Nie zadzwoniłem. Peter i pokój 202 zostali za mną. Wychodząc z hotelu wiedziałem, że następnego dnia nie zadzwonię. Zżerał mnie wstyd potęgowany mokrą plamą na spodniach, którą przesłoniłem zawiązując w pasie bluzę. Razem z moczącym majtki żelem wyciekały emocje. Z jednej strony czułem się spełniony, z drugiej czułem jak bardzo głupi był to pomysł. Przyjaciele, studia, rodzina i dziwka wypinająca dupę przed obcym facetem za kilka banknotów. Jesteś durniem, nigdy więcej. I tak przez kolejne dni. Konsekwentne nigdy. Trzy miesiące to prawie jak nigdy, nie sądzisz?
Emocje uzależniają. Żadne odkrycie. Był jakiś melanż, impreza i śmiechy z rubryki towarzyskiej w Życiu Warszawy. Aaaaaby zaznać rozkosz .. Aaaaaanielska Joanna czeka na ciebie .. Agencja podejmie współpracę z panami i paniami .. Wtedy wszystko wróciło. Zadzwoń, sprawdź o co chodzi. Chłopie! Agencja? Wiesz jaki to syf? Nie wiem. Pojebało cię? Odczep się, tylko zadzwonię i się zapytam.
Tydzień walki z myślami, strachem, podnieceniem. Budka telefoniczna, padał ciepły deszcz. Krople bębniły o dach, na zewnątrz przemykali skuleni pod kloszami parasolek ludzie. Każdy zapatrzony przed siebie, szukając bezpiecznej drogi przez pojezierze kałuż.
- Słucham.
Męski, starszy głos.
- Dzień dobry. Dzwonię w sprawie ogłoszenia. Czy jest nadal aktualne?
Powiedziałem to. Wyplułem słowa na jednym oddechu i stałem teraz uwieszony słuchawki zmęczony jak sprinter po biegu.
- Szuka pan towarzystwa?
- Nie proszę pana ..
Pytaniem wybił mnie z rytmu.
- .. dzwonię w sprawie współpracy.
- Rozumiem. Współpracy w charakterze ?
Szukali kierowców, ochroniarzy i dziwek ale tamtych anonsów wtedy nie znalazłem.
- W ogłoszeniu jest napisane, że szukają państwo panów .. panów do towarzystwa.
- Och, o to chodzi. – pauza i dźwięk przypominający naciskają zapalniczkę, oddech i tytoniowy dym sunący plątaniną kabli w kabinę mojej budki - .. tak, szukamy. Możesz coś o sobie powiedzieć?
Wzrost, waga, sylwetka, włosy ..
- Ile między nogami?
- Penis?
- Chyba go tam masz?
- Dziewiętnaście.
- Ładnie. Doświadczenie?
- Mam.
Urok kłamstwa. Mam milion fantazji, chcę, jestem na to gotowy, poradzę sobie.
- Mężczyźni, kobiety, pary?
- Tak.
- Ciekawe. Młody jesteś.
Opowiedział o warunkach, stawkach. Od razu zaznaczył, że tłumu klientów nie ma, za to jest konkurencja. Zazwyczaj wyjazdy, czasem praca w zaprzyjaźnionym lokalu, który normalnie obsługuje panów spragnionych damskich pieszczot. Niekiedy trafiają się pary lub duet z dziewczyną. Z duetami jest różnie, zabawa w trójkącie lub pokaz. Mężczyźni zazwyczaj aktywni, ale dobrze jak jestem uniwersalny. Nie mówię, że nie wiem czy jestem. Z rzadka większe imprezy, on nigdy nie naciska, to sprawa indywidualna czy weźmie się takie zlecenie, rozumie że nie wszystko dla wszystkich choć z tego jest dobra kasa. Opowiadał monotonnym głosem odkrywając przede mną świat istniejący dotąd wyłącznie w zakamarkach fantazji. Profesjonalnie, bez emocji, jak alfons z dziwką.
- Umówmy się za dwa dni w centrum. Porozmawiamy co i jak. Zadzwoń rano, uzgodnimy gdzie i o której.
- Dobrze.
- Jakiś kontakt do ciebie?
Podałem numer pagera.
- Jak będę chciał się skontaktować prześlę numer telefonu z podpisem „zlecenie Krzysztof”.
- Zlecenie Krzysztof?
- Tak. Czekam na telefon w piątek. Do usłyszenia.
- Do usłyszenia.
Rozłączył się zostawiając po sobie zapach papierosa.
Życie jest jak rollercoaster. Mozolnie, powoli wspinasz się pod górę że znudzeniem oglądając pejzaż i nawet nie zauważasz, kiedy świat rzuca cię w wir zdarzeń. Za dwa dni zadzwonię, albo nie zadzwonię. Nie muszę dzwonić. Zresztą nawet jak coś mogę się spotkać i powiedzieć, że jednak dziękuję. On może powiedzieć, że źle wyglądam. Wszystko się może zdarzyć.
W czwartki chodziłem na treningi. Nic profesjonalnego, zwykła, solidna dawka zmęczenia. Zbierałem się do wyjścia i wtedy beep.. beep z wibracją. Znajomi najpierw dzwonili na domowy, dopiero później ścigali na pager. „22....73 pilne zlecenie Krzysztof”. Pomylił numer? Nie, w rozmowie brzmiał profesjonalnie. I tak przechodzę obok budki.
Wiesz jak wygląda konspirator amator? Jak dureń. Konspirator amator próbujący ukryć nikogo nie interesujący sekret jest durniem do kwadratu. Sześć razy rozglądam się czy nikogo nie ma obok, domykam szczelnie drzwi kabiny, jeszcze jedna inspekcja terenu wokół i dopiero dzwonię. Odbiera szybko.
- Prosiłeś o kontakt, Marcin z tej strony.
- Marcinku! Dziękuję, że oddzwaniasz. Bardzo dziękuję.
W branży wszyscy są dla ciebie mili, bo na nich zarabiasz. Mili do wyrzucania. Ty dajesz dupy, obciągasz a oni spijają śmietankę odbierając telefony i organizując spotkania, których przebieg nawet ich nie interesuje. Dopóki zapierdalasz jesteś kochany. Jak nie to spierdalaj.
- Marcinku, wiem że mieliśmy się jutro spotkać ale kochany ratuj, mam problem.
Słowa klucz : ratuj, problem, kochany.
- .. twój kolega .. – nie mam jak dotąd żadnych kolegów choć ratuj, problemy wciągnęło mnie już w rodzinny krąg stadka biegających dla niego dziwek - .. miał na dzisiejszy wieczór umówione ważne spotkanie. Dzwoni pół godziny temu, że kaszel, gorączką, nie da rady, ja rozumiem, w takim stanie się nie jedzie, brzmiał niewyraźnie, wierzę mu, fajny chłopak, musicie się poznać, i mam problem bo to dobre spotkanie, takie regularne, zawsze jak są w Warszawie .. – są? - .. kontaktują się z nami, to już go ho, kilka ładnych lat, zadzwoniłem przeprosić ale bardzo nalegają, żebym coś zorganizował a mam tylko ciebie pod ręką, jeden wyjechał, inni zajęci i teraz ten jeszcze chory, masz jakieś plany na dziś?
- Nie.
- Marcinku, to proszę weź to zlecenie. Fajni faceci, nie będziesz narzekać. Przyjechałabym po ciebie za dwie godzinki i zawiózł do nich. Dasz radę?
- Faceci?
- No żadna orgia ..- pierwszy raz słyszę jego śmiech -.. dwóch sympatycznych dojrzałych panów. Żaden z chłopaków się na nich nie skarżył. Zdążysz być gotowy za dwie godziny?
Dopiero teraz wróciły emocje pokoju 202. Wrócił trans. Ciekawość, desperacja i podniecenie. Kurwa, przecież chciałeś tego spróbować. Chciałeś poczuć się dziwką. Rozmawiasz z alfonsem, alfons ma ustawione spotkanie, ty tam pojedziesz, dwie godziny, zrobisz swoje, zostawisz za drzwiami dwóch facetów zachwyconych jędrnością twojej dupy, zwinnością języka, będzie ruchanie, nic niezwykłego, dzień z życia dzięki i tyle. Podałem adres zastanawiając się czy pojebało mnie do reszty.
W transie pojawia się rytuał choć zgodzę się, że to rytuał wyzwala trans. Depilacja, golenie, szlauf w tyłek, zapasowe majtki co jest pomysłem zaczerpniętym z historyjki o kurwie noszącej na spotkania drugi komplet bielizny i pończoch, żel, gumki, koszulka polo, bluza, jeansy, buty wyczyszczone, mam pół godziny. Stepuję z nogi na nogę, zdążę wyjść zanim wrócą rodzice. Zostawiam kartkę, że jadę się uczyć, wrócę późno.
Stoję na rogu, przy sklepie. Tak stoją kurwy na ulicy, ucz się dzieciaku. Kurwy na ulicy to syf. Jadę na spotkanie. Obciąganie to zawsze obciąganie. Pięć minut przed czasem podjeżdża niebieski ford. Kierowca zostaje w środku, wysiada starszy, niski mężczyzna w szarym płaszczyku i modnym sto lat temu bereciku. Podchodzi bez większego zawahania, widać wyglądam jak kurwa. Ogarnij się, tu nikogo nie ma, do kogo miałby podejść? Utyka na prawą nogę.
- Marcin?
- Tak.
- No pięknie się prezentujesz. Gotowy na spotkanie?
- Tak.
- Posłuchaj. Paweł wejdzie z tobą, odbierze gotówkę. Zostajesz na dwie godziny. Gdyby miało się przedłużyć muszą ci dopłacić, tu masz kartkę ile. Po wszystkim od razu dzwonisz na mój numer i zgłaszasz że skończyłeś. Jak dadzą ci napiwek to jest twój, ale pamiętaj – jak zostajesz dłużej to rozliczasz się ze mną. Nie dajesz im namiaru na siebie, wiedzą że seks w gumie, mówiłem Ci, że chłopcy na nich nie narzekają. Zrozumiane?
- Tak.
- To idziemy.
Siada ze mną z tyłu. – cześć z kierowcą. Miasto wygląda inaczej kiedy idziesz, kiedy jedziesz gęstym codziennością autobusem, inaczej wygląda przez szyby taksówki. Widok rozmywa się, z trudem koncentruję się na rozmowie.
- Powiedz coś o sobie.
Studia.. sport..
- Długo w branży?
Pierwszy raz nie kłamię odpowiadając, że trzy miesiące. Nie drąży tematu. Powtarza fragmenty rozmowy telefonicznej. Wyjazdy, czasem lokal, warunki, jest dobrze, sprawdzeni klienci, zaufanie. Parkujemy przy Nowogrodzkiej, czekamy pięć minut. Powtarza jeszcze raz zasady i życzy powodzenia. Wysiadam, bardziej za niż obok idę z kierowcą do hotelu, żadnego zatrzymywania się, winda, piąte piętro, korytarzem w lewo, gotowy? Tak. Puka do drzwi.
Otwiera wysoki, postawny, szpakowaty mężczyzna, na pewno po czterdziestce. Elegancka koszula, krawat, spodnie od garnitury i doskonale czyste półbuty. Uśmiecha się szeroko mówiąc zapraszam. Wchodzę do środka, on podaje coś kierowcy, mówi do widzenia i zamyka drzwi. Kładzie mi rękę na ramieniu, śmiało, wchodź. Pokój jest urządzony prosto. Zasłony zaciągnięte, sekretarzyk, duże małżeńskie łóżko, fotel. W fotelu drugi mężczyzna, mniej elegancko ubrany, jeansy i flanelowa koszula lekko opinające nie zadbany brzuch.
- Marin, tak?
- - Dzień dobry.
Wyższy przedstawia się Jacek, niższy Karol. Koniaczek? Piwo? Grzecznie odmawiam. Przychodzi fala strachu. Niech to się zacznie i skończy.
- Krzyś wspomniał ci o naszej prośbie?
Fala strachu to już tsunami. Wsuwam kciuki w kieszenie spodni ukrywając trzęsące się dłonie.
- Nie.
- Ale wybrał wspaniałe, będzie idealnie.
Mówi tylko Jacek jakby oderwanie się od szklanki z piwem stanowiło dla Karola zbyt duży wysiłek. Jacek mówi, śmieje się, Karol patrzy i tylko kiedy oblizuje z wargi piankę wydaje mi się, że myśli o czymś innym niż chłodny Żywiec.
- Kochany, uciekaj do łazieneczki, wszystko masz na półeczce, ładnie się wyszykuj i wracaj do nas.
Na kropce przyciąga mnie do siebie, chwyta za tyłek i przytrzymując głowę całuje w usta. Okręca w stronę łazienki, daje klapsa.
- No myk, czekamy.
Idę jak paralityk wspinający się na szafot. Łazienka jest duża, z wanną. Zaczynam się rozbierać jednocześnie rozglądając za czymś co na mnie ma czekać na półeczce. Torebka. Wyciągam zawartość i .. co ja tu kurwa robię? Czarne pończochy, pas do pończoch, figi choć bardziej jak stringi, wszystko koronkowe, czarna peruka i szminka. Na dnie karteczka. „Jak do nas przyjdziesz powiedz „Dzień dobry, mam na imię Pola””. Pola? Pierdolę jaką Polę!
Ogarnij się. Jesteś w hotelowym pokoju. W łazience. Nie przerywaj. W łazience hotelowego pokoju. Pojechałeś na zlecenie agencji, kasa zapłacona, klienci czekają, masz założyć te fatałaszki i kręcąc dupą wrócić do pokoju, wyrecytować część, jestem Pola z pornola a wy chłopcy strzelicie mi gola. Dasz dupy i domu, po chuj się przejmujesz tymi ciuchami? Ok. Chcą cyrk, będzie cyrk.
Trochę mi to zajęło. Równe założenie pończoch, dopięcie pasa. Eksperyment ze szminką wypadł tragicznie ale po trzeciej próbie i szorowaniu ust papierem nie miałem pomysłu jak zrobić to lepiej. Peruka, spojrzenie w lustro. Wyglądam jak karykatura dziwki z pobliskiego Pigalaka. Nie mój problem. Wyszedłem z łazienki.
W pokoju panowała inna sceneria. Górne światło zgaszone, zostawione lampki przy łóżku. Przypomniałem sobie o gumkach i żelu, którym chwilę wcześniej profilaktycznie się nawilżyłem ale spostrzegłem, że na stoliku przy wezgłowiu jest i żel i gumki i paczka chusteczek o której nie pomyślałem jadąc do Petera. Karol i Jacek leżeli nago, obok siebie, trzepiąc bez szczególnego pośpiechu w akompaniamencie puszczonego w telewizorze pornosa. Laska skakała na facecie a dwóch stojących obok podawało jej na przemian do ust. Za każdym razem odkręcając głowę z prawej do lewej obdarzała kamerę promiennym uśmiechem, robiła achh a operator ustawiał zbliżenie na rozpychaną solidnym drągiem cipę. I wtedy nie wiem co we mnie wstąpiło. Oparłem się o róg ściany, wystawiłem bioderko podkreślając kształtny pośladek i uwodzicielsko do bólu powiedziałem :
- Dzień dobry. Mam na imię Pola. Widzę, że panowie nie nudzą się czekając. To sugestia, podpowiedź czy obietnica?
Palcem wskazałem ekran. Laska zmieniła pozycję. Klęczała na sofie i dymana w usta dawała dupy, całkiem dosłownie, co kamera podkreślała efektownym zbliżeniem wysuwającego się kutasa, po którym mięśnie jeszcze przez chwilę zostawiały dziurę rozchyloną. Trzeci fiut chwilowo miał wolne. Stanąłem pomiędzy łóżkiem a telewizorem, taneczny piruet, oblizane usta z okropnym smakiem szminki o której zupełnie zapomniałem, poprawiłem loczki peruki i teatralnie wskazałem na nich.
- Panowie wolą film?
Karol jak dotąd powiedział „Cześć, Karol”. Teraz też milczał masując nie długiego, ale okazale grubego chuja. Gruby, cienki, pieprzyć to. Pieprzyć mnie.
- Zapraszamy kociaku.
Najprościej napisać, że dalej nic nie pamiętam. Pamiętam wszystko. Robienie im loda, skakanie ustami od jednego do drugiego, spust, prawie razem, na wystawiony język. Palcówkę Karola, jeszcze zanim ściągnęli ze mnie majtki i to że jęczałem, Jacek się śmiał, prosiłem o więcej żelu i żeby mnie zerżnęli. Klapsy ciężką ręką Karola, lizanie im tyłków, ujeżdżanie Jacka z fiutem Karola wepchniętym w usta, nieporadne zakładanie gumki Karolowi, krzyk i myśl „kurwa przestań” jak chwilę później wbił się we mnie pierdolnąć krótkimi, ale intensywnymi, szybkimi zrywami. Pamiętam jego sapanie, kolejne klapsy, wpychający się w moje usta język Jacka, drugi spust, znów na język, do ust, na twarz, wszystkie pozycje, całą tą kotłowaninę w łóżku i to jak leżałem na wznak kończąc pokazową fontanną. Skończyliśmy dziesięć minut przed umówionym czasem. Ogarnąłem się w łazience zostawiając ospermione pończochy i bieliznę na półce. Siedzieli pijąc piwo, zrelaksowani. Zamiast pornola w telewizorze monotonnie snuł się jakiś serial. Jak to skończyć?
- Dziękuję, będę leciał.
Jacek wstał, pocałował i prowadząc do drzwi wcisnął do ręki dwa papierki.
- Byłeś świetny. Chyba najlepszy. Krzysio znów nas nie zawiódł. Na pewno to powtórzymy.
Tym razem nie miałem wątpliwości.
- Na pewno. Dziękuję. Do widzenia.
Jacek się uśmiechnął. Karol nic nie odpowiedział.
(c.d.n)
14.04.2018 00:23
23.03.2018 10:48