Erotische Geschichten :: Dziwka - część 12 - Malowanki

Dzień w burdelu to dzień w burdelu. Za wyjątkiem poświęconych Marysi, z bagażem przygotowań, makijażu i związanego z tym zamieszania były do siebie podobne. Rozmowy z dziewczynami, szykowanie się do spotkania, sprzątanie, kłótnie o zgubione kosmetyki, przekomarzania .. Najgorszy był bezruch. Pojawiające się bez zapowiedzi okresy, gdy dzwonki telefonów milczały jak zaklęte, drzwi zamykały się za nami rano by otworzyć się dopiero wieczorem, kiedy wymykaliśmy się do domów.
- Marcin, odbierz pizzę.
Dostawca zdążył już wyjąć tekturowe opakowania z torby. Nie zwracając na niego uwagi podałem pieniądze, kwotę zamówienia powiększoną o rozsądny napiwek. W tym momencie podniósł szybkę kasku.
- Cześć.
Znaliśmy się ze studiów. Zmienił kierunek po pierwsze semestrze, lecz nadal widywaliśmy się pomiędzy zajęciami, było jakieś grupowe piwo. Duszą towarzystwa nie był, ale dobrze mi się z nim rozmawiało.
- Cześć.
Byłem ubrany w cywilne ciuchy, żadnych skojarzeń.
- Pracujesz tutaj?
Zaśmiałem się jak najbardziej naturalnie.
- Nie, ja ..
- Pierdolisz stary, nie mów że wpadłeś odwiedzić ciotkę.
- Dłuższa historia, kiedyś ci opowiem.
Któraś z dziewczyn omotana zapachem pizzy ponaglała wołając do środka.
- innym razem, ok? Muszę im zanieść jedzenie.
- Ok, innym razem.
Efekt przypadkowego spotkania bardzo mnie zaskoczył. Pomimo konspiracji funkcjonowanie lokalu pani Ewy tajemnicą nie było zresztą trudno cokolwiek ukryć przed dostawcami jedzenia. Co chwila inna dziewczyna, adres znany, wystarczy poszukać w sieci i viola, burdel namierzony. Męsko-męskich usług sieć nie eksponowała, powstała więc legenda że pracuję jako ochroniarz. Towarzystwo uznało, że pracę mam zajebistą, nic tylko zazdrościć. Nie prostowałem uznając ochroniarskie alibi za dość wygodne.
- Marcinku, pamiętasz Karola, tego czyścioszka?
Pokręciłem głową.
- Sam się śmiałeś, że pół spotkania spędził pod prysznicem i co chwila biegał myć ręce. Karol. Czyścioszek.
Pani Ewa potrafiła zaskoczyć pamięcią. Rzeczywiście, był ktoś taki, pół roku temu. Zamówił duet, ja i chyba Kaśka, Kaśka albo Monika, z nim tylko oral, w sumie szybka akcja i te myte non-stop ręce.
- Pamiętam.
- Dzwonił przed chwilą w sprawie pokazu.
- Niech przyjedzie.
- Marcin .. – Lubiła pokazać, że nie jesteśmy w tym domu od myślenia - .. nie wołałabym Cię gdyby chciał tu przyjechać. Czasem pomyśl zanim się odezwiesz.
- Przepraszam.
- No więc tak. Spotkanie ma być u niego, w sobotę. Jak to określił, dla kilku mężczyzn z którymi robi interesy. Pokaz i zabawianie towarzystwa, ale wszystko co prywatnie rozliczy ekstra.
- Mam czas, mogę jechać.
- On chce Marysię.
- Ja poza tym, że tutaj ..
- Dlatego z tobą rozmawiam. Zgadzasz się?
- Kto pojedzie ze mną?
- Kaśka, Magda i Ewa. Magda ostatnio całkiem ładnie cię wyszykowała.
- Pokaz z kim?
- Może też Magda? Jeszcze razem nie robiliście?
- Jak jej pasuje ...
- Dlaczego ma niby nie pasować? Sama porozmawiam z dziewczynami, więc na dole nie plotkuj. On chce na 19 więc zaplanuj sobie, żeby być tutaj na 16:30. Poproszę Magdę, żeby też przyszła wcześniej i Ci pomoże. To gdzieś przy Otwocku, Tadeusz was zawiezie. Tylko nie gruchaj z nim w aucie.
Teraz mnie zaskoczyła.
- Ja ..
- Kochany, dopóki się nie spóźniacie mnie to nie przeszkadza. Powiedz mu tylko, żeby po wszystkim też się podmywał bo przyjechał po mnie jak cię odwiózł i w samochodzie nieznośnie pachniało spermą. Uciekaj na dół.
Magda stanęła na wysokości zadania. Nie tylko zrobiła świetnie makijaż, ale ogarnęła sukienkę – prostą, czarną, z koronkowymi wstawkami. Dokleiła ametystowe tipsy, dobrała jeden z czterech przyniesionych przez siebie wisiorków i ciemne, szerokie okulary. Komplet uzupełniał płaszcz – nie pomyślałem, że jadąc coś na siebie muszę zarzucić i klipsy, auć, klipsy uważałem za zbędne. Męczyła się nade mną samodzielnie zdecydowana efekty prac zaprezentować dopiero gdy skończy. Dziewczyny powiedziały wow! Kilka dni później poszliśmy wspólnie do kina. W pracy rzadko rozmawialiśmy o tym, co dzieje się w prywatnym życiu poza murami domu pani Ewy. Po seansie lampka wina na Chmielnej i historia przerwanych studiów teatralnych, od zawsze chciała być charakteryzatorką, dziecka, skurwysyna który ją zostawił, matki dewotki i ojca uciekającego z domu na ryby.
Tadeusz Marysi nigdy wcześniej nie widział. Może i dobrze, ta którą zobaczył dzisiaj była Marysią doskonałą, przynajmniej na tyle doskonałą, na ile pozwalało moje męskie przecież ciało.
- O kurwa! Wyglądasz jak laska! Fiutka ci ta czarodziejka mam nadzieję nie odcięła? Drogie panie, on .. on czy ona?
- Marysia.
- .. drogie panie, ona wygląda najzajebiściej z tego stadka. Powinnyście się bać bo wam chleb zabierze.
Ewka pacnęła go zwiniętym w rulon tygodnikiem i temat zszedł z agendy.
Zatrzymaliśmy pod bramą jednej z kilku rezydencji, to chyba dobre słowo, położonych wzdłuż ślepej ulicy. Wyszedł po nas Karol, odruchowo zetknąłem na jego dłonie zastanawiając się jak wiele razy zdążył je już dziś umyć. Był niskim, nieco okrąglutkim łysym mężczyzną. Słomkowy kapelusz podkreślał odstające uszy.
- Drogie panie, goście już są.. – dorobił kroki i słowa prowadząc przez podjazd i salon w stronę ogrodu po drugiej stronie domu - .. tak więc panie pozabawiają gości, grzecznie, to bardzo przyzwoici mężczyźni, za każdego mogę ręczyć, o dziesiątej byłby ten, no taki pokaż, ja przygotowałem w środku miejsce, pani Marysia to?
Wybuchłyśmy śmiechem.
- Takiego komplementu jeszcze nie słyszałam.
Ewka wyglądała na wściekłą. Do dziś uważała, że Marysia w jej wykonaniu jest najlepsza.
- .. przyznam, że oszałamiające. Zupełnie nieprawdopodobne. No więc pani Marysia i ..
- I ja – powiedziała Magda.
- No więc panie zrobią pokaz a później, gdyby ktoś chciał i też oczywiście paniom będzie odpowiadać wszystko na górze są dwa pokoje, tam prawda kilka ręczników zostawiłem, panie wiedzą najlepiej co i jak, wszystko się rozliczy.
Szerokie szklane drzwi prowadziły z salonu na taras. Na stolikach czekały tacki z przekąskami i kolorowa kolekcja alkoholi i napojów. W ogrodzie poniżej trzy grupy rozmawiających mężczyzn, dwanaście, może trzynaście osób. Przestrzeń odgradzały płonące pochodnie mające w zamyśle gospodarza przegonić komary. Nieco w głębi grill, nieodłączny atrybut każdego garden party.
Ktoś spostrzegł, że schodzimy po schodach. Paaanowie, są i panie! Rozległy się brawa. Ktoś stojący najbliżej usłużnie podał dłoń. Placyk wysypany był żwirkiem.. zabiję się, pomyślałem stawiając pierwsze kroki w szpilkach. Dobrze, że się zabiję.
Najpierw usłyszałem głos. Mocny, prawie tubalny głos próbujący zapanować nad resztą towarzystwa. Taki był, zawsze najważniejszy, najmądrzejszy, najzabawniejszy. Rajmund, znajomy ojca. Na co dzień mieszkał w Niemczech robiąc dziwne, nie zawsze legalne interesy. Sypał jak z rękawa sprośnymi żarcikami zawstydzając matkę. Powiedziała kiedyś „znów przyjdzie ten erotoman gawędziarz?” . Zupełnie nie w jej stylu.
Mam przejebane. Nie ucieknę, dupek mnie pozna, afera będzie jak idź i nie wracaj. Co zrobię? Nic nie zrobię. Zacząłem to skończę.
Gadki, szmatki, chichy. Unikałem Rajmunda szukając towarzystwa grup od których on wydawał trzymać się na dystans. Było wino, ktoś odstawił koncert karaoke, poklepywanie po naszych tyłkach dopiero się zaczynało.
- Trochę ich dużo.
Magda brała szybki prysznic. Mi zabroniła, przepłukałem się tylko na dole.
- Większość już wpita, dużo nie podziałają. Jak robimy?
- Improwizacja. Tylko ładnie się ustawiaj.
Karol zaimponował kreatywnością. Sceną pokazu był materac na bilardowym stole. Pomyślał nawet o taborecie po którym weszliśmy na górę. Pokaz? Dużo lizania, śmiech i brawa gdy zsunęła mi figi wyciągając na wierzch penisa, kilka pozycji, udała że dochodzi, trysnąłem na jej brzuch, znów brawa. Przepisowe trzydzieści kilka minut. Minetka lepsza od pieprzenia, skomentowała później.
Od razu ktoś ją porwał na pokój. Napiłem się kieliszek wina. Pierwszy był „Jestem Krzysztof Wiesz?”. Przez piętnaście minut powtórzył chyba sześć razy, ostatni kiedy zapinając rozporek wychodził z łazienki w której schowaliśmy się przed światem na loda. Piotr, Marek – już w pokoju, w łazience na dole Ewka miała dwóch pod prysznicem, Magda wróciła na bilardowy stół a Kaśka koncertowo jęczała w pokoju obok. Ktoś klepnął mnie w tyłek.
- Takiego cudeńka jeszcze nie miałem.
Rajmund. Był w samych slipkach. Bezceremonialnie przyciągnął mnie do siebie macając po pupie.
- Cudne ciałko, wracamy do pokoju?
- Ja ..
- Oj, że chwila przerwy? Odpoczniemy razem .. Marysiu, tak?
Pchnął mnie lekko z powrotem na pokój. Szybko zamknął drzwi.
- No dawaj kurewko, rób swoje.
Robiąc łaskę pomyślałem, że w sumie dobrze. Stoi oparty o ścianę, ja klęczę, nic nie widzi. Nie doszedłem sam założył gumę, czekałem z wypiętym tyłkiem, dobrze jest, po dupie mnie przecież nie pozna. Szybko skończył, dał klapsa i pognał na dół oglądać Magdę na bilardowym stole.
Odetchnąłem. Impreza trwała jeszcze nieco ponad godzinę. Ucichła, wygrał alkohol a my ulotniliśmy się do czekającego Tadeusza. Spałem wtedy w firmie. Co miałbym powiedzieć rodzicom? Przebrałem się za Marysię, żeby poznać Rajmunda? A zresztą mamo miałaś rację. Gada więcej niż bzyka.


40%
4376
Hinzugefügt MeskaDzivka 27.03.2018 10:36
Abstimmung

Komentarze (1)
Um einen Kommentar hinzuzufügen, müssen Sie eingeloggt.
ulegly1975 nuda
27.03.2018 17:11

Ähnliche Beiträge

Znów II

Dalszy ciąg VII części opowiadania "Znowu", bo coś urwało. - Zgłosiłeś to? - w Rafale od razu budzi się rozsądek. Nie żal i współczucie, tylko zimna logika. - Żartujesz, prawda? - O co ci chodzi? On cię… - nie przychodzi mu łatwo dokończyć to zdanie. To słowo, kiedy dotyczy ciebie staje się trudnym do przełknięcia tabu. - zgwałcił! - a jednak dokończył, choć nie zapanował nad głosem i zaakcentował to głośniej niż wypadałoby. - W tym kraju?! Słyszysz sam siebie?... Weiterlesen...

Jak zostałem cwelem!

To był początek wakacji i miałem wtedy 18 lat. Byłem wtedy dość szczupły i miałem lekko falowane włosy do ramion. Nie bardzo miałem wtedy co robić więc dużo jeździłem na rowerze. Ogólnie lubiłem to, tylko mój rower nie był w najlepszym stanie, hamulce prawie, że nie istniały. Zwykle udawało mi się w razie, czego zakręcić lub zwolnić przed zakrętami, lecz niestety nie tym razem. Wyjeżdżając zza garaży, które stały wzdłuż lekko pochyłej drogi wpadłem na wyjeżdżające... Weiterlesen...

Harcerzyki

Harcerzem nigdy nie byłem ale miałem szczęście raz być na obozie harcerskim, bo ojciec w lato dorabiał zawsze sobie, jako opieka medyczna obozach. Wtedy pomysł średnio mi się podobał, by spędzić 3 tygodnie w lesie, nad jeziorem z grupą ludzi, których nie znałem. No, ale to wszystko uległo zmianie po pewnej sekwencji zdarzeń. Mianowicie szykowała się piesza wędrówka na dobre kilka godzin. Powiedziałem ojcu, że nie ma mowy abym w niej uczestniczył. Tata wymyślił, że w takim... Weiterlesen...