie. Woda była lodowata i krystalicznie czysta. Delektując nie jej smakiem nadal rozglądali się po obejściu. Po tym czasie ktoś zdecydowanie powinien do nich wyjść. Doszli szybko do wniosku, że nikogo nie ma i pewnie szybko nie będzie. Było około południa i upał naprawdę stawał się nie do zniesienia. Krzysiek miał dosyć:

- Ty, ale ukrop. Coraz mniej mam ochotę dymać w takiej temperaturze.

- No, może przeczekamy te 2-3 godziny? Mamy w sumie czas.

- Spoko, jasne, ale gdzie? W lesie tną komary, mało to będzie przyjemne.

Łukasz od początku miał plan:

- Już wspomniałem – w stodole. Zobacz, drzwi otwarte, nie ma nikogo.

- No coś ty! Ktoś nas nakryje i będzie dym! - Krzysiek jak zwykle był sceptyczny.

- Eeee tam, jak zwykle miękka faja z ciebie. Kto zrobi awanturę mundurowym? My porządne chłopy są. Poza tym jak tylko usłyszymy, że ktoś wraca pewnie wymkniemy się tyłem i po sprawie. Dawaj, mięczaku! – Łukasz ponaglił wyraźnie niezdecydowanego przyjaciela.

***

Małgorzata z przyjemnością obserwowała rozwój sytuacji na podwórku. Schowana za firanką drażniła palcami sutek i przygryzała wargi, gdy jeden po drugim zaglądali przez okna do domu. Zawsze podobali się jej młodzi chłopcy i dziewczęta, ich niewinność, gładkość, niespożyta energia, otwartość na nowe doznania. Owszem, w związkach dominowali jej rówieśnicy i starsi mężczyźni, ale z czasem wypracowała sobie maksymę: “gdy stary chuj boli, młody zadowoli”. Po prostu wszystkie jej poważne relacje zazwyczaj kończyły się mniej lub bardziej bolesnymi rozstaniami. I skoro w miłości miała zbyt wygórowane wymagania, to w seksie dominowało bardzo liberalne podejście.

Dlatego miała wręcz olbrzymią słabość do młodych ciał. To oczywiście wielokrotnie wpędzało ją w tarapaty. Na szczęście zazwyczaj udawało się te przygody skrzętnie ukrywać - młodzież szybko zmienia obiekty swoich zainteresowań i potrafi mieć krótką pamięć. Poza tym ilość doznań, które potrafiła zaoferować młodym kochankom w pełni rekompensowała ich ewentualne straty moralne. Jednak po ostatnim numerze, który odstawiła na gościnnych występach w liceum w sąsiedniej gminie (z synem aptekarza i córką leśniczego…) musiała mocno ograniczyć swoje wybryki. Kochała to miejsce, ten dom i ewentualna wyprowadzka byłaby dla niej tragedią. Ostanie miesiące sprawiły, że potrzeba zaspokajania fizycznych doznań ograniczała się głównie do eksperymentów z pokaźną kolekcją wymyślnych wibratorów. To jednak pozostawiało wiele niedosytu. Do dziś.

Na wyciągniecie cipki Małgorzata miała cudowne obiekty swoich fantazji: młodych, wysokich, świetnie zbudowanych, ślicznych chłopców. I to jeszcze w mundurach! Ciekawość kazała jej czekać na to co zrobią. Gdy skorzystali ze studni już, już miała do nich wyjść, by nie dać uciec okazji. Gdy jednak zobaczyła, jak znikają w stodole, po chichu wyszła z domu i zakradła się do najbardziej dziurawej ściany z tyłu budynku, licząc na dogodny widok. Na szczęście umiłowanie do porządku pozwoliło na nieskrepowane podglądanie gości – nic nie zasłaniało łakomych kąsków.

***

- Uff, nareszcie można odsapnąć – odetchnął Łukasz.

W stodole panował przyjemny chłód. Podłoga wyłożona była starymi dechami i śmiesznie skrzypiała. Na ścianie wisiało wiele gospodarskich narzędzi, pod ścianami stały stare krosna i maglownice. Widać było, że pełnią głównie funkcje dekoracyjne. Przez liczne dziury do środka wpadały długie smugi światła. A wszędzie pachniało świeżo skoszonym sianem, którego wielka ilość złożona była w jednym z rogów budynku.

- Jaki tu porządek. Ktoś ma chyba niezłego fioła na tym punkcie. I ile siana, będzie gdzie się położyć - z zadowoleniem stwierdził Krzysiek.

- Dobra, mam dosyć tego przepoconego munduru.

Obaj zgodnie zaczęli ściągać oficjalne uniformy: berety, chusty, bluzy i spodenki. Zostali w bokserkach i… glanach. Odpięli z plecaków koce i położyli je na sianie. Przez chwile leżeli w milczeniu ciesząc się ciszą i chłodem. Nie zanosiło się na spanie, więc zaczęli omawiać czekające na nich jeszcze zadania, plotkować o wydarzeniach na obozie i dzielić wrażeniami z premiery ostatniego Assassin’s Creed. Niespodziewanie Łukasz wypalił:

- Ty, ale ta Kaśka z trzeciego podobozu ma zajebiste cycki, co?

- Eeee, wole te Pauliny…

- No, nie wiem. W środę zakradłem się do umywalni i widziałem je obie jak się myją. Paulina owszem, owszem, bardzo smaczne cycuszki, całkiem pokaźne. Ale Kaśka ma takie wielkie suty. Jak smoczki, takie sterczące. Jak ja bym je possał. Mniam!

Zarechotali. Krzysiek ciągnął wątek:

- Już widzę jak ci daje. Ona lata za Piotrkiem od początku obozu. Ale Paulina zdecydowanie jest do wyjęcia. Słyszałem jak narzekała, że nikt nie zwraca uwagi na jej krótkie spódniczki i długie nogi. Gdyby nie ten nos…

- Ona lata za tym frajerem?

- No. Ona strasznie jest napalona na romantyków. A ten wiesz, gitarka, ballady. Widać jak przy ognisku robi do niego maślane oczy.

- He he, już ja bym jej pokazał instrument!

Mówiąc te słowa Łukasz wsadził rękę w bokserki i zaczął gładzić kutasa. Rozmowa o koleżankach z obozu zaczęła go przyjemnie nastrajać.

- A wiesz, że ona goli cipkę?

- Kto?

- Paulina!

- Już? Skąd wiesz?

- Zdarza się jej nie nosić majtek, a dzięki tym krótkim kieckom masz wszystko jak na dłoni. Bardzo apetyczny widok. Ona chyba robi to z premedytacją.

- Lizałbym – rozmarzył się Krzysztof. Jego ręka też powędrowała w kierunku krocza.

Przez chwilę jeszcze komentowali atrybuty koleżanek i snuli plany miłosnych podbojów pieszcząc leniwie swoje przyrodzenia. Widać było, że dzieląc się fantazjami czują się w swoim towarzystwie bardzo komfortowo. W pewnym momencie Krzysztof wyciągnął penisa z majtek, odsłonił napletek, poślinił palce i zaczął nieśpiesznie go trzepać. Na Łukasza nie trzeba było długo czekać. Nie robili tego razem po raz pierwszy, a widok podobnie obdarzonego kolegi nie był żadnym zaskoczeniem.

Odkąd poznali się w drużynie 3 lata temu ich przyjaźń umacniała się z każdym rokiem. W miarę dojrzewania i coraz aktywniejszych hormonów zaczęli dzielić się też seksualnymi fantazjami. Doprowadziło to w końcu do oglądania porno w intrenecie i przesyłania sobie gorących fotek i klipów komórkami. Wspólna masturbacja była tylko kwestią czasu. Nie widzieli w tym nic gejowskiego a porównywanie i macanie penisa kolegi było dla nich po prostu naturalnym elementem młodzieńczej ciekawości. Mimo, że ich relacja spotykała się czasem z drwinami kolegów i homofobicznymi docinkami, to miała wręcz odwrotny wpływ na dziewczyny – obaj stracili dziewictwo w wieku 14 lat z tą samą, starszą koleżanką. Co prawda nie jednego wieczoru, ale znajoma z przyjemnością rozdziewiczyła poleconego przyjaciela. To jeszcze bardziej scementowało ich przyjaźń. Niestety, na obozie instruktorzy mocno pilnowali, by wszyscy spali z rączkami na kołdrach. Zostawało tylko trzepanie wacka po krzakach. Tym bardziej doceniali intymność, którą dawał im niespodziewany przystanek w stodole.

Obaj przymknęli oczy i oddali się przyjemności. Z racji braku komórek co chwila opowiadali sobie, co by to nie robili z koleżankami z obozu i w jakiej konfiguracji. Seksualną sielankę przerwały z hukiem otwarte drzwi od stodoły i podniesiony, stanowczy głos kobiety:

- CO TU SIĘ DZIEJE!?

***

Małgorzata z początku przysłuchiwała się rozmowie, by lepiej ich poznać. Wiedziała, że nie musi się spieszyć. Gdy pozbywali się mundurów w cipce poczuła dawno nieobecne mrowienie. Mogła wreszcie przyjrzeć się dokładniej chłopcom. Widok delikatnie wyeksponowanych mięśni, zarysowanych pod bokserkami pośladków, fajnie wyrzeźbionych klatek piersiowych no i ślicznych buzi działał na nią coraz intensywniej. Nie byli pakerami ale widać, że obaj inwestują w tężyznę. Bawiły ją poruszane, młodzieńcze tematy, ale wyczuwała bliskość ich relacji i to jeszcze bardziej potęgowało jej sympatie i zainteresowanie.

Gdy zeszli na temat seksu już wiedziała, że ten dzień może zakończyć się bardzo przyjemnie. A gdy wyciągnęli z majtek swoje kutasy - musiała wkroczyć do akcji. Pozostał dylemat: czy grać świętoszkę czy dobrą mamusię? Jeszcze przez dłuższą chwilę coraz bardziej podniecona pieściła łechtaczkę i podziwiała nad wyraz hojnie obdarzone męskości harcerzy. Gdy już nie mogła wytrzymać, złapała za stojące obok widły i z hukiem wparowała do stodoły.

- KTO WAS TU WPUŚCIŁ!?

Chłopaki przerażeni zerwali się błyskawicznie na nogi. Nie wiedzieli czy uciekać, szukać ubrań czy może chować fujary w majtki. Scena była co najmniej komiczna: dwóch młodziaków, półnagich, ze spuszczonymi majtkami, w traperach, getrach i sterczącymi kutasami – na środku stodoły. A naprzeciwko nich jakaś wariatka z widłami. Całkiem apetyczna wariatka. Bardziej opanowany Łukasz sięgnął po chuja by go choć schować. W tym momencie Gośka skierowała widły w ich stronę i wypaliła:

- Ręce do góry!

Chłopaki jeszcze bardziej zbaranieli i posłusznie wykonali ten absurdalny rozkaz. Gospodyni postanowiła grać stanowczą.

- Skąd się tu wzięliście!? Kto wam pozwolił!?

- Proszę pani, bo my… - stęknął Łukasz.

- I co to za perwersje w mojej stodole? Ładnie się tu geje zabawiają!

- Nie jesteśmy… to nie tak, proszę pani… - próbował tłumaczyć się Krzysiek.

- A jak? – Małgorzata nie wychodziła z roli. Pomału podchodziła co raz bliżej intruzów mierząc do nich widłami. W sumie była sama i cholera wie, co mogło się stać. A stare, zardzewiałe narzędzie na prawdę dawało do myślenia.

- No bo tak sobie… - zaczął Łukasz.

- …odpoczywaliśmy i gadaliśmy… - dodał Krzysiek.

- Słyszałam wszystko dokładnie! Niezłe świństwa macie w głowach w tak młodym wieku. Ile wy w ogóle macie lat?

- Osiemnaście…

Gośka wiedziała, że to idealny dla niej wiek. Dojrzali na tyle by zaspokoić kobietę, ale bez jakiś spaczonych wyobrażeń na ich temat. Pewnie mocno rozbudzeni przez porno, ale bez wygórowanych oczekiwań wobec seksu. Burza hormonów i obfite, częste wytryski. A w takim wydaniu jak ci harcerze – tylko rwać! Na samą myśl bezwiednie otworzyła usta i zaczęła oblizywać wargi. Musieli to zauważyć. Cała sytuacja sprawiła jednak, że prężące się na początku kutasy zaczęły po mały opadać. Kobieta to dostrzegła i już mniej władczo postanowiła zareagować:

- Ojej, widzę, że wasze kutaski się wystraszyły i chowają do skorupek. Nie wyglądam chyba na taką groźną?

Uśmiechnęła się przy tym szeroko odsłaniając swoje piękne, białe zęby. Łukasz pierwszy zrozumiał, że cała ta sytuacja to raczej tylko gra:

- Nie lubimy sado-maso…

Małgorzata buchnęła śmiechem i odstawiła widły.

- Wiecie, na wsi jurne byczki trzeba trzymać krótko. A te, jak się nie wyszaleją potrafią być groźne. Myślę, że szkoda byzakończyć tą sesję w taki sposób, co? Jeszcze mi zrobicie kuku… Dalej, zademonstrujcie co umiecie!

Łukasz od razu skumał o co chodzi. Wziął z powrotem kutasa w dłoń, wycelował w niespodziewanego gościa i zaczął go przywracać do stanu gotowości. Krzysiek jednak jak zamurowany cały czas stał z rękoma w górze.

- A ty? Jak masz na imię mój drogi? Bo wiem, że twój dziarski towarzysz to Łukasz

- K-krzysiek…

- No, śmiało Krzysiu, chyba nie będziesz gorszy od swojego przyjaciela? Pokaż na co cię stać cioci Małgosi.

Ośmielony Krzysiek spojrzał na Łukasza - ten, już bez najmniejszych oporów trzepał dumnie kutasa wpatrując się gospodynie. W końcu uśmiechnął się do kobiety i poszedł w ślady przyjaciela.

Małgorzata ubrana była w długą, przewiewną spódnicę w kwiaty i lnianą, zieloną bluzkę ze sporym dekoltem. Zazwyczaj w domu nie nosiła biustonosza - jej pokaźnych rozmiarów cycki źle znosiły ograniczenia. Tym bardziej, że mimo 43 lat na karku była właścicielką bardzo jędrnej i sprężystej pary. Jej rude, długie włosy po części upięte były w niesforny koczek, reszta opadała luźno na ramiona. Letnie ciuchy trochę skrywały jej kształty, ale nie na tyle by ukryć jej bardzo przyjemnie zaokrąglenia. Praca na gospodarstwie miała niezwykle pozytywny wpływ na całe ciało; szerokie biodra miło kontrastowały z wąską talią, brak dzieci miał zbawienny wpływ na jasną skórę a brzucha i ramion i szyi mogła by pozazdrościć jej niejedna nastolatka. No i buzia – wydatne policzki, błękitne oczy, pełne usta i piegowaty nos. W pewnym momencie zapytała:

- Może to wam pomoże się rozluźnić?

Nie czekając na odpowiedź rozpięła górne guziki bluzki i wyciągnęła obie piersi na wierzch. Ujęła je w dłonie i uniosła do góry.

W okolicy Małgorzata uchodziła za piękność, co skutecznie przysparzało jej wrogów wśród bab i adoratorów wśród chłopów. Ci ostatni mogli jedynie liczyć na możliwość niesienia fizycznej pomocy w zagrodzie, ale do ogrodu już nie dane było im trafiać. Nie tego za domem. Po przeprowadzce pierwsze lata z mężem na wsi były sielanką. Po czasie okazało się, że potrzeba miasta jest w nim tak silna, że wspólnie zdecydowali się na zgodny rozwód. To wtedy Małgorzata rozbudziła w sobie na dobre zainteresowania w kierunku o wiele młodszych ciał, wcześniej tłumione przez lojalność wobec swoich partnerów.

- Jak wam się podobają moje córeczki, kochani?

Chłopaki, nadal oszołomieni całą sytuacją i bujnymi cyckami nie przestawali jednak pieszczenia swoich kutasów. Te z powrotem wróciły do pełnej erekcji. Małgorzata wolnym krokiem podchodziła do nich coraz bliżej, masując piersi i szczypiąc sutki. Nadal nie mogła zdecydować, który z nich jest ładniejszy: odważniejszy Łukasz czy nieśmiały Krzyś. Gdy już była na wyciągnięcie ręki jeszcze mocniej uniosła w dłoniach piersi i zaczęła pieścić je językiem.

- Ej, no chyba nie są takie złe, co?

Pierwszy odezwał się, a jakże, Łukasz.

- Są… nie-niesamowite, proszę p-pani…

- A ty co o nich sądzisz, mój drogi? – wzrok Małgorzaty zwrócił się ku Krzyśkowi.

- Najpiękniejsze… najpiękniejsze jakie widziałem – wyszeptał wyraźnie speszony nastolatek.

- Mmmm, dziękuje, cieszę się przypadły wam do gustu.

Małgorzata czuła, że jeszcze chwila, a całe napięcie odejdzie w niepamięć.

- Dotykaliście kiedyś takich?

Łukasz pokręcił głową, a Krzysiek zabełkotał coś niewyraźnie.

- A macie może ochotę?

Małgorzatę jednocześnie bawiły i strasznie podniecały różne reakcje chłopców. Nieskładna rozmowa sprawiła, że chłopaki na chwilę zapomnieli o trzepaniu. Nadal mocno ściskali kutasy w dłoniach.

- No, czemu przestaliście? Szkoda by zmarnować taki potencjał, prawda? Myślę, że mój pomysł się wam spodoba…

Zdjęła bluzkę by w pełni uwolnić piersi. Podniecenie dawało o sobie znać w postaci mocno sterczących brodawek. Na ten widok chłopakom zaświeciły się jeszcze bardziej oczy. Podeszła już całkiem blsko, bez pytania zdjęła dłonie chłopaków z kutasów a następnie przydzieliła każdej po jednej piersi. Spojrzeli się na siebie, nie odpowiedzieli słowem ale żaden nie cofną ręki by nie wyjść na mięczaka przed kumplem. Postanowiła poddać się ich inicjatywie i poczekać na później z dokładnymi instrukcjami obsługi.

Chłopcy na początku trochę niezgrabnie zaczęli wodzić palcami po gładkiej skórze, co chwila zerkali na siebie i na Małgorzatę jakby szukając potwierdzenia, że działają właściwie. Pomrukiwania kobiety jasno dawały to do zrozumienia. Delikatne pieszczoty z czasem zamieniły się w bardziej zdecydowanie ruchy, badanie sprężystości, uściski, ujmowanie w obie dłonie, drażnienie sutków. Obaj dyszeli coraz mocniej. Gdy już było wiadomo, że uwaga młodziaków w pełni skupiona jest na piersiach Gosia przejęła inicjatywę.

- Chyba o czymś zapomnieliśmy? Mam nadzieje, że mogę?

Zanim zorientowali się o co chodzi złapała u nasady za nabrzmiałe do granic kutasy. Tu po raz kolejny dało się zauważyć różnice w reakcji chłopców. Łukasz praktycznie zignorował sytuacje, tylko zamruczał i dalej obrabiał zafascynowany swój cycek, wpatrzony w niego jak w obrazek. Krzysztof zamarł. To mogło być jego pierwsze doświadczenie z tak dojrzałą kobietą. Małgosia spojrzała mu głęboko w oczy, uśmiechnęła się ciepło i delikatnie ścisnęła prącie. To już do końca rozluźniło chłopaka, który po chwili wrócił do powierzonego mu zadania.

Gospodyni w dłoniach miała prawdziwe skarby – nie jeden a dwa dorodne, grube, niemal sine od podniecenia kutasy. Były praktycznie tej samej długości, ten Krzysia miał niesamowicie duży żołądź. Fiutowi Łukasza towarzyszyły zaś zauważalnie większe jądra. Co ciekawe oba chłopaki byli naturalnymi blondynami. Mimo, że krocza były sporo owłosione to kolor sprawiał, że było to ledwie widoczne. W parze z gładkimi ciałami sprawiało to nieskazitelne, dziewicze i podniecające wrażenie. Małgorzata poczuła, jak z jej cipki coraz intensywniej płynie sok i zaczyna spływać po udach. Oczywiście nie miała na sobie majtek.

Posuwistymi ruchami zaczęła pieścić kutasy, w tym samym tempie i zakresie – była ciekawa jak obaj będą reagować. Dało się zauważyć, że Łukasz odwzajemniał biodrami pieszczoty, jakby domagając się bardziej zdecydowanych ruchów. Krzysztof starał się zaś robić wszystko by nie spłoszyć nowo poznanej kobiety, chłonąc każdy jej ruch. Obaj dyszeli coraz mocniej co i raz to zerkając w dół, na cycki i w oczy kobiety. Ta z uwielbieniem obserwowała ich zachowanie i tylko się uśmiechała.

- No panowie, który najpierw? U cioci Małgosi nie ma przegranych!

W pewnym momencie ukucnęła przed nimi, jak wytrawna chłopka. Straciwszy podniecające zajęcie chłopcom pozostało tylko przypatrywanie się działaniom gospodyni. Ta mając oba kutasy na wysokości ust uchyliła je lekko, dając do zrozumienia, co może zaraz nastąpić.

- Ooooo… taaaak…. - wysapał Łukasz.

Zachęcona nie zatrzymując ruchów dłoni zbliżyła oba czubki kutasów do wysuniętego języka. Krzyś zajęczał:

- Pani jest cudowna…

Czuła, że chłopcy są na granicy i jeszcze bardziej przyspieszyła ruchy. Między nogami miała powódź, ale tym razem postanowiła zostawić swoją cipkę bez opieki. Uwielbiała się pieścić mając w dłoni dorodnego chuja. Tu jednak sytuacja nie pozwalała na taką konfigurację. Ale wiedziała, że jej kobiecość będzie miała jeszcze swój moment. Oczyma wyobraźni widziała wielkie jaja Łukasza obijające się o jej brodę, a szeroki napletek Krzysztofa otwierający od tyłu w jej wargi. By spotęgować doznania rozchyliła udami spódnice by chłopcy mogli zobaczyć braki w jej odzieniu i owłosieniu. Na podłodze widać było mokry dowód jej podniecenia. Choć pozycja nie za bardzo pozwalała chłopcom na pełną kontemplacje wdzięków, to samo wyobrażenie cipki gospodyni wystarczyło, by zwieńczyć dzieło.

Trysnęli obaj niemal w tym samym momencie i zawyli jak dzikie zwierzęta.

Małgorzata zdążyła jeszcze odchylić się nieznacznie do tyłu i skierować czubki kutasów na swój biust. Czuła w dłoniach na zmianę jak przez nasady obu członków przepływa efekt jej powitania niespodziewanych gości. Sperma Łukasza była gęstsza, a co za tym pięknie i obficie rozlewała się po cyckach i zaczęła wolno spływać w kierunku sutków. Krzysztof szczytował z takim impetem, że nasienie rozprysło się na wszystkie strony sięgając ust i ramion Małgorzaty. Ich penisy pulsowały dobre kilkanaście sekund zostawiając co raz więcej śladów ekstazy. Małgorzata wiedziała, że kilka ruchów dłonią na łechtaczce też zapewniłoby jej cudowny finisz. Postanowiła jednak skoncentrować się w pełni na młodych kochankach i zostawić swój orgazm na później. Wiedziała, że szybko ich stąd nie wypuści.

Gdy obaj dochodzili do siebie seksownie się wyprostowała nie spuszczając ich z oczu. Nie czekając na ich reakcje zaczęła z lubością wmasowywać dłońmi spermę w swoje piersi i sutki. Co i rusz zbierała palcami nasienie i zostawiając cienkie nitki ejakulatu w powietrzu wkładała je sobie do ust. Głośno przy tym mlaskała i mruczała.

- Myślicie, że Kasia i Paulina też tak potrafią?

Młodzieńcza sperma smakowała wybornie. Chłopcy jak zaczarowani wpatrywali się w ten spektakl. Gdy już na piersiach zostały tylko mokre smugi oblizała namiętnie usta i uśmiechnęła się szeroko:

- No dobra, a może wy też jesteście głodni?


80%
25561
Hinzugefügt pandea 21.07.2020 12:07
Abstimmung

Komentarze (1)
Um einen Kommentar hinzuzufügen, müssen Sie eingeloggt.
Tomus Więcej, więcej, więcej :)
28.07.2020 05:20

Ähnliche Beiträge

ONE XXVI

Spotykał się z Janką ponad rok, rżnęli się jak króliki; nawet później, w czasie przypadkowych spotkań uprawiali spontaniczny seks. Nie znaczy to wcale, że poza żoną była to jedyna kobieta, z którą mógł spełniać swe fantazje seksualne. Stwierdził, że takich pań, które lubią seks pozamałżeński jest cała masa. Ładne, brzydkie, grube, chude, wysokie, niskie, młode, starsze – obojętne, wystarczyło, że dołożył trochę starań i kobieta była jego. Na jeden raz... Weiterlesen...

ONE XIII

Następnego dnia, po pracy, dziarskim krokiem Jan pomaszerował do Marianny. Kupił piękny bukiet kwiatów, wino i radośnie zadzwonił do drzwi. Długo dzwonił, pukał, nikt nie otwierał. Już miał odejść, kiedy z mieszkania obok wyglądnęła sąsiadka. Pan do dziewczyn, prawda? Tak, ale chyba nikogo nie ma w domu – udał, że nie wie o ich wyjeździe. Tak, dziewczyny wyjechały kilka dni temu, a pani Marianna dołączyła do nich dzisiaj, w południe miała pociąg. A mówiła... Weiterlesen...

Monika z magazynu

To jedno z wielu zdarzeń, które miały miejsce w mym radosnym życiu. Jeśli chcesz dowiedzieć się, jak doszło do opisywanych sytuacji, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o mnie tak w ogóle, musisz sięgnąć do opowiadania "One". Tam znajdziesz historię mego życia, to stamtąd "wyciągnąłem" niektóre przypadki i zrelacjonowałem w oddzielnych historyjkach. Zapraszam do lektury! Miałem przejebane z tą Iloną, mało brakowało, a skończył bym przed ołtarzem. Nie wolno wierzyć... Weiterlesen...