Gdzieś w północnej Polsce w piękny sierpniowy dzień, wiejską drogą szły dwie kobiety w średnim wieku. Nie było powodu dla którego miały by się spieszyć, na niebie nie było żadnej chmury. To jeden z tych piękniejszych dni lata kiedy lipcowy skwar ustępuję i można zacząć doceniać już jak by nie patrzeć przemijające lato.
- Byłaś u nich w domu? – Zapytała niższa z nich.
- Oczywiście, razem z kołem, przygotowaliśmy mały powitalny poczęstunek. – Mówiła z dumą. – Niech zobaczą, jak u nas na wsi się wita nowych sąsiadów.
Po obu stronach drogi były w pół zebrane żniwa. Zapach zeschłego zboża jeszcze bardziej uprzyjemniał pieszą drogę.
- I jak? Opowiadaj ? Skąd oni ? Przecież jak Chudzińska żyła to ani razu ich tutaj nie było. Na pogrzebie tą matkę tylko widziałam, ale żeby od razu cały dom dostać ? – Pytała dociekliwie pierwsza.
-Oni z Łodzi są: Katarzyna, Krzysztof jej drugi mąż, córka Matylda sześć lat, śliczna taka, nawet się nas nie wstydziła i syn z pierwszego małżeństwa tej Kaśki, 25 letni Mateusz ale on tutaj mieszkać nie będzie, przyjechał na wakacje pomagać w przeprowadzce. Chwaliła się, że magister Biologii. To on dostał ten dom bo Chudzińska to jego zmarłego Ojca jakaś tam daleka Ciotka. – Stwierdziła. – Można się było spodziewać. Biedna nie miała nikogo bliskiego to się po dalekich krewnych rozeszło.
- Też mi coś, trzeba było ją za życia lepiej poznać, to i by może komuś we wsi przepisała. Staszek jako, że starszy to ziemie dziedziczy ale co Jankowi mam zostawić ?
- Ty to naprawdę, jak coś powiesz to ręce opadają. –Powiedziała ze zdziwieniem. – Poza tym myślisz , że Janek marzy o gospodarstwie. Z moją Zośką to ostatnio o studiach w Gdańsku gadał. – Zmieniła temat Grochowska. – I dobrze, moja Zośka to taka w niego wpatrzona. Jak się na studia razem wybiorą to już na pewno będą razem.
- Zawsze Ci mówiłam, że to kwestia czasu. Od małego się trzymają razem. Chociaż ja już pytać nie chce bo Janek to się złości jak pytam o dziewczyny. – Machnęła ręką. – Nieśmiały to on taki, od maleńkości. A na studia to może bym i chciała go wysłać ale Janek to z tych swoich rozszerzeń co wybrał to ledwo co zdaje. Z Matematyki jest świetny ale co mu po tym jak mu stara Tychowska, chemii nie zaliczyła i pod koniec sierpnia ma u niej poprawkę. – Powiedziała smutnym głosem Sewczuk.
Grochowska spojrzała na idącą z nią sąsiadkę i widać było , że nad czymś mocno myśli. Zatrzymała się nagle i sięgnęła do torebki.
- Czekaj ja mam gdzieś tutaj numer do tych nowych. – powiedziała z entuzjazmem.
- No co Ty nie będę się tak od razu narzucać , jeszcze se coś pomyślą , że niedouczeni. – odpowiedziała zmieszana Sewczuk.
- Zobaczymy jak rozumieją sąsiedzką pomoc. Ich syn jest po Biologii to i z chemią problemów nie powinien mieć. – Mówiąc to wyciągnęła z torebki małą karteczkę na której zapisany był numer. – Sama mi dała, mówiąc, że gdy będą mogli jakoś pomóc to żebym dała znać. No i jest okazja. Szybko bo szybko ale to co. Zobaczymy czy nie rzucają słów na wiatr.
- Ale ja nawet z nią nie rozmawiałam i mam tak zadzwonić i prosić o pomoc. – Stała przy swoim Sewczuk.
- Dobra, ja zadzwonię, wyczuje sytuację – Mówiąc to sięgnęła po telefon i zaczęła wykręcać numer.
- Co Ty, ale że już teraz!? - Prawie krzyknęła Sewczuk.
- A na co czekać ? Dzwonie i już. – Nie czekając na pozwolenie nacisnęła ikonę z zieloną słuchawką.
Zmieniając na tryb głośnomówiący. Obie kobiety zaczęły się wsłuchiwać w sygnał połączenia. Po trzech sygnałach z głośnika telefonu dało się usłyszeć przyjemnie niski damski głos.
- Dzień Dobry.
- Dzień Dobry Pani Kasiu, z tej strony Danuta Grochowska z koła gospodyń wiejskich. W zeszły weekend byłyśmy u Pani w domu z drobnym powitalnym poczęstunkiem. Dała mi Pani swój numer w razie jakichś pytań, potrzeb.
- O dzień dobry Pani Danusiu. Ten jabłecznik przepyszny, chciałam Paniom jutro sama po mszy podziękować. Zaprosić może na jakieś ognisko. Ale nie wiem jak się do tego zabrać. Nie chce wyjść na dziwaczkę. Mieszczuch przyjechał i ogniska będzie robić – Zaczęła opowiadać Kamińska. – Tutaj wszyscy dla nas tacy serdeczni. Myśli Pani ,że ognisko to dobry pomysł ? Żeby zapoznać się z sąsiadami.
-Pani Kasiu bardzo dobry pomysł.– Powiedziała uśmiechając się do swojej koleżanki. – Jednak ja dzwonie w trochę innej sprawie.
- W innej sprawie? Mogę jakoś pomóc ? Może coś nie tak zrobiłam ? Czy chodzi o te płacze Matyldki? Ona się przyzwyczaić nie może do tych ciemnych nocy, w mieście to zawsze jasno a tutaj to się boi. Jak tylko coś usłyszy to pła…
-Nie, nie , Pani Kasiu chciałam zapytać o Pani syna. – Przerwała jej Grochowska.
- O Mateusza ? A co z Mateuszem ? – Zapytała zmieszana Kamińska.
- Syn mojej koleżanki Barbary Sewczuk, ma problem z Chemią w 2 klasie liceum. Pod koniec sierpnia, będzie miał poprawkę z Chemii…
- Powiedz, że z Matematyki mu dobrze idzie, że tylko ta chemia i to właściwie bardziej przez nauczycielkę. – Dodawała szeptem Seczuk.
- Nauczycielka nie za bardzo lubi ich klasę i komu mogła stawiała niedostateczny – Powiedziała, strojąca miny do Sewczuk. – Dlatego od razu pomyślałam o Pani. U nas to nikt chemii tłumaczyć nie umie a może Pani syn by mógł pomóc. Oczywiście odpłatnie.
- Odpłatnie! – Robiąc wielkie oczy, bez żadnego dźwięku powiedziała Barbara.
- To tylko taka podpucha- Oznajmiła szeptem Danuta ostawiając na bok telefon, żeby nie zabrał ani jednego dźwięku.
- Mateusz, on nigdy z chemią problemów, nie miał. Na pewno pomoże i proszę nawet nie myśleć o żadnych pieniądzach. Jesteśmy sąsiadami, musimy sobie pomagać.- Dobiegł głos z słuchawki.
- Byłabym bardzo wdzięczna.
- Poszedł nad jezioro popływać. Jak tylko wróci. To zapytam. Ale jestem pewna, że bez najmniejszego problemu może Pani koleżanka liczyć na naszą pomoc. – Stwierdziła Katarzyna.
- W takim razie, może ja poddam numer Barbary i by się Pani z nią skontaktowała po rozmowie z synem.
-Oczywiście, proszę podać.
-899 …. Barbara Sewczuk. – Podała numer, patrząc na koleżankę i upewniając się ,że podaje dobry.
Barbara kiwając głową potwierdzała każdą cyfrę . Przy okazji razem z Danutą mówiąc tyle , że bez wydawania głosu.
- Bardzo dziękuję za pomoc. – Dodała Danuta i po krótkiej wymianie uprzejmości rozłączyła się.
- No widzisz, mówiłam Ci ,że to żaden problem – Powiedziała zadowolona z siebie Danuta. – Teraz tylko czekaj na telefon.
-No zobaczymy co z tego będzie. – Mówiąc to Barbara spojrzała na nadjeżdżające auto za nimi. – Patrz to mój Staszek. Podrzuci nas do domu.