- Lubisz to?
Odtrącam pytanie wędrując opuszkami w koło brązowej plamy sutka. Piersi pachną kwiatowym bukietem Arlesienne, potem i moim nasieniem.
- Pytam, czy lubisz?
- Wyglądam na niezadowolonego?
- Nie teraz głuptasie. Czy lubisz swoją pracę?
Dziesięć minut wcześniej spuściłem się na jej cycki. Tak chciała. Siedziałem nad nią okrakiem. Lewą ręką brandzlowała wyruchaną cipę pchając w głąb siebie palce. Prawą pieściła moje pośladki drapiąc skórę karmazynowymi ostrzami paznokci. Masowałem jej piersi trzepiąc uwolnionego z gumki fiuta. Pośliniłem dłoń. Kutas uderzał główką o sutki. Jęczała i wierzgała ciałem a ja próbowałem zgrać wytrysk z kolejną falą wygrzebanego palcami orgazmu. Zabroniła mi się rozebrać. Kompromisem było zdjęcie majtek. Pas, pończochy, top zostały. Ona nago. Przyjechaliśmy do wynajętego domku, napaliła w kominku. Odesłała mnie do łazienki zaskakując prezentem, niebieskim pudełkiem w białe gwiazdki z kompletem granatowej, koronkowej bielizny. Wróciłem po kilkunastu minutach. Kończyła pisać maile. Czekałem na jakiś komentarz. Wstała, zamknęła komputer.
- Okręć się.
Szpilki wgryzały się w rozłożone na podłodze salonu futro. Niedźwiedź ślepymi plastikiem oczami wpatrywał się w kominek.
- Idź do sypialni. Przyjdę.
Poczułem się zawiedziony.
Weszła na górę ubrana w szary szlafrok niosąc otwartą butelkę wina i dwa kieliszki.
- Jesteś piękny .. czy piękna? Próbuję się nie pogubić.
- Jak wolisz.
- Twoja androgynia mnie fascynuje. Brak zdecydowania już nie.
- Teraz czuję się kobieco.
- Nawet z kutasem rozrywającym majtki?
Oskarżycielsko wycelowała palce. Napięta w łuk granatowa koronka więziła twardniejącego fiuta. Dla siebie kupuję inną bieliznę. Bardziej obcisłą ale szerszą, z cienką materiałową podszewką skuteczniej kryjącą niespodziankę pomiędzy nogami.
- Pokaż co tam chowasz.
Pchnęła mnie na łóżko zsuwając majtki. Rzuciła je na zdjęty wcześniej szlafrok. Nie potrafiła robić laski. Może i lubiła, ale była nieporadna. Do ust brała płytko. Czułem ocierające się o członek zęby. Nie narzekałem gdy odsunęła się, sięgnęła po gumkę i sprawnie naciągnęła ją na kutasa. Odwróciła się. Nie prosząc o pomoc przytrzymała fiuta i szybkim ruchem nadziała się od razu do końca. Mokra pizda wchłonęła mnie z cichym mlaśnięciem. Odczekała chwilę, jakby chuj musiał ułożyć się na miejscu po czym zaczęła go ujeżdżać prezentując widok krągłych, jędrnych pośladków unoszących się i opadających w rytmicznym ruchu. Pomagałem podpierając biodra, pieszcząc pośladki, uda i plecy. Odkrywając zakamarki jej ciała dostrzegałem maskowany starannie wiek. Drobne zmarszczki, przebarwienie, rozstępy. Nic, czego mogłaby się wstydzić. Zadbana kobieta po czterdziestce, markowe ciuchy, własna firma, dobry samochód. Po drodze, nie zwracając na mnie uwagi wisiała na telefonie. Kontenery w Gdańsku, spóźniona dostawa, błąd księgowej, zaległy przelew, prawnik.
- Może założę słuchawki, żeby nie podsłuchiwać?
- Kochana, nie zamierzam się tobą przejmować.
Propozycja wyjazdu zaskoczyła wszystkich. Pani Ewa wzięła mnie na rozmowę upewniając się pięć razy, że pojadę na taki układ. Co mam do stracenia? W oczach dziewczyn sytuacja była głupim żartem. Karola nie powstrzymała się od komentarza.
- Zobaczysz. Przyjedzie wielka stara baba i nawet nie stanie ci na jej widok.
- Zamknę oczy, przypomnę sobie ciebie to stanie.
Rano miałem z nią duet. Klient był pierwszy raz. Zamówił nas dzień wcześniej. Przyszedł punktualnie, na dziesiątą po swoją godzinę szczęścia. Owłosiony misiaczek o pulchnych łapkach. Rozbawił nas powtarzaniem dziesięć razy „ale jestem hetero, jestem hetero ok?”. Czy mi się spieszy, żeby z każdym się pierdolić?
Karo odstawiła tradycyjny show. Po piętnastominutowym preludium, gdy zaplątaliśmy się w sześć dziewięć i pchałem w jej zaślinione usta pałkę misio zerwał się z fotela i podszedł do łóżka. Wszystko zgodnie z planem, który dla niego wyglądał na namiętną improwizację. Bulgotał emocjami. Ciemna, nieproporcjonalnie duża główka wysunęła się z napletka jakby węszyła trop prowadzący do pizdy. Rozchyliłem jej wargi pokazując różową, wilgotną gładź. Kręciła biodrami drażniąc się o moje palce. Później punkt drugi, obciąganie, jemu, mnie, nam obu i pełen niewinności podniesiony wzrok dziewczynki z dwoma kutasami przy ustach. Punkt trzeci, wypięty tyłek i misiaczek uderzający biodrami o jej dupę. Pół godziny i popłynął. Pozostały czas wypełniliśmy sami. Karo jest cudownie plastyczna. W opowieściach o medalach z mat gimnastycznych nie ma krztyny przesady. To bardziej niż wygodne, gdy nie chodzi tylko o pierdolenie – w tym jest zresztą też dobra, co o dosadne pokazanie pierwotnie prymitywnego aktu kopulacji : penisa zagłębiającego się dziurze, rozjebanej cipy plującej śluzem gdy fiut wysuwa się na zewnątrz. Musimy zostawić miejsce na wzrok klienta. Odchylić szerzej nogi, mocniej unieść biodra. Ruchając cofam się z dziewczyny bardziej, na prawie całą długość. Częściej wychodzę, pokazując jak łatwo, bez gmerania palcami można się w nią wbić jednym, prostym ruchem. Do tego zmiany rytmu, jęki i udawany spust na koniec. Nie zauważył, że w szybko ściągniętej gumce nic nie było.
Komentarze w salonie zakończyła krótka kłótnia.
- Jemu zawsze staje. Pompkę ma w dupie.
- To też. Pompują, aż słychać na dole.
- Odpierdolcie się.
- A co ty taki obrażalski?
- Może się sobą zajmijcie?
- Hormony gwieździe buzują, bo dziś jeszcze dupy nie dał. Karo, mogłaś mu chociaż palec wsadzić.
Odstawiłem niedopitą kawę i zszedłem do garderoby zostawiając za sobą gwar i śmiech.
Prosta umowa. Odbiera mnie w czwartek rano, wracamy w sobotę lub niedzielę jeżeli przełoży wyjazd do kontrahenta i będzie mogła pojechać w poniedziałek. Brzmiała rzeczowo. W odróżnieniu od większości mężczyzn nie zadawała pytań, nie prosiła o opis czy menu. Zwróciłem jej na to uwagę, później, już na miejscu.
- Znam kogoś, kto cię odwiedza. Nie jestem idiotką, żeby umawiać się w ciemno.
- I co o mnie opowiedział?
- Że masz zwinny język.
Zaczęła się głośno śmiać wskazując pomiędzy nogi.
- No dalej, pokaż jaki on zwinny.
Zsunąłem się z łóżka. Oparła stopy o krawędź. Wilgotna, zaróżowiona falbanka warg otulała wsuwający się pomiędzy język. Smak truskawki. Uparła się na ten żel choć proponowałem inne. Truskawki po drodze, truskawki na obiad, salaterka z truskawkami na stoliku, truskawkowa cipa. Przycisnęła moją głowę i szeroko rozkraczyła nogi. Doszła szybko, ale nie puściła. To już nie było lizanie. Pchałem język do środka, tarłem ustami, twarzą o jej pizdę rozmazując swój makijaż. Za drugim razem ścisnęła uda zamykając drogę ucieczki i trysnęła konwulsyjnie drżąc mleczną, wodnistą mazią. Kiedy mnie uwolniła z uścisku i pozwoliła podnieść się z pomiędzy nóg zobaczyłem, że się śmieje.
- Przepraszam. Dawno mi się to nie zdarzyło.
Otarłem usta odwzajemniając uśmiech.
- Nic strasznego.
- No tak. Chyba często masz mokrą buźkę?
Wstałem i podszedłem do stolika napić się wody. W ustach wciąż czułem cholerne truskawki.
- Tobie też nalać?
- Nie. Znowu nie odpowiadasz. Często masz mokrą buźkę?
- Tylko jedna dziewczyna z którą pracuję czasem tryśnie.
- Głuptas. Wiesz, że nie o to pytam. Panowie lubią jak robi się laskę do końca?
- Pytasz?
- Tak.
- Lubią.
- A ty lubisz?
- Czasem tak, czasem nie.
- Ja się tym długo brzydziłam.
Odpowiedziałem ciszą.
- Za pierwszym razem facet, jaki tam w sumie facet, chłopak z którym byłam, ale krótko, nic z tego nie wyszło, to on spuścił się bez żadnego ostrzeżenia. Zaczęłam się krztusić i oplułam sobie koszulę. To było ohydne. Toaletowa kabina, smród, ten jego spocony, wyciągnięty ze slipek fiut, okropny smak spermy, dużo palił, była taka kwaśna i biała poplamiona koszula w której musiałam wrócić do stolika. Przeleciałam jak burza przez salę, zgarnęłam rzeczy i uciekłam. W domu się wyrzygałam. Płukałam usta ale nie mogłam uwolnić się od tego smaku i zapachu. Rano jeszcze to czułam. Beznadziejnie, prawda?
- Co mam ci powiedzieć?
- Nic. Po prostu powiedziałam ci, dlaczego się brzydziłam.
- Chyba ci przeszło?
- Bo obciągałam? Z tobą jest inaczej. Może się skuszę i sprawdzę jak jest do końca. Idź się umyj. Wyglądasz jak maszkara.
Szybko oswoiłem się z jej bezpośredniością. Chce to dostaje. Punktualnie o trzynastej wkroczyła do firmy. Przywitała się z panią Ewą po czym ignorując dziewczyny zlustrowała mnie od czubka głowy po noski szpilek. Miałem na sobie prostą, czarną sukienkę. Pasek z szeroką klamrą podkreślał wcięcie talii. Schowana w bieliźnie niespodzianka szczęśliwie nie zakłócała sylwetki niepotrzebnym na prezentacji zgrubieniem.
- Dzień dobry. Ładnie wyglądasz.
Nieporadnie dygnąłem słysząc za plecami cichy chichot dziewczyn.
- Rozliczę się i jedziemy.
Olga, rozsądnie ubrana w dłuższą, kwiecistą podomkę stanęła obok usłużnie z odmalowanym na twarzy uśmiechem numer trzy. Jestem pewien, że po prostu chciała się przyjrzeć dziwnej klientce.
- Czy życzy sobie pani coś do picia?
Kobieta spojrzała na nią wzrokiem, w którym dominująco dźwięczała pogarda.
- Nie.
Powiało chłodem. Olga wróciła do kuchni z podkulonym ogonem. Pani Ewa wyglądała na równie zaskoczoną.
- Zapraszam ze mną do biura. Ty kochanie się zbieraj.
Założyłem płaszcz i z torbą przy nogach czekałem w korytarzu. Po kilku minutach wyszły z gabinetu.
- W napiwki nie wnikam.
- Rozumiem i dziękuję pani Ewo. Postaram się oddać w jednym kawałku.
Roześmiała się ze swojego żartu.
- Życzę udanego wyjazdu.
Z lustrowała mnie ponownie.
- Będzie udany.
Wróciłem z łazienki. Krzątała się po pokoju poprawiając i tak idealnie wyrównaną pościel. Na sobie miała jasne jeansy i czarny, eksponujący piersi golf.
- Długo ci zajęło.
- Ty nie idziesz pod prysznic?
- Byłam. Na dole jest druga łazienka. Zbieraj się. Pojedziemy na kolację. Zamówiłam nam stolik.
Moje pytające spojrzenie nie umknęło jej uwadze.
- Tak kotku. Zrobisz sobie makijaż czy mam pomóc?
- Idę ubrany ..?
- Chcesz gołym tyłkiem świecić?
- W sensie czy ..?
- Tak. W sensie czy tak. Jakbym chciała wyrwać się tu z facetem nie musiałabym płacić. Masz z tym jakiś problem?
Wygłaskany orgazmem nastrój pościelowej zabawy prysł jak mydlana bańka.
- Nie. Po prostu ..
- Zapytałam czy pomóc ci z makijażem.
- Poradzę sobie.
- W agencji malujesz się sama?
- Różnie.
- Dziś rano malowałaś się sama?
- Tak.
- To faktycznie poradzisz sobie. Pospiesz się.
Wróciłem do łazienki. Tafla szkła cierpliwie obserwowała przemianę. Na koniec uczesałem perukę i poprawiłem konturówką usta. Znów ja i nie ja zamknięty w lustrzanym odbiciu.
- Dobrze wyglądasz. Taksówka czeka.
Nie jechaliśmy daleko. Można było zejść do miasteczka, przeciąć rynek i tuż za rogiem, pod arkadami był lokal, który dla nas wybrała. Blade światło, purpura przesłaniających witrynę kotar, świece. Dwa stoliki obok starsza para kłóciła się o wakacyjne plany. Znudzony kelner poświęcał uwagę ukrytemu za kontuarem ekranowi telewizora od czasu do czasu omiatając salę spojrzeniem znudzonego spaniela.
Zamówiłem lekką sałatkę. Ona krewetki i butelkę wina. Po drugim kieliszku rozluźniła się. Opowiedziała o studiach, pierwszym wyjeździe do Londynu. Szczęściu, pechu, pomyłkach. Słuchałem starając się nie przerywać o ile nie zawieszała monologu oczekując na przytaknięcie lub komentarz. W historii pojawili się mężczyźni, gorsi i lepsi. Gdzieś w domyśle, trochę za słowami nieudane małżeństwo i już dorosłe dziecko. Wypadki się zdarzają, powiedziała, wpadki też.
- A jaka jest twoja historia?
Milczałem bawiąc się prawie już pustym kieliszkiem.
- No dobrze. Rozumiem, że przesadzam. Nie musisz odpowiadać.
- Dziękuję.
Odwróciła się w stronę kelnera kryjąc przede mną rozczarowanie.
- Poprosimy jeszcze wino.
W restauracji zrobił się ruch. Z siedmiu już tylko jeden stolik pozostał wolny. Rozmowy mieszały się płynąc na fali pogłośnionej muzyki. Musiałem koncentrować się na tym co mówi, wino nie pomagało.
- Zapytałam bo nie rozumiem. Nie chcę cię obrazić. Po prostu nie rozumiem. Wydaje się, że masz poukładane w głowie. Dobrze wyglądasz – uśmiechnęła się – nie tylko teraz. Choć ja wolę tak jak teraz. Czuję się bezpieczniej. Nie, złe słowo. Czuję się inaczej ale dobrze. Widzisz tych facetów przy barze?
Musiałem się odwrócić. Dwóch mężczyzn, na oko po czterdziestce siedziało na wysokich stołkach prowadząc ożywioną rozmowę i sącząc piwo. Wyższy co chwila wybuchał śmiechem klepiąc drugiego po plecach. Byli głośni, lecz nie na tyle, żebym mógł słyszeć o czym mówią.
- Widzę.
- Próbuję sobie wyobrazić, że taki facet dopija piwo, wsiada do taksówki i jedzie do kurwidołka, z którego cię rano odebrałam. Wchodzi do środka, wybiera kogoś, płaci a wy udajecie, że jest świetnie, że jest wspaniały, że się dobrze bawicie. Udajecie?
- Czasami.
- Ze mną też udajesz?
- Nie.
- A jeżeli kłamiesz?
- Nie zauważysz.
- Jaka pewna siebie. Naprawdę nie czujesz się dziwnie?
- Kiedy?
- Że taki facet, jak ci przy barze, przychodzi i może cię mieć. Tak po prostu, mieć. Bo ma czas, chęci i pieniądze.
- Co w tym dziwnego? Ty też po mnie dziś przyjechałaś.
- No dobrze, ale idziesz z nim do pokoju, udajesz lub nie udajesz. I jak on chce coś więcej to staje ci na zawołanie?
- Jesteś kolejną osobą, która dziś martwi się o to czy mi staje.
Zaczęła się śmiać.
- Kto był pierwszy?
- Dziewczyny. Komentując nasz wyjazd.
Wystraszyłem się, że przeginam, ale wciąż się śmiała.
- Faktycznie. Nie wygląda na to, że masz z tym jakiś problem.
Zmieniła temat. Byliśmy tam jeszcze godzinę. Zjadłem bezę z wiśnią. Kelner wdał się w delikatny flirt. Nagrodziła go napiwkiem, na który raczej nie zasłużył. Znów zamówiła taksówkę, choć proponowałem spacer.
- Nie lubię chodzić.
Nie kłóciłem się. W domu rozpaliła kominek. W maniakalnym odruchu przewinąłem się przez szybki prysznic. Zmieniłem bieliznę i pończochy. Nie zastałem jej w sypialni. Zszedłem na dół. Leżała na sofie ubrana w szary, puchaty szlafrok. Nogi oparła wyżej. Wysuwały się spod okrycia. Migotanie ognia kolorowało gładką skórę smukłych, wysportowanych łydek. Zmierzyła mnie wzrokiem.
- W tym wyglądasz ładniej.
- Komplecik od ciebie też mi się podoba.
- Ale w tym wyglądasz ładniej.
Okręciła się opuszczając stopy na podłogę. Nie przewiązany paskiem szlafrok rozchylił się. Patrząc na mnie zsunęła dłoń pomiędzy nogi.
- Podejdź. Mam niespodziankę.
Przesunęła się na krawędź. Pomiędzy szeroko rozwartymi udami brązowił się fałdki cipy. Palcem wyszukała guzek łechtaczki i masowała się powolnym okrężnym ruchem. Spostrzegłem coś jeszcze. Przyłapała zdziwione spojrzenie.
- Nie bój się. To nie tampon.
Zaczęła się śmiać, jakby strząsała z siebie stres. Wolną ręką sięgnęła po kieliszek.
- Tobie też nalałam.
Wypchnęła lekko biodra. Pod jej palcem, z pomiędzy nabierających wilgoci warg zwisał kilkunastocentymetrowy ogonek różowego sznureczka.
- No chodź. Klęknij.
Znów byłem pomiędzy udami. Palce coraz mocniej ugniatały łechtaczkę. Oddychała płycej, przymrużyła powieki. Przeciągnąłem dłońmi od jej kolan, przez brzuch, do twardych sutków. Jęknęła w odpowiedzi na krótkie szczypnięcie. Jej brzuch napinał się, całe ciało napinało się i odczuwalnie miękło. Gdyby nie wino, może szybciej bym zrozumiał. Pochyliłem się, ale odsunęła moją głowę.
- Po prostu patrz.
Zasklepiona dotąd pizda zaczęła się rozwierać, by sekundy później ponownie się zamknąć gdy odpuszczała napięcie. Rozchylona, zamknięta, rozchylona, zamknięta. Westchnęła głośniej i po jednym z kolejnych ruchów rozchylenie eksplodowało wypadającą z wnętrza dużą, dzwoniącą brzęczącym w środku kawałkiem metalu kulką. Kołysząc się zawisła, by chwilę później pociągnąć drugą, wyplutą z pizdy kulkę. Złapałem zabawkę nie pozwalając upaść na podłogę. Kule były stalowe, ciężkie. Zamruczała. Cipa wciąż jeszcze kurczyła się i rozwierała wylewając z siebie odrobinę śluzu. Spojrzała na mnie jak dziewczynka, której udał się psikus.
- Podoba ci się?
Odpowiedziałem uśmiechem.
- Włóż. Chcę jeszcze raz.
Wkładając zrozumiałem ile kosztowało ją to wysiłku. Próbując upchnąć kule musiałem pokonać wyraźny opór. Irracjonalnie bałem się ją skrzywdzić choć przecież sama sobie z nimi poradziła szykując niespodziankę. Opór ustępował dopiero, gdy zagłębiona do połowy kula przekraczała wyznaczoną anatomią granicę i dalej lżej, choć nadal z oporem znikała już w głębi pozwalając piździe powoli się zamknąć. Włożyłem obydwie i powtórzyła swoje misterium. Znów trzymałem kule w dłoni, ciepłe i mokre.
- Teraz ty.
- Ale ..
- No co? Za duże?
- Nie myślałem, że ..
Wagonik runął w otchłań. Uśmiech błyskawicznie ustąpił miejsce złości. Wyprostowała się a ja mimowolnie cofnąłem.
- Jestem klientką drugiego sortu?
- Po prostu nie myślałem, że muszę się przygotować na ..
- A ja nie prosiłam o myślenie. Ile to zajmie?
Czułem, że się rumienię jak przyłapany na oszukiwaniu uczniak.
- Piętnaście minut?
Wstała z sofy i chwiejnym krokiem, z pustym kieliszkiem poszła w stronę stołu na którym stała butelka.
- Na co jeszcze czekasz?
Głos był obco szorstki. Podniosłem się z kolan i odłożyłem kulki. Byłem wściekły. Na nią, na siebie, na swoją głupotę, na to, że pozwoliłem sobie traktować ją inaczej. W łazience rozebrałem się i zacząłem walkę z prysznicem. Słuchawka ustąpiła z trudem, dodatkowo wkurwiając oporem materii. Ceremonia wody i żelu, codzienność.
Zszedłem na dół. Z kieliszkiem w dłoni stała oparta o stół. Ciepło zastąpił chłód. Spięty, idąc od schodów w jej stronę myślałem tylko, żeby się nie potknąć. Szpilki chwiały się pod stopą jak szczudła wystukując takty marszu na szafot. Zatrzymałem się krok przed nią.
- Zdejmij majtki.
Krótko i zimno. Zsunąłem je do ziemi występując poza obrys. Uwolniony penis twardniał czyniąc scenę jeszcze bardziej groteskową.
- Staje ci ten twój … przyjaciel.
Pochyliła się lekko trącając go dłonią.
- Jeszcze sobie poruchasz, nie martw się.
Śmiech, którym domknęła zdanie nadbiegał z krainy lodu i śnieżnych zamieci.
- Jak to zrobimy? Położysz się? Staniesz i oprzesz o stół?
Nie odpowiedziałem. Byłem pewien, że nie pyta by usłyszeć odpowiedź.
- Klęknij na sofie i się wypnij.
Kilka kroków, kolana na krawędź. Głowę opuściłem nisko wiedząc, że w tej pozycji pośladki rozchylą się szeroko. Słyszałem jak podchodzi. Kule dźwięczały pozbawioną rytmu muzyką. Poczułem zapach truskawek i lepkie krople cieknące wzdłuż szpary. Znowu cholerne truskawki.
- Wygląda prawie jak cipka…
Miałem dość komentarzy. Zagłębiła we mnie palec. Poruszała w głąb, trochę na boki, może sprawdzając na ile jestem elastyczny.
- … nikt nigdy się tak przede mną nie wypinał, wiesz? .. zabawny widok .. zapewne ci przykro czasami, że możesz tylko dawać dupy i nie poczujesz się nigdy kobietą .. choć tego chuja masz fajnego .. świat by cierpiał bez takiego kutaska ..
Nie przerywając monologu poruszała we mnie już dwoma palcami.
- .. tak się właśnie pierdoli… wchodzi i wychodzi .. wsuwa i wysuwa .. mocniej albo wolniej .. ale to wiesz, bo jesteś dziwką i pozwalasz się pierdolić komukolwiek kto zechce .. a dziś jesteś moją dziwką .. moją małą prywatną kurewką ..
Plątała słowa. Wolną ręką oparła się o moje biodra. Czułem, że lekko chwieje się na nogach. Przez chwilę odniosłem wrażenie, że spróbuje wsunąć trzeci palec, ale zrezygnowała. Kulki drażniąco dzwoniły.
- … spędzę cudowne dwa dni z własną, posłuszną kurwą… taki sobie zrobiłam prezent … nie chcę więcej pomyśleć, że się nie starasz … masz się dla mnie starać … masz mnie ruchać, kiedy tylko zechcę .. a jak tak powiem to wypinać swoją słodką cipę .. bo jesteś tylko kurwą. Rozumiesz?!
Ostatnie słowo prawie wykrzyczała. Wyszarpnęła palce i sekundę później poczułem ucisk pchanej we mnie kuli. Na ile mogłem spróbowałem się rozluźnić lecz nie uniknąłem odrobiny bólu zanim zwieracz nie zamknął się połykając zabawkę w głąb ciała.
- .. no pięknie .. cudna pizda .. chcesz drugą malutka .. proszę .. proszę bardzo .. i druga ..
Znów ucisk, ból i dobiegające z wnętrza brzęk stukających o siebie kul.
- .. jaka żarłoczna .. połknęła by jeszcze kilka .. wybacz dupciu, mam tylko dwie .. piękną masz cipę .. dupę czy cipę? .. jak mówią faceci, których przyjmujesz? .. nie, ty nie przyjmujesz tylko obsługujesz .. obsługujesz facetów dupą, bo jesteś kurwą .. robisz im laskę swoimi słodkimi usteczkami a potem wypinasz tyłek, żeby mogli cię wyruchać .. jakbym była facetem też bym cię wyruchała .. no dawaj, chcę je zobaczyć ..
Uderzyła w pośladek.
- Dawaj! Pracuj tą swoją pizdą! Chcę to zobaczyć!
Znałem to uczucie. Powolne wypychanie, walka o pokonanie ostatniego centymetra, przepchnięcie przez grodzący drogę zwieracz, uczucie ulgi, gdy kula z brzękiem wyskoczy na zewnątrz. Później druga. Dwie, może trzy minuty i byłem wolny ciężko oddychając z twarzą przyciśniętą do sofy. Kule upadły na podłogę.
- Pięknie .. naprawdę wygląda jak cipa .. myślałam, że tak będzie wyglądać .. ładnie wyruchana cipa.
Znów wsunęła we mnie palce, może sprawdzając czy coś zmieniło się po kulkach. Dłoń wytarła o mój pośladek.
- Idę na górę. Otwórz wino, weź kieliszki i przyjdź.
Zanim uniosłem się z sofy jej chwiejące się nogi znikały wędrując po schodach. Wstałem. Jak w transie przeszedłem do kuchni po drodze podnosząc z podłogi majtki. Zanim wyjąłem z szafki otwieracz przetarłem się chusteczką. Wyjąłem czyste kieliszki i unikając odbić w lustrze poszedłem do sypialni. Spała leżąc na wznak. Lewa ręka zwisała z łóżka. Przesunąłem ją i nakryłem kołdrą. Zdjąłem pończochy, stanik. W łazience odłożyłem perukę i zmyłem makijaż. Opłukałem się pomiędzy nogami. Wsunąłem się do łóżka i zasnąłem nie wiedzieć kiedy snem pozbawionym snów.
- Przepraszam.
Przez pierwsze sekundy łapałem kontakt z rzeczywistością. Gdzie jestem? Z kim jestem? Stała w drzwiach sypialni trzymając kubek. Musiała być tam dłuższą chwilę. Zapach kawy rozniósł się po pomieszczeniu.
- Przepraszam. Trochę wczoraj przesadziłam.
Ubrana w szlafrok patrzyła na mnie z uwagą. Przekręciłem się na bok kryjąc przed jej wzrokiem poranną erekcję.
- Nic się nie stało.
Odpowiedziała lekkim uśmiechem.
- Wiem, że przesadziłam. Nie gniewasz się?
- Nie.
- To dobrze. Śniadanie czeka na dole.
Wziąłem szybki prysznic. Nie pewny oczekiwań neutralnie naciągnąłem spodnie od dresu i koszulkę do której hasło unisex pasowało doskonale. Położona na pralce peruka wyglądała jak zgubiony mop. Zostawiłem ją w spokoju. Jak poprosi przyjdę tu zrobić makijaż.
Po wczorajszym pobojowisku nie było śladu. Sofa zaścielona kocem, kieliszki pozmywane. Na stole deska z pokrojonym chlebem, pomidory, masło, ser biały i żółty. Kręciła się przy kuchni smażąc jajecznicę.
- Dla ciebie też robię.
- Dziękuję.
- Musisz mieć dużo sił kochanie.
Jak rollerkoster. Górki i dołki nastrojów, szalejące zmiany nastrojów. Wczorajsza wściekłość zderzona z porannym uśmiechem. Podszedłem i pocałowałem ją w szyję. Zaczęła się śmiać.
- Łaskoczesz.
Zapach Arlesienne otulał ją jak zimowy szal. Rozszczebiotana przegnała mnie do stołu. Wróciliśmy w historię. Spędzane nieopodal wakacje. Jezioro przykryte poranną mgłą. Dojenie krów. Łapane na żółte kwiatki żaby. Zgrzytający łańcuch roweru, którym jeździła do sklepu w wiosce. Trzy kilometry przez las i jeszcze kawałek polami. Stary dąb, którego gałęzie wyznaczały magiczny krąg. Pierwsza miłość nastolatki – nie, nawet o tym nie myśl, po prostu się zakochałam, pisaliśmy do siebie listy, jakoś do świąt rok później, kiedy znów przyjechałam byliśmy dla siebie obcy a on prowadzał się z miejscową, widziałam ją jakiś czas temu, zasuszona wódką stała pod sklepem z menelami, on?, nie wiem, stąd wszyscy uciekają albo kończą pędząc lesie bimber.
- Zrobimy sobie wycieczkę. Pojedziemy nad jezioro.
- Trochę za chłodno na kąpiel.
- Głuptas! Chcę zobaczyć tamte miejsca.
Oboje spojrzeliśmy przez okno na zawieszone nisko ciemno szare chmury. Wiosna biła się z latem. Tydzień wcześniej kilka upalnych dni, łatwych do zapamiętania bo na piętrze wysiadła klimatyzacja i w pokojach panował okropny zaduch. Po każdym spotkaniu otwieraliśmy okna na oścież choć trudno ocenić, czy to cokolwiek zmieniało. Od środy wrócił majowy chłód. Galopada niżowych frontów i ulewy na południu. Szczęśliwie u nas nie padało.
Skończyłem śniadanie i zbierałem ze stołu naczynia. Zniknęła do pokoju przepraszająco wspominając o dwóch pilnych emailach. Z kubkiem kawy bujałem się na krześle miarowo uderzając o deski podłogi. Cisza, stuk i ciepło schowane przed światem za beżową firanką.
- Ubierz się kochanie. Jeszcze pół godzinki i będę gotowa.
Krzyknęła z pokoju. Odstawiłem kubek i poszedłem się przebrać. Wcześniej delikatny, dzienny makijaż. Usta mocniej, połyskliwą wiśnią. Wyczesałem perukę. Kilka minut zajęło mi znalezienie żelazka. Granatowa sukienka w białe grochy źle zniosła podróż. Do tego pończochy, pantofle. Zadowolony spojrzałem na postać w lustrze i wróciłem do kuchni. Pół godziny zamieniło się w ponad czterdzieści minut, w końcu zeszła na dół. Jasne biodrówki podkreślały szczupłą sylwetkę a guziki bluzki z ogromnym trudem pilnowały uwięzionych w push-up’ie piersi.
- Cudnie wyglądasz. Normalnie jesteśmy jak mamusia z córeczką.
Zaczęła się śmiać.
- No co? Nie bój się .. Mamusia zrobi córeczce obiecanego lodzika. Chodź. Zbieramy się.
Kręciliśmy się po okolicy. Zwiedzała jednocześnie opowiadając. Tu było coś innego, tam się nic nie zmieniło. Z tego sadu kradło się jabłka. Za tą stodołą widziałam pierwszy raz seks. Przed imprezą w remizie dwóch amantów zabawiało się z miejscową kurewką. Nie patrz się tak. Wszyscy wiedzieli, że puszcza się na prawo i lewo. Słyszałam, że ma teraz szóstkę dzieci i mieszka w miasteczku obok z pijakiem. Degeneratka. Zjechała z głównej drogi kierując się za drogowskazem na kemping. Jezioro wyłoniło się z pomiędzy drzew. Stalowo szara tafla nerwowo falowała ustępując podmuchom wiatru. Zaparkowała przy pomoście.
- Nie zmarzniesz?
Wskazałem na bluzę.
- Posiedzimy kilka minut. Lubię to miejsce.
W milczeniu przeszłyśmy na koniec pomostu. Rozłożyła zabrany z bagażnika koc i usiadła na krawędzi ze stopami niewiele ponad kilkanaście centymetrów nad wodą. Usiadłem obok. Wiatr pędził pierzaste, brudno niebieskie chmury. Wyjęła z torebki papierosy.
- Palisz?
- Okazyjnie.
- Chcesz?
- Poproszę.
Wydmuchiwany dym zastąpił słowa.
- Przepraszam. Zamyśliłam się.
Wzruszyłem ramionami.
- Jedziemy coś zjeść?
- Jak sobie życzysz.
- Znowu ta twoja cholerna uległość. Pytam czy chcesz coś zjeść.
- Możemy.
- Nie możemy. Chcesz czy nie chcesz?
- Chcę.
- Tak masz mówić.
Poderwała się z pomostu. Wstałem. Byle jak zwinęła koc i poszła w stronę samochodu, ja za nią.
- Będę się chciała napić wina. Odstawimy samochód i weźmiemy taksówkę.
Godzinę później byłyśmy w knajpce, tej samej co wczoraj. Ten sam barman pamiętając napiwek chyżo biegał w koło naszego stolika. Wzięła sałatkę z kozim serem, ja risotto – kleik zmieszany z mięsem niewiadomego pochodzenia o smaku szpitalnej papki. Wino parowało z jej kieliszka jak kałuża na pustyni. Do deseru poprosiła o drugą butelkę.
W lokalu byłyśmy same. Prawie same, nie omieszkała zauważyć samotnego mężczyzny za rogiem kontuaru.
- To twój klient.
- Co?
Zakrztusiłem się kawałkiem sernika.
- Jeden z tych dwóch, którzy byli wieczorem a ja się śmiałam, że pójdą potem na dziwki.
- .. aha.
- Przystojniak.
Widziałem go wchodząc. Teraz, siedząc tyłem do baru, nie chciałem się specjalnie obracać.
- Wierzę ci.
- Poszłabyś z nim do łóżka?
- Z kim?
- Nie udawaj głupiej. Mówię o tym mężczyźnie.
- Ale kiedy?
- Dziś. A kiedy?
- Dziś jestem z tobą.
Czułem, że rozmowa opada w głąb jej fantazji. Czarna dziura pochłaniająca światło za horyzont zdarzeń. Świat będący swoją transpozycją, świat uszyty i z jej nagich pragnień.
- Ale mogłabyś być też z nim. Widziałam raz dziwkę z facetem.
Spróbowałem wyplątać się z sieci.
- Opowiesz?
- W Londynie. W czasie studiów. Wiesz jaka byłam? Naiwna, myśląca tylko o zajęciach. Dostawałam od rodziców kieszonkowe. Wystarczało na opłacenie pokoju, do spółki z koleżanką, bilety, jakieś podłe jedzenie z dyskontów, ale to mi nie przeszkadzało. Czasami dorabiałam jako niańka próbując usypiać cholerne bękarty. No i któregoś dnia dostałam propozycję pracy jako hostessa. Że są przyjęcia, trzeba drinki podawać, ładnie wyglądać. Od kogo? Dziewczyna na uczelni wrzuciła ten temat, że niby ona miała tam jechać ale nie może i jest wolne miejsce. Pojechałam, aż pod Epsom. Duży, wolnostojący dom, sympatycznie wyglądająca menadżerka. Dopiero na miejscu okazało się, że mamy paradować w samej bieliźnie i szpilach, ale pomyślałam, że nic nie tracę. Na imprezie byli sami faceci i my, jakieś kilkanaście dziewczyn. Biegałam z tacą, podawałam drinki, kilka razy ktoś do mnie zagadał. Teraz to wiem, ale wtedy nie zauważyłam, że niektóre dziewczyny znikały co pewien czas. W końcu odkryłam dlaczego. Menadżerka kazała mi zanieść szampana do jednego z pokojów na piętrze. Wzięłam kubełek i za dużo nie myśląc poszłam. Drzwi otworzyłam bez pukania i zdębiałam. Nawet nie możesz sobie wyobrazić jak wtedy wyglądałam. Jak idiotka. Stałam i gapiłam się na mężczyznę, w zasadzie na tyłek mężczyzny, który sapiąc rytmicznie posuwał wypiętą laskę, jedną z dziewczyn, która też roznosiła drinki. Stała z wypiętą dupą pozwalając się ruchać a na stoliku o który się opierała leżały dwie ładne, czerwonawe pięćdziesięciofuntówki i rozerwane opakowanie od kondoma. Facet mnie zauważył i nie przerywając, rozumiesz? .. skurwysyn nawet nie przerwał, powiedział wejdź i postaw szampana. Prawie się zabiłam idąc. On ją dyma a ja na tym samym stoliku stawiam kieliszki i kubełek z szampanem. Laska się do mnie uśmiechnęła i puściła oczko. Myślałam, ze się porzygam. A gość do mnie czy się nie przyłączę. Bez słowa wyszłam i spierdoliłam z tej imprezy. Gówno zarobiłam.
- Trzeba było się zgodzić.
Na wszelki wypadek do zdania dodałem uśmiech.
- A wiesz, że później .. dużo później .. już z zupełnie innej perspektywy tak pomyślałam? Pieprzyć wszystko i wszystkich. Tak to wygląda?
- Co?
- Twoja praca.
- Niezupełnie. To byłoby zbyt proste.
- No tak. Wszystko musi być zawsze cholernie skomplikowane. Jedziemy do domu.
Poprosiła o rachunek. Barman promieniał szczęściem i zapraszał na jutro. Dziś na napiwek zasłużył, choć na pewno nie w kwocie, którą dostał. W ostatniej chwili cofnęła się z drzwi.
- Zaraz do ciebie przyjdę.
Stałem przy taksówce czekając aż przyjdzie. Trwało to dwie, może trzy minuty. Pojawiła się i wsiadła podając adres.
- Mamy teraz czas dla siebie.
W lusterku spostrzegłem zdziwiony wzrok kierowcy. Zauważyła skrzyżowane spojrzenia.
- Ma pan coś przeciwko kochającym się kobietom?
Kierowca burknął coś pod nosem a ja dostałem buziaka.
Była podpita. W salonie od razu przyciągnęła mnie do siebie. Całowała głęboko, wędrowała językiem po mojej szyi, nerwowo rozpinała sukienkę pozwalając jej w końcu opaść na ziemię. Pchnęła mnie na kolana i triumfalnie stojąc nade mną niezbyt płynnie zdjęła buty, bluzkę i spodnie. Miała na sobie beżowy, koronkowy komplet. Przyglądała mi się przez chwilę jakby zastanawiając się nad kolejnym krokiem. W końcu zdjęła majtki i podeszła do stołu.
- Chodź tu.
Przeszedłem kilka kroków na kolanach.
- Dobra sunia .. wiesz jak się zachować. Intuicja czy doświadczenie?
Nic nie powiedziałem.
Odwróciła się do mnie tyłem ręce opierając na blacie. Szeroko rozstawione, wsparte na szpilkach nogi wieńczyły dwie, rozdarte rowkiem półkule pośladków.
- Wyliż mnie. Całą mnie tam wyliż.
Znowu truskawki. Resztka zapachu truskawkowego płynu do kąpieli teraz zmieszana z zapachem jej ciała. Była mokra. Mój język od razu zanurzył się w wyciekającą z pomiędzy warg wilgoć. Chłeptałem wbijając się w środek. Lekko kołysała biodrami mrucząc niezrozumiałe słowa. Rozchyliłem jej pośladki dłońmi. Wędrowałem teraz od szparki do spiętej ciasno dziurki rozsmarowując soki i ślinę. Zbliżyłem palec do tyłka, ale wzdrygnęła się i krótkim „tam nie” pchnęła z powrotem, na wyślizgany tor języka. Nie doszła. Wyprostowała się, spojrzała na mnie i powiedziała „chodź” kierując się w stronę łazienki. „Zostaw tylko majtki. Perukę też zdejmij”. Patrząc jak ściągam pończochy, rozpinam stanik pieściła się palcami siedząc na krawędzi pralki. Widoczne przez biustonosz brodawki wyraźnie stwardniały i wbijały się teraz w opinającą je gładź materiału.
- Klęknij w kabinie.
Delikatnie odkręciła wodę. Chłód kafelków pokryło ciepło a kabinę wypełnił cichy szum sączącej się ze słuchawki wody. Stanęła nade mną prawą ręką masując cipę a lewą gładząc brzuch.
- Wiesz co chcę zrobić?
Po alkoholu jej głos się zmieniał. Był niższy, rozczesane grzebieniem chrypki sylaby rozciągały się a zgłoski metalicznie chrzęściły.
- Wiem.
Patrząc na rozchylone palcami wargi, zaróżowione, wilgotne ciało z zarysem szpary i zgrubieniem łechtaczki szeroko otworzyłem usta wystawiając język. Czekałem. Uśmiechnęła się. Wypchnęła do przodu biodra wyginając ciało w lekki łuk. Widziałem jak pracuje mięśniami, napina się. Ciężko oddychała. Silny strumień moczu uderzył w moją twarz by po chwili przesunąć się na piersi. Podsunąłem się bliżej. Powstrzymała się, zbliżyła i znów zaczęła sikać próbując utrzymać strumień na moich ustach. Nie piłem. Zalewała usta a nadmiar ciekł ze mnie po ciele na podłogę kabiny. Była dziwnie słodka, na myśl znów przyszły mi cholerne truskawki. Strumień gasł. Dwa ostatnie skurcze i luźne krople.
- Wyliż mnie.
Docisnąłem twarz do cipy. Szybkie ruchy języka uderzającego w cewkę, wślizgującego się do środka pizdy szybko zaczęły trząść jej ciałem. Chwyciła mnie za głowę dociskając mocniej. Czułem jak cała się napina by eksplodować serią krótkich, urywanych spazmów z tłem wypełnionym przeciągłym jękiem. Emocje wybuchały, lały się w moje usta kolejną falą wilgoci. Eksplozja minęła. Oparła się o ścianę kabiny ciężko oddychając jednocześnie odtrącając moją głowę. Po krótkiej chwili, jak gdyby nic podmyła się ochlapując mnie, po czym wyszła z kabiny rzucając krótkie „ogarnij się i do mnie przyjdź”. Zawinęła się w ręcznik i wyszła z łazienki.
Zdjąłem mokrą bieliznę. Stałem kilka minut pod prysznicem. Wypłukałem usta i przeprałem majtki wieszając je na grzejniku. Umyłem twarz. Pomalowałem się. Z zostawionej w łazience torby wziąłem nowy komplet, burgundową koronkę bez głębokich wcięć. Pończochy nie pasowały, ale inne miałem na górze w pokoju. Peruka znów domagała się rozczesania.
Siedziała w salonie. Z kieliszkiem, nogami na sofie, oglądała telewizję. Zmierzyła mnie uważnie wzrokiem.
- Mam pusty kieliszek. Przynieś wino.
Butelkę otworzyłem w kuchni. Wracając wziąłem też kieliszek dla siebie. Napiła się dwa łyki.
- Idę się przespać. Obudź mnie o siódmej. Nie rozrabiaj na dole.
- Może pójdę z tobą?
- Gdybym chciała, żebyś poszła, to bym powiedziała.
Odłożyła kieliszek. Po drodze zgarnęła z kuchni butelkę wody i lekko chwiejnym krokiem poszła na piętro. Usiadłem na sofie dopijając swoje wino. Okryłem się pledem. Świat telewizora spokojnie przedstawiał kolejny odcinek cyklu życia i śmierci. Zasnąłem.
Sen był dziwny. Byłem nad jeziorem, które dziś odwiedziliśmy. Sam, w lekkiej, zwiewnej nocnej koszuli. Wprost z pomostu zszedłem na wodę. Nie unosiłem się nad taflą. Stałem na wodzie czując pod stopami chłód jeziora. Roztrącając nie duże fale zacząłem iść przed siebie. Coraz szybciej, niespokojniej, prawie biegiem. Wtem potknąłem się wpadając w toń, która szybko zamknęła się nade mną a siła, gdzieś z głębi zaczęła ciągnąć ku niewidocznemu w mroku dnu. Nie dusiłem się, nie topiłem. Zamarzałem. Ciało tężało w bezsilnym opadaniu.
- Wstawaj kotku!
Stała przy sofie patrząc na mnie z uśmiechem. Rześka i wypoczęta. Świeży makijaż, czarna prosta sukienka.
- Miałeś mnie obudzić a nie wylegiwać się na dole.
- Przepraszam. Chyba zasnąłem.
- Nie chyba a na pewno.
- Która jest godzina?
- Dziewiętnasta trzydzieści. Zmykaj zrobić się na bóstwo. Za pół godziny chcę Cię widzieć wyszykowaną jak na bal.
- Dobrze.
Wstałem z sofy odkładając pled. Zgarnąłem z pokoju ubrania i zamknąłem się w łazience. Mechaniczny prysznic, makijaż, ciuchy. Kolejny raz rozczesana peruka. Głęboki wdech, jeszcze ostatni rzut oka na lustro i poprawione brwi. Zszedłem na dół. Krzątała się po kuchni, niepokojąco cała w skowronkach.
- Pięknie wyglądasz.
- Dziękuję. Jakie plany na wieczór?
- Lubisz niespodzianki?
- Zależy jakie.
- Potrafisz w prosty sposób odpowiadać na pytania?
- Staram się.
- Nie wychodzi ci najlepiej. Ktoś nas odwiedzi. Powinien być za 10 minut.
- Kto?
- To właśnie będzie niespodzianka.
- .. ale ..?
- Właśnie tak. Nie planujmy za daleko, ale postarasz się, prawda?
Musiała dostrzec mój brak entuzjazmu. Przechodząc obok klepnęła mnie w tyłek.
- Jak będziesz naburmuszona popsujesz mój wieczór.
- Przepraszam.
- Pytałam o to podczas naszej pierwszej rozmowy. Odpowiedziałaś, że nie będzie problemu.
- Nie mówię, że jest jakiś problem.
- I to właśnie chcę usłyszeć. Rozchmurz się, chcę widzieć pogodną minkę. Nic nie planuję, co będzie to będzie, ale pamiętaj kim jesteś.
- Nie musisz mi tego przypominać.
- To dobrze.
Stałem oparty o framugę patrząc jak krząta się po kuchni pogwizdując. Punktualnie, piętnaście po ósmej rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kochanie, wpuść naszego gościa.
Z miną skazańca powlokłem się do drzwi. Za progiem stał postawny mężczyzna z bukietem kwiatów i butelką wina. Uśmiechnąłem się mówiąc „zapraszam”. Zmierzył mnie wzrokiem, burknął zdawkowe dzień dobry i zdecydowanie wszedł do domu. Pachniał jakimś tanim dezodorantem i wypitą dla odwagi wódką. Był wysoki, flanelowa koszula pod tweedową marynarką opinała ciało. Przywitał się z nią jakby byli starymi znajomymi. Otworzyłam wino, które przyniósł i nalałam do kieliszków. Toast za poznanie, imiona, on Edmund. Edmund pasował do głośnego, rubasznego śmiechu i wielkich jak bochny chleba dłoni. Flirtowała z nim, wymieniała żarty. Opowiadał o swoich biznesach próbując chwalić się zaradnością. Zapewne kłamał, a może i nie kłamał choć mówiąc, że jest kawalerem kłamał na pewno. Biały ślad po zdjętej przed drzwiami obrączce świecił jak jaskrawy neon rozjaśniający mroczną, opustoszałą nocą ulicę. Klepsydra wypitego wina odmierzała czas. Rozmowa stawała się coraz bardziej bezpośrednia.
- Trochę się tu chyba nudzisz?
- Ależ skąd.
- Nie ma zbyt wiele atrakcji. Chyba, że do L. na Ukrainki jeździsz. Taki facet jak ty lubi się chyba zabawić. Prawda Młoda, że Edmund wygląda na kogoś, kto lubi się dobrze zabawić?
- Na kurwy nie jeżdżę.
- Lepiej jak same na kolanka wskoczą?
Oboje wybuchneli śmiechem.
- Młoda, wskakuj Edmundowi na kolanka.
W jego oczach przez chwilę błysnęło zawahanie lub strach, ale wypity alkohol i atmosfera natychmiast błysk zgasiły. Odsunął się z krzesłem od stołu i klepnął dłonią w masywne udo.
- Nigdy nie odmówię.
- No ja sądzę. Młoda, na kolanko.
Obszedłem stół dookoła po drodze dolewając im i sobie wina. Usiadłem na jego nodze. Szybko objął mnie w talii i ścisnął.
- Musisz tylko wiedzieć Edmundzie o dwóch sekretach tego domu.
Teatralnie ściszyła głos a ja położyłem rękę na jego ramieniu.
- A jakie to sekrety?
Teraz wydaje mi się, że wtedy wciąż jeszcze tkwił w konwencji luźnego flirtu podszytego nadzieją na spontaniczne ruchanie. Nie dostrzegał, że przyjmując zaproszenie wpadł w labirynt jej fantazji. Kolejna gra, kolejna zabawka którą omota lub której po prostu zapłaci. Znałem już ten wyraz twarzy. Zdecydowanie i brak empatii. Liczą się tylko jej sny.
- Po pierwsze nie żartuję z kurewką. Na twoich kolanach siedzi najprawdziwsza kurewka. Ale nie martw się, dziś ja za nią płacę.
Gdyby nawet potrafił powiedzieć coś mądrego głos nie przeszedłby przez ściśniętą krtań.
- Ma tylko jedną wadę, choć dla mnie zaleta. Młoda, wstań.
Wyswobodziłem się z uścisku Edmunda i wstałem.
- Odwróć się i stań tyłem.
Jak marionetka okręciłem się na pięcie starając się pozostawić w tym ruchu choć odrobinę seksapilu. Wstała od stołu. Lekko rozbujanym krokiem podeszła do mnie. Odstawiła kieliszek. Mrugnęła okiem i powolnym ruchem podciągnęła moją sukienkę do bioder odsłaniając koronkową lamówkę pończoch, pośladki i wcięte figi.
- Podoba ci się ta dupcia Edmundzie?
Chrząknął coś jakby „tak”.
- Dupcia może być dla ciebie. A dla mnie jest drugi sekret.
Odwróciła mnie. Tylko ślepiec nie dostrzegłby wyraźnego zgrubienia w kroczu. Edmund zakrztusił się i prawie zapluł winem.
- Co to kurwa jest?
- Masz rację Edmundzie. To jest kurwa, ale kurwa z niespodzianką. A teraz decyduj. Zaczynamy drugą część wieczoru czy w swoim małomiasteczkowym wzburzeniu coś zagdaczesz a ja wyrzucę cię za drzwi. Zostajesz z nami Edmundzie?
Triumfowała. Wszystko co działo się później, było już tylko seksem ale ten moment, gdy zderzyła zwabionego w pułapkę gościa z niezrozumiałą dla niego rzeczywistością, gdy spięła w jedną całość pierwotne, prymitywne pożądanie, obrzydzenie i strach był jej zwycięstwem. Wolną ręką podciągnęła swoją sukienkę pokazując czarne stringi. Zaczęła się śmiać.
- Ja takiej niespodzianki nie mam, widzisz? To jak Edmundzie, zostajesz?
Pchnęła mnie lekko. Ukląkłem pomiędzy jego nogami.
- Może zachęcisz naszego gościa?
Przesunąłem dłonie od jego kolan do podbrzusza. Czułem, że ma erekcję. Normalnie w takich chwilach przebiegają mi przez głowę myśli o tym jaki jest, jaki będzie, co zobaczę gdy kutas wykluje się z kokonu spodni i majtek. Będzie mały? Duży? Gruby, chudy, prosty, krzywy? Z napletkiem, czy bez? Tamtego wieczoru nie myślałem. Rozpiąłem guzik, zamek. On odruchowo lekko uniósł biodra i mogłem ściągnąć spodnie i bieliznę do połowy uda. Nie myliłem się. Jego chuj, średnia krajowa z lekkim plusem, twardo sterczał. Rozpiąłem guziki flanelowej koszuli odsłaniając zarośnięty tors ozdobiony tandetnym tatuażem przebitego strzałą serca. Ania. Ania na wieki wieków. Wróciłem niżej. Zapach i smak potu szybko roztopił się w mojej ślinie. Wylizałem jajka, podrażniłem czubek kutasa po czym wziąłem głęboko w usta. Mechaniczny ruch głową, ssanie, zawijający się język do czasu do czasu uderzający główkę. Wszystko na mokro, trochę ręki i pieszczot. Położył dłoń na mojej szyi lekko dociskając.
- Nie żartowałam, że to dobra kurwa .. – kątem oka dostrzegłem, że zdejmuje z siebie sukienkę - .. dobra i posłuszna kurwa. Nie grymasi. Wie gdzie jej miejsce. Wzięłam ją sobie na weekend z burdelu. Widzisz jak się stara? Pięknie wygląda obciągając fiuta.
Usiadła obok nas, na krawędzi stołu. Widziałem teraz wyraźnie jej podniecony wzrok, piersi unoszące się ciężkim oddechem, palce masujące krocze. Nie zdjęła stringów. Materiał wżynał się między wilgotne od jej soków i śliny falbanki warg. Edmund kilka razy dopchnął mnie głęboko i przytrzymał. Musiało mu się to spodobać, bo mruknął z zadowoleniem.
- Widzisz jaka zdolna? Nawet nie wiem ile razy dziennie tam obciąga. Jak te ukraińskie kurwy z L. Klęka bez grymaszenia. Usta ma stworzone do ssania pałek.
Teraz nadawał mojej głowie rytm. Brałem go głęboko by po chwili, na wierzchołku podróży w dół i w górę szybkim ruchem języka omiatać główkę i ssać. W pewnym momencie odsunął mnie i jakby oprzytomniał.
- Spuszczę się.
- Jesteś słodki Edmundzie.
- Mogę?
- Nawet nie pytaj. Zalej dziubek kurewce.
Wstał z krzesła. Zrobiłem mu miejsce. Oparty o blat podsunął fiuta pod moje usta szybko trzepiąc. Penis uderzał w czubek wystawionego języka. Po minucie, nie dłużej, zasapał i trysnął spermą na moją twarz i w usta. Odczekałem chwilę i wziąłem ponownie do buzi. Obojętny, mleczny smak z cieniem kwaskowej nikotyny. Stał głośno oddychając po czym odsunął mnie zdecydowanym ruchem i opadł na krzesło.
- Uff..
Podała mu kieliszek z winem. Wypił szybko, do dna.
- Edmundzie, mam nadzieję, że znajdziesz siły na więcej.
Mężczyzna roześmiał się.
- Oczywiście. Pięć minut i będę gotowy.
- Może być nawet piętnaście .. – mruknęła przeciągle wracając palcami pomiędzy swoje uda. Przez chwilę brandzlowała się, po czym ściągnęła majtki przesuwając się na krawędź stołu. – Dawaj języczek do mnie słoneczko a ty Edmundzie odpocznij.
Przekręciłem się w jej stronę zanurzając twarz pomiędzy jej nogi. Docisnęła mnie mocno szybko zaczynając jęczeć. Uwolnione ze stanika piersi falowały ponad mną. Tonąc ustami i językiem w jej mokrej piździe czułem jak bardzo musiał podniecić ją widok obciągania fiuta. Ciekło z niej, wargi oblepiała słodka maź. Doszła z głośnym piskiem, tak jak wcześniej ściskając głowę nogami jak imadłem. Uwolniła mnie odtrącając na bok.
- Młoda .. jesteś cudowna, ale wyglądasz okropnie. Biegnij, opłucz się i popraw .. a my Edmundzie może przejdziemy do salonu?
Wstałem milcząc i próbując lekko rozkołysać biodra poszedłem do łazienki. Miała rację. Makijaż nie przeżył fontanny spermy i cieknącej z pizdy powodzi.
Dwadzieścia minut później wróciłem do salonu. Nadal będąc w pończochach i bieliźnie spojrzałem na dwa nagie ciała zaplątane w pocałunkach na kanapie. Siedziała na jego kolanach. Pieścił jej plecy a ona, pochylona, wgryzała się w jego szyję, błądziła ustami po piersiach. Pomimo swojego wzrostu – była wyższa ode mnie – przy nim wyglądała jak kruszyna. Edmund dostrzegł, że stoję w drzwiach. Poklepał ręką posłanie wskazując miejsce przy sobie. Kołysząc biodrami, po ścieżce jego spojrzenia podszedłem bliżej. Oderwała się od niego, chwiejnie wstała.
- Jest nasz cukiereczek. Odwróć się skarbie .. – Ściągnęła moje majtki pieszcząc przy tym nogi i pupę. - .. jej usteczka już znasz, pora na cipkę .. – Odruchowo pochyliłem się. Uklękła za mną, rozchyliła pośl...