Jacek powoli ściągnął koszulkę. Każdy jego ruch był pełen zmysłowości, jakby dobrze zdawał sobie sprawę, że doprowadza mnie do obłędu. Spod opuszczonych rzęs, starając się zachować dyskrecję, spojrzałem na jego klatkę piersiową. Po wyraźnie zarysowanej muskulaturze spływały kropelki potu po ciężkim treningu. Wziąłem głęboki oddech, patrząc na jego nieskazitelne ciało. Idealnie uwypuklone mięśnie klatki piersiowej, brzuch wyrzeźbiony jak u marmurowego posągu, muskularne ramiona wywołujące ciarki na plecach. Musiałem odwrócić wzrok.
Byliśmy tylko we dwóch w szatni po zakończonym treningu. To był czerwiec, więc dookoła panowało niemiłosierne gorąco. Wielkimi krokami zbliżały się już od dawna wyczekiwane wakacje. Oceny zostały oficjalnie zatwierdzone, więc nadszedł ten czas w roku szkolnym, gdy nikt już szkołą się nie przejmował. Reszta chłopaków z naszej klasy zerwała się wcześniej z lekcji, jednak Jacek nigdy nie przegapiał treningów. A ja… Ja nigdy nie przegapiałem widoku Jacka wyciskającego z siebie siódme poty przy sprzętach na siłowni, przez które każdy mięsień jego ciała napinał się pod skórą. Choć na w-fie byliśmy sami, nasz trener nie porzucił okazji, aby dać nam porządny wycisk. Po godzinie wyczerpujących ćwiczeń zostaliśmy odprawieni do szatni krytycznie.
Siedziałem na ławce, odpoczywając. Dyskretnie obserwowałem Jacka. Poznaliśmy się już w gimnazjum, gdy pierwszego września trafiliśmy do tej samej klasy. Choć na początku nie utrzymywaliśmy szczególnie bliskiego kontaktu, w końcu poznaliśmy się lepiej i z czasem zaprzyjaźniliśmy. Zbliżyło nas mnóstwo godzin spędzonych na wspólnej nauce, a przede wszystkim włóczeniu się po mieście, wieczornym gadaniu przez Internet i graniu online całą noc. Wybraliśmy to samo liceum i oto jesteśmy tu.
Jacek podobał mi się już od naszego pierwszego spotkania, odkąd po raz pierwszy wyciągnął do mnie dłoń, odkąd po raz pierwszy poczułem iskierki elektryczności, gdy dotknąłem jego skóry. Jego łagodne rysy twarzy, choć niezaprzeczalnie męskie, sprawiały, że był diabelnie przystojny. Należał do grona osób zdających sobie sprawę z własnej atrakcyjności fizycznej i nieraz byłem naocznym świadkiem, jak potrafił wykorzystać do na własną korzyść. Obserwowałem to ze śmiechem. Miał kasztanowe włosy, dość krótko przycięte, zawsze w wystudiowanym nieładzie. Jego oczy miały barwę płynnego karmelu, w którym nieraz pozwalałem sobie utonąć. Magnetyczne spojrzenie, inteligentny wzrok, hipnotyzujące oczy obserwujące świat zza czarnej zasłony długich rzęs. Jak ktoś taki mógłby przejść obok niezauważony?
Niespodziewanie odniosłem wrażenie, że na moment drgnął, jakby poczuł na sobie moje spojrzenie. Speszony odwróciłem wzrok od jego ciała, choć niechętnie. Jacek w żaden sposób nie zareagował. Zamiast tego, ściągnął z siebie kolejną warstwę ubrań – tym razem spodnie. Mógłbym przysiąc, że temperatura w szatni gwałtownie wzrosła. Odkryłem wówczas pewną zależność. Im dłużej przebywam przy półnagim Jacku, tym większe prawdopodobieństwo, że moim płucom zabraknie tlenu. Białe, sportowe bokserki ciasno opinały jego idealne pośladki. Gdy stał do mnie tyłem, mogłem tylko dziękować Bogu za człowieka, który wynalazł bieliznę termoaktywną. Gdy jednak odwrócił się, zacząłem potrzebować inhalatora. Cholernie imponujące wybrzuszenie bokserek przykuło moją uwagę do tego stopnia, że nawet gdy Jacek zerknął na mnie, nie odwróciłem wzroku wystarczająco szybko. Cholera – pomyślałem.
Odchrząknąłem jedynie, wstałem i ściągnąłem z siebie koszulkę, odwrócony do niego plecami. Nagle zapragnąłem znaleźć się jak najdalej stąd, zanim zrobię coś, czego nie powinienem robić. Miałem nadzieję, że chłopak nie przejął się moim spojrzeniem.
Wytarłem pot z ciała koszulką. Już chciałem się przebrać, gdy niespodziewanie coś poczułem. Czyjeś dłonie spoczęły na moich biodrach, niepokojąco blisko gumki moich bokserek. Drgnąłem jak oparzony. W pierwszym momencie nie wiedziałem, do kogo należą. Gdy jednak powróciła do mnie zdolność logicznego myślenia, zrozumiałem, że w szatni nie ma nikogo oprócz mnie i Jacka. To były jego dłonie.
Obróciłem się gwałtownie, odruchowo cofając się o krok. Wpadłem na ścianę, oparłem się o zimny kamień nagimi plecami. On odważnie postąpił krok do przodu. Jego twarz znalazła się tak blisko mojej, że nasze oddechy się zmieszały. Poczułem gorąco bijące od jego ciała, bo między nami było tylko kilka centymetrów pustej przestrzeni. Tylko tyle dzieliło nasze półnagie ciała. Poczułem, że moje serce podrywa się do galopu.
- Co ty… - Zacząłem, jednak mój głos nie brzmiał ani trochę przekonywująco. Jego wzrok mówił wszystko, co w tamtej chwili potrzebowałem usłyszeć. Jego zmysłowe, uwodzicielskie dłonie zaczęły sunąć w górę i w dół po moim ciele, jakby niechętnie zatrzymując się na linii bioder. Próbowałem zignorować to, że lekko przygryzł dolną wargę, a w jego oczach błysnęło pożądanie.
- Od dawna widzę, jak na mnie patrzysz – powiedział tak cicho, że gdyby nie wyszeptał tego prosto do mojego ucha, z pewnością nie usłyszałbym go. Zadrżałem. Pomyślałem, że chłopak zaraz wybuchnie śmiechem i powie, że to zwykły żart. Jednak był poważny.
- Ja… - Próbowałem jeszcze zgrywać jakiekolwiek pozory, jednak Jacek znalazł bardzo skuteczny sposób na zamknięcie mi ust. Nachylił się, pokonał tę nieznośną przestrzeń między nami i pocałował mnie. W pierwszym momencie nie byłem w stanie w żaden sposób zareagować, jakby moje ciało nie potrafiło zrozumieć, co właśnie się działo. To wydawało się być zbyt piękne, aby było prawdziwe. Jednak czułem jego wilgotne usta przyciśnięte do swoich, a to nie mógł być sen. Naprawdę mnie pocałował. Słodki Jezu.
Gdy tylko nasze usta się zetknęły, wszystko w moim wnętrzu eksplodowało euforią. Fale pozbawiającego zmysłów ciepła rozlały się po całym ciele, a łuki elektryczności przeszyły mnie od stóp do głów. Choć nogi się pode mną ugięły, zdołałem utrzymać się na stojąco w pionowej pozycji. Przez długą chwilę nie wiedziałem, co powinienem zrobić, więc stałem jak słup soli. Jednak wszystko przyszło samo.
Zadziałałem instynktownie. Chwyciłem jego twarz w dłonie i wpiłem się w jego usta ze zdwojoną siłą. Poczułem jego zaskoczenie moją reakcją – na moment mięśnie pod moimi palcami się napięły, jednak równie szybko się rozluźniły.
- Nawet nie umiesz sobie wyobrazić, jak długo czekałem, żeby to zrobić – wyszeptałem, gdy na krótką chwilę oderwaliśmy się od siebie. Jacek zaśmiał się, a jego perlisty śmiech był dźwiękiem, którego mogłem słuchać do końca życia i po pięćdziesięciu latach dalej wydawałby się równie oszałamiający, jak za pierwszym razem.
Znów przyciągnąłem go do siebie na długi, namiętny pocałunek. Tym razem obydwoje byliśmy na niego w pełni przygotowani. W jednej chwili wszystko dookoła przestało się liczyć – czas i przestrzeń straciły znaczenie, ważny był jedynie Jacek i jego słodkie usta. Całowaliśmy się bez opamiętania, rozpaczliwie spragnieni siebie nawzajem. On jednak wykazał się większą rozwagą – odsunął się ode mnie. Przeraziłem się. Nagle pomyślałem, że zrobiłem coś, czego nie powinienem był robić. Byłem przekonany, że jednym błędem przekreśliłem lata naszej przyjaźni. Odetchnąłem z ulgą, widząc, że Jacek jedynie podszedł do drzwi i zamknął je na klucz, zostawiając go w zamku.
Uśmiechnąłem się łobuzersko.
Podszedł do mnie niecierpliwie i zasypał pocałunkami. Swoimi silnymi ramionami uniósł mnie w powietrze z łatwością, przyciskając plecami do zimnej ściany. Powinienem czuć chłód, jednak liczyły się tylko nasze rozgrzane ciała. Pozwoliłem mu przejąć kontrolę nad sytuacją. Jego usta, jednocześnie delikatne i natarczywe, całowały każdy centymetr odsłoniętego ciała, powoli odkrywając i podporządkowując sobie nowe tereny. Szczególną uwagę Jacek poświęcił mojej szyi, odkrywszy, że jest to wyjątkowo wrażliwy punkt na moim ciele. Do akcji wkroczył także jego język, łagodnie i ostrożnie dołączając się do pozbawiających świadomości karesów.
Nigdy wcześniej nie sądziłem, że samymi ustami ktoś byłby w stanie doprowadzić mnie do szaleństwa. Z każdą kolejną chwilą, z każdym kolejnym pocałunkiem, z każdą kolejną łagodną pieszczotą, czułem, że tracę nad samym sobą kontrolę. Wplotłem palce we włosy Jacka, przyciskając go do siebie, podciągając go do góry i składając namiętny pocałunek na jego rozgrzanych wargach. Znów spojrzałem mu w oczy. Wiedziałem, że nie będę w stanie długo wytrzymać jego cudownych tortur.
Tym razem to ja przejąłem inicjatywę - moje dłonie zaczęły błądzić po jego idealnym ciele. Koniuszkami palców obrysowałem każdy napięty mięsień. Moje usta również rozpoczęły podboje, lecz moje dłonie posunęły się o krok dalej, niż jego. Nie zatrzymałem się na linii bokserek. Najpierw dotknąłem go przez materiał - od razu poczułem jego gorąco. Był długi, twardy, czułem narastające pulsowanie pod palcami. Jacek cały zadygotał, gdy złożyłem przelotny pocałunek przez materiał na jego główce. Z jego gardła wydobył się jęk czystej rozkoszy. Nie czekałem na pozwolenie. Pociągnąłem bokserki w dół, a moim oczom ukazał się jego penis w całej swojej okazałości. Był dokładnie taki, jakiego sobie nieraz wyobrażałem. Dosyć długi, miał jakieś osiemnaście centymetrów, a pod jego delikatną skórą z podniecenia wyraźnie zaznaczały się żyły.
Dopiero wtedy pokazałem mu, co potrafię. Mimo tego, że nie miałem doświadczenia w tych sprawach, spazmy rozkoszy, jakie wstrząsnęły ciałem Jacka, udowodniły mi, że mam wrodzony talent. Wiedziałem instynktownie, kiedy przyspieszyć, kiedy wzmocnić uścisk na nasadzie jego penisa, kiedy zwolnić i jedynie zaczepiać go koniuszkiem języka. Czułem jego dłonie błądzące w moich włosach, z każdą chwilą coraz mocniej przyciskające moją głowę do jego bioder. W momencie, gdy poczułem słony smak jego nektaru na języku, zdałem sobie sprawę, że lada chwila będzie szczytował.
- Nie tak łatwo – wyszeptałem, wypuszczając go z ust. Jacek jęknął niezadowolony, ponieważ oczekiwał jak najszybszego spełnienia. Był rozgorączkowany. Jednak wiedziałem, że spodoba mu się mój pomysł.
Sięgnąłem do plecaka – z jednej z kieszeni wyciągnąłem portfel. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany, jeszcze nie wiedząc, co go czeka. Wszystko jednak stało się dla niego jasne, gdy wyciągnąłem prezerwatywę. Z niemałą satysfakcją usłyszałem, jak gwałtownie wziął głęboki oddech. Spojrzałem mu w oczy. Błyszczały z pożądania.
Jego dłonie podporządkowały mnie sobie. Nie protestowałem, gdy niespodziewanym ruchem zgiął mnie w pół, ułatwiając sobie dostęp do moich pośladków. Zmysłowo zabrał się do ściągania ze mnie ubrań, jednak czułem zniecierpliwienie w jego ruchach. Ułatwiłem mu sprawę, rozbierając się bez zbędnych ceregieli. Żaden z nas nie miał przy sobie niczego, co ułatwiłoby mu wejście, więc musiał mnie odpowiednio przygotować. Nigdy wcześniej nie uprawiałem seksu, lecz moje podniecenie sięgało zenitu.
Najpierw figlarnie całował i drażnił językiem wrażliwą skórę wokół mojego odbytu. Nie sądziłem, że może to być aż tak przyjemne – z każdą chwilą pozbawiał mnie kontroli nad własnym ciałem. Czułem, jak moje mięśnie się rozluźniają i pozwalają Jackowi czynić swoje cuda. Dopiero wtedy naprawdę zrobiło się ciekawie. Poczułem w sobie jego pierwszy palec. Przez chwilę czułem jedynie ból. Moje ciało chciało pozbyć się potencjalnie niechcianego obiektu, więc poczułem skurcz mięśni. Jacek był jednak delikatny, ostrożny i przede wszystkim cierpliwy. Miał palce pianisty – zręczne i pewne siebie. Z łatwością dostosowywał swoje ruchy do reakcji mojego ciała. Wchodził coraz głębiej, przyspieszał.
Gdy wszelki ból zniknął, a jego miejsce zajęła czysta przyjemność, poczułem, że drugi palec dołączył do pieszczot. Tym razem ból był większy. Musiałem zacisnąć zęby. Wziąłem głęboki oddech i pozwoliłem swemu ciału przyzwyczaić się do nowych doznań. Jacek nie próbował mnie pospieszać, za co byłem mu dozgonnie wdzięczny. Zaskakiwała mnie jego cierpliwość i opanowanie – nie wiem, czy byłbym w stanie okazać tyle samokontroli na jego miejscu. Był delikatny. W jego ruchach wyczuwałem, że naprawdę zależało mu na tym, abym ja również odczuwał jak największą przyjemność.
Powoli moje mięśnie się rozluźniały. Z każdym ruchem jego palców czułem coraz większą przyjemność, która rozchodziła się po całym ciele obezwładniającymi falami ciepła.
- Teraz może zaboleć – usłyszałem jego cichy szept. Złożył na mojej szyi kilka przelotnych pocałunków. Zadrżałem, jednak byłem gotowy. Tak przynajmniej sądziłem, dopóki trzeci palec nie dołączył do dwóch pozostałych. W krótkim momencie straciłem oddech, przeszyła mnie fala bólu. Nawet zaciśnięte zęby nie zdołały powstrzymać jęku.
- Spokojnie. Zrelaksuj się, pozwól mi działać – szeptał uspokajająco Jacek. Jego niski, głęboki głos działał na mnie kojąco. Każde jego słowo, każda nonszalancko przeciągnięta sylaba, sprawiały, że drżałem. Jednak teraz bardziej skupiałem się na jego palcach.
Zaczął powoli nimi poruszać, sprawdzając reakcję mojego ciała. Cały się spiąłem, napięły się również wszystkie mięśnie mojego ciała. Wziąłem jednak głęboki oddech, próbując je rozluźnić. Ciche słowa Jacka okazały się szczególnie pomocne. Posłusznie wykonywałem jego polecenia, dzięki czemu po chwili mógł działać dalej.
Nie potrzebował już dużo więcej czasu. Moje ciało przełamało się i z ochotą podporządkowało się jego lubieżnym dłoniom. Czułem rozkosz. Wtedy wszystkie jego trzy palce mnie opuściły. Poczułem nieprzyjemną pustkę, jakby czegoś we mnie nagle zabrakło. Potrzebowałem go teraz. Obróciłem się, bez zwlekania rozrywając opakowanie z kondomem. Jego penis już lekko opadł, lecz ochoczo zareagował na dotyk. Przez kilka chwil przywracałem go do baczności, jednak w końcu założyłem na niego prezerwatywę.
Wstałem z ziemi i spojrzałem mu prosto w oczy. Widziałem w nich pożądanie, pierwotne pragnienie, które sam odczuwałem od dawna. Nie oczekiwałem jednak wcześniej tego, co pokazało się w jego czułym spojrzeniu, wyrazie radości i rozanielenia na twarzy, w iskierkach czających się w kącikach jego oczu. Przyciągnąłem go do siebie na długi, namiętny pocałunek. Nasze języki raz jeszcze splotły się w wilgotnym tańcu. Pragnąłem go bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Dłońmi sunąłem po jego idealnym ciele, czując pod palcami twarde mięśnie i gorącą skórę. Jeszcze raz dotknąłem jego penisa, przejechałem palcami po idealnym zaokrągleniu pośladków. Byłem gotowy.
Znów klęknąłem. Tym razem sam z ochotą obróciłem się do niego tyłem i zgiąłem. Usłyszałem, jak własną śliną upewnił się, że uda mu się z łatwością, bezboleśnie, we mnie wejść. Gdy poczułem, jak jego główka dotyka wejścia, nie byłem w stanie się kontrolować ani chwili dłużej. Spragniony przyciągnąłem go do siebie, niemalże nabijając się na jego penisa. Pomógł mi, jednym szybkim pchnięciem wchodząc we mnie na całą swoją długość. Wrzasnąłem z bólu. Tym razem już się nie powstrzymałem. Poczułem, jak moje mięśnie stają w płomieniach.
- Mam przestać? – Spytał zaniepokojony Jacek. Usłyszałem czułość w jego głosie, dzięki której byłem gotowy stawić czoła bólowi.
- Nawet o tym nie myśl – szepnąłem i zacząłem poruszać biodrami, do przodu i do tyłu, wysuwając go z siebie i z powrotem zapraszając do środka. Był bardziej niż szczęśliwy, aby mi pomóc.
Przez pierwsze parę chwil czułem ból. Jedynie ból. Nie mogłem zrozumieć reakcji własnego ciała. Był jednak moim pierwszym, więc przestałem się dziwić. W końcu jednak nadeszła rozkosz. Najpierw nieśmiało przeplatająca się z bólem, potem przejmująca nad nim władzę, aż w końcu całkiem go wypierająca. Zacząłem jęczeć z przyjemności. Każde łagodne pchnięcie wyduszało ze mnie kolejne westchnienie. Nie chciałem być cicho. Powtarzałem w kółko jego imię, jak mantrę, podczas gdy on posuwał mnie coraz szybciej. W końcu stał się niemal brutalny, natarczywy – dokładnie wtedy, gdy tego potrzebowałem. Wbijał się na całą swoją długość, po czym całkiem wychodził, aby z pełnym impetem wrócić.
Wówczas poczułem jego pulsowanie wewnątrz siebie. Usłyszałem jego przyspieszony oddech. Wiedziałem, że zaraz będzie szczytował, więc szybko odsunąłem się i opadłem przed nim na kolana. Jednym ruchem ściągnąłem z niego prezerwatywę i zacząłem mu robić tak dobrze, jak żaden inny jeszcze tego nie robił. Chłopak zaczął drżeć. Gdy przyszedł wytrysk, byłem gotowy. Otworzyłem usta i z rozkoszą przyjąłem każdą kroplę jego cudownej spermy – a było jej naprawdę dużo, jakby magazynował ją od dłuższego czasu. Nie uroniłem nawet jednej kropli. Dokładnie upewniłem się, że cały płyn znalazł się w moich ustach, po czym z ochotą przełknąłem wszystko.
Minęła chwila. Obydwoje oddychaliśmy ciężko. Sam nie byłem pewien, kiedy ja osiągnąłem zenit rozkoszy - każda sekunda ostatnich minut przypominała długi, intensywny orgazm. Byłem wyczerpany bardziej, niż kiedykolwiek byłem po najtrudniejszych ćwiczeniach. Usiadłem na podłodze, oparty plecami o ścianę, czując jej chłód na nagiej skórze. Jacek zajął miejsce obok mnie i oparł głowę o moją jednostajnie unoszącą się klatkę piersiową. Objąłem go, sunąc dłonią po jego pokrytych gęsią skórką ramionach. W tamtym momencie nie myślałem o niczym, oprócz tego, co właśnie miało miejsce. Jakby cały świat został od nas odizolowany zamkniętymi drzwiami. Liczyła się tylko nasza dwójka. I nic więcej. Chciałem, żeby ta chwila trwała w nieskończoność.
- Kocham cię - wyszeptał Jacek, całując mnie długo i namiętnie. Za każdym razem, gdy czułem jego usta przyciśnięte do moich, prąd przechodził przez moje ciało. Nie chciałem robić niczego innego już do końca życia. A to był dopiero początek naszej wspólnej przygody.