Niedawno pomyślałem, że erotyka ma różne barwy. Każda z nich może istnieć w innej tonacji tworzącej nastrój dla seksu. Tonacje jasne tworzą atmosferę beztroski, ciemne - mocnych doznań, na które niełatwo się zdecydować, bo nie jest rzeczą prostą odszukać rozkosz w bólu, upokorzeniu i niepokoju... Jeżeli jednak ktoś zdecyduje się oddać we władanie partnera, to lepiej bezpowrotnie, bo zmysły uczą się reagować i uzależniają się od ciemnej barwy seksu, a erotyka jest jak nocna ćma atakująca płomień świecy...
Moja kobieta jest drobna, niewysoka i filigranowa. Pozornie krucha i delikatna, jest w świecie erotyki demoniczną boginią, czerpiącą rozkosz z brutalnych pieszczot. Ma na imię... to nieistotne. Nazywam ją Gwiazdeczka...
Świat erotycznych doznań Gwiazdeczki nie ma praktycznie granic. Nie istnieją dla niej żadne reguły, gdy jej psychika przekracza próg wyrafinowania. Wtedy gotowa jest na wszystko, a jej wyobraźnia tworzy sytuacje, których nikt jeszcze nie odważyi się wymyślić.
Jest na północno-wschodnim krańcu Polski mała miejscowość, w której brukowane uliczki wiodą do potężnego zamku. Jest w nim galeria sztuki, restauracja i hotel.
Urzeczeni nastrojem tego miejsca, zatrzymaliśmy się tam kiedyś, wynajmując pokój. Okazało się, że jest to pokój szczególny, bo przestronny, z antresolą-sypialnią; bardzo sprytnie zaadaptowany z surowego, gotyckiego wnętrza...
Kiedy tylko zamknęliśmy za sobą drzwi, zobaczyłem w oczach Gwiazdeczki błyski już wiedziałem, że to miejsce będzie inspirujące. Kolację zjedliśmy w zamkowej restauracji, do której szło się kilkanaście metrów podcieniami... Atmosfera była znakomita, sporo gości, świetnejedzenie z akompaniamentem Egri Bikaver. Przed północą byliśmy w pokoju i znowu ten błysk w oczach Gwiazdeczki...
Miała na sobie czarną sukienkę na cienkich ramiączkach (był lipiec). Była bez biustonosza i majtek, ale za to w pończochach z podwiązkami i w szpiikach. Uklęknąłem przed nią, żeby zdjąćjej pantofle...
- Zostaw - syknęła. - Będę w butach i
Podniosłem na nią wzrok. Wjej oczach był teraz płomień.
- Zgaś światło... Chcę ciemności.
Zgasiłem światłb. Noc była jasna. Wygwieżdżone niebo za oknem rozjaśnilo niecomrok w pokoju, który teraz wydawał się większy... Gwiazdeczka usiadlaw fotelu i skinęła na mnie.
- Daj mi papierosa - rozkazała.
Zrobiłem, co kazała i podalem ogień. Zaciągnęla się głęboko....
- Uklęknij tu - wskazała miejsce przed sobą.
Uklęknąłem. Podsunęła mi stopę.
- Całuj
W ciemności trafiłem ustami na krawędź pantofla i śliskość pończoch, którą musiałem zwilżyć śliną, by pocałunek przeniknął przez nią i dotarł do ciała.
- Jeszcze! – zakomenderowała.
Ująłem stopę i, ślizgając się ustami po pończosze, powędrowałem wyżej. Gwiazdeczka wyprostowała nogę, wspierając drugą stopę na moim udzie.
- Dosyć! - powiedziała. - Rozbierz się!
Wstałem i zacząłem rozpinać guziki koszuli. Zdejmując ją, zobaczyłem, jak ognik papierosa rozjarza się, gdy Gwiazdeczka zaciąga się dymem... Błędny ognik w środku nocy...
- Przynieś pejcz - usłyszałem rozkaz. - I zapal świecę...
Wszystko mieliśmy z sobą... Zapaliłem więc świecę i podałem skórzany bat... Gwiazdeczka zgasiła papierosa, wstała i popchnęła mnie w stronę drewnianych bali podtrzymujących antresolę.
- Postaw świecę na podłodze i stań tutaj! - wskazała pejczem kąt pod antresoią. Łączenie ścian wypełniała pionowa belka, od której rzochodziły się grube legary..W świetle świecy znowu zobaczyłem błysk w jej oczach, gdy lustrowała wybrane miejsce.
- Dobrze- stwierdziła zadowolona. – Odwróć się.. Twarzą do kąta.
Złap się belek... No, stój spokojnie!
Miałem gęsią skórkę z emocji, chociaż nie bałem się wcale. To nie było pierwsze bicie, a zresztą bardziej liczy się gra niż rzeczywista tortura.
Nie uderzyła mnie od razu. Najpierw zdjęła sukienkę, pozwalając mi nawet bezkarnie zerknąć na swoją nagość...
Była fascynująco piękna w samych tylko pończochach i pantofelkach na szpilkach...
Potem, kiedy upomniała mnie, żebym odwrócił głowę, poczułem koniec pejcza muskający moje ramiona, zsuwający się przez plecy do pośladków i wwiercający się między nie.
- Rozstaw szeroko nogi – rozkazywała.
- Wypnij tyłek..
Pejcz powędrował między moje uda, drażniąc intymność.
- Ty bezwstydna świnio! Jak możesz ?! - burzyła się Gwiazdeczka, gdy zauważyła, że się podniecam.
Pierwszy, niespodziewany i piekący cios padł jak błyskawica, przeszywając mnie dotkliwym bólem.
Uderzyła w udo, a odgłos tego ciosu odbił się echem od gotyckiego sklepienia... Jęknąłem.
- A... boli? - ucieszyła się.
Następne uderzenie pejcza dosięgnęło moich pośladków, a kolejne zaczynały działać jak eksplodujące na moim ciele kule gorąca. Zaszumiało mi w głowie. W uszach pojawił się tętent pulsującej w żyłach krwi. Ból przeistaczał się powoli w napierające falami podniecenie... Każde następne uderzenie uruchamiało kolejną drogę przez labirynt tkanki nerwowej, kończąc się pobudzającym impulsem w moim kroczu.
Członek urósł do gigantycznych rozmiarów i trwał w-uniesieniu, tężejąc pod nowymi razami pejcza...
Pomimo opisanych doznań ból jednak istníał fizycznie, a jego przyczyna musiała być już dobrze widoczna, skoro Gwiazdeczka zaprzestała nagie biczowania i przywarła do moich pieców... Objęła mnie mocno, ocierając się o mnie niemal konwulsyjnie... Mamrotała przy tym słowa i zdania, których nie rozumiałem, a wreszcie kazała mi się odwrócić i sama odwrócona podsunęła mi do ust wypięty tyłeczek... Wlizałem się w niego posłusznie i upominany dostosowałem rytm i intensywność pieszczot do potrzeb Gwiazdeczki. Tej nocy chciała „klasycznego” Iizania warg. Powolnego, szerokiego, bez wnikania w głąb cipki. Robiłem to z satysfakcją, bo lizanie niezmiennie mnie podnieca. Gwiazdeczka być może przypomniała sobie o tym, ponieważ przerwała moją błogość.
- Pieść mnie teraz palcami – mruknęłe i rozchyliła wargi, bym mógł bez przeszkód wejść dojej pochwy... Wepchnąłem od razu trzy, bo intymny zakamarek ociekal już wilgocią.
- Zostaw! Nie ruszaj! - Gwiazdeczka wsparła dłonie o ścianę i kołysząc się, nadziewala się na moje palce, sama regulując tempo... Było powolne, więc musiałem być cierpliwy i choć cierpla mi ręka, nie śmiałem przerwać ekstatycznego nastroju mojej pani... Wreszcie jej przyspieszony oddech dał znać, że zaczyna zbliżać się do krawędzi seksualnego akme... Wygięła ciało, wbijając głęboko w siebie moje palcejak dragę w dno rzeki i zaczęła wzlot w feeryczny orgazm. Nieoczekiwanie dla mnie odenivała ręce od ściany i wykonala piruet, uwalniając się od mojej dłoni. Schwyciła mnie za włosy, przyciągnęła do siebie i podając biodra do przodu, wtopiła cipkę w moje usta... Wpakowalem język w zagłębienie między rozwartymi wargami, a Gwiazdeczka osiągnęła szczyt rozkoszy, gwałcąc cipą moje usta...
Brakowało mi tchu. Język drętwiał. Dławiłem się obfitością kobiecego soku, ale wytrwałem do końca jej orgazmu...
Chwilę później zaprowadziłem Gwiazdzeczkę do łóżka na antresoli. Ułożyłem ją na posłaniu. Zdjąłem buty i pończochy i przytuliłem usta do jej nagich stóp. Zacząłem obcalowywać palce, lizać je i ssać... Moja fascynacja jej stopami była zdobyczą niedawną, ale nikt do końca nie wie, co w istocie „siedzi mu w głowie”, więc pieściłem stópki mojej pani coraz częściej. Oboje czerpaliśmy zresztą z tego niezwykłe doznania. Ona - będąc obsługiwana, ja - czując wobec niej uniżoność...
Teraz Gwiazdeczka miała już dosyć moich czułości. Pchnęła mnie na łóżko. Usiadła na moich udach... Owinęła pończochą nasadę mojego członka razem z jądrami. Uwięziony w nylonowej pętli a wzwód stał się teraz bolesny i zdeterminowany.
Gwiazdeczka zapaliła papiero sa i zaciągnęła się głęboko.
- Pozwalam ci się onanizować - powiedziała. - No? Na co czekasz?
Ująłem w rękę sterczącego kutasa i zacząłem się masturbować. Gwiazdeczka sięgnęła do moich jąder i ściskała je rytmicznie, stosownie do ruchów mojej ręki.
Orgazm rozpoczął się wolno, rozprzestrzeniając rozkosz od dłoni w górę ciała. Wypełnił mi mózg, atakując wszystkie pola przyjemności... Z oszołomionego mózgu uniesienie przeniknęło ponownie do członka i wystrzeliło gejzerem spermy. Gwiazdeczka zacisnęła w dłoni moje jądra, jakby chciała wycisnąć z nich całą intymną zawartość... Poczekała, aż sam skończę masturbacyjny finał i dopiero wtedy wyplątała mnie z pończochy, a potem delikat- nie wytarła nią mój brzuch i uda... Rzuciła pończochę na podłogę i wtuliła się we mnie.
- Kocham cię, wiesz? - szepnęła.
- Ja też cię kocham - odszepnąłem.