Piotra znam z czasów licealnych, ponieważ chodziliśmy przez trzy lata do jednej klasy. Co powinniście wiedzieć o Piotrze? To taki typ, który najbardziej podoba się starszym nauczycielkom i tym „grzeczniejszym” uczennicom. Miły, inteligentny, trochę nieśmiały, ambitny, spokojny, rozsądny chłopak – takie recenzje zbierał Piotr przez całe Liceum. W dodatku katolik, może nie jakiś fanatyczny, ale z pewnością kierujący się jak dotąd, zasadami i „wartościami”. Piotr od zawsze mówił, że przeznaczeniem faceta jest małżeństwo i spłodzenie gromadki dzieci. Bardzo doceniał kwestię zachowania czystości do ślubu – jest to dowód, że poważnie traktujesz swoją drugą połówkę – mówił.
Oczywiście nie było tak, że Piotr całe dnie spędzał w kościele, co to to nie. Nie był też typem nawracacza, spokojnie wyrażał swoje zdanie, czasami coś tam marudził o tym, że świat teraz za bardzo idzie w stronę wolności, a seriale promują niedobre wzorce wychowawcze, ale nie był jakoś bardzo nachalny.
Dał się lubić. Trzeba przyznać, że był sympatycznym chłopakiem, uzdolnionym matematycznie i informatycznie, koleżeńskim i przyjaznym. No, może trochę flegmatycznym, takim wiecie „rozlazłym” w obejściu, mówił spokojnie, rozciągając słowa i uśmiechając się głupkowato. Taki był trochę rozmemłany. Nauczycielki mówiły o nim: „wspaniały, spokojny chłopak”, a Piotr chyba nigdy nie zawiódł ich oczekiwań. Nikt w Liceum nie słyszał, aby Piotr kiedykolwiek przeklął, czy zachował się niewłaściwie.
W dodatku był dość przystojny, w taki sposób, jaki podoba się starszym nauczycielkom i „grzeczniejszym” uczennicom ( bardzo wysoki - 190 cm, ciemny blondyn o szaroniebieskich oczach, krótko obciętych włosach i gładkiej, lekko różowej twarzy ), a fakt, że znajdował czas i na naukę, i na taniec towarzyski, który uprawiał, sprawiło, że wokół Piotra ciągle kręcił się wianuszek dziewczyn.
Założę się, że większość z nich marzyła, aby stać się tą „jedną jedyną”, dla której Piotr zachowa czystość, z którą będzie miał dzieci i domek za miastem.
Z początku te kilka faktów – spokój, łagodność i nieśmiałość Piotra, a także obracanie się prawie wyłącznie w towarzystwie dziewczyn, zmyliły mnie, co do jego orientacji. Były chwile, że byłem niemal pewien, że Piotr jest gejem, albo że może nim być.
O gejach Piotr miał taką opinię jak większość katolików, chociaż czasami sprawiał wrażenie, że w ogóle nie wierzy w ich istnienie, albo że ten temat go po prostu zawstydza, bo rumienił się kiedy ktoś go poruszał, albo głupkowato uśmiechał.
Tym razem jednak mój radar mnie zmylił – prawda była taka, że Piotr był stuprocentowym heterykiem.
To wszystko w oczach szkoły i nauczycieli pracowało bardzo na plus Piotra.
Tak widział go ogół.
Trochę inaczej widzieliśmy Piotra my, czyli męska część klasy maturalnej. Generalnie Piotr był lubiany, przez dziewczyny i przez chłopaków, z tym że zdecydowanie wolał towarzystwo dziewczyn. Jednakże jako najlepszy mózg w klasie, jeśli chodzi o matmę i fizykę, często ratował z opresji któregoś z chłopaków, podrzucając właściwą odpowiedź na sprawdzianie, albo na szybko odrabiając zadanie domowe. Dlatego miał szacunek większości. Tak to wyglądało oficjalnie.
Są jednak pewne sytuacje, w których poznaje się pewne rzeczy mniej oficjalnie – a taką sytuacją były chwile spędzone w szatni przed lekcjami W-fu.
Piotr zaczął brać w nich udział dopiero w klasie maturalnej – wcześniej miał zwolnienie z powodu jakiejś tam astmy, alergii, czy czegoś w tym rodzaju, i wcale się nie pojawiał. Ale kiedy się pojawił, to z wielkim hukiem.
No więc sytuacja była taka: siedzimy w tej szatni wszyscy i przebieramy się do zajęć. Chłopaki zdejmują spodnie, a potem wkładają na tyłki spodenki gimnastyczne albo dresy. Oczywiście w tym czasie odbywają się normalne gadki, przeważnie na niezbyt wysokim poziomie.
Piotr jest wśród nas, mimochodem zsuwa swoje dżinsy, pod którymi ma idealnie dopasowane slipki koloru jasnozielonego.
I nagle, niektórzy kątem oka, inni wprost, dostrzegają, że w slipkach Piotra jest … naprawdę ciasno. Albo inaczej – zawartość slipek Piotra jest naprawdę duża. A nawet bardzo duża.
Muszę przyznać, że nie spodziewałem się takiego widoku, no i chyba nikt się nie spodziewał, bo zapadła wśród nas lekka konsternacja, głupkowate śmichy chichy, aż w końcu Siwy, klasowy cwaniaczek, powiedział z nieukrywanym podziwem:
E no, stary! To ja się teraz kurwa nie dziwię, dlaczego laski tak za tobą latają!
Wszyscy zaczęli się śmiać, ale Piotr chyba nie za bardzo zrozumiał o co chodzi, prawdopodobnie pomyślał, że Siwy komplementuje jego ogólny wygląd, więc zrobił się tylko czerwony i powiedział:
Weź przestań.
A potem szybko włożył dres i czmychnął z szatni.
Piotr rzeczywiście nie zajarzył na samym początku o co właściwie chodziło Siwemu. Potrzebował tygodnia, aby się zorientować.
W następnym tygodniu miał na sobie jasnoniebieskie slipki, tak samo wypchane ( nie jestem skłonny do przesadyzmu, ale to, co w nich miał wyglądało naprawdę IMPONUJĄCO ). Wtedy Tomek, kumpel Siwego podszedł do Piotra i zapytał, siląc się na poważny ton:
Piotrze, dlaczego wpychasz sobie skarpetki do majtek?
No i wtedy Piotr załapał. A jak załapał, to uśmiechnął się głupkowato, w ten swój rozmemłany sposób, zaczerwienił jak burak, a potem wsunął swoje dresy, powiedział do nas:
Ale macie poczucie humoru …
i wyleciał z szatni.
Nie muszę dodawać, że nigdy potem nie przebierał się przy nas. Robił to chyba w łazience, bo zawsze już był przebrany przed nami.
Potem temat ucichł na jakiś czas, chociaż mam wrażenie, że chłopaki nabrali do Piotra jeszcze więcej szacunku, choć nie okazywali tego jakoś przesadnie, ale to było czuć w powietrzu.
W tym czasie zacząłem fantazjować o Piotrze. To dziwne, bo wcześniej nie przypuszczałem, że akurat Piotr – ulubieniec wszystkich, prymus i katolik, może stać się obiektem moich marzeń podczas jazdy ręcznej.
Najczęściej wyobrażałem sobie scenkę, w której Tomek pyta Piotra, dlaczego wkłada sobie tam skarpetki, a Piotr odpowiada, że niczego tam sobie nie wkłada, i że może to udowodnić. No i udowadnia.
Tak się tym zakręciłem, że zaraz przed maturą miałem tylko dwa marzenia: zdać maturę i dostać się na studia, oraz zobaczyć kutasa Piotra.
To pierwsze marzenie się spełniło. Drugie spełniło się Siwemu, który przypadkiem ( jego nazwisko, tak samo jak nazwisko Piotra, rozpoczynało się na literę R ), znalazł się obok Piotra podczas badań lekarskich na komisji poborowej.
To, co tam się zdarzyło, przypominało jakąś scenę z taniego gejowskiego pornola i było dla Piotra wielkim szokiem.
Otóż Piotr i Siwy wchodzili do sali lekarskiej jako ostatni tamtego dnia. Po badaniu ogólnym, młody lekarz prosił za parawan, za którym każdy badany musiał na chwilę zsunąć majtki i pokazać doktorowi, co tam ma, a raczej, czy wszystko ma na swoim miejscu. Zazwyczaj trwało to sekundy, ale kiedy Piotr za parawanem zsunął swoje slipki, młody doktorek podobno westchnął z wielkim podziwem:
No no no. Czym ty go karmisz, chłopaku, że tak urósł!
Siwy był badany niedaleko i wszystko usłyszał. A potem zobaczył, że Piotr wychodzi zza parawanu totalnie czerwony, zmieszany, zawstydzony, no i oczywiście z tym głupim rozlazłym uśmieszkiem na twarzy.
A, że Siwy znany był z tego, że nie trzymał języka za zębami, dość szybko o tym, co zaszło na komisji poborowej, dowiedzieli się prawie wszyscy.
Najpierw my, czyli chłopaki z maturalnej. Potem chłopaki z innych klas. Potem dziewczyny z maturalnej. Potem inne dziewczyny. A jakoś tak przed Studniówką wiedziała już chyba cała szkoła.
Reasumując – w obieg poszło info, że Piotr ma dużego. Największego w szkole. I, że to pewne na sto procent.
Nie muszę chyba dodawać, że Piotrowi nigdy w życiu nie zależało na tego typu sławie, dlatego czuł się bardzo głupio. Nagle wokół niego zaroiły się dziewczyny, w jakichś niesamowitych ilościach. Jedne życzliwe i oficjalnie zauroczone inteligencją i zasadami Piotra, inne, takie jak Ewelina i Kamila – skuszone ciekawością i chęcią sprowokowania jakiejś hecy ( były z tego znane w całej szkole ).
Piotr, można powiedzieć, stał się gwiazdą. Apogeum jego popularności nastąpiło na Studniówce, podczas której Piotr obtańcował dosłownie wszystkie dziewczyny z klasy, a także partnerki maturzystów i nauczycielki, które nie wiedziały rzecz jasna o tym, co Piotr ma w slipkach, ale i tak za nim przepadały.
Doszło nawet do małego skandalu, ponieważ Ewelina, która wzięła sobie Piotra na celownik ( wszyscy wiedzieliśmy, że to oznacza, że prędzej, czy później go po prostu przeleci, były nawet zakłady jak szybko to zrobi ), sprzątnęła go dosłownie sprzed nosa, dziewczynie, z którą Piotr przyszedł, i długo tańczyła z nim „wolne tańce”, przez co partnerka Piotra nie wytrzymała i opuściła imprezę w połowie, oczywiście z płaczem.
Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że Piotr pierwszy raz chyba zachował się jak palant, co potem mu wytłumaczyliśmy na osobności. Piotr przyznał, że mamy rację, że jest mu bardzo głupio, że dał plamę, że pojedzie z kwiatami i przeprosi koleżankę.
Nie wiem jak tam było, ale nigdy potem nikt nie widział tej dziewczyny w towarzystwie Piotra.
Za to Ewelina, razem z Kamilą już do samej matury kręciły się przy Piotrze na każdej przerwie, coraz nachalniej i coraz bardziej irytująco. Każdy głupi widział, że coś knują, ale nie Piotr. Kilka osób zauważyło, że obie są dla Piotra bardzo miłe, ale za jego plecami mówią o nim: „lamus”, „dupa wołowa”, albo po prostu „ciota”.
Potem była matura i wszystko dosyć szybko się potoczyło. Nerwy, potem znowu nerwy bo egzaminy na studia, a potem każdy poszedł w swoją stronę. Dostałem się na UJ i przygotowywałem do wyjazdu do Krakowa.
Z Piotrem straciłem kontakt i nie wiedziałem, jak potoczyły się sprawy. Któregoś dnia znajoma z Liceum powiedziała mi, że Piotr dostał się na dwie uczelnie, z rewelacyjnymi wynikami: na wydział matematyczny UJ, oraz na …. Uniwersytet Rolniczy (! ). Ku zdumieniu wszystkich, wybrał tę drugą uczelnię i teraz uczy się jak hodować kury, konie i krowy.
Tyle wiedziałem, i w zasadzie przez cały pierwszy rok moich studiów nie miałem z Piotrem żadnego kontaktu.
Po skończeniu pierwszego roku, jakoś tak na początku wakacji, spotkałem Piotra na Starym Mieście. Wpadliśmy na siebie po prostu. Przywitaliśmy się, a potem zaproponowałem wspólną kawę w najbliższej kawiarni.
Z pozoru Piotr się nie zmienił jakoś specjalnie. Nadal był trochę rozmemłany, bardzo spokojny i kulturalny. Miał na sobie granatowe dżinsy, mega odważne jak na niego, bo bardzo obcisłe, świetnie eksponujące biodra i nogi.
Pierwszy raz zauważyłem, że Piotr ma niesamowite nogi, i w ogóle, kurcze, ten facet był seksowny. Naprawdę mógł się podobać.
Długo gadaliśmy przy tej kawie. O naszych studiach, o planach na przyszłość. A potem jakoś tak zaczęliśmy wspominać Liceum, i zapytałem od niechcenia, jak to się wszystko potoczyło, z Eweliną i tak dalej.
Wtedy Piotr zrobił bardzo zmartwioną minę – chłopak był naprawdę przygnębiony, i powiedział, że dużo by opowiadać, że na pewno mnie zanudza, że trzeba by więcej czasu, że to dla niego trudne i takie tam.
A ponieważ czasu mieliśmy sporo, zaprosiłem Piotra na swoją stancję, która akurat stała zupełnie pusta, i gdzie akurat znajdowało się parę butelek wina po współlokatorach.
Na stancji, przy winku, Piotrowi rozwiązał się język, i w ten sposób dowiedziałem się ze szczegółami, których bym od Piotra nawet nie oczekiwał, jak potoczyła się tamta historia.
Tak jak przypuszczałem, Ewelina zagięła na Piotra parol. Do samej matury, a także potem, aż do wyjazdu Piotra do Krakowa na studia, kręciła się koło niego.
Któregoś dnia, kiedy Piotr jak zwykle, udał się na spacer z psem, nad rzekę i do lasu ( Piotr bardzo sobie ceni „kontakt z przyrodą” ), zauważył Ewelinę i Kamilę, jak chowają się za krzakami, tak jakby się zaczaiły, albo śledziły go. Piotrowi zrobiło się głupio.
Muszę tu dodać, że Ewelina była absolutnym przeciwieństwem kandydatki na dobrą żonę dla Piotra. Chodziła do drugiej klasy i miała opinię szkolenej zdziry. Wysoka, postawna blondyna, trochę solara, trochę tipsiara, bez przerwy w mini. Nie była głupia, ale bardzo sprytna, dość wulgarna. Mówiło się, że zawsze zdobywa to, co zechce.
Ktoś taki kompletnie nie pasował do Piotra – wszystkie niunie, które miały ochotę zostać jego dobrą żoną i rodzić mu dzieci, natychmiast znienawidziły Ewelinę, bo wyglądało na to, że coś się między nimi kroi.
Jej przyjaciółka Kamila, nieco drobniejsza, nieco bardziej ogarnięta jeśli chodzi o styl, była pod wielkim wpływem Eweliny i od początku czułem, że coś kombinowały.
Miałem rację. Tamtego dnia, gdy Piotr spacerował po lesie ze swoim psem wilczurem, zaczaiły się na niego i, kiedy Piotr wkroczył na jedną z leśnych ścieżek, wyłoniły się przed nim i zaczęły go po prostu podrywać.
Na początku dosyć grzecznie – Ewelina miała niezłą nawijkę w takich sytuacjach:
No i co, Piotrze, powiesz nam w końcu, czy masz jakąś dziewczynę?
Nie mam, już ci mówiłem – odpowiedział speszony Piotr
A to dziwne, taki facet jak ty? Chyba mi nie powiesz, że żadna ci nie mówiła, jaki jesteś zajebisty?
No w ten sposób nie mówiła ...
Dziwne. Bo ja uważam, że jesteś zajebisty. Obie tak uważamy z Kamilą.
Najprzystojniejszy facet w szkole – dodała Kamila.
I tak sobie szli przez las, laski nawijały, a Piotrowi było totalnie głupio i był speszony. A, że był niemotą i jak zwykle nie wyczaił do czego wszystko zmierza i nie zareagował tak, jakby dziewczyny sobie życzyły, zdenerwowały się trochę i zaczęły komplementować go coraz odważniej:
Powinieneś mieć dziewczynę, która by ci dała wszystko, na co zasługujesz. Taki zajebisty koleś powinien mieć zajebistą laskę. Może nawet dwie zajebiste laski.
Kiedy Piotr nareszcie zaczął kapować o co chodzi, dziewczyny otoczyły go, przyparły do drzewa na leśnej polanie, a ręka Eweliny bardzo szybko znalazła się między nogami zszokowanego Piotra.
Ewelina poprzez materiał spodni Piotra, chwyciła dość mocno jego fiuta i zaczęła go masować, podobno bardzo umiejętnie.
Kamila w tym czasie stała obok na czatach i rozglądała się, czy nikt nie idzie. Wszystko było zaplanowane.
Piotr oczywiście próbował się bronić, i jak zwykle zaczął głupkowato się śmiać ( tak to sobie wyobrażam ), mówił: „dajcie spokój, dziewczyny” itp., ale Ewelina nie miała zamiaru dać spokoju i zaczęła coraz mocniej ugniatać, pieścić i masować zawartość spodni Piotra.
Piotr jeszcze przez chwilę się bronił, ale zauważył ze wstydem, że ….
No wiesz, - powiedział mi... - Trochę wstyd, ale... Moje ciało zaczęło … reagować. Całkiem porządnie reagować.
Jednym słowem – Piotrowi stanął jak drąg.
Jezu, jaki wielki! - zauważyła autentycznie zszokowana i zachwycona Ewelina, a Kamila natychmiast zostawiła punkt obserwcji i przybiegła zobaczyć.
Piotr zaczynał się poddawać, tym bardziej, że jego fiut już nie mieścił się w spodniach. W końcu oparł się o drzewo i pozwolił Ewelinie uwolnić go z tej ciasnoty.
Wow! - zawołała Ewelina zachwycona.
O ja nie mogę! - westchnęła Kamila.
Obciągały Piotrowi na zmianę. Na leśnej polanie pod drzewem.
Najpierw robiła to Ewelina, a Kamila stała na czatach, a potem się wymieniały. Pies Piotra usiadł obok i przyglądał się wszystkiemu, co się działo.
Potem zaczęła się prawdziwa jazda, bo obie zaczęły obciągać mu jednocześnie. Klęczały pod nim i naraz zajmowały się jego narzędziem.
Piotr poddał się zupełnie, oparł głowę o drzewo i zrobił coś, czego nie zrobił nigdy przedtem. Jęknął cicho:
O kurwa!
Muszę przyznać, że wtedy, gdy mi to opowiadał, ja także po raz pierwszy usłyszałem przekleństwo w ustach Piotra, i muszę przyznać, że mnie to podkręciło. Grzeczny chłopiec okazał się całkiem niegrzeczny.
Ale wiesz, co one robiły z moim.... penisem? - zapytał mnie najwyraźniej nadal zszokowany.
Nie, co robiły?
Wyrywały go sobie … Kamila mówiła: no nie bądź taką egoistką, i wyrywala go Ewelinie z ust … – powiedział zawstydzony na maksa Piotr, - Dosłownie jak psy walczące o kość …
Chyba suki – zaśmiałem się.
Przestań, nie mów tak ( cały Piotr )
Ale było ci dobrze, tak?
No... w sumie nie można powiedzieć, że to było nieprzyjemne. Właściwie to było …. to było dziwne.... - krygował się Piotr.
Przyznaj się, podobało ci się – zaczepiałem go.
No dobrze. Wiem, że to nie w porządku, że złamałem moje zasady. Że to bardzo głupie, co zrobiłem, jest mi naprawdę strasznie głupio …
Podobało ci się …. - nakręcałem go.
Zajebiście mi się podobało – wyszeptał Piotr, zaczerwienił się jak burak i wypił spory łyk wina prosto z butelki.
Sytuacja w lesie skończyła się tak, że dziewczyny wydoiły Piotra pod drzewem, w biały boży dzień. Zrobiły mu mistrzowskiego loda, z naprawdę wielką ilością „bitej śmietany”. Piotr wystrzelił z siebie tak wielką porcję, że sam był tym zdziwiony:
O rany – rumienił się, nieco już wstawiony, - nigdy nie myślałem, że mogę … tego tyle mieć.
Po tym jak Piotr pozbył się ciężaru z jąder, a dziewczymy wycierały twarze chusteczkami, jeszcze długo nie mógł dojść do siebie, miał problem z oddychaniem i ogólnie miał tak potężny orgazm, że stał pod tym drzewem jeszcze dobre parę minut, łapiąc powietrze.
Co jest, Piotrze? - zapytała ze śmiechem Ewelina. Nie mamy zamiaru wzywać tu karetki!
Piotr zapiął spodnie i lekką kurtkę, przypiął psu smycz i jak dżentelmen odprowadził Ewelinę do domu.
Zabawna historia, co? Koleś, który przez całe swoje dotychczasowe życie, zapiera się, że czystość małżeńska jest święta, że liczy się tylko trwała relacja, zakończona kościelnym ślubem i gromadą dzieci, traci prawictwo z dwiema szkolnymi tipsiarami naraz, potem się obwinia i tłumaczy, ale generalnie było mu zajebiście dobrze, tak dobrze, że chciałby to powtórzyć i zaproponować Ewelinie związek ( jednak Ewelinie, a nie Kamili ).
A ponieważ, tak, jak się domyśliłem już w Liceum, Ewelinie chodziło tylko i wyłącznie o zdobycie takiego trofeum, jakim był kutas Piotra, „największy kutas w szkole”, i ponieważ w końcu zdobyła to, czego chciała; a samego Piotra nadal uważała za „cieniasa”, „ciotę” i „dupę wołową” - sprawa przybrała smutny obrót.
Piotr chodził po tym wszystkim tak strapiony ( przecież niedługo miał jechać na studia do Krakowa ), że w końcu zdobył się na odwagę i zadzwonił do Eweliny, żeby powiedzieć jej, że mogliby spróbować ze sobą być, o ile oczywiście ona chce.
Biedaczek był trochę niedzisiejszy i nie wyobrażał sobie, aby mógł postąpić inaczej, po tym co zaszło, i na co się zgodził.
Ewelina go oczywiście wyśmiała:
Nie obraź się Piotr, ale chyba cię pojebało. Sorry, ale raczej nie wyobrażam sobie żebym mogła być z tobą. Jesteś dla mnie trochę za spokojny. Przyznaję, że masz zajebistego. Najlepszego jakiego widziałam. Z resztą Kamila uważa tak samo, ale to co innego. Jesteś okropnym nudziarzem. Możemy się spotkać od czasu do czasu, mogę zrobić ci laskę, możemy to robić we dwie z Kamilą, ale to wszystko. Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Nie obraź się Piotrek, ale tacy jak ty są dla nas raczej lamerami.
Piotr się załamał. Poczuł się potraktowany przedmiotowo, oszukany i „prawie zgwałcony”.
Jak się okazało, od samego początku, odkąd po Liceum rozeszła się fama, jakoby Piotr posiadał w spodniach tak dorodny okaz, Ewelina postanowiła, że musi ten okaz upolować. I udało się jej ( zawsze się jej udaje ).
Piotr wpadł w depresję, pojechał na studia całkowicie rozwalony psychicznie, z Eweliną zerwał wszelki kontakt, poszedł do spowiedzi i obiecał sobie, że odnowi swoje przysięgi i postara się znów wkroczyć na ścieżkę katolickich zasad.
Opowiadał mi to z wielkim przejęciem, a ja – cóż, chyba nie jestem dobrym kumplem, bo jedyne, co wtedy myślałem to: „ kurwa, jak ja zazdroszczę Ewelinie”.
Tymczasem Piotr przybył do Krakowa i rozpoczął pierwszy rok studiów na Akademii Rolniczej. A jako, że zamierzał być pilnym studentem, zrezygnował z akademika na rzecz wynajęcia pokoju „obok właściciela”.
To było zdecydowanie tańsze niż samodzielna stancja, a w domu Piotra się nie przelewało.
Piotr zamieszkał w kamienicy na Podgórzu u kobiety, imieniem Teresa, właścicielki dwupokojowego mieszkania.
Pani Teresa była „na oko po czterdziestce”, ale „bardzo dobrze się trzymała” - jak stwierdził Piotr. Była miła, udostępniła Piotrowi pokój w wyizolowanej od reszty części mieszkania, i nie brała zbyt wiele za miesiąc.
Piotr był zadowolony. Po powrocie z uczelni mógł liczyć na posiłek i rozmowy w kuchni. W sumie, jak stwierdził, dobrze się złożyło, bo nie czuł się dzięki temu samotny w pierwszych miesiącach pobytu w Krakowie, a rozmowy z właścicielką mieszkania pomagały także leczyć „zawód miłosny” pt. Ewelina. Trwało to trzy miesiące, a gdzieś tak po Nowym Roku, Piotr otrzymał informację, że oboje jego rodzice stracili pracę, w związku z tym nie będzie mógł pozwolić sobie na wynajem u pani Teresy.
Piotr się podłamał, bo jego studia także wisiały teraz na włosku. Mnóstwo zajęć na uczelni nie pozwalało mu na pracę poza weekendami, więc Piotr był zmuszony zamieszkać na waleta u znajomych.
Pewnego wieczora opowiedział o tym pani Teresie przy wieczornej herbatce w kuchni, wyjaśniając dlaczego musi się wyprowadzić.
Pani Teresa wpadła jednak na inny pomysł. Pozwoli Piotrowi zostać, dopóki sytuacja jakoś się nie znormalizuje, a Piotr w zamian będzie pomagał jej w pracach domowych tj. odkurzanie, mycie okien, zakupy itp.
Piotr oczywiście bardzo się wzbraniał, ale w końcu jakoś dał się przekonać. Wyglądało to mniej więcej tak, że przez pięć dni w tygodniu, wszystko było po staremu, a w weekendy Piotr zajmował się sprzątaniem.
Sprzątał od rana do wieczora – mył podłogi, trzepał dywany, jeździł po zakupy do Tesco, ale nie narzekał. Układ był uczciwy.
Pewnego niedzielnego wieczora, kiedy Piotr położył się już do łóżka po pracowitym weekendzie ( jak każdy porządny chłopak – w piżamie ), do jego pokoju zapukała pani Teresa, ubrana w przezroczystą koszulę nocną.
Przyniosła ze sobą szklankę mleka, powiedziała że nie może zasnąć i zapytała, czy Piotr nie mógłby ewentualnie zająć jej chwilą rozmowy.
Piotr jako porządny chłopak, oczywiście nie miał nic przeciwko i oczywiście zgodził się bez wahania. Wtedy usłyszał mniej więcej coś takiego:
Mam nadzieję, że jest ci u mnie dobrze, Piotrze. Ja też jestem z ciebie bardzo zadowolona. Ale pomyślałam, że mogłabym być jeszcze bardziej zadowolona, gdybyś zechciał mi pomóc w czymś jeszcze.
Oczywiście, zrobię co w mojej mocy – odpowiedział porządny chłopak Piotr.
Ile masz lat, Piotrze?
Dwadzieścia.
Jesteś bardzo przystojny, wiesz o tym?
Czy ja wiem …. Dziękuję za komplement.
Pewnie myślisz, że jestem już za stara żeby podobać się facetom ...
Nic podobnego. Myślę, że może się pani podobać …
A czy podobam się tobie? - zapytała pani Teresa i wstała z fotela, ukazując się Piotrowi w całej okazałości ( miała na sobie przezroczystą koszulę nocną spod której widać było jej duże piersi i „ wszystko na dole” - jak określił zawstydzony Piotr ).
Piotr zawstydził się jeszcze bardziej i nie mógł znaleźć właściwych słów. A wtedy pani Teresa przysiadła na jego łóżku i powiedziała:
Dopisałam do twojej listy prac coś jeszcze. Radzisz sobie tak dobrze, więc to chyba nie będzie dla ciebie problemem.
Mówiąc to wsunęła rękę pod kołdrę i objęła dłonią to, co czaiło się pod materiałem spodni piżamy Piotra.
Pech chciał, że akurat byłem trochę … pobudzony – wytłumaczył mi się Piotr. Nie myśl tylko, że to się stało bo zobaczyłem panią Teresę, to by było nie w porządku...
No i co? Przeleciałeś ją? - zapytałem wprost ( wpływ wina ).
Nie! - Piotr prawie krzyknął. To znaczy … można powiedzieć ….Można powiedzieć, że pani Teresa przejęła całą inicjatywę.
Jak się okazało, pani Teresa tamtej nocy wsunęła się pod kołdrę Piotra i wyczuwając pod sobą z jakim gabarytem ma do czynienia, uwolniła gabaryt ze spodni piżamy, a następnie dosiadła go i wprawnie, gładko i bez większych oporów ze swojej strony, za to z oporami ze strony Piotra – po prostu zerżnęła mojego kolegę, chlubę Liceum.
Wow, stary. Zadziwiasz mnie! - powiedziałem autentycznie zdziwiony.
Wiem. Sam siebie zadziwiam. Jestem okropny, że znowu pozwoliłem na coś takiego. Nie powinienem. Nawet nie wiesz jak mi wstyd.
Ale wręcz przeciwnie! Powinieneś! Kurwa, masz dwadzieścia lat!
A pani Teresa czterdzieści osiem … Boże, co ja robię?
Było ci dobrze?
Tak, to było przyjemne. Nawet bardzo przyjemne.
No to w czym problem?
Bo widzisz, to co się stało, między mną, a panią Teresą, nie było tylko raz....
Żartujesz! Powtórzyła to? A to dobre!
Tak. Powtórzyliśmy to. Właściwie nie jeden raz …
Dwa razy?
Więcej …
Trzy, cztery?
Trochę więcej ….
No powiesz w końcu?
Pani Teresa przychodzi każdej nocy, od lutego … Ale nie myśl o niej źle. Wiesz, bardzo wiele mnie nauczyła. Jest doświadczona. Bardzo doświadczona, można powiedzieć ….
No. Więc jednym zdaniem, właśnie dowiedziałem się, że Piotr prawie co noc przez pół roku ( spotkaliśmy się w lipcu ), pieprzył właścicielkę mieszkania, w którym wynajmował pokój, a ona w zamian odstępowała mu go bez żadnej należności.
Wiem, wygląda to paskudnie. Jak prostytucja – Piotr był naprawdę załamany. Ale wiesz, to dla mnie okazja, bo nie stać mnie na wynajem. Poza tym … chyba mnie to trochę … wciągnęło …. ( tutaj znowu się zaczerwienił ).
Chcesz powiedzieć, że pokochałeś seks …. - drążyłem.
Można tak to ująć – odpowiedział z trudem.
A potem oczywiście zaczął się tłumaczyć:
Ale wiesz, to mnie w jakiś sposób leczy ….
( tak tak, Piotrze, po prostu lubisz się pieprzyć, uwielbiasz to )
… Nigdy nie sądziłem, że będę w stanie doprowadzić kobietę do takiego stanu …. do krzyku z rozkoszy ….
( też bym krzyczał, gdybym miał w sobie coś takiego )
To jest dla mnie terapia …
( oczywiście, Piotrze )
Ale nie to jest w tym wszystkim jeszcze najgorsze …
Yyyy ? - teraz znów mnie zadziwił.
Poznałem kogoś. Dziewczynę. Z mojego roku. Jest naprawdę ładna.
Masz dziewczynę?
Można tak powiedzieć ….
No więc Piotr miał dziewczynę, z którą wiązał nadzieję. Na małżeństwo, dzieci i domek – licealne ideały.
Poznał ją na pierwszym roku studiów i po kilku romantycznych randkach, postanowili zostać parą. Tymczasem ani pani Teresie, ani jemu, nawet nie śniło się, aby zaprzestać nocnych igraszek, o których rzecz jasna przyszła żona i matka nie miała zielonego pojęcia.
Jest mi tak okropnie wstyd, Krzyśku – mówił mi Piotr prawie już płacząc. Kocham moją dziewczynę i uwielbiam się z nią kochać. Ale ona nie potrafi dać mi tyle, co pani Teresa.... Wiem, że to okropnie brzmi. Wiem, że jestem palantem, ale nie potrafię teraz skończyć ani jednego ani drugiego. Chyba za bardzo lubię seks. Co ja gadam – ja go uwielbiam. Nie mogę się powstrzymać.
Wtedy właśnie pojąłem, że mój kolega z Liceum, Piotr, nie jest już Piotrem – dobrym i porządnym chłopcem, katolikiem, ale najnormalniej w świecie jest … Piotrem jebaką. Było to dla mnie chyba największe zdziwienie ostatniego dziesięciolecia.
Co ja mam robić? – zapytał mnie drżącym głosem, a ja odpowiedziałem to, co naprawdę myślę:
Jeśli kochasz tą dziewczynę, wyprowadź się z Podgórza. Tak będzie uczciwie. Nie musisz jej mówić o starej, ale przerwij to. To czego się nauczyłeś rób z dziewczyną – będzie jej się podobać. Jeśli stawiasz na seks, zerwij z dziewczyną. Nie rań jej bardziej. I pieprz wszystko, na co masz ochotę, tak często jak tylko chcesz. Masz dwadzieścia lat stary, kiedy będziesz to robił?
Muszę to przemyśleć – powiedział Piotr, gdy wino się skończyło.
Jeszcze nie wiem, jaki był efekt przemyśleń Piotra. Od dłuższego czasu nie mamy ze sobą kontaktu. Kiedyś pewnie się dowiem, bo zastanawiam się, która część mojego kumpla zwyciężyła, a która poniosła klęskę.
Odprowadzając Piotra na przystanek, i korzystając z okazji, że obaj byliśmy już dość mocno zalani, zapytałem o to, o co zawsze chciałem zapytać, ale brakowało mi odwagi:
To ile ma ten twój olbrzym?
Przestań! ( stary dobry Piotr )
Jestem ciekawy po prostu. Dziewiętnaście centymetrów?
Troszkę więcej ….
Dwadzieścia?
Jeszcze troszkę więcej ….
O w dupę! - zawołałem trochę zbyt głośno
Weź przestań – uśmiechnął się Piotr swoim „starym” rozmemłanym uśmiechem i czerwony jak burak wsiadł do tramwaju.