Jak to bywa - wyjazdy delegacyjne kończą się różnie. Ja jako współwłaściciel nowozałożonej musiałem w końcu rozpocząć działalność za granicą. Zawsze byłem dość szczupły, nie stroniłem od siłowni ale też nie przesiadywałem tam całe dnie - wiadomo firma, hobby itd.
Już od początku w tym Paryżu było coś nie tak. Warunki oferowała druga firma, podobno dograne na max.
No ale jak to bywa - w hotelu okazało się, że będziemy z nimi wymieszani. Ok okazja poznać kogoś nowego itd. Moim współlokatorem okazał się wysoki barczysty czarnoskóry mężczyzna. Owszem podobał mi się ale przecież nie będę okazywał że mam na niego ochotę.
Nie będę opisywał nudnych przemówień dotyczących firmy itd. Ważne że cholera musieliśmy pójść na to piwo i jeszcze jedno itd itd.
On poszedł potem się położyć a ja na laptopie oglądałem porno. Ech czemu tyle wypiłem? Zasnąłem przy odpalonym laptopie. Rano nie mogło to ujść uwadze nowo poznanemu Francuzowi.
Nie powiedział nic, nie obudził.
Ale znalazłem kartkę doklejoną do laptopa: " Jeśli chcesz ekstra doznań nie 1 na 1 a w większym gronie to zadzwoń na ten numer...".
Cholera myślałem o tym cały dzień. Niby ostatni dzień, niby czas wolny, lokatora jednak nie było - nie miałem jak z nim pogadać o tym.
Ech w końcu się odważyłem - uznałem, że szalone zabawy choć trochę zrelaksują trudy podróży następnego dnia. Ale nie do końca tego się spodziewałem...
Gdy zadzwoniłem już mi powinno coś nie pasować. Odebrał obcy facet, gadał coś o imprezie, że jestem atrakcją itp. Nic a nic z tego nie rozumiałem. W końcu podał miejsce i czas - 1 w nocy, prywatna willa. Ok jeszcze tylko przygotowania i jadę.
Zadzwoniłem do drzwi. Otworzył obcy - kolejny murzyn. Uśmiechnął się.
A potem wszystko potoczyło się jak przez mgłę. Zamroczyło mnie. Słyszałem tylko śmiechy i widziałem kolejnych czarnoskórych. Ale w końcu zatopiłem się w objęcia morfeusza.
Budzę się - ok 2 w nocy
Sam
Nago
O co tu chodzi?
Leżę na łóżku w ciemnym małym pokoiku. Przychodzi mój jeszcze niedawny współlokator.
-Co to ma znaczyć?
-Chciałeś ekstra imprezy - masz. Będziesz naszym deserem. A konkretnie mojego szefa.
Wystraszony idę za nim. Wchodzę do ogromnego salonu cały w półmroku. Dookoła siedzą sami czarni francuzi. I ON - szef firmy. Ogromny, misiowaty. Uśmiecha się do mnie. Cholera co się dzieje.
Potem już tylko masowe śmiechy i oczy pełne rządzy. Kilkunastu mnie zaczęło obmacywać, wsadzać palce w dziurę i siłą sprowadzili mnie na klęczki.
Zmusili mnie bym wypił jakiś płyn, do tego jeszcze jakiś zastrzyk. Kompletnie odleciałem.
Już tylko ciche...błagam
I wielki czarny sprzęt w moich ustach. Za chwilę drugi w tyłku - i masa onanizujących się nademną.
ON nie wstaje z fotela - śmieje się ze mnie. Jego wielki brzuch nie zakrywa jednak pałki, którą się bawi.
A więc to jest ta niespodzianka - ja nią jestem.
Międzyczasie kolejni się zamieniają. W końcu odpuszczają mi usta - nie mam już sił.
Leżę bezczynnie i czekam aż po kolei mnie zaleją.
Ale jeszcze połowa nie zabawiła się jak należy a ON wstaje. Podchodzi do mnie i uderza mocno w pośladki.
Uderza jeszcze raz, krzyk i śmiechy. W końcu wchodzi we mnie. Nie jak oni - nie powoli.
Brutalnie zagłębia się na max i chwyta za kark.
A więc to jest cena umowy między firmami - pomyślałem.
Rżnie mnie długo - inni skandują. W końcu tryska we mnie. Śmieje się dalej. Już leżę bez sił.
Widzę kolejnych co podchodzą oddać się tej zabawie.
Mdleję przy trzecim. Ale nie przestają mnie zalewać.
Co się dzieje?
Rano budzę się oblepiony spermą. Tyłek boli cały rozciągnięty.
Organizatora - szefa już nie ma. Tylko kilku zostało napawać się białym wykorzystanym.
Już tylko patrzą i śmieją się.
Mają dość...
Po kilku dniach umowa została zawarta. Współlokator się nie pokazał...
Lecz kilka dni temu dostałem od niego maila:
"Wy biali jesteście tylko do zabawy ;) jakbyś chciał się na coś przydać - przyjeżdżaj..."
03.09.2019 23:42