Piotra poznałem poprzez rsz. Obojgu nam przypadły do gustu nasze profile. Pierwsze spotkanie w knajpce przy piwku i rozmowa na tematy nas interesujące.
Drugie spotkanie było u mnie w domu. Piotr pracował po południu, a ja miałem chatę wolną. Puściłem filmik porno i każdy z nas masturbował się aż do wytrysku. Była to swoista prezentacja od pasa w dół. Okazało się przy okazji, że rozmiarowo jesteśmy podobni.
Trzecie spotkanie odbyło się u Piotra w domu. Tym razem posunąłem się o krok do przodu i zrobiliśmy 6/9. Miałem przed oczyma jego wydepilowany członek. Przyjrzałem mu się dokładnie, delikatnie polizałem, po czym wziąłem go do buzi nie przestając masować językiem . Czułem jak pęcznieje mi w ustach. Miał bardzo czułego kutaska. Troszkę wkurzające było jego jęczenie i syczenie z bólu (podobno). Smak jego był niezły, biorąc pod uwagę, że nie miałem porównania. Zrobiłem to pierwszy raz w życiu. Wytrysnęliśmy obaj na papierowe ręczniki.
Pewnego dnia Piotr zadzwonił i spytał co myślę o grzybobraniu. Byłem za, tym bardziej zainteresowany drugą częścią tego wyrazu. Spotkaliśmy się gdy było jeszcze ciemno. Piotr był z żoną. Kobieta z wyglądu raczej przeciętna. Buzia ładna, figura na pewno nie nastolatki. Tu i ówdzie odłożył się tłuszczyk. Jedno było pewne – nie tolerowała w alkowie konkurencji. Nie wiem czy Piotr rozmawiał z nią na te tematy, ale na moje pytania nie reagował, a raczej … nie i już. Pomału schodzili się na miejsce zbiórki pozostali amatorzy grzybów. Wreszcie podjechał autobus i po usadowieniu się ruszyliśmy w drogę po leśne skarby. Przyjrzałem się współtowarzyszom grzybobrania. Oprócz Piotra nie znałem nikogo, ale i nikt nie przykuł mojej uwagi. Po przyjechaniu na miejsce ustaliliśmy godzinę powrotu i … szarańcza ruszyła w las. Przyznam się szczerze, że bardziej interesował mnie spacer po lesie przy ładnej pogodzie, niż same grzyby. Żeby jednak tradycji stało się zadość, coś tam wrzuciłem do wiaderka. Punktualnie o czasie byłem przy autokarze. Piotr z żoną (Magdą) też już byli. Piotr zaproponował małe co nieco i wyciągnął 0,7 nalewki na ziołach. Dobre było. Dosiadł się Michał, kolega Piotra. Z flaszeczki pomału ubywało, a humory mieliśmy coraz lepsze. Rozmawiałem akurat z Magdą, gdy Michał rzucił hasło na siusiu. Wyszli razem z Piotrem. Po chwili postanowiłem dołączyć do nich. Widziałem, że poszli w stronę pobliskiego młodniaka. Gdy zbliżałem się do nich zauważyłem, że widać tylko Piotra. Obejrzałem się – autokaru nie widać. Podchodząc bliżej nie mogłem odszukać Michała. Na moje pytanie o niego usłyszałem lekki pomruk. Michał robił laskę Piotrowi. Piotrek miał spodnie opuszczone do kostek, na nich spoczywały slipki. Michał lewą ręką masował pośladki Piotrka a prawą drażnił Piotrkowego członka, którego główka ssana była i lizana. Lśniąca końcówka przyciągała wzrok. Po minie Piotrka widziałem że zaraz tryśnie. Piotrek spytał czy chcę, tzn. usłyszałem ciche uhmm ze znakiem zapytania w głosie. Chciałem, nawet bardzo. Przyklęknąłem, a Piotrek zdecydowanym ruchem włożył mi całego członka do buzi. Czułem go na migdałach i w przełyku. Piotrek zaczął mnie ujeżdżać w gardło, myślałem że nie dam rady i chciałem się wycofać, ale Michał przytrzymał moją głowę. Po chwili poczułem jak ciepła sperma spływa do mojego gardła. Nie miała smaku. No może lekko słonawy, a poza tym czyste białko. Michał puścił moją głowę. Wziąłem Piotrkowego członka do ręki i dokładnie wylizałem i wyssałem resztki nasienia. Musieliśmy wracać, bo Magda już nas nawoływała do powrotu. Autokar ruszył, a my wysuszyliśmy flaszeczkę do końca. Po cichu liczyłem na rewanż w trakcie powrotu, a raczej następnego postoju na siusiu. Troszkę zmęczony i pełen nowych wrażeń uciąłem sobie drzemkę. Z letargu wyrwało mnie sakramentalne – Panie na lewo, Panowie na prawo. Wychodząc spojrzałem na moich towarzyszy – obaj spali w najlepsze, a mój mały zaczynał domagać się pieszczot. Było już ciemno, więc korzystając ze świateł autokaru oddaliłem się szosą w kierunku jazdy (może chłopaki się obudzą i dołączą), by po chwili skręcić z szosy w las. Daleko nie szedłem bo ciemno było jak … u murzyna. Spodnie spuściłem do kostek, potem slipki i zacząłem trzepać małego. Nagle czyjaś dłoń wyjęła mi go z ręki i poczułem czyjeś usta na członku. Fachowość i jakość pieszczot wskazywałaby na któregoś z moich panów. Poczułem rękę na pośladkach. Po chwili palec owej ręki zaczął pieścić moje kakaowe oczko, by po chwili brutalnie wedrzeć się do mojego wnętrza od tyłu. Palec zaczął miarowo ruszać się w przód i w tył. Pomyślałem – ktoś rozprawicza mnie palcem. Po chwili wystrzeliłem do buzi mojego zbawcy. Dziękowałem właśnie za przyniesioną ulgę, gdy usłyszałem wyszeptane – Pa! Gdy wróciłem do autobusu, okazało się, że chłopaki śpią jak susły. Obok Piotrka Magda ziewała i przeciągała się leniwie. Kto do jasnej cholery był tam ze mną? Gdy wróciliśmy do miasta przyszła pora pożegnań. Z Piotrkiem, że jak zwykle na telefonie, z Michałem, że fajnie było poznać, że do następnego razu, a może coś w trójkę, z Magdą … usłyszałem wyszeptane Pa! A niech mnie! Coś tu było nie tak. Piotrek mówił, że Magda nie chce nawet rozmawiać, a tu taki numer. Muszę coś z tym zrobić. I zrobiłem! Ale to już inna historia.