Erotische Geschichten :: Dziwka - część 21 - Maliny

Marzena przeleciała przez firmę jak meteoryt. Błysk, zachwyt i wielkie bum na koniec a po wszystkim okruchy rozsianych w pokojach wspomnień. Scena, gdy siedzący na sofie mężczyzna uniósł wzrok by spojrzeć krytycznie – jak wybór to wybór – na nią i Olgę zasługuje na pamięć. „O kurwa.”. Celnie i w punkt, choć kurwy stały dwie, ja się nie liczę, wszedłem podać zimną colę z cytryną. „Co kurwa..” .. i wtedy urwał podrywając się na nogi. Zaczęło się piekło. Zastać żonę z kochankiem – problem, ale widzieć przed sobą żonę na prezentacji w burdelu, musiało zaboleć. Pominę następne pół godziny. Krzyki, prawie bijatykę, groźby, interwencję pani Ewy i dwóch dżentelmenów, po których zadzwoniła. Trzy tygodnie poprzedzające ten spektakl były na tyle ciekawe, że finał opiszę krótko – bum, i tyle.
Pojawiła się w piątek rano. Zapamiętałem ten dzień, bo przyszedłem wcześniej posprzątać pokoje i zdziwiłem się słysząc o 8:30 dzwonek. Nie wiele myśląc zszedłem na dół i w stroju niezbyt wykwintnym, szortach i t-shircie z kolorową pacyfką, otworzyłem drzwi. Na progu stała szczupła, na oko dwudziestopięcioletnia dziewczyna. Kruczoczarne włosy opadały lekkimi lokami nieco za ramiona. Pociągła, szczupła twarz, delikatny makijaż, głęboko osadzone oczy wpatrujące się we mnie z uwagą zdradzającą niepewność. Odniosłem wrażenie, że chce odwrócić się na pięcie i uciec.
- Cześć, Marzena.
Głupie ale i jedyne co przyszło mi do głowy.
- Cześć.
Nawet pracowity czwartek nie usprawiedliwiał mojego gapiostwo. Staliśmy w milczeniu patrząc na siebie z równym, obustronnym niezrozumieniem. Kim ona jest? Kim on do cholery jest?
- Przyszłam w sprawie pracy.
Ocknąłem się.
- Oczywiście, zapraszam. Nikogo jeszcze nie ma, wszyscy przyjdą dopiero około dziewiątej a ja jestem dziś wcześniej, żeby ...
Włączył mi się słowotok. Wprowadziłem ją do salonu grzęznąc w monologu, którego nie potrafiłem przerwać. Szła lekko. Chód, sylwetka, ruch, zdradzały wysportowanie.
- Mogę prosić o coś do picia?
Przecięła pytaniem wielokrotnie złożone zdanie w którym od kurzu z ulicy doszedłem do jakości niemieckiej chemii gospodarczej.
- Oczywiście. Sok, woda, kawa ..?
- Poproszę wodę.
Podobał mi się jej ton. Zwyczajny, lekko schowany, nie rozkazujący. Normalny. Wróciłem ze szklanką i butelką wody. Siedziała na sofie, nogę założyła na kolano. Małe stopy, wąska łydka.
- Ja poczekam a ty możesz dalej ..
- Nie, tutaj też trzeba ogarnąć.
Obcej nie zostawię samej na dole. Dziesięć minut później pojawiła się pani Ewa i zabrała ją do gabinetu.
W poniedziałek przyszła już do pracy. W garderobie dostała kiepską szafkę. Nowa musi znać swoje miejsce, niepisana zasada każdej branży. Klienci jej nie znali, na pokój poszła raz ale gość przedłużył spotkanie, dobra wróżba. Widziałem, że pani Ewa dyskretnie odpytała go przy wyjściu i najwyraźniej zadowolona zdecydowała, żeby Iwona – takie dostała imię - pokazywała się także klientom, którzy przyszli na konkretnie umówione spotkanie. Od wtorku zaczął się szum. Podebrała klienta Kaśce, na koniec dnia to samo spotkało Olgę. Próbowałem ratować atmosferę na dole co skwitowano krótkim „spierdalaj, twoich pedałów nie zabiera”. Prawda, choć we środę zrobiła i to.
Miły Rysiu umówił się na dwunastą, jak zawsze dwie i pół godziny – duecik, później solo. Szans na dwa finały w standardowym czasie nie miał. Rysiu miły był tylko z ksywki. Bóg jeden wie, dlaczego tak zapisano go w telefonie. Rysiu był opryskliwy i chamski. Ospowata cera, której pięćdziesiątka dodała brudno ziemisty odcień nie robiła z niego amanta. Wiecznie czerwony nos przypominał zgnieciony pomidorek. Był łysy. Włosy uciekły z głowy zadomawiając się wszędzie indziej. Robienie mu laski zawsze kończyło się pluciem włosami a lizanie tyłka było jak wdzieranie się językiem w głąb karakułowego futra. Do tego wszystkiego pocił się. Zimno, czy ciepło, akcja bardziej lub mniej intensywna, pół godziny i pod Rysiem plama potu a ręce ślizgają się po mokrych kłakach. Zaletą Rysia były napiwki. Może dlatego ktoś, kiedyś, nazwał go miłym.
Rysiu był jednym z mężczyzn, którzy moje pojawienie się w firmie przyjęli z radością. Koniec kombinowania, żeby życie miało smaczek będzie laska lub chłopaczek. Cieszył się, co okazywał mało wybrednymi, dość ostentacyjnymi żartami, że swojej dualnej orientacji nie musi ukrywać. Robiłem dobrą minę do złej gry, gdy po akcji, w salonie, opowiadał dziewczynom, jak to w pokoju solidnie wymłócił mi dupkę. „Słychać było na dole jak pizdeczka jęczała? Co malutki? Zajebałem cię dziś słonko?”
Duetu z Marzeną vel Iwoną – zdecyduję się na Iwonę, byłem ciekaw. Do salonu wbiegła spóźniona. Mokre końcówki włosów układały na jasnej, zwiewnej sukience wężowe ślady. Meduza, pomyślałem. Przywitała się z Rysiem dość obojętnym buziakiem ale już ze mną było znacznie czułej. Ręka powędrowała po spodenkach, język rozchylił usta, na koniec śmiech, idziemy panowie na górę? Poprowadziła korowód kręcąc zgrabnym tyłkiem, w pokoju wysłała Rysia pod prysznic i ignorując moją obecność uporządkowała pole bitwy, poduszki, narzutę, gumki, chusteczki, żel, na koniec napiła się wody nawet nie pytając czy też bym chciał.
- Wstawaj, jak wróci zaczynamy. Co tak siedzisz jak kłoda?
Rysiu zastał nas stojących przy łóżku. Pokaz to pokaz, w sam raz na początek duetu. Pocałunki, sukienka odlatująca na fotel, pieszczoty. Miała delikatne ale sprężyste ciało. Szybko zostaliśmy nadzy. Klęknęła pokazując Rysiowi jak starannie, z uwagą, obrabia mojego fiuta. Dobra była, przyznaję. Dbając, by nic widzowi nie przesłonić delikatnie wylizała okolice, pieściła jajka, wędrowała językiem po pałce od czasu do czasu wpuszczając w usta. Jak rozpędzający się pociąg, powoli, najpierw ospale, aż do zdecydowanego ruchu chłonącego mnie w głąb, dużo dalej niż mógłbym się spodziewać. Wskoczyła na obroty, dodając mlaskanie, mruczenie i zachłanność błądzących po moim ciele rąk. Teatr to teatr. Chwyciłem ją za głowę i poruszając biodrami wyszedłem na przeciw, aż zaczęła się dławić. Przenieśliśmy się na łóżko. Sprezentowany Rysiowi widok podziałał jak ostroga. Zrzucił ręcznik, samoobsługowo sięgnął po gumki i dołączył się wbijając z tyłu przy akompaniamencie ochów, achów i głośnego o kurwa. Gdyby tylko trzymał rytm .. Uwolniłem usta Iwonki przez dłuższą chwilę pieszcząc pieprzącego ją Rysia. Paluszek między nogi .. zdziwiłem się. Ciekło z niej jak że źródełka czego niezaprzeczalnym dowodem były mokre jajka i uda bohatera spotkania. Zawsze się pocił, ale nie aż tak.
Rysiu sapał jak parowóz. Zacisnął dłonie na jej biodrach i wściekle pompował w cipę. Zmrużył oczy, twarz nabrała rumieńców. Iwona wiła się pod nim z głośnym och i ach. Wślizgnąłem się pod nią zajmując miejsce w pierwszym rzędzie. Kutas wchodził między zaczerwienione, mokre falbanki pizdy. Położyłem. Rysiu dostrzegł szansę i zmienił zasady gry. Kilka ruchów w niej i skok w moje usta. Nie lubię obciągać w gumie choć smak jebanej cipy nieco to uprzyjemniał. Zamarł, myślałem, że kończy. Zamiast tego przeszedł na drugą stronę łóżka. Iwona podciągnęła mi nogi dociskając krocze do twarzy. Jęknąłem. Rysiu nie był mistrzem delikatności. Ruch palcem, żel i już pierdolił moją dupę przy akompaniamencie okrzyków zachwytu. Eksplodował gwałtownie – wyszarpnął fiuta, zdarł gumę i zalał nas oboje. Wiedziałem co lubi i szybko dodałem moją fontannę. Iwonka bez cienia zawahania wszystko ładnie zlizała.
Na solo Rysio zostawał ze mną. Tym razem nie. Klepnął mnie w tyłek, dał papierek napiwku. W pokoju została Iwonka. „Ciebie też wydymała?” . Dziewczyny nie mogły odmówić sobie złośliwości. Była dobra. Miała to coś, co przyciągało facetów a raz złapani wracali jak zaczarowani. Trzy tygodnie. Później przyszedł on, pierwszy raz, trochę skrępowany. Olga z Iwonką poszły się zaprezentować. „Co ty tu kurwa robisz?”. Oboje mogli to sobie powiedzieć. Zgodnie, jak mąż i żona.


60%
5222
Hinzugefügt MeskaDzivka 11.06.2018 07:18
Abstimmung

Komentarze (0)
Um einen Kommentar hinzuzufügen, müssen Sie eingeloggt.

Ähnliche Beiträge

Syndrom wakacyjny 1 - wspomnienei 37

Troch mnie nie było ale już wróciła więc czas i tutaj powrócić. Każdy z was napewno ma coś co w sobie ukrywa. Pomijając fakt że ja nie ukrywam wiele i nie mówie tutaj o swoim ciele ale o charakterze. W każdym razie byłam z moją przypadłością nawet u specjalisty. Co się okazało, mam syndrom wakacyjnej zamiany. Początkowo w to nie wierzyłam, że coś takiego istnieje ale jednak. Jak to się objawia? U mnie w dziwny sposób. Od paru lat, gdy jezdze na wakacje, na miejscu nie używam... Weiterlesen...

Szkoła 2

Szkoła 2 W pierwszej wersji w trakcie pisania byłam tak mocno podniecona że nie panowałam nad sobą , nadal pisze podniecona i wiedząc że inni będą czytać tym bardziej mnie podnieca ,to tak jak podglądanie przez chłopaków w szkole , Rafał że Sławkiem na następnej przerwie czekali na mnie przy wejściu na korytarz , Rafał jest bardziej zdecydowany , kiwnął tylko palcem na mnie a ja już leciałam , gdy byłam blisko nich Rafał złapał mnie za rękę i pobiegliśmy na samą... Weiterlesen...

Kurier II - wspomnienie 28

Tym razem kontynuuje moje historie z czasów gdy pracowałam jako kurier :) 1. Tego dnia byłam od rana wściekła jeśli tak można to nazwać. Wszystko z powodu że w poprzednim tygodniu anszą domową pralkę szlag trafił, a następne wizyty specjalistów za cholere nic nie dawały, wręcz przeciwnie. Hydraulika w naszym domku poległa i odmówiła kompletnie posłuszenstwa zalewając cały parter. Jak na złość nagromadzone pranie czekało, a nwoe ciągle powstawało. Dodatkowo dzi był... Weiterlesen...