Erotische Geschichten :: Dziwka - część 11 - Jezioro

Wszystko odbyło się poza mną. Pani Ewa uzgodniła termin, zaproponowała stawkę, zgodziłem się. Odebrał mnie jego kierowca. On sam dosiadł się na podziemny parkingu jednej z galerii handlowych. Przyciemnione szyby skutecznie skryły nas przed wzrokiem ciekawskich.
Podróż na wschód trwała ponad trzy godziny z tego ostatnie czterdzieści minut było błądzeniem po leśnych duduktach.
-W czasie wojny Niemcy bali się tu zapuszczać. Nazywali te lasy przeklętymi. Plątanina dróg, ślepych, znikających w bagnach ścieżek, duktów na polany że zrywka. Ten las jest jak człowiek. Żadna z map nie oddaje prawdy. Kupiłem kilka lat temu rozpadającą się leśniczówkę i stworzyłem w niej mój azyl. Z dala od tego tam..
Ruch ręką wskazał wszystko, co zostawialiśmy za sobą.
Leśniczówka była skromnym z zewnątrz, lecz gustownie urządzonym domem nad niewielkim jeziorem. Obok stała stodoła, w niewielkim oddaleniu mały, letniskowy domek do którego udał się kierowca. Dzień i wieczór przebiegły przyjemnie lekko. Wino, kolacja, seks o zapachu drewna, żywicy, ciepły i namiętny.
Rano się zmienił.
-Nie ubieraj się. Nikt nie podgląda. Miejscowi pędzą w lesie bimber i przemycają fanty przez granicę. Ja im nie przeszkadzam, oni nie przeszkadzają mnie.
Bez różnicy. Było ciepło. Koło południa, już nieco wstawiony wziął mnie w kuchni. Po prostu, rozpiął rozporek, zawołał “chodź tu”, przeglądałem zawartość stojącej w saloniku biblioteczki. Nie mam oporów, zresztą nie byłem na wakacjach. Klęknąłem pomiędzy jego nogami i zacząłem ciciągnąć.
-Załóż gumę.
Wziąłem ze stolika opakowanie. Rozerwałem i naciągnąłem. Wstał, gwałtownie szarpnął mnie za włosy zmuszając, bym się uniósł. Pchnął na kuchenny stół. Wszedł brutalnie, wepchnął się i pieprzył kilka minut. Dłonie zacisnąłem na krawędzi blatu, coś spadło z metalicznym brzękiem, mebel trząsł się, podłoga skrzypiała. W końcu wydał z siebie charkot i zamarł. Poczułem, że mięknie. Wyszedł, chciałem się podnieść, ale przytrzymał mnie za kark dociskając twarz do stołu.
-Lubię patrzeć na zerżnięte dupsko, rozumiesz?
Chodził po kuchni, znów pił.
-Dajesz bez gumy? – mruknąlem nie - .. i dobrze, nie pierdolił bym kurwy bez gumy chociaż fajnie by twoja zalana pizda wyglądała. Nie ruszaj się.
Usłyszałem, że wychodzi z kuchni. Zmiana jaka w nim zaszła zaczęła mnie niepokoić. Może alkohol, może coś innego. Dziś, jutro powrót. Myślenie przerwał ból wykręcanych i krępowanych taśmą rąk. Zanim zdążyłem zareagować na głowie miałem płócienny worek. Prowadził pod ramię, potknąłem się o krzesło które z hałasem upadło. Powietrze, wyszliśmy na dwór. Po przelotnym opadzie trawa była wilgotna. Dźwięk zasuwy, skrzypienie zawiasów, chłód. Stodoła. Szamotał się chwilę z moimi rękoma aż wreszcie poczułem szarpnięcie ciągnących je w górę sznurów. Ok, możemy bawić się i tak. Myliłem się. Wyszedł.
Długo byłem sam. Na zewnątrz słyszałem odgłos samochodu. Odjechał, jakiś czas później przyjechał. Ktoś się śmiał, chyba on, były inne głosy, zbyt ciche, żebym mógł je rozpoznać, później cisza aż do chwili gdy rozległ się dźwięk otwieranych drzwi. Szum, kroki, brzęk kieliszka o butelkę, stukot. Musiało być już ciemno. Ktoś zamknął drzwi, szum dziwnie brzmiących kroków odsunął się w róg pomieszczenia. Poczułem, że ktoś się zbliża. Zmrużyłem oczy, gdy zerwano ze mnie worek. Był bez koszuli, tylko w skórzanych spodniach i ciężkich butach. Tam skąd dobiegał szum stał kierowca. Palił papierosa. Przy jego nogach klęczały dwie skulone kobiece sylwetki.
-Co się tak patrzysz? Mięsko przez granicę przyjechało.
Był jeszcze bardziej pijany. Odstawił szklankę i zbliżył się mocno przyciskając mnie do siebie. Smród alkoholu, papierosów i potu.
- Nie jestem gejem, ani biseksem. Odrażające określenia. Wulgarne szuflady. Kocham człowieka i ciało. Męskie jest doskonałe, silne.
Wciąż trzymając lewą dłonią w pasie, przytulony, wbił dwa palce prawej aż wspiąłem się na palce.
- Doskonałe silne i wrażliwe.
Palcował mocno ściskając. Gdy przestał zataczałem się a uniesione, skrępowane ręce odezwały się nieznośnym bólem wyłamywanych stawów i naciąganych ścięgien.
- Czy to nie ironia? Cierpisz, a twój młody kutas rozkosznie sterczy. Chcesz sobie ulżyć?
Podszedł do ściany i przyciągnął jedną z dziewczyn. To musiało się dziać w domu, gdy ja tkwiłem w stodole.. Na rozciętych ustach dziewczyny czerniły się krople krwi. Siniak pod lewym okiem zaczynał puchnąć i nabierać koloru. Piersi znaczyły poprzeczne i wzdłużne ślady chłosty. Większe z plam sprawiały, że wyglądały na bardziej nabrzmiałe.
- Nadzieję jej usta na twojego fiuta i czysta, nieskalana kulturą, wychowaniem fizjologia sprawi, że nawet w tych okolicznościach zlejesz jej się w gardło. Rozumiesz chłopcze? Jesteś samcem a ona suką do dymania. Seks z tobą to przyjemność. Z tymi kurwami jest tylko pierdoleniem worka na spermę.
Podciągnął jej twarz bliżej mojego penisa. Patrzyła, w górę, chyba na mnie, mimowolnie rozchylając usta. Szarpnął jeszcze raz i wtedy chcąc chyba by to wszystko jak najszybciej się skończyło wzięła do ust, od razu głęboko, szybkim ruchem jeszcze ponaglanym ciągnięciem za włosy. Nie mechanicznie. Szybko ale z oddaniem, jakby od kilku kropel spermy zależało być albo nie być. Zauważył, że dochodzę i odciągnął jej głowę. Trysnąłem na twarz, spuchnięty policzek, skaleczoną wargę..
- Niech będzie ozdrowione ciało twoje dziecko bo sperma pana została wylana.
Pchnął ją na podłogę. Upadła. Kilkoma szturchańcami i kopniakami zagonił do rogu. Znów były tam obie, skulone i przerażone jak zaszczute zwierzęta. Sięgnął po szklankę i nalał koniaku.
- Armaniac mój przyjacielu. Trochę mnie zawiodłeś, albo ta kurwa jest tak dobra.
Chwycił moje usta w ciup, boleśnie.
- Mój kutas woli twoje słodkie usteczka.
Potrząsnął moją głową i lekko uderzył w policzek.
- Wytłumacz mi proszę, skąd bierze się szacunek do kobiet? Ene, due.. Ty.
Wskazał blondynkę.
- Ty do mnie!
Pół szła na czworaka, pół się czołgała. Plecy przecinały ciemne pręgi.
- Zwróć uwagę, mój młody przyjacielu .. – spojrzał na mnie uważnie - .. minął już ten hormonalny szok? Spuściłeś się na kurwę, teraz porozmawiamy. Jak wiele barier jest zupełnie sztucznych. Język. Ta cipa nic nie rozumie.
Dziewczyna była już przy nim. Klęczała podpierając się na łokciach z twarzą schowaną przy podłodze.
- Głupia kurew nic nie rozumie, jeśli jednak powiem wypnij dupę i kopnę ..
Kopnął w podbrzusze. Nie mocno, ale na tyle silnie by dziewczyna instynktownie uniosła biodra wypinając jędrny, całkiem seksowny i o dziwo nie naznaczony żadnymi śladami tyłek w moją stronę. Ktoś lub coś musiało ją niedawno dymać. Cipa wyglądała na wilgotną, wargi lekko nabrzmiałe. Dupę też miała zerżniętą.
- Czy ja muszę jej recytować Puszkina? Lermontowa? Piczka wybrała się na wakacje szukać frajera i skończy wycieczkę wyruchana raz a dobrze. W pizdę czy w dupę?
Sięgnął po stojące na stole dildo dolewając przy okazji koniaku.
- Młody przyjacielu, hej.. nie zasypiaj .. w pizdę czy w dupę? Możesz zdecydować.
Stanął nad nią okrakiem, przodem do mnie. Talię ścisnął nogami, splunął.
- Twoja decyzja, jak chcesz.
Kucnął, pchnął dildo w tyłek dziewczyny i szybkim ruchem wyszarpnął. Jej ciało zadrżało, spróbowała się wyrwać, więc przysiadł na jej plecach.
- Pomóż – rzucił w stronę kierowcy. Ten podszedł do dziewczyny, przydeptał jej dłoń.
- Widzisz? Rzuca się. Boi się chuja. Jak taki lachon może bać się chuja? Zobacz ..
Powtarzał pchnięcia. Czasem zmieniał cel, pluł, uderzał otwartą dłonią w czerwieniejące pośladki. Dziewczyna jęczała, nie z przyjemności, w jęku był ból, strach, ciało napisało się by po chwili wiotczeć. Wstał i kopniakiem przewrócił na bok. Sięgnął po koniak obserwując kierowcę zaganiającego ją na miejsce. Nie wypuszczając szklanki znów się do mnie przytulił gładząc piersi.
- A ty taki silny.
Alkohol robił swoje. Mówił coraz mniej wyraźnie, lekko się chwiał.
- Silny i piękny. Zasługujesz na więcej.
Zniknął za moimi plecami. Usłyszałem szum wody, chlupot, brzęk odstawianego wiadra z charakterystycznym stuknięciem rączki o krawędź.
- Niech go umyją.
Kierowca pochylił się nad dziewczynami mówiąc kilka słów w ich języku. Wyglądały na zdziwione, nie zareagowały więc poderwał jedną na równe nogi ciągnąć za włosy. Druga wstała sama. Podeszły. Myły gąbką, dłońmi. Dla zabawy kazali lizać moje nogi, krocze, piersi. Znów mi stanął. On obserwował, palił papierosa, pił koniak i patrzył nie komentując. Już tylko lizały. Centymetr po centymetrze zlizywały ostatnie krople wody z mojego ciała.
- I do tego one są chłopcze.
Odezwał się po dłuższym czasie milczenia.
- Chcesz poruchać?
Zaprzeczyłem ruchem głowy.
- Mądry jesteś. Nie chcesz syfnej cipy.
Odstawił szklankę i podszedł bliżej. Chwycił dziewczyny za włosy, przyjrzał się jakby widział je pierwszy raz, niższą odepchnął do rogu, wyższą odwrócił do mnie tyłem.
- Wsadź go sobie.
Dziewczyna nie zrozumiała, może język, może była już zbyt nieprzytomna. Uderzył ją w twarz, upadła. Ruchem ręki zawołał kierowcę.
- Co to ma kurwa być? Powiedz jej, że sobie ma wsadzić.
Zataczał się, mieszał szyk słów. Kierowca pochylił się nad dziewczyną, coś powiedział. Wstała i pomagając sobie ręką wzięła mnie w siebie. Nie miała o co się oprzeć. Ja stałem nieruchomo, ona delikatnie poruszała biodrami próbując mnie nie zgubić z siebie. Nie podobało mu się. Krzyknął won!, dziewczyna uciekła do rogu.
- Mam dość. Rozwiąż mi chłopaka.
Kierowca poluzował sznurki. Zdrętwiałe ramiona boleśnie opadły. Rozwiązał pęta.
- Idziemy z młodym człowiekiem odpocząć. A z kurwami wiesz co robić. Poruchaj sobie wcześniej. Ja nie chcę ich widzieć. Co za kurwienia. Jebane lachociągi..
Oparł się na moim ramieniu bełkocząc. Wyszliśmy ze stodoły. Zanim przemierzyliśmy podwórze zza na wpół otwartych drzwi usłyszałem krzyk.
- .. i dobrze kurwie, on nie jest tak jak ja, ja jestem delikatny po chuj..
Potknął się na ganku, zdążyłem go złapać. W pokoju padł na łóżko pociągając mnie za sobą. Zasnął natychmiast przyciągając do siebie. Leżałem słuchając nocnej nie ciszy, w końcu i mnie uśpił rytm zegara.
Po wszystkim co działo się w nocy rano nie było śladu. Obudziłem się po ósmej. On spał chrapiąc. Samochody ani kierowcy, co jest dość logiczne nie było. Przyjechał po czternastej. Zajrzałem do stodoły. Nic. Z belki nie zwisał sznur, podłoga była posprzątana. Po dziewczynach ani śladu. Zacząłem zastanawiać się, czy cała historia nie była sennym koszmarem z którego prawdą są jedynie skórzane spodnie mężczyzny z którym spałem i butelki alkoholu.
Obudził się jakby nic. Jesteśmy na wczasach. Spacer w koło jeziorka, rozmowy, filozoficzny bełkot o kondycji świata, przyszłości, przeszłości. Powrót trwał dłużej, korki na wjeździe do miasta dodały pół godziny opóźnienia. Po drodze zjedliśmy obiad.
Żegnając się powiedział, że za jakiś czas zaprosi mnie ponownie. Nie zdążył. Dwa tygodnie później znaleziono go w przydomowym garażu, powieszonego. W prasie spekulowano, że ktoś go szantażował, sprawa kryminalna albo obyczajowa. Niektórzy sugerowali, że jego śmierć nie była samobójstwem. Jeden z dziennikarzy zapowiadał sensacyjny materiał ujawniający mroczną prawdę o życiu szanowanego samobójcy. Materiał nigdy się nie ukazał.
Pani Ewa rozmawiała ze mną o tym wyjeździe dwa razy. Raz, gdy tylko wróciłem – już wcześniej musiała coś wiedzieć, była poważna, powiedziała „o wszystkim zapomnij”. Drugi raz, gdy go znaleziono. Powiedziała „teraz już na pewno zapomnij”. Widząc go w telewizorze i słysząc zachwyt mojej matki nie było to proste.

40%
6921
Hinzugefügt MeskaDzivka 27.03.2018 07:36
Abstimmung

Komentarze (0)
Um einen Kommentar hinzuzufügen, müssen Sie eingeloggt.

Ähnliche Beiträge

Łowca kutasów – włoskie smaki

Sobota, Godzina 22:00, Wrocław, Cactus Club W ten weekend byłem we Wrocławiu. Nocowałem w Dzielnicy Czterech Świątyń, czyli blisko klubu nocnego Cactus, przeznaczonego do dobrej zabawy. Ponadto byłem tego dnia mega wyposzczony i podjarany. Miałem ochotę possać kutasa i nadziać się na porządnego drąga. Nic dziwnego więc, że wieczorem z kurwikami w oczach, ciągle odstającym w ciemnych spodniach dresowych, szedłem pełen nadziei na jebanie do klubu. Wszedłem do lokalu o dość... Weiterlesen...

Rozmowa

Dochodziła ósma. Kiedy on w końcu wróci?! Co mam mu powiedzieć, a raczej co on mi powie? Kolejny kieliszek wina na odwagę... będzie mi dziś potrzebna. Może powinnam zadzwonić, sprawdzić czy nie jest w biurze, żeby nie miał argumentów... Nie. Nie trzeba. To już i tak trwa za długo. Te głuche telefony... i co miał znaczyć ten SMS - "tęsknię, całuję... M". Kto to jest "M"??? Marta? Monika? Małgosia? Dlaczego? Co ona ma, czego ja nie mam? Jest ładniejsza? Młodsza? Może... Weiterlesen...

Tata i jego tajemnice cz.2

Opowiadanie fikcyjne. Zapraszam do zapoznania się z drugą częścią. :) Od ostatniego czasu dostaję dużo wiadomości na profilu randkowym, a najwięcej od swojego ojca. Niecałe 5 dni temu waliliśmy sobie na kamerce, ale on nie wiedział, że jestem jego synem. Chciałem mu na koniec wysłać swoje zdjęcia tak jak umówiliśmy się, lecz postanowiłem, że go zaskoczę i pokażę mu je w dyskretny sposób. Dzisiaj jest piątek i będę miał bardzo dobrą okazję na penetrowanie jego pokoju... Weiterlesen...