Erotische Geschichten :: Niebieski jeansy jej matki

Weszła, kiedy skończył się golić. Nacierał właśnie twarz odrobiną wody kolońskiej, gdy drzwi łazienki otworzyły się. Stanęła w nich ubrana w bardzo jasne, a zarazem wyjątkowo obcisłe jeansy i wyrzuconą na nie krótką koszulę w kratę. Włosy miała związane w kitkę, jak w czasach, kiedy byli nastolatkami. Sposób, w jaki na niego spojrzała, był jednoznaczny. "Podjęła grę!" - pomyślał, starając się spoglądać na żonę, jakby nigdy nic. Minął dokładnie tydzień od jego "łazienkowego wtargnięcia", którym zainaugurował poprzedni weekend. Seks był udany, ale poczęcie jakoś nie wyszło... Trwał piąty miesiąc ich bezskutecznych starań o trzecie dziecko.

Co odbiło małżeństwu po czterdziestce, z dwójką nastoletnich dzieci, że nagle postanowili zrobić sobie dzidziusia? Zbieg okoliczności...

Wszystko zaczęło się wiosną, kiedy godzili się ze sobą po pewnym długotrwałym konflikcie i spowodowanej nim abstynencji seksualnej. Z tej okazji zafundowali sobie noc w hotelu. Zjedli całkiem miłą kolację, pobawili się trochę w sali tanecznej, gdzie DJ puszczał akurat hity z lat osiemdziesiątych, i późnym wieczorem znaleźli się w pokoju.

Ona weszła tam pierwsza. Ledwie zdążył zamknąć i zabezpieczyć drzwi, szybkim ruchem zaciągnęła zasłony w wielkim oknie. Oszczędnymi ruchami rozebrała się z garsonki, a potem z bielizny, starannie składając i układając każdą sztukę. Wyszła na środek pokoju.

Stojąc naprzeciw żony, podziwiał kształty zadbanej czterdziestolatki, nie oglądane od ponad trzech miesięcy. Okazałe, kołyszące się piersi z dużymi, ciemnobrązowymi brodawkami sutków, miękki, w miarę wypukły brzuch matki dwojga dzieci - rzucały tajemnicze światłocienie od wiszącej nad jej głową lampy.

Kiedyś, dawno temu, w takich sytuacjach przygaszał światło, włączał nastrojową muzykę, kiedyś kupił nawet koronkowy komplet pościeli. Później jednak przekonał się, że ona w ogóle nie przykłada wagi do nastroju. Dla niej liczyło się w zasadzie tylko podniecenie, stosunek, orgazm; czasem także odrobina zaskoczenia. Od pewnego czasu podejrzewał zresztą, że trafiła mu się po prostu ukryta nimfomanka, która jedynie z miłości do niego od dwudziestu paru lat trwa w monogamii (a przynajmniej miał nadzieję, że trwa).

Zdjął ubranie, starając się zrobić to jak ona - bez skrępowania, bez popisywania. Podszedł do niej i złożył na jej ustach długi pocałunek, pieszcząc jej wargi drobnymi ruchami swoich. Nie przerywając, zszedł na jej szyję, a potem na piersi. Lizał sutki, czując, jak miękkie brodawki twardnieją. Rozstawiła szerzej nogi - znał ją zbyt dobrze, by musieć zgadywać, czego się po nim oczekuje. Opadł przed swym bóstwem na kolana i ukrył twarz w cieniu jej brzucha. Choć nie pociągało jej bycie stroną czynną w seksie oralnym i nigdy mu tego nie robiła, ogromnie podniecały ją takie pieszczoty tego rodzaju z jego strony. Pocałował wargi jej pochwy identycznie, jak przed chwilą usta. Składał na nich pocałunek za pocałunkiem, przeplatając to lizaniem łechtaczki. Żona wilgotniała wśród rozkosznych westchnień. Kiedy pogładził palcem jej odbyt i subtelnie ucisnął to miejsce, odpowiedziała jękiem. Kiedyś, przed laty, raz tam wszedł. Było to dokładnie w rok po ich ślubie, a więc zdecydowanie przed poczęciem i narodzinami ich syna, tym bardziej córki. Żona spytała, jaka jest jego najdziksza, najbardziej zboczona fantazja erotyczna, a on wydukał niezręcznie, że "chciałby posiąść jej drugą dziurkę". Zrobili to w dzień, a raczej w noc rocznicy. Rano usłyszał, że było nawet miło, ale normalny seks sprawia jej większą przyjemność. Nie kontynuowali więc eksperymentów analnych, ale żona polubiła pieszczoty tego obszaru, byle delikatne i "bez wciskania się". Również teraz jego wyważone czułości, zgrane z pocałunkami wciąż składanymi naprzemiennie na wargach i koraliku, sprawiły, że soki kobiety pociekły kropelkami po jej udach.

- Dobrze, jestem gotowa do penetracji - wyznała w tym swoim medycznym stylu, który lubiła w sytuacjach intymnych.

Kazała mu siąść na brzegu łóżka. Usadowiła się tyłem na jego kolanach. Od dawna robiła to z nim jedynie w pozycjach tylnych, w których łatwiej i szybciej osiągała szczytowanie, a które dodatkowo czyniły jej rozkosz głębszą. Ocierając się pośladkami o jego nabrzmiewający organ miłosny, szybko doprowadziła go do maksymalnej twardości. Podała mu przygotowaną prezerwatywę (od paru lat była to jedyna antykoncepcja, jakiej używali) i lekko odsunęła się, umożliwiając mu jej założenie. Wprawionym ruchem ręki wsunęła go w siebie.

Coraz szybciej oddychając, poruszała biodrami. Pomagał żonie, unosząc ją na rękach podłożonych pod jej miękkie pośladki. Sam też był coraz bardziej oszołomiony jej zapachem, dotykiem jej kobiecości, rytmicznie ocierającej się o niego, więc działał na pół świadomie, całując namiętnie jej kark. To dodatkowo wzmogło jej podniecenie. Jak zwykle, doszła zanim on zdążył o tym choćby pomyśleć. Od paru już lat zresztą ich seks był z jego strony przeważnie "suchy". Miało to tę zaletę, że mógł żonę zaspokajać w miarę regularnie... A właściwie mógłby, gdyby nie to, że po każdym wytrysku przez dzień lub dwa nie miał erekcji; pozostawała jedynie palcówka lub oral. Tym razem jednak do wytrysku nie doszło. Żona wydała rozkoszny jęk, a potem drugi i trzeci - towarzyszyły im długie, mocne skurcze jej wnętrza.

Przez chwilę jeszcze trwała z nim w tej pozycji, wzdychając od jego pieszczot i wyginając się z błogością. Później położyli się, ona zdjęła mu niemal pustą gumę i wyrzuciła do postawionego przy łóżku kosza na śmieci, przylgnęła plecami do klatki piersiowej męża, a pośladkami do jego mięknącego narządu i tak usnęli.

Obudziła go w środku nocy, ocierając się tyłkiem o jego penisa. Jej ruchy były takie, jakby tańczyła do południowoamerykańskich rytmów. Jeszcze w półśnie odruchowo zaczął głaskać dłońmi jej piersi. Później zabrał się za jej łono. Była tam już wilgotna, więc wsunął w nią kciuk. Wewnątrz było tak, jak zawsze, ciepło i miło, nawet jeśli trochę luźniej niż kiedyś, zanim zostali rodzicami. Obracał palcem wolno, wywołując u niej rozkoszne westchnienia.

- Zaraz - powiedziała - wolałabym szczytować z Toba w środku. Czuję, że dasz radę.

Fakt, był już twardy - jego podniecenie mocno wbijało się w jej pośladek. Podała mu kondom i zachęcająco wypchnęła biodra w tył. Wziął ją "na łyżeczkę" - w domu zazwyczaj tak to robili, żeby nie hałasować, a poza tym była to najwygodniejsza znana im pozycja. Trzymając ją dłońmi za biodra, wchodził w nią tak trochę "z dołu", a będąc głęboko w niej, poruszał się lekko na boki. Rozkosz osiągnęła jeszcze szybciej niż za poprzednim razem - gwałtownie szarpnęła dolną częścią ciała parę razy w przód i w tył, wydała długi, śpiewny jęk i dla niej było już po wszystkim. Chwilę ją popieścił i znów posnęli.

Zbudzili się nad ranem. Na storach jaśniał już różowy poblask. Wstała naga i piękna, w każdym razie dla niego najpiękniejsza na świecie, i lekko rozsunęła zasłony.

- Chciałabym odbyć stosunek patrząc na wschodzące słońce - powiedziała rozmarzonym głosem.

Nie musiał nawet szczególnie długo jej pobudzać, chyba od dłuższej chwili myślała o tym i zdążyła się sama podniecić. Wybrała pozycję "na pieska", twarzą do okna. Nim klęknął za nią na grubym dywanie w kwiaty, sięgnął na półkę, gdzie stało pudełko z prezerwatywami.

- Nie - powiedziała. - Chcę bez gumki, chcę cię poczuć... Proszę! - dodała widząc, że się zawahał. - Przecież wiem, że nad wszystkim panujesz.

Wszedł w nią trochę niepewnie i zaczął ją kochać bardzo delikatnie. Potem jej "ochy" i "achy" rozbudziły i jego. Wchodził mocno, zdecydowanie. Pochylony nad nią, przytulony do jej pleców, opierając się na prawej ręce, lewą ugniatał jej pierś, czując, jak przyspiesza w niej serce.

Jej oddech przeszedł w jęki, a te stawały się coraz bardziej nieprzytomne, szalone. Na koniec, wydając z siebie jakby niebiański skowyt, miłosne skomlenie, przywarła głową i piersiami do podłogi. Jej skurcze pobudziły go do jeszcze szybszych, mocniejszych, niekontrolowanych już ruchów. Miała orgazm wielokrotny. Poczuł, jak jej pochwa ściska go i puszcza, ściska i puszcza w kółko, bez końca, bez przerwy; wiedział, że tym razem i na niego przychodzi kolej - i wtedy zapomniał się zupełnie. Zamiast wyjąć i skończyć na jej boskich pośladkach (co dla bezpieczeństwa robił także wtedy, gdy używał prezerwatywy), pozwolił, by podniecenie parę razy rzuciło nim gwałtowanie w przód i w tył - i osiągnął swoje spełnienie w rozkochanym wnętrzu kobiety w samym środku jej dni płodnych.

Przyjęła jego wytrysk ze spokojem, ale później nie mówili o tym. Właściwie w ogóle nic nie mówili. Dopiero kiedy poszli na śniadanie...

Sala jadalna była o tej porze pusta. Żona napiła się kawy z filiżanki i popatrzyła na niego uważnie zza stolika.

- Możliwe, że właśnie mnie zapłodniłeś - powiedziała miękko. - Wiesz o tym?

Poczuł się niezręcznie. Zdawał sobie sprawę, że ich poukładane życie być może właśnie przewraca się do góry nogami. Za dziewięć miesięcy mogą po raz trzeci zostać rodzicami, nagle obdarowując swe nastoletnie dzieci malutkim braciszkiem lub siostrzyczką.

- Wiem. Przepraszam...

Było oczywiste, że nic oprócz czekania na poród nie wchodzi w grę. Nie dlatego, żeby byli jakoś specjalnie religijni; po prostu oboje wiedzieli, że pewnych rzeczy nie zrobią nigdy. Patrzył na nią z poczuciem winy. Jak mógł tak dać się ponieść? Jak mógł narzucić żonie macierzyństwo, nie pytając jej nawet, czy chce? Dotychczas to ona decydowała, kiedy jest gotowa do poczęcia dziecka.

Spojrzała na niego bardzo niepewnie, a potem uśmiechnęła się nieśmiało.

- Nie miałam dotąd pojęcia, jak bardzo tego pragnęłam.

Odetchnął.

- Ja też - odparł. - Ale nie zdawałem sobie z tego sprawy. Może podświadomie...

- Tak, to jest to - zachichotała. - Spłodziliśmy je podświadomie.

Wracając do domu, czuli się już rodzicami trojga dzieci. Na razie nikomu o tym nie pisnęli, ale kochali się już zabezpieczenia. Jednak o właściwym czasie okazało się że, jak każdego miesiąca, miejsce męża na dwa, trzy dni znów musi zająć tampon. Postanowili więc na razie wrócić do gum i dać sobie czas na zastanowienie do końca lata.

Minęło lato, ale już wcześniej oboje czuli, że decyzja zapadła i ten czas zostawili sobie tylko dla zupełnej pewności. We wrześniu nie kupili już w zaprzyjaźnionej aptece kolejnej paczki "dwanaście sztuk" i rozpoczęli starania. Jak na razie były one bezskuteczne. Podejrzewał, że cześć winy ponoszą jego nieczęste wytryski, w połączeniu z jedno-, dwudniowymi przerwami po nich. Dotychczas tylko to drugie stanowiło niejaki problem wobec temperamentu żony: przez noc lub dwie mogła liczyć z jego strony tylko na palcówkę plus dotyk sflaczałego penisa wtulonego w jej pośladki, lub co najwyżej na oral. Teraz jednak, oprócz zaspokojenia, chodziło jeszcze o zapłodnienie!

O tym właśnie pomyślał, kiedy stanęła w drzwiach. Jej dłonie luźno spoczywały na szerokich biodrach.

- Cześć! - powiedziała wesoło. - Znalazłam wczoraj w szafie stare jeansy mojej mamy, od razu je uprałam i zobacz, jak leżą! - Obróciła się unosząc koszulę tak, aż odsłoniła pępek, i tanecznym krokiem wparadowała do łazienki nie zamykając za sobą drzwi.

Spędzali weekend w domu jej rodziców. Ona wraz z dziećmi była tam już od wczoraj, on dojechał dziś, bo w piątek zatrzymały go służbowe sprawy. Dzieci przebywały na dole z dziadkami, zaś łazienka znajdowała się na piętrze. Była to ta sama łazienka, w której w wieku piętnastu lat po raz pierwszy brali wspólny prysznic - zaraz po tym, jak pod nieobecność rodziców pozbawili się wzajemnie dziewictwa na tapczanie w jej pokoju.

- Prawdziwa kowbojka, co? Dotknij, jak doskonale pasują! - Żona odwróciła się do niego tyłem, zachęcająco podsuwając pupę. Jasnoniebieski materiał spodni opinał ją, ściśle dostosowując się do ponętnych kształtów nowej właścicielki.

- Suszyłaś je na sobie?

- Jasne, że tak! Jak mama w latach sześćdziesiątych... No, dotknij!

Zaczął gładzić dłońmi jej ciało przez miękki materiał. Przylegał gładko, tak gładko, że...

- Ty nie masz majtek! - stwierdził to, co wydało mu się niemal oczywiste już zanim jej dotknął.

- Jesteś pewien? Sprawdź jeszcze z przodu!

Wiedział od początku, dokąd to zmierza, lecz nietaktem byłoby łamać ustanowione przez nią zasady gry, próbując coś przyspieszyć. Przesunął dłonie na jej brzuch i podbrzusze; bardzo dokładnie "sprawdzał" czując, jak jego slipy powoli robią się za ciasne.

- Nie, nie masz majtek.

- Sprawdź jeszcze w kroku!

Wyczuwał pod materiałem dobrze znaną mu topografię jej krocza. Ocierając się o pośladki kobiety, z przyjemnością słuchał jej pełnych lubości westchnień i malutkich jęków.

- Na pewno nie masz majtek.

- To sprawdź jeszcze, czy mam stanik!

Przez flanelę koszuli miętosił jej piersi, których koniuszki zdążyły już stwardnieć jak małe kamyczki. Był prawie pewien, że tym razem szanse na rodzicielstwo wzrosną.

- Czekaj - westchnęła. - Jestem mokra i chyba zaraz zrobię na spodniach plamę, więc...

Po tych słowach odpięła guzik w spodniach i odsunęła suwak. Szybkim ruchem zsunęła jeansy do połowy ud.

- Brakowało mi ciebie dziś w nocy - wyznała - aż mnie rozbolały paluszki... Nie masz pojęcia, jak mi się chce współżyć!

Opuścił spodnie i slipy, czując ulgę od uciskającej go odzieży. Żona oparła dłonie o kafelki na ścianie, zachęcająco wypinając się ku niemu. Wszedł w nią gładko, była bardzo wilgotna i nawet już zaczynała pulsować. Wsunął się do samego końca i zaczął dociskać się do niej, manewrując biodrami w górę i w dół. Znał ją dobrze i wiedział, że właśnie tego jej teraz potrzeba. Od jego ruchów jej oddech szalał, a skurcze zbiegały się z rozkosznym "ach, ach, ach". Czuł, że tym razem ją dogoni, a jeśli nawet nie, to nie przerwie po jej szczytowaniu; był w pełni opanowany instynktem płciowym, jak wtedy, rano w hotelu. Dopychał jeszcze mocniej, jeszcze, aż wydobył z niej ten śpiewny pisk, niemal stłumiony krzyk, wywołany silnym, przedłużonym skurczem. Poruszał się w niej szybko, niespokojnie, już właściwie niezależnie od swojej woli, czuł jak nadchodzi przyjemność... Kiedy nagle w drzwiach łazienki mignął cień. Mignął i zaraz zniknął. Ona nie mogła tego dostrzec, nadal szczytowała z przymkniętymi oczami, ale on zdążył zauważyć - ktoś ich widział! - i jego podniecenie rozwiało się niby dym po zdmuchniętym płomieniu. Jeszcze próbował się poruszać, czym przedłużył jej rozkosz, jednak czuł, że już mięknie. Wbrew własnej woli wysunął się z niej i opadł. Czule ucałował ją tuż za uchem.

- Byłeś cudowny - powiedziała zmysłowym szeptem. Miał nadzieję, że w myślach nie dodała słowa "ale". "Byłeś cudowny, ale szkoda, że z maleństwa znów nici".

- W nocy postaram się bardziej - obiecał.

Oderwała twarz od kafelków, na których jej oddech pozostawił topniejącą już plamę pary.

- Chodźmy na dół - powiedziała. - Zaraz obiad.

Nim wyszli z łazienki, wzięli jeszcze szybki prysznic. Po schodach zeszli trzymając się za ręce.

Przy stole zauważył, że jej mama spogląda na niego i żonę jakoś inaczej niż zazwyczaj, a w pewnej chwili uśmiechnęła się do nich obojga tak, by pozostała trójka biesiadników nie zauważyła. "Więc to ona była tam na górze - domyślił się. - Dobrze, że cieszy się z nas". Żonie jednak nie wyjawił powodów swojej nagłej niedyspozycji seksualnej. Po co miał ją peszyć?
100%
7122
Hinzugefügt winex 21.01.2019 07:18
Abstimmung

Komentarze (0)
Um einen Kommentar hinzuzufügen, müssen Sie eingeloggt.

Ähnliche Beiträge

Młodość, czyli Klara z Galerii

Rozglądałam się leniwie po Galerii, szukałam swego kolejnego klienta. Mijały mnie znikome i bardzo nieliczne grupki ludzi, ale nikt nie zwrócił na siebie mojej uwagi. Z doświadczenia wiem, jakiego mężczyznę „wyrwać”, mają wiele cech wspólnych. Początkowo nie zwracają uwagi na jakąś nastolatkę, fakt, że nieco inaczej ubraną, ale nie wyzywająco. Miałam na sobie dopasowaną, odkrywającą pępek i brzuch bluzkę, spod której leciutko wystawał koronkowy stanik opinający... Weiterlesen...

Łyse konie

Wczoraj nasze dzieci wyjechały na obóz. Umówiliśmy się na spotkanie ze znajomymi, którzy mieszkają w sąsiedniej miejscowości. Nie widzieliśmy się z nimi już kilka lat. A znamy się jak "łyse konie". Wyjechaliśmy w sobotę w południe by jeszcze skorzystać z pięknej pogody i zacząć zabawę od grilla. Dojechaliśmy w niecałą godzinę już po drodze ciesząc się słońcem i pięknymi widokami podmiejskiej przyrody. Dom Kasi i Tomka, jak co roku tonął w kwiatach. Zatrąbiliśmy... Weiterlesen...

Dziwka - część 17 - Czarna

Do klubu dotarłem kwadrans po dwudziestej drugiej. Urodziny Kaśki trwały w najlepsze. Kolorowe drinki zdążyły zrobić swoje, przywitał mnie ryk, brawa,śmiech i gwizdy oraz pierwsza moja, kolejna dla dziewczyn kolejka. Wszystko wskazywało na to, że jeszcze przed jedenastą stół zamieni się w parkiet a jutrzejszy poranek w firmie będzie pod znakiem bólu głowy. Właściciel klubu bywał częstym klientem u pani Ewy, więc gdy nasze stadko zjawiało się na gościnnych występach mogliśmy... Weiterlesen...