Minęło już trochę czasu od ostatniej nocy z Korneliuszem. Nie zwolniłam go, mimo obietnic, mój ojciec się na to nie zgodził. Miałam podać konkretny argument, aby to zrobić, a nie powiedziałabym mu przecież, że chcę kochać się z własnym ochroniarzem. Nie mogłam tego robić, dopóki Korneliusz był naszym pracownikiem. Skończyło się na tym, że dalej za mną łaził, tyle że z wielką obrazą. Nie spodobał mu się pomysł zwolnienia go. Nie miałam pojęcia dlaczego. Przecież szybko znalazłby nową pracę i moglibyśmy spać ze sobą.
Od tamtej pory przebywanie z nim stanowiło czystą udrękę. Nie był nie miły, a nie przynajmniej nie przy ludziach. Po prostu stał się obcy. Zawsze mogłam z nim pogadać, pośmiać się. Teraz był barbarzyński. Chodził z naburmuszoną miną i odpowiadał monosylabami na zadawane pytania. Zmieniał się jedynie, gdy byliśmy sami. Wtedy w jego słowa wkradał się prawdziwy jad. Komentował wszystko, co robiłam. Starałam się tym nie przejmować, choć nie będę kłamała, że odrobinę mnie to zabolało.
Korneliusz miał dwadzieścia pięć lat. Wyjątkowo młody wiek, jak na ochroniarza. Szczególnie, że opiekował się szaloną nastolatką, córką znanego milionera. Ojciec Korneliusza był wojskowym i zaczął trenować syna, gdy ten skończył piętnaście lat. Cztery lata później wysłał go do wojska. W wieku dwudziestu dwóch lat, Korneliusz dostał pracę u mojego taty. Nie miał mnie chronić, tylko pilnować, abym nie robiła głupot. Nie specjalnie mu to wychodziło. Chyba, że ciągłe przygody erotyczne, którym się oddawałam, nie były dla Korneliusza głupotami.
Dobrze wiedziałam, jak działałam na Korneliusza. Zawsze byłam bardziej rozwinięta jak na swój wiek. Już w wieku osiemnastu lat mój biust dorósł do rozmiaru DD. Dbałam o siebie, uprawiałam jogę. Interesowałam się nauką, więc wielu dorosłych miało ze mną wspólne tematy do rozmów. Należałam do zgrupowania MENSY, które przyjmowało w Polsce dopiero od IQ powyżej 148. Jednym z moich minusów była pycha. Jednak nie obnosiłam się z nią, dzięki czemu nie była zauważalna. Wracając do tematu. Naprawdę elektryzowałam Korneliusza. Jeszcze przed naszą kłótnią, noc w noc chodził do mojego pokoju, by patrzeć jak się masturbowałam. Pewnego razu po prostu zaciągnęłam go do łóżka. Też mnie podniecał. Jego umięśnione ciężkim treningiem ciało, nawet w ciuchach sprawiało, że przychodziły mi do głowy nieczyste myśli. Dodatkowo, zamiłowanie Korneliusza do obcisłych koszulek na krótki rękaw doprowadzało mnie do erotycznej agonii. Co najgorsze, nie uprawiałam seksu od ostatniego czasu z Korneliuszem. Nikt nie potrafił mnie doprowadzić do takiego stanu. Byłam jak bomba zegarowa, której licznik nie zmiłowanie zbliżał się do zera. I nie miałam pojęcia, co się stanie, gdy wybuchnę.
Korneliusz spał zawsze w oddzielnym skrzydle domu, tam gdzie reszta pracowników. Wszystko zmieniło się po napadzie. Ktoś zaatakował mnie w damskiej toalecie w kinie. Potem na moją skrzynkę zaczęły napływać pogróżki. Mój tata zajmował się właśnie bardzo ważnym klientem i komuś się to nie podobało. Przydzielono mi jeszcze dwóch poboczny ochroniarzy. Na tym nie koniec. Przenieśli mnie do pokoi gościnnych. Nie takich zwykłych, a podwójnych, zrobionych z myślą o gościach, którzy przyjadą z dziećmi. Dwa pokoje miały wspólne drzwi i wspólną łazienkę. Oczywiste jest, kto stał się moim współlokatorem. Korneliusz. Jakby ciągłe przebywanie z nim nie przyprawiało mi cierpień, to jeszcze kazano mi słuchać jego oddechu za ścianą. Te seksowne katusze nie dawały mi spać w nocy. A gdy udawało mi się już zasnąć, śniły mi się takie rzeczy, że zbudzałam się cała mokra z dłonią między udami.
Mój ochroniarz też nie przyjął tego lepiej. Nie chodził już naburmuszony, a wściekły. Nie odpowiadał monosylabami, tylko odburkiwał, a na osobności stawał się nie do zniesienia. Widocznie, ciągła bliskość znienawidzonej osoby, źle na niego wpływała. Tej nocy wszystko się pogorszyło. Sen był tak rzeczywisty, że nie mogłam uwierzyć, iż nie był prawdziwy. Byliśmy na łodzi. Korneliusz miał na sobie jedynie krótkie kąpielówki. Kochaliśmy się namiętnie w rytmie fal. Jego usta były wszędzie. No mojej szyi, dekolcie, piersiach. Twarz Korneliusza, usypana piegami od opalenizny, była tak blisko mojej. Szeptał mi, że mnie kocha, a ja odpowiadałam mu tak samo. Jedyna niemożliwa rzecz. Osobą, którą kocham, jestem ja sama. Zbudziłam się spocona, ze śluzem wypływającym z mojej cipki. Próbowałam załagodzić ból jakimiś zabawkami, jednak na marne. Tylko jedna osoba mogła mi pomóc. To, że znajdował się dwa metry ode mnie, nie pozwoliło mi już zasnąć.
Cały dzień chodziłam napalona. Zwykłe stawianie kroków mnie pobudzało. Chciałam jakoś sobie poprawić humor, więc umówiłam się na osiemnastą ze znajomym. Dużo flirtowaliśmy, choć oboje wiedzieliśmy, że nic z tego nie będzie. Spotkałam się z nim w restauracji. Musieliśmy usiąść blisko baru, aby Korneliusz mógł mnie pilnować. Przez to też wszystko słyszał, ale nie przejmowałam się. Mój kolega zresztą też nie. Nasze tematy zeszły szybko na to, o czym zwykle gadają nastolatki – na seks. Ja podziwiałam jego barki pod koszulą, on moje kształty. Nie obyło się bez ciągłego, niewinnego dotyku i głębokich spojrzeń w oczy. Wcale nie miałam na niego ochoty. Po prostu odgrywałam show. Moje życie to jedna, wielka scena, a ja grałam główną rolę.
Widziałam, co działo się z Korneliuszem. Zamawiał co rusz kolejną szklankę coli, żałując, że nie jest ona czymś mocniejszym.
Przeprosiłam na chwilę kolegę i podeszłam do Kornela.
-Napij się, jeden drink nic cie nie zrobi, a przynajmniej się rozluźnisz – powiedziałam z przekąsem. |
Spojrzał na mnie dziko.
-Nie – warknął – Już raz ktoś cię zaatakował, nie mogę sobie pozwolić na chwilę słabości.|
Westchnęłam przeciągle, dając mu znać, że mnie irytuje.
-Słabości? Proszę cię tylko, żebyś napił się JEDNEGO drinka, ty zaczynasz mówić do mnie jak do psa. To jest słabość.
-O co ci chodzi? - spojrzał na mnie z niekłamanym zdziwieniem.
To on był raczej tym wrednym, nie ja.
-Jeżysz się jak goryl w czasie rui. O to mi chodzi – powiedziałam trochę zbyt głośno, ściszyłam głos – Myślisz, że mi to pasuje. Mój kolega czuje się niezręcznie – kłamstwo – i cieszyłabym się, gdybyś przestał.
-Niby dlaczego miałbym cię słuchać?
-Bo jestem twoim pracodawcą, ot co.
-Jest nim twój ojciec – odciął się i wziął łyk coli – A nawet jeśli, w umowie nic nie ma, jak mam się zachowywać. Mam cię po prostu chronić – głos mu zachrypł – Biorąc pod uwagę, że jesteś ostatnio w dużym niebezpieczeństwie, nie powinnaś w ogóle nigdzie wychodzić.
-Więc według ciebie powinnam jedynie siedzieć w domu – oburzyłam się.
-Właśnie tak powinnaś zrobić – odpowiedział.
No proszę bardzo. Teraz nagle zamierzał kierować moim życiem. Jakby już wystarczająco w nim nie namieszał. Wkurzał mnie i podniecał coraz bardziej.
Po chwili ciszy zdecydowałam:
-W takim razie wracajmy do domu.
Tego się nie spodziewał. Myślał zapewne, że będę dalej się kłócić. Nie tym razem, kotku. Miałam pewien plan.
Przerosiłam kolegę, powiedziałam, że wypadła mi niespodziewana sprawa i muszę natychmiast wracać. W sumie nie skłamałam tak bardzo.
W domu byliśmy przed dwudziestą pierwszą. Dobrze się składało. Przez ten krótki czas zdążyłam poznać rozkład dnia Korneliusza. A był on tak uregulowany, jak tylko pozwalały mu na to moje pomysły. Pobudka o ósmej, pięć posiłków dziennie, prysznic 21:30. I właśnie o to ostatnie mi chodziło najbardziej. Jak już wspominałam, mieliśmy wspólną łazienkę. Był z niej plus, Kornel, całkiem nagi, mył się zaledwie parę metrów ode mnie. Niezwykle zmysłowe, przyznacie.
Wskoczyłam w koronkową koszulkę nocną i czarne bokserki. Przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam atrakcyjnie i taki był mój zamiar. Odetchnęłam parę razy. Jeszcze nigdy nie byłam napalona, tak jak dzisiaj. Jeżeli nie zdobędę Korneliusza, nie wiedziałam, co się stanie.
Dokładnie jak w zegarku, usłyszałam lecącą wodę. Odczekałam parę chwil i wparowałam do łazienki.
-Mógłbyś się pospieszyć – wyjęczałam – Chciałabym w końcu wziąć prysznic.
Nie odpowiedział. Pokręciłam głową i zaczęłam myć zęby. Potrafił być taki irytujący.
-No cholera, rusz się – popędziłam go – Nie jesteś sam w tym domu.
-Dobrze wiesz, że zawsze biorę prysznic o tej godzinie – powiedział spokojnie.
Uśmiechnęłam się. Zaczął mówić, to już coś.
-A co ja nie mam własnego życia, że interesuję się, kiedy ty się myjesz?
-Ciekawe – zaśmiał się i zakręcił wodę – że akurat zawsze wtedy, musisz wejść do łazienki i rozwieszać swoją bieliznę na suszarce.
Starałam się nie zaczerwienić. Przechytrzył mnie. Spojrzałam w lustro, które było akurat naprzeciwko kabiny prysznicowej. To dlatego widziałam jak otwiera drzwiczki i staje w nich całkiem golusieńki. Przełknęłam z trudem ślinę i spuściłam wzrok.
-Nie wiem o czym mówisz – broniłam się.
Zacmokał. Podszedł do ściany łazienki, przy której znajdowała się suszarka.
-Mówię o tym.
Wziął do ręki moje czarne koronkowe stringi z różowymi kokardkami. Parsknęłam śmiechem.
-Myślisz, że wywieszam je specjalnie dla ciebie? Po prostu takie nosze. Musisz się z tym pogodzić, dopóki dzielimy łazienkę – powiedziałam ironicznym głosem.
-Równie dobrze możesz suszyć je w pokoju.
-Nie mam miejsca.
-To je znajdź.
Odwróciłam się, żeby wyperswadować mu ten głupi pomysł. Tak się wczułam w naszą sprzeczkę, że nie zauważyłam jak bardzo się do mnie zbliżył. Skończyło się na tym, że wpadłam mu w ramiona. W jego nagie ramiona, tak przy okazji. Złapał mnie za nadgarstki, uniemożliwiając ucieczkę.
-Puść mnie – wydusiłam.
-Niby dlaczego – spytał przybliżając twarz do mojego ucha – Mam sobie odebrać przyjemność znęcania się nad tobą – szepnął.
Serce biło mi coraz szybciej. Majtki miałam już kompletnie przemoczone. Dookoła unosił się mój zapach. Korneliusz dobrze wiedział, że byłam podniecona.
-Sprawiasz mi ból – powiedziałam starając się wyrwać.
Zaczynał mnie trochę przerażać, a najgorsze, że ja to zaczęłam.
-Czym? Tym?
Przycisnął swoje przyrodzenie do mojego brzucha, przygniatając mnie. W plecy wbijała mi się szafka od umywalki. Uporczywe pulsowanie w moim podbrzuszu, zwiększyło się. Ugryzłam Kornela w palec, aby się uwolnić. Syknął, ale nie puścił. Próbowałam kilku sztuczek. Dopiero kopnięcie go udo pomogło. Niewiele, niestety. Gdy próbowałam uciec złapał mnie w talii i przycisnął do ściany. Cięższej oddychał i czułam, że jego penis robi się twardszy. W końcu miałam, czego chciałam. Tylko, żeby źle się to nie skończyło.
-Robisz to specjalnie, prawda? – wychrypiał – Pogrywasz ze mną?
-Oczywiście, że tak – zaśmiałam się – Dobrze przecież wiesz, że nie jestem wstydliwa i raczej nigdy bym nie spuściła wzroku.
Docisnął mnie bardziej do ściany, pozbawiając tchu. Zakręciło mi się w głowie.
-Dusisz mnie!
Puścił moje nadgarstki i odsunął się. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam satysfakcją. Nareszcie miałam go w całej okazałości. O boże. Jak ja bardzo uwielbiałam patrzeć na jego ciało. Było boskie.
-Na co ci to? – spytał pstrykając palcami – Masz z tego jakąś korzyść?
-A jak myślisz?
Podeszłam do niego i położyłam dłoń na jego klacie. Byłam prawie trzydzieści centymetrów od niego niższa, więc patrzył na mnie z góry.
-Nie pragniesz mnie? - spytałam niewinnie, moja dłoń ześlizgnęła się do jego kutasa – Nie chcesz mnie mieć?
Zaczęłam się bawić. Kciukiem robiłam kółeczka na żołędziu, a drugą ręką złapałam za trzon. Korneliusz odchylił głowę do tyłu, jakby od dawna tego chciał. Może tak było. Nie miałam pojęcia. Zaskoczył mnie trochę, gdy nagle uniósł mnie do góry i posadził na umywalce. Przyjrzał się mojej twarzy, subtelnie dotykając jej opuszkami palców. Dopiero po chwili zawładnął moimi ustami. Był to namiętny, niedelikatny, wygłodniały pocałunek. Korneliusz pragnął go tak samo jak ja. Może nie byłam sama, budząc się w nocy po erotycznych snach.
Owinęłam nogi wokół tyłka Kornela i wbiłam paznokcie w jego plecy. Chciałam, żeby był jeszcze bliżej. W kilka sekund pozbyłam się koszulki. Dłonie Korneliusza znalazły się na moich piersiach. Ugniatał je, jakby ktoś miał mu je zaraz zabrać sprzed nosa. Wywołał tym mój śmiech. W ogóle się nie przejął, tylko przeniósł usta na moje sutki. Jęknęłam z rozkoszy, gdy poczułam, że użył zębów. Dobrze wiedział, jaki rodzaj pieszczot uwielbiałam.
Męskie palce zaczęły bawić się gumką od moich majtek. Zaczęło bardzo mi przeszkadzać, że mam je na sobie. Uniosłam się odrobinę do góry, by dać znać, aby je zdjął. Nadzwyczaj szybko znalazły się na ziemi. Korneliusz ukląkł przede mną. Teraz to ja nad nim górowałam. Uśmiechał się w jakiś dziwny sposób. Jakby właśnie tego oczekiwał. Mojej kontroli. Trącił nosem o moje udo. Rozsunęłam nogi, wiedząc o co mu chodzi. Chciał mnie posmakować. Najpierw uczcił pocałunkiem moje centrum. Przeszył mnie prąd. Zatrzęsłam się, podczas gdy zaczął używać języka. Doszłam niecałą minutę, głośno sapiąc. Orgazm był krótki, ale mocny. To było bardzo wiele, po tylu miesiącach łóżkowej suszy.
Korneliusz przytulił się do mnie, niczym małe dziecko. Musiało mu naprawdę brakować bliskości. Wziął mnie za rękę i zaprowadził do swoje łóżka. Położyliśmy się, cały czas się całując. Złapałam w dłoń jego penisa naprężonego niczym struna. Szarpnął się, jakby mój zwykły dotyk miał sprawić, że tryśnie. Wzięłam go do ust, aby przypomnieć sobie jego smak. Nie chciałam długo go męczyć. Przejechałam językiem przez cały trzon, aż do korony zlizując perlącą się tam spermę. Potem utorowałam pocałunkami drogę od podbrzusza Korneliusza do ust.
Usiadłam na nim okrakiem, powoli wpuszczając jego kutasa do swojej cipki. Początkowo nasze ruchy były powolne. Na nowo się poznawaliśmy. Chcieliśmy się sobą nacieszyć. Zmieniło się to, gdy poczuliśmy większą przyjemnością. Z moich ust wydobywały się coraz głośniejsze jęki. Korneliusz złapał mnie za biodra i obrócił, tak aby on był teraz na górze. Przejął kontrolę nam moich ciałem. Przyspieszył i wzmocnił pchnięcia, jakby z niecierpliwości. Sprawiał mi ból, ale jakże przyjemny. Moje piersi podskakiwały, a łóżko skrzypiało. Dźwięki obijających się dwóch ciał podczas seksu miały w sobie jakąś poezję. Pociemniało mi przed oczami, gdy w końcu doszłam. Krzyknęłam, odrobinę z błogości i odrobinę ze strachu. Mięśnie mojej cipki zaciskały się na penisie Korneliusza przyspieszając jego metę. Wytrysnął we mnie dając dodatkowe doznania.
Jęknął głośno i legł na mnie. Zaczęłam głaskać go po jego wielkich, umięśnionych plecach. Gorący oddech łaskotał mnie po dekolcie.
-Wiesz, że czeka nas dłuuga rozmowa – wychrypiałam z trudem.
-Wiem – szepnął, oplatając mnie wokół talii – I wiem, że jak zwykle skończy się kłótnią.
-Ej, dlaczego?
-Bo wszystkie rozmowy z tobą kończą się kłótnią.
Nie miałam siły się z nim sprzeczać. Było mi zbyt dobrze, by to przerwać.
-Wrócimy do tego rano – powiedziałam.
I zasnęliśmy oboje. Wtuleni w siebie, spokojni pierwszy raz od paru miesięcy.