ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zawisłem na zgiętych nogach niespełna trzy metry nad ziemią, po zaznaczeniu na niewidocznej stronie szyny dla nadzorcy pani Izabeli dziewięćdziesiątego ósmego dnia mojego pobytu w ośrodku odnowy duchowej. Pozycja zwisu z szyny umożliwia wyprostowanie pleców, skute łańcuchami ręce w nadgarstkach, pozwalały na minimalny zakres niezbędnych ruchów w celu zachowania równowagi w czasie powłóczenia nogami zaopatrzonymi w podobne akcesoria. Dodatkowy metalowy łącznik łańcuchów stóp, połączony z obrożą na szyi trwale uniemożliwia, przyjęcie pozycji wyprostowanej. Poruszałem się jak starzec pochylony maksymalnie w przód, brakowało mi tylko laski do podpierania się. Stalowy zatrzask sunący po szynie pod sufitem określał, codzienną trasę do miejsc zwyczajowo odwiedzanych w czasie porannej toalety. Wyposażony w przesył mocy pozwalał paraliżować przepływającym prądem kornego.
Pierwszym głosem, który usłyszałem po przyjściu, na Świat był wrzask położnej.
— Antychryst się narodził! — wybiegła w głąb korytarza z sali porodowej miejskiego szpitala specjalnej posługi.
— Jak na położną pierwszego stopnia zachowuje się pani mało profesjonalnie — skwitował ordynator, uchylając drzwi gabinetu.
Powędrował za wskazującym palcem położnej wprost na salę porodową — czas na emeryturę — zdołał, wydusić wychodząc. Przypominałem dziecko w ogólnym zarysie, mały, ciepły z dziecka to wszystko… Na prawie kwadratowej głowie w obszarze czoła wyrosły kępki czarnych włosów imitujące doskonale rogi. Oczka trochę się rozjechały, wyglądało, jakbym patrzył, z boku na wprost. Nos odrobinę się nie wykształcił, na ten czas w tym miejscu widniały tylko dwie dziurki. Usta były fakt, przypominały długą pauzę. Rączki nienaturalnie krótkie jakby materiału zabrakło, natomiast nogi jakby z makaronu długie i kręte. Matka natura całą swoją finezję objawiła, tworząc arcydzieło między moimi nogami. Kapitan mojego okrętu mógł się pochwalić nie lada masztem wciąż niebotycznie sterczącym. Starsze położne z personelem żeńskim z trudem powstrzymywały uśmiech.
Mamusia raczej nie była zadowolona, nie przejawiła najpiękniejszego uczucia miłości do swojego dzieciątka, jakie by nie było. W pierwszym napotkanym oknie życia pozostawiła mnie ze słowami „tam będzie ci lepiej”. Ponownie pielęgniarka z okrzykiem na ustach, pognała ze swoim znalezionym skarbem, wprost do szpitala na kontrolne badania bobasa. Lekarz oddziałowy okazał znamiona człowieczeństwa, przyparty przez personel medyczny rodzaju żeńskiego celem okazania zawartości pod pieluszkami, trwał nieugięcie na granicy mego bezpieczeństwa. Poddał się po przybyciu specjalistycznych służb zapewniających dobro dziecka, przynajmniej z nazwy.
Obijałem się, po domach dziecka różnej maści nie napotykając optymalnych warunków, czułem się jak piłka futbolowa na trybunach z nienawidzącymi się kibicami kilku klubów piłkarskich. Adopcja była marzeniem przy mojej urodzie kosmity, nie miałem zbytniego powodzenia, może i lepiej, nie wracałem jak niepotrzebna już zabawka…
Zatrzymałem się na chwilę w szkole podstawowej, bardziej przepychany z klasy do klasy niż z pozytywnymi wynikami. Wyjście na przerwy w zajęciach było nie lada wyzwaniem, oczekiwały na mnie w każdym zakamarku żądne sensacji koleżanki ze starszych roczników. Łapały w swoje mocarne dłonie, zaciągając w odludne miejsca, jedna siedziała na moich nogach, inna na twarzy, żebym unieruchomiony grzecznie poddał się ich wnikliwym obserwacjom mojego kapitana z dumnie stojącym masztem. Najczęściej trzecia koleżanka dokładnie dotykała dłonią dowódcę okrętu, który pod wpływem stresu wybuchał po chwili całym zestawem torped, niedoświadczona, obrywała wprost w twarz. Przypadkowo, siedząca na mym licu miała dziurawe rajstopy, przez które mój język znalazł drogę do raju, gdy jedna masowała kapitana, dążąc do obiecanych atrakcji, druga milczała, leciutko się unosząc nad moimi ustami. Niestety zbłąkany nauczyciel nakrył nasze niecne uczynki w damskiej toalecie, zdziwiony, że w tym wieku tak się młodzież zabawia. Na siłę oderwał raj od moich ust, dziewczyna płakała gdy odciągał ode mnie, trzecia nawet odciągana w dalszym ciągu mi obciągała. W ten skrócony sposób przyzwyczaiłem się do dominacji kobiet, rosłem w przeświadczeniu, że jestem wyłącznie, by im było dobrze, ciepło, milutko.
Trafiłem do specjalistycznej szkoły dla bardzo trudnej młodzieży, przydzielona nauczycielka okazała się bardzo uzdolniona, nie tylko na stole, ale bardziej po chwili pod stołem. W czasie lekcji muzyki spadł zeszyt z nutami, stając się wyrokiem dla mnie, pochylając się pod pianino, poczułem jej rajstopy, zakręciło mi się w głowie. Nie mogłem się oprzeć, wtuliłem delikatnie usta w jej uda, podciągając coraz wyżej jej spódnice, w takiej akcji był całkowitym zaskoczeniem, zanim załapała, co się dzieje, pokryłam ustami całe jej rajstopy. Po chwili nic nie mówiąc w dalszym ciągu trwała lekcje muzyki, z malutkim udogodnieniem jej rączka milutko masowała kapitana. Matematyka przebiegała w trybie poznawania liczenia na paluszkach, zacząłem ustami liczyć jej paluszki rączek, by zakończyć na paluszkach nóg pod biurkiem. Pani zaczęła od wyższej klasy, sadowiąc się wygodnie na moim okręcie rozkoszy, liczyła tylko na jedno — mknący po jej nóżkach cieplutki zefirek kapitański… Nauczycielka wykorzystywała czas nauki na wszelkiego rodzaju orgie seksualne, posiadła mnie na stole lekcyjnym unosząc się i opadając. Siedząc na fotelu, wciągała statek głęboko w swój ocean spełnienia w gardle. Lekcje urozmaicała podróżami po ogrodzie, żyliśmy w zgodzie z naturą, co jakiś czas odpowiadając na jej wołanie… Posłusznie wykonywałem wszelkie jej polecenia, bez mrugnięcia okiem zagłębiałem się, w jej tyłeczek.
W nocy odwiedzała nasze sześcioosobowe pokoje pani w anielskiej bieli. Włosy opadały na jej króciutki biały fartuszek, pochylała swój tyłeczek uwolniony z więzów, lokując bezpośrednio nad twarzą, pozbawiony majteczek wyglądał apetycznie. Wybraniec chował rączki pod kołdrę, by ustami uzbrojonymi w języczek odwiedzać zakamarki pani w bieli. Jeżeli wykonał zadanie znakomicie, pozostawał w łóżku, milutko głaskany przy śniadaniu po główce przez naszą opiekunkę w bieli. Natomiast przy braku spełnienia pani, odbywał przyspieszony kurs, jak mniemam latania. Wyprowadzony na korytarz, po świście następował trzask a później okrzyk. Śniadanie ledwo co mógł połknąć, cały pokryty sinymi pręgami, pewnie zapomniał spadochronu i przy nauce latania kiepsko wylądował.
Czasami pani w bieli zaprowadzała mnie na salę ćwiczeń fizycznych, gdzie w pocie czoła z dozą energii wprowadzałem kapitana na nieznane wody. Mój okręt żeglował przy akompaniamencie ciekawych krótkich urywanych słów pani w bieli.
— Jesteś wspaniały w tej swojej nie wspaniałości — słyszałem coraz częściej.
Pewien doktor na mojej ścieżce życiowej okazał się właściwym prorokiem, niczym brzydkie kaczątko zacząłem nabierać atrakcyjnego wyglądu. Włosy czarne wyrosły do ramion, oczy spokojnie patrzyły w przód, głowa uzyskała wzorowe proporcje, umięśnione ręce, ramiona zapraszały spragnione. Nogi niczym u biegacza długodystansowego wysmukłe umięśnione. Najważniejsze, okręt kapitański nie zwiększał rozmiarów w kierunku lotniskowca… pozostał w słusznych mało spotykanych rozmiarach.
Kobieta ze zgrabnymi do samej ziemi, w rajstopach opinających jej wspaniałości była dla mnie boginią. Mogła wszystko ze mną, zrobić stawałem się jej dozgonnym niewolnikiem za możliwość wędrowania językiem po jej zjawiskowości.
ROZDZIAŁ DRUGI
W oddali zabrzmiał znajomy wspaniały dźwięk szpilek, zwiastujący wspaniały widok długich smukłych w rajstopach, zwanych marzeniem oczu, czasem połączony z nieznośnym bólem po przejściu bata. Pani Izabela mój kat zwany nadzorcą nieubłaganie się zbliża, wspaniała jak mgła w poranek czerwcowy, gorąca jak w lipcu piasek nad morzem, wilgotna jak pierwszy sierpniowy deszcz.
Iza najlepsza koleżanka mojej żony Arlety z uczelni, gdzie razem zdobywały laury, czasem upadając w barze po kilkunastu czegoś tam, lądowały nierzadko z jednym, w jednym nie za dużym łóżku na stancji.
Po ukończeniu 21 roku życia otrzymałem drogą testamentu po stryjecznym wujku ogromny spadek, który pozwalał na dostatnie życie bez nadmiaru pracy.
Słabość do pięknych nóg objawiła się w sklepie z perfumami, gdzie w drodze całkowitego przypadku poznałem Arletę. Spytała od niechcenia, którą piankę do golenia polecam na jej stargane pracą nogi. Schyliłem się, by delikatnie dłonią mknąc od jej stóp aż do kolan, poczułem wspaniałość zapachu rajstop i… tak zostałem. Wieczorem nieopatrznie poprosiła, abym wdział na niebotycznie długie, czarne seksowne pończoszki, to było ponad moje siły, odpłynąłem w rozkoszy. Moje usta przykleiły się do jej nóg, oderwane wyłącznie na czas potrzebny do dotarcia do urzędu stanu cywilnego. Mknąłem po jej boskich co dzień co noc, powoli zatracając się, w bezmiarze rozkoszy przestałem widzieć cokolwiek innego prócz jej stóp, ud, kolan, kostek poznałem każdy milimetr jej nóg. Wykonywałem jej najmniejsze życzenia, niczym najważniejsze rozkazy, stała moim wszystkim.
Chciałem wyskoczyć z kolegami do baru oglądać mecz przy piwie, tylko popatrzyła jakoś dziwnie.
— Idź do łazienki, rozbierz się do naga, poczekaj w wannie — nie za bardzo rozumiałem, do czego zmierza, pokornie wykonałem polecenie, wchodząc goły do pustej wanny.
Weszła do łazienki w samych pończoszkach okryta skąpą sukienką niewiele zasłaniająca. W mojej głowie powstawał przyjemny pornograficzny apetyczny film, w żadnym calu niezwiązany z tym, co za chwilę przeżyłem.
— Zakryj dokładnie głowę rękami i ramionami, wymierzę razy pasem w celu kształcenia posłuszeństwa.
Zanim zdołałem sklecić jakiekolwiek zdanie całkowicie zaskoczony sytuacją, zaczęły na mnie spadać uderzenia pasem uzbrojonym w sprzączkę. Doskonale zrozumiałem, czemu ulokowała mnie w wannie, po chwili obficie kapała krew, nie przestawała katować, po trafieniu w okolicy ust nie byłem w stanie wydać dźwięku, nie wiem, kiedy zakończyła, obudziłem się spłukany wodą, siny bardziej niż śliwka.
— Jeżeli kiedykolwiek mi się sprzeciwisz, skatuje stopy, ból nie pozwali się przemieszczać — i tyle się dowiedziałem.
Po kilku tygodniach zniknęły urazy z ciała, znalazłem się pod całkowitą dominacją. Przebywałem standardowy czas w jej tyłeczku ze swoim językiem, by po chwili napełniać rozkoszą pola niebiańskie. Ubierałem rajstopy na jej nogi czasem coś jeszcze, pozwalała do woli na moje nietypowe zabawy z jej nogami, w każdej wymyślonej przez mój chory umysł sytuacji. Nie potrafiłem coraz częściej oderwać ust, czasem traktowała mnie jak psa, chwytając za pas i lejąc, gdy nie mogłem przestać całować jej nóg.
Koleżanka żony, Izabela wpadła na chwilę w nasze progi domku jednorodzinnego położonego w bajecznej okolicy, a została kilka tygodni. Piękna, śliczna w dodatku jej nogi były troszeczkę dłuższe od nóg mojej, sprawdziłem dotykowo po wyjściu żony do sklepu. Nie mogłem się oprzeć, gdy stojąc w kuchni przy meblach, zadarła spódniczkę w górę, kładąc jedno kolano na blacie, sięgając po coś wysoko. Podszedłem od tyłu i przykleiłem się do jej tyłeczka i tak zostałem na długo, aż poznałem każdy milimetr jej rajstop na nóżkach. Nie chwaliliśmy się naszymi zabawami przed moją, po co jej takie informacje?
Wieczorem z kolei milutko mnie zaskoczyła żoneczka, bardzo gorącym seksem, przy którym wyła bardzo głośno, w dodatku przypadkowo nie zamknęła drzwi, od naszej sypialni, jakby specjalnie by kogoś doprowadzić do gryzienia kołdry z zazdrości…
Tak trwało aż do pamiętnej nocy, w dzień żona w sklepie ja w Izie bardzo głęboko aż wyła jeszcze głośniej niż moja. W nocy żona dawała, ile mogła, jak nie mogła, ja ją rozdzierałem swoją mocą kapitańską. Poczułem jak coś okropnie dużego, wciska w moje usta coraz głębiej, po zapięciu z tyłu głowy rzemieni zrozumiałem nową zabawę. Uniosła się w górę na tyle, żeby opaść na sztucznego penisa w moich ustach. Poczułem znajome dłonie Izabeli wędrujące po moich nogach, uniosła się na dłoniach wędrujących po mojej klatce piersiowej, wciskając się na kapitana całkowicie zaskoczonego sztormową pogodą na oceanie naszego łóżka, które zaczęło niebotycznie falować po chwili w jednym rytmie trójkąta bez kąta. Rozdawały sobie rozkosz dłońmi, ustami jak za dawnych fajnych czasów unosząc się i opadając na swoim kornym, zapominając po chwili o jego obecności, byłem tylko dla nich fabryką spełnień.
Przy śniadaniu Izabela zaproponowała, że skoro jestem taki korny, to może mam ochotę pojechać do jej posiadłości celem odbycia szkolenia dla uległych? O dziwo bez żadnego sprzeciwu moja Arleta się zgodziła, zadowolona, że wrócę odpowiednio ułożony do jej potrzeb i wymagań. Nie pozostało mi nic innego jak podpisanie w towarzystwie jej prawnika stosownego kontraktu, stawałem się praktycznie własnością Izabeli do czasu, gdy moja żona zechce mojego powrotu, ewentualnie Iza uwolni mnie.
Trochę zaskoczony tempem wydarzeń nie wyłapałem pułapki, w którą sam się zapakowałem. Ilość wspaniałych długich w pończoszkach zamydliła moje oczy, a mózg był zajęty ich lizaniem i wąchaniem, a nie jakimś dziwnym kontraktem. Błyskawicznie spakowały moje niezbędne ubrania w skąpej ilości. Po krótkim PA jechałem w całkowicie nieznany Świat. Poza miastem, na pierwszym bezludnym parkingu, Iza oświadczyła, że czas wypełniać kontrakt.
— Wysiadaj, rozbierz się do gaci przy bagażniku, po założeniu łańcuchów resztę drogi spędzisz w klatce — trzymała w ręce bat, jakbym czegoś nie zrozumiał.
— Wysuń dłonie do przodu, zepnę je łańcuchem, nogi rozszerz, zepnę w okolicy kostek.
— Teraz czas na obrożę na szyje, założę bez bolesnych małych igieł po znajomości — uśmiechnęła się.
— Pochyl głowę w dół, jeszcze niżej o tak zepnę obrożę z łańcuchami stóp, żebyś nie mógł się wyprostować po sprawdzeniu, klepnęła mnie w tyłek.
— Od tej pory zwracaj się do mnie pani Izabelo, wskakuj, przykuję twoją głowę do stalowych prętów klatki — tylko się uśmiechnęła.
ROZDZIAŁ TRZECI
Stukot szpilek pani Izabeli ustał gdy stanęła w lekkim rozkroku na wprost mnie, Bernarda męża Arlety, która bez słowa sprzeciwu wysłała mnie na szkolenie uległego. Na własne życzenie skazałem się po wsze czasy na morderczą pracę, której zakończenie stanowił wyłącznie pagórek z dołami przy granicy jej posesji. Nauczony przez swoją panią całkowitej pokory tkwiłem na czworaka z głową na wysokości jej szpilek, z opowieści o lizaniu jej wspaniałości nie zostało nawet wspomnienie. Za chwilę zapomnę zapachu damskich rajstop, mojego najwspanialszego aromatu podniety ze spełnieniem.
Klatka w pojeździe miażdżyła marzenia niczym walec asfalt, obity o pręty w każdym możliwym miejscu po wielu kilometrach dotarłem do miejsca zapomnianego przez Boga! Wjazd do byłej bazy wojskowej prowadził przez krótki sześćdziesięciometrowy tunel w skałach. Przekroczyliśmy trzy bramy otwierane na zmianę gdy jedna otwarta dwie zamknięte, nie wyglądało to na żadną szkołę dla kornych raczej na więzienie pod szczególnym nadzorem. Posiadłość wyglądała okazale niczym zamek z Króla Ryszarda Lwie Serce, nie zdawałem sobie sprawy, że tylko sporadycznie będzie mi dane oglądać zabudowania, trafię około dziesięciu metrów pod ziemię. Okolica spowita dokładnie mgłą unosząca się nad przyległym do posiadłości bagnem stanowiła naturalną przeszkodę nie do przebycia.
Bezpośrednio po wjechaniu do podziemnego parkingu prowadziła mnie na sztywnej metalowej smyczy pochylonego jak starzec wprost do windy. Po kilku minutach dotarłem, powłócząc nogami, do swojej celi bez okien bez drzwi, natomiast z formą kibla za załomem ściany, graniczącego z łazienką, przy ścianie zauważyłem barek bez piwa — deska przy ścianie z krzesłem na wprost stalowej płyty w ścianie, pewnie, żebym w nią walił ze złości!
— Gdzie ja jestem ? Co to znaczy? — więcej nie zdołałem wypowiedzieć, bat zamknął całkowicie moje usta, chłostała długo bardzo dotkliwie.
— Zamknij pysk, niewolniku nie wolno ci się odzywać bez mojego pozwolenia.— i to było na tyle wyczerpującego dialogu.
Szyna pod sufitem posiadała specjalny wodzik, ze zwisającą stalową linką, którą zamocowała do obroży. Pozwoliła na dotarcie do łazienki z kiblem oraz baru szybkiej obsługi. Po wprawnym przełożeniu zwrotnicy trafiałem po kilkuset metrach do pracy. Dostarczałem po straszliwym wysiłku, ciągnąc wzdłuż brzegu żeglownym podziemnym kanałem wodnym towary promem z okolicy bram wjazdowych do centrum posiadłości.
Co to miało wspólnego z anielskimi nóżkami w rajstopach do całowania? Zrozumiałem, gdzie trafiłem, jak zostałem wmanewrowany w cierniową drogę, bez spełnienia. Kilka metrów pode mną w szalonych warunkach pracowali niewolnicy wydobywający śladowe ilości złota, którego nie wydobyli poprzedni właściciele wyrobiska.
— Pracujesz od sygnału dźwiękowego do sygnału dźwiękowego, trafiasz następnie do tego pomieszczenia i w skupieniu spożywasz, co dostaniesz za stalową płytą.
— Po otwarciu tamtej płyty stalowej kładziesz się spać — dopiero teraz zauważyłem starą ogromną płytę stalową całą zardzewiałą od wilgoci.
— Wszelkie objawy nieposłuszeństwa karać będę paralizatorem — w tym momencie nacisnęła coś na wyciągniętym pilocie, z kieszeni — przeraźliwy ból wypełnił mnie całego od stóp do głów, po chwili padłem zemdlony na posadzkę.
ROZDZIAŁ CZWARTY
Doleciał wreszcie jej boski głos szpilek w moje spragnione uszy, z dozą strachu uniosłem oczy w swoim szaleństwie, by choć zerknąć na jej wspaniałości zwłaszcza nóżki w rajstopkach zanurzonych w seksownych na wysokiej. Pozwoliła skinieniem paluszków dłoni patrzeć do woli na boskość jej kształtów iście anielskich.
— Jutro masz odwiedziny żony, przygotuj się wyśmienicie, umyj, dostaniesz świeże ubranie, żebyś przypominał człowieka, dlatego dzisiaj masz wolny dzień od pracy, wykorzystaj go należycie.
— Chcesz coś powiedzieć?
— Tak proszę pani — po jej geście zgody — Czy mogę?
— Tak, masz czyste usta? — zawsze mam na takie okazje.
Namiętnie jak potrafiłem najlepiej, przyssałem się do jej wspaniałych stóp w rajstopach, mknąłem coraz wyżej, gdy milutko drżała. Uniosła spódniczkę wyżej, pozwalając na zdecydowanie więcej, rozchyliła majteczki na drodze do ambrozji. Fala gorąca trafiła szybciutko prosto w moje usta, spełniona poszła na całość, wydobywając mojego przygotowanego na wszelkie sztormy namiętności. Robiłem, co umiałem najlepiej, zdając sobie sprawę, że to moja jedyna droga ucieczki z tej katorgi. Żona miała mnie głęboko w czterech literach, pewnie już ma nowego między nóżkami do zabawy, może nie jest taki dobry jak ja, dlatego chce mnie odwiedzić po blisko trzech miesiącach, zabawić się gdzieś na uboczu lub ma ustaloną zabawę z moją panią Izabelą.
— Jesteś idealny, doskonale spełniasz oczekiwania, wielokrotny orgazm to przy tobie żadna nowość. Zabiorę cię na powierzchnię, będziesz pracował w ogrodzie pod moimi sprawnymi pośladkami, szkoda marnować taki talent pod ziemią. Nie mów nic Arlecie, ona z chęcią zobaczyłaby twój krzyżyk na krańcu mojej posiadłości, ją interesuje tylko twój majątek.
— Dziękuje! — wydusiłem z siebie, patrząc bardzo długo w oczy Izabeli.
— Ściągnę łańcuchy, jeżeli jesteś pewny, że zachowasz się prawidłowo? — nie zapomnisz o naszym kontrakcie.
Pokornie sam z siebie opadłem na kolana przed panią Izabelą, pochylając głowę do samej ziemi. Wiedziałem, że jest to jedyna możliwość odzyskania, ...