****
Czas płynie nieubłaganie. Ani się obejrzałem i minęła połowa listopada. Przez ten czas nic z Wiktorią nie wskóraliśmy w sprawie Anity Grześkowiak i wybranych przez nią uczennic. Nie pchnęliśmy jej ani o krok. Moja kochliwa blogerka wierząc, że obserwacja anglistki da wymierny rezultat, przekonała się jedynie, że głęboka jesień to słaby czas na inwigilację. Skutkiem było zapalenie gardła i tydzień zwolnienia. Ja natomiast liczyłem, że przeplatając namowy z gorącymi randkami ostatecznie skruszę opór Zuzy i przekonam ją, by uchyliła choć rąbka tajemnicy.
Całkowicie się przeliczyłem. Mało tego, najwyraźniej niezadowolona z mojego wścibstwa dziewczyna zaczęła mnie bardziej unikać. Nawet mój dar nie był antidotum na tą sytuację. Odpuściłem więc namolne wypytywanie, bojąc się, że zupełnie ją zrażę do siebie. Jakby nie było, to Zuzka była naszym jedynym punktem zaczepienia do tego, co się kryło za tajemniczymi wyjazdami dziewczyn z nauczycielką.
Tym sposobem pozostało tylko czekanie. Na szczęście mając w odwodzie kilka przedstawicielek płci przeciwnej, gotowych na zawołanie bawić się ze mną niezbyt grzecznie, liczyłem, że nie będę się zbytnio nudził.
Jednak oprócz ewidentnych przyjemności czekały na mnie też takie mało fajne obowiązki, jak rutynowa wizyta u doktora Jaroszewskiego. Początek listopada wyznaczał kolejną kontrolę lekarską.
Przez trzy kwadranse byłem pewny, że będzie to następna standardowa wizyta w szpitalu. Mnóstwo badań, jeszcze więcej medycznego bełkotu i ostrzeżenie był o siebie dbał. Taki nudny, ale konieczny obowiązek.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy leżąc owinięty siecią kabelków za szybą dostrzegłem stojącego obok profesora Jaroszewskiego szpakowatego Mulata w złotych okularach i lekarskim fartuchu.
Ich ożywiona rozmowa dotyczyła ewidentnie mojej osoby, gdyż co chwila na mnie zerkali. Gdy odkryli, że ich zauważyłem dyskusja wyraźnie się uspokoiła. Profesor Jaroszewski blado uśmiechnął się do mnie ukradkiem.
Zaintrygowała mnie zarówno osoba ciemnoskórego rozmówcy mojego lekarza, ale przede wszystkim ich nietęgie miny i sztuczne uśmiechy. Ciekawość zaspokoiłem dopiero po kwadransie. W gabinecie Jaroszewskiego dowiedziałem się co za tym się kryje.
Po krótkim wprowadzeniu i standardowych zaleceniach oraz poradach profesor przeszedł do rzeczy.
- Michale, starałem się zgodnie z obietnicą utrzymać w tajemnicy twój przypadek. - Zaczął zerkając w stronę drzwi. - Jednak jestem lekarzem i intrygowała mnie ta przypadłość, tym bardziej, że jest tak niezwykła i rzadka. Próbowałem czegoś się dowiedzieć, zgłębić jej niespotykane objawy i... szybko zostałem wyłapany w sieci przez Akademię Medyczną Armii Stanów Zjednoczonych, a właściwie przez komórkę prowadzoną przez profesora Harveya Otisa, który zajmuje się rzadkimi chorobami mózgu, zwłaszcza tymi, które mogą być wykorzystane przez wojsko.
- Czy to ten człowiek, z którym tak zawzięcie pan dyskutował, gdy byłem badany? - przerwałem pytaniem wywód Jaroszewskiego.
- Tak. Udostępniłem mu twoją kartę choroby i muszę powiedzieć, że zaniepokoił mnie swoimi wnioskami - stwierdził poważnie doktor. - Chciałbym, żebyś z nim porozmawiał. Co ty na to?
- No cóż, w końcu to uraz głowy i do tego mojej własnej, więc posłuchajmy, co ma nam do powiedzenia pan Otis - zgodziłem się.
Po chwili do pokoju wszedł Afroamerykanin, jak ładnie określają politycznie poprawni ciemnoskórych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Badawczym spojrzeniem omiótł moją osobę i kalecząc straszliwie polszczyznę przywitał się swojskim "dzień dobry".
- Możemy mówić po angielsku - zaproponowałem, lekko nabuzowany dumą, że daję sobie doskonale radę w języku Szekspira.
- Ok. Nie będę zanudzał się medycznymi sformułowaniami i niuansami - Doktor Otis przeszedł do rzeczy, rozsiadając się w wolnym fotelu. - Na to przyjdzie jeszcze czas. To co dziś chcę ci powiedzieć, to jest sprawa absolutnie pewna i niezbyt dla twojej osoby optymistyczna.
- Dlaczego? - zaciekawiłem się.
- Twój lekarz ostrzegał cię przed nie do końca przewidywalnymi skutkami przypadłości, która cię dotknęła. - Amerykanin z uznaniem spojrzał na Jaroszewskiego. - Uratował ci życie, ale może nie poradzić sobie z tym urazem, który powstał w twojej głowie po wypadku. Ludzi z takimi zmianami w mózgu jest kilkoro na całym świecie, ale u żadnego z nich nie przebiega to w tak gwałtowny sposób jak u ciebie. Przez to jesteś wyjątkowy, ale też bardziej zagrożony.
- Zagrożony?! Czym!?
- Przyrost tego fragmentu mózgu, który normalnie jest prawie szczątkowy w twoim przypadku jest olbrzymi - Otis zdjął okulary i zaczął obracać je w rękach. - Już teraz jest dwa i pół razy większy niż normalnie, a badania wskazują, że nie zamierza na tym poprzestać. Nie wiem, czy odkryłeś w jakich sferach możesz wpływać na innych ludzi, ale twoje wyniki wskazują, że możesz to robić naprawdę na niespotykaną skalę. Jak to w życiu jednak, coś za coś, jeśli rozrost nie zostanie zahamowany i nie ustanie wcześniej czy później odbije się to na twoim zdrowiu i życiu.
- Naprawdę?!
- Uwierz mi! Przez wiele lat zajmuje się takimi przypadkami i choć wciąż wiemy niedostatecznie dużo, ale jednak coraz więcej - oświadczył profesor zza oceanu. - Nie jestem w stanie przewidzieć czy wpłynie to jedynie na niektóre funkcje twojego mózgu czy też zaatakuje całe ciało. W najlepszym razie jednak czeka cię kalectwo.
- Proszę mnie nie straszyć.
- Nie jest to moim zamiarem i możemy temu zapobiec, ale musisz zgodzić się na opracowaną przez mój zespół terapię, która spowolni przyrost tej części mózgu, a w ostatecznym rozrachunku cofnie go nawet do stanu przed wypadkiem - Amerykański medyk świdrował mnie swoim czujnym spojrzeniem. - Nie będzie to związane z żadnymi trudnymi do zaakceptowania niedogodnościami. Po prostu dwa razy w miesiącu dostaniesz zastrzyk za uchem. Wprowadzona w ten sposób mieszanka hormonów i leku skutecznie będzie walczyć z pourazowym przyrostem fragmentu twojego mózgu.
- Brzmi to nieciekawie - jęknąłem niezbyt zachwycony wizją Otisa.
- Tylko brzmi, w praktyce jest niezbyt groźne - Uśmiech Amerykanina był z gatunku "wszystko będzie dobrze". - Trochę mocniejsze i dłuższe ukłucie niż przy standardowej szczepionce, a potem możesz wracać do codziennych zajęć. Jeśli się zgodzisz, dziś wrócę do Waszyngtonu i przygotuję wszystko, abyś jak najprędzej mógł z naszej pomocy skorzystać. Przyślę do Polski jedną z moich asystentek, która profesjonalnie się tobą zajmie.
- Jeśli konsekwencje mogą być tak poważne jak pan mówi, to nie mam wyboru - stwierdziłem, myśląc jednocześnie, jak będę żył bez swojego daru. Przyzwyczaiłem sie do niego i niemało miałem z nim przyjemności. Jednak życie i zdrowie nie mają ceny.
- Cieszę się, że tak stawiasz sprawę. Mówiono mi, że rozsądny z ciebie chłopak - pochwalił moją decyzję Otis. - Na dziś ci dziękuję. Omówię jeszcze kilka spraw z profesorem i wracam do Stanów.
Moja wizyta w szpitalu dobiegła końca. Dała mi mocno do myślenia. Jednocześnie dotarło do mnie, że mocno rozwiała moje marzenia. Raczej nie powinienem nastawiać się, na swawolną starość urozmaiconą romansowaniem z młodymi kobietami. Kicha, ale co zrobić.
****
Starałem się wyprzeć ze świadomości rewelacje doktora Harveya Otisa, ale nie było to łatwe. Przez kilka kolejnych dni chodziłem markotny, nie szukając nawet okazji do pocieszenia w ramionach którejś z moich kochanek. Jak długo jednak mogło to trwać? Byłem zbyt młody, a także spragniony życiowych uciech i przygód by zbytnio nurzać się w smętnym nastroju. Poza tym, skoro mój dar miał zostać mi odebrany, to dopóki go mam, to powinienem z niego korzystać.
W związku z tym, że Wika wciąż walczyła z chorobą, a Zuza, chyba nieco rozczarowana moim nagabywaniem w sprawie anglistki i jej ciemnych sprawek była mniej chętna na igraszki, skupiłem swoje "kudłate" myśli wokół Anastazji i Bogny. Nie sądziłem jednak, że kolejna przygoda erotyczna przybierze taki obrót. Wiedziałem natomiast kiedy i z kim to nastąpi. Dyrektorkę lekko sobie odpuściłem, nie będąc pewny, czy wizyta w moim domu była po jej myśli. Tymczasem najbliższy weekend, a dokładniej w piątek i sobotę miałem zostać sam na gospodarstwie, co sprawiało, że rozwijał się przede mną duży wachlarz możliwość. Po krótkim okresie miłosnego postu, miałem ochotę na dużo seksu, a na drodze naturalnej selekcji to siostrzenica pani Grześkowiak miała zaspokoić moje pragnienia. To co z tego wynikło zupełnie mnie zaskoczyło i przerosło najśmielsze oczekiwania.
Około siedemnastej w piątek byłem już gotów na to, co zgotował mi mój dar. Pachnący i napalony zerkałem z niecierpliwością w stronę drzwi wejściowych. Kwadrans wcześniej wysłałem Nastce sms-a informującego, że jestem sam w domu i - niczym Kubuś Puchatek - mam ochotę na małe co nieco. Odpisała, że postara się być jak najszybciej, ale musi jeszcze coś załatwić. Ok, byle nie trwało to za długo.
Kiedy więc usłyszałem skrzypienie na tyłach naszej posesji serce zabiło mi szybciej. Rzadko używaliśmy tego wejścia, żywopłot coraz mocniej je atakował i ojciec planował likwidację furtki. Na razie jednak była, a kod do niej znała jedynie rodzina i dosłownie kilka osób spoza niej. Niedawno zdradziłem go Anastazji.
Musiałem mieć arcyciekawą minę, gdy po otwarciu drzwi na taras ujrzałem Marcelinę. Totalne zaskoczenie.
- Cześć Michał! Nie rozdziawiaj gęby, bo pomyślę, że nie chcesz mnie widzieć. - Przywitała się od progu.
- Cześć Marcela, słuchaj, zawsze możesz do mnie wpadać. Doskonale o tym wiesz, ale akurat teraz... - Musiałem ją z bólem spławić, choć scenariusz z nią i Nastką już przerabiałem. Wątpiłem jednak, by miała na niego ochotę po raz kolejny. Już poprzednim razem miała sporo wątpliwości i podejrzeń.
- Przyszłam nie w porę? - Przyjaciółka zorientowała się natychmiast. - Sorry, ale jakoś mi było smętnie samej w piątek. Od twoich rodziców wiedziałam, że ich nie będzie, a gdy przechodziłam zauważyłam światło i...
- Marcela, co się dzieje?
- Nic, po prostu liczyłam na przyjacielski wieczór - wyznała z uśmiechem. - Jakiś dobry film, przekąski i mile spędzony czas, ale chyba masz bardziej konkretne plany?
- Trochę tak, ale...
- Pachniesz jak drogeria czyli znów coś kombinujesz z jakąś laską, co? - Ciemne oczy świdrowały mnie niczym tarcza Anna tunel metra.
- Posłuchaj...
Nie dane mi było dokończyć zdania, bo odezwał się dzwonek u drzwi wejściowych. Nastka wreszcie wyrwała się z domu.
- Kto to? - zapytała Marcelina.
- Anastazja, ta sama co na imprezie u ciebie - wyjaśniłem szybko.
- Wiem, pamiętam. - Przyjaciółka była wyraźnie zawiedziona. - Rozumiem, że jestem piątym kołem u wozu.
- Sorry Marcela, wynagrodzę ci to - stwierdziłem, myśląc tylko o dziewczynie za drzwiami. - Może wpadniesz do mnie jutro?
W odpowiedzi otrzymałem wzruszenie ramion, a zaraz potem widok zmierzającej w stronę tarasowych drzwi przyjaciółki. Powinienem zareagować inaczej, ale w tym momencie myślałem tylko fiutem. A ten kazał mi biec w stronę drzwi, skąd dolatywał natarczywy dźwięk dzwonka.
Całe szczęście, że darowałem sobie pospieszne powitanie połączone z otwarciem wrót swojego domostwa. Czemu? Dlatego, że na ganku nie było, tak jak tego oczekiwałem, Anastazji. Chcąc jak najmniej rzucać się w oczy, wtulona w ścianę stała tam seksowna pani dyrektor szkoły.
- Bogna?! - wydusiłem z siebie zaskoczony.
- Witaj przystojniaku, wpuścisz mnie do środka?
Byłem zdezorientowany, wyminęła mnie, ocierając się biustem o mój tors i weszła do środka. Szybko zamknąłem za nią drzwi, łudząc się, że nie przyszła się pieprzyć. Ani ja, ani ona nie pragnęliśmy ujawniać swoich schadzek przed innymi. Również przed Anastazją.
- Coś się stało? - zapytałem zdawkowo.
- Nie jesteś chyba zbyt zadowolony z mojej wizyty? - Badawczo zlustrowała mnie dyrektorka. - To dla mnie nowość, bo zazwyczaj ślinisz się na mój widok.
- Nie, no coś ty! Zaskoczyłaś mnie tylko. - Miną nadrabiałem swoje tłumaczenie. - Nie spodziewałem się ciebie tutaj.
- Ja też tego nie planowałam, ale ostatnio zaniedbujesz mnie i brak mi seksu z ulubionym uczniem, - Mówiąc to, zatrzepotała rzęsami. - Niespodziewanie mąż wyjechał kilka godzin temu, a ja nie miałam żadnych planów na dziś. Do tego myślałam o tobie ostatnio, a słyszałam na korytarzu w szkole, że jesteś sam w piątek i sobotę.
- No tak, wszystko się zgadza - mruknąłem, przeklinając w duchu nierozsądne używanie daru. Z drugiej strony Bogna mogła mi zaoferować mnóstwo ciekawych doznań. Zaskakująca wizyta szefowej belfrów podziałała na mnie stymulująco. Podniecenie szybko przełożyło się na sztywność w kroku.
- Piątkowy wieczór to nie jest czas na samotność - Z przekonaniem stwierdziła dyrektorka, łapczywym spojrzeniem omiatając wybrzuszenie w okolicy mojego rozporka. - Podjechałam więc pod twój dom i stwierdziłam, że jesteś w środku. Do tego, sam samiuteńki i na pewno stęskniony. Czyżbym się myliła?
Nie byłem w stanie odpowiedzieć twierdząco na jej pytanie, choć w każdej chwili mogła zapukać do moich drzwi Anastazja. Zresztą, nawet gdybym znalazł w sobie tyle samozaparcia i chciałbym potwierdzić dla dobra sprawy, że dziś akurat nie mam ochoty na wspólne igraszki, to kolejne argumenty gościa szybko wybiły mi z głowy ten pomysł. Bogna zmysłowym ruchem rozpięła płaszcz, pozwalając mu zsunąć się po ciele i legnąć u stóp. Wbiłem wzrok w to co kryło się pod nim. Z wrażenia zamarłem, kontemplując ponętna panoramę kobiecych krągłości ukrytą pod zmysłowym, czarnym gorsetem, dopasowanymi kusymi figami połączonymi podwiązkami oraz wykończonymi koronką pończochami. Dyrektorka sama w sobie była atrakcyjną babką, ale w tym wdzianku prezentowała się nad wyraz kusząco i lubieżnie.
- Doskonale, że jesteś. - Tyle byłem w stanie wykrztusić. Reszta była zachwytem i pożądaniem.
Dopadłem do rozgrzanego ciała Bogny, obsypując ją dziesiątkami pocałunków. Drżącymi rękami badałem każdy fragment seksownej bielizny. Gdy już nasyciłem większość zmysłów, nie bez trudności zacząłem rozwiązywać frywolne kokardki, które trzymały go w całości.
- Uznasz, że to bez znaczenia, ale chcę to zrobić w twoim pokoju - jęknęła głucho dyrektorka.
- Nie wiem czy wytrzymam tyle czasu ile potrzeba na wdrapanie się na górę, ale spróbować możemy - zgodziłem się, uporawszy się z połową wiązań.
Bogna wyśliznęła się z moich objęć i ruszyła w stronę schodów. W ich połowie udało mi się dopaść zbiega. Chwyciłem brzeg koronkowych majtek. Bogna, niczym nastolatka pokazała mi język i roześmiała się, próbując się uwolnić. Odniosła połowiczny sukces, bo wyswobodziła się, ale kosztem utraty fig. Doskonale mi znane, krągłe pośladki błysnęły mi przed oczami, gdy ich właścicielka pięła się w górę. Tego było mi za wiele. Nie przegram w ten sposób z kobietą! Na szczycie schodów po raz drugi naparłem na uciekinierkę i przygniotłem ją do podłogi. Zacisnąłem dłonie na gorsecie i szarpnąłem z całych sił. Pozostałe kokardy puściły w jednej chwili. Lubieżne wdzianko przestało osłaniać ciało Bogny. Wtuliłem twarz w zachwycające grona jej cycków. Zadowolona kochanka mrucząc wyrażała swoją aprobatę, dla moich kolejnych poczynań. Wciąż pieszcząc dorodne piersi, sięgnąłem jedną dłonią między rozwarte uda, odnajdując szorstki mech na łonie oraz wilgotną szparkę poniżej niego. Pani dyrektor jak zwykle, szybko stała się mokra. Zanurzyłem palce w lepką rozkosz, czując, że podniecenie rozsadza mnie od środka. Drzemiące we mnie demony, powstawały z letargu. Nie zważając na niewygodną pozycję na schodach, osunąłem się niżej. Bogna podsunęła się i oparła stopy na pierwszym od góry stopniu. Jednocześnie rozłożyła nogi na boki, najmocniej jak potrafiła. Jęknęła cicho, gdy językiem potarłem jej nabrzmiałe wargi sromowe. Kolejnych pieszczot jednak się nie doczekała, bo z miłosnych rozkoszy wyrwał nas dźwięk otwieranych drzwi tarasowych i przeciąg. W jednej chwili dotarło do mnie, że Nastka wreszcie dotarła do mnie, zawezwana wcześniejszym sms-em.
Oczy Bogny, przed chwilą zamglone z podniecenia, zaokrągliły się ze zdziwienia. Zaniepokojona, bezgłośnie spytała, kto to może być. Uspakajająco machnąłem ręką i wskazałem jej drzwi na prawo od schodów.
- To mój pokój - wyszeptałem. - Proszę, ukryj się w nim.
W innej sytuacji dyrektorka na pewno sprzeciwiłaby się mojej propozycji, ale była na tyle rozsądna, że zwinnie podniosła się i po chwili zniknęła za drzwiami mojego pokoju. Odetchnąłem na chwilę, choć sytuacja była skomplikowana. Miałem w swoim domu dwie kochanki, z których ta młodsza nie powinna dowiedzieć się o starszej. Mało tego, obydwie były napalone i chętne. Ogarnąłem się naprędce i ruszyłem w dół schodów.
W salonie na dole natknąłem się na Anastazję. Jak zwykle dziewczęco świeżą, ufną i uśmiechniętą.
- Melduję przybycie - przywitała się nie wiedzieć czemu po żołniersku. - Chociaż nie mamy dla siebie całego wieczoru, bo obiecałam matce, że wrócę koło dziewiętnastej, ale do tego czasu jestem cała twoja.
Przylgnęła do mnie namiętnym pocałunkiem. Czułem przyspieszone bicie jej serca, drżenie wywołane podnieceniem. Sam wrzałem od wewnątrz, rozpalony krótkim wstępem z Bogną na schodach. Obawiając się, że Nastka wpadnie na pomysł pójścia do mojego pokoju, westchnąłem nieco teatralnie.
- Tęskniłem za tobą - przygarnąłem ją do siebie. - Za żarem twoich warg...
Anastazja była romantyczką. Takie teksty działały na nią jak rozgrzana patelnia na masło. Roztapiała się i zapominała o bożym świecie, gotowa na każde erotyczne szaleństwo. Przynajmniej w okowach mojego daru.
Podała mi ciepłe wargi, które zetknęły się z moimi. Pierwszy akord miłosnej pieśni. Wsunąłem język głębiej, zwiększając moc pocałunku.
- Za czym jeszcze? - spytała, błyskając figlarnie oczami, gdy nasyciliśmy nasze usta.
- Za mlecznymi bliźniakami - odparłem w równie wesołym tonie, rozpinając guziki dżinsowej bluzy i zsuwając ją z bladych ramion dziewczyny.
Równie szybko pozbawiłem Nastkę zbędnego balastu w postaci biustonosza, odsłaniając sterczące piersi. Zaraz potem ściągnąłem z siebie t-shirt. Przez głowę przeleciała mi mało odkrywcza, ale prawdziwa myśl. Przecież Bogna wie o tym, że bzykałem siostrzenicę Anity Grześkowiak. Od tego zaczęły się nasze bliższe relacje. Nie muszę więc, zbytnio przejmować się reakcją dyrektorki na to, co ewentualnie może zaraz zobaczyć czy usłyszeć. To nie był ten typ kobiety. Mogłem spokojnie skupić się na swawoli z Anastazją.
Rozgrzeszony przez siebie samego w duchu, zagarnąłem znajome półkule. Niczym zakochany w glinie rzeźbiarz, urabiałem je, pieszcząc dłońmi z coraz większym zapałem. Gdy zacząłem pocierać opuszkiem palców drobne sutki, pod Nastką ugięły się nogi. Otrzeźwiło mnie to na moment, uświadamiając, że stoimy na środku salonu. Nakierowałem dziewczynę na kanapę, by tam móc kontynuować miłosny wątek.
- Najbardziej jednak tęskniłem za twoim skarbem, ukrytym między nogami. - Przyznałem się do kolejnej słabości. Z pomocą młodej kochanki pozbawiłem ją dżinsów i majtek. Pozostawiłem ją ubraną, jedynie w grube skarpety, ale te w niczym mi nie przeszkadzały. Potarłem palcem po płatkach cipki Nastki, przekonując się, że była przesiąknięta rozkoszą. Drażniłem różowe wargi sromowe, pulsujące z podniecenia, aż doprowadziłem Anastazję do desperacji. Chwyciła moją rękę w nadgarstku i naparła mocniej na wnętrze swojej norki. Przekaz był jasny. Ma być intensywniej.
Przyłożyłem się więc bardziej do pettingu. Palce zapamiętale naparły na wnętrze cipki. Obracany między nimi niepozorny guziczek wywołał pożądaną reakcję. Biodra i tyłek Nastki poruszały się szybciej niczym podłączone do nowej baterii. Gdy do narzędzi pieszczot dołączyłem język, oczy mojej kochanki zaszły mgłą rozkoszy, a rozchylone usta wydawały z siebie ciche pojękiwania.
Mnie również przygniótł ciężar namiętności. Cały pulsowałem z podniecenia, ale starałem się nie stracić kontroli. Przez następnych parę chwil przyciśnięty do krocza Anastazji, penetrowałem wszystkie zakamarki jej mokrego skarbu. Uniosłem się, podając do pocałunku usta zroszone jej własnym sokiem rozkoszy. To nie był jednak koniec oralnego szaleństwa. Zamieniliśmy się jedynie rolami.
Rozsiadłem się w fotelu, eksponując twardego, sterczącego kutasa. Prężąc się, błyskając zwojami żył zachęcał siostrzenicę anglistki do działania. To nie była już to samo niewinne dziewczątko, co kilka miesięcy temu. Jej oczy roziskrzyły się w jednej chwili. Zza zasłony podniecenia, wychylił się żar pożądania.
Zręczne palce Nastki wprawnie pieściły fiuta, uwalniając lśniącą żołądź. Gorąca fala uniesienia wezbrała we mnie, otulając mnie błogo. Zaraz potem zrobiło się jeszcze przyjemniej, gdy dłonie kochanki wspomogły jej gościnne usta. Miękkość warg z twardością penisa stanowiła zabójczą mieszankę. Nawet nie poczułem, kiedy zacząłem poruszać się w ustach kochanki.
Było mi cudownie. Chętnie pozostałbym wciśnięty w fotel i zdany na oralne pieszczoty Anastazji, ale obydwoje liczyliśmy na coś więcej. Podciągnąłem się lekko do góry, siadając całym tyłkiem na siedzeniu. Młoda kochanka podniosła się, reagując na mój ruch. Zwrócona do mnie plecami usiadła mi na kolanach, nabijając się na kutasa. Lepkie wnętrze przyjęło go ochoczo, wszedł w nie aż po jądra. Oplotłem dłońmi piersi Nastki, przytrzymując ją, by mogła balansować bez obawy o zsuniecie się z moich nóg. Przy okazji mogłem obdarzyć ją dodatkową pieszczotą. Sterczące sutki niemal prosiły się o towarzystwo zwinnych palców.
Przez moment zgrywaliśmy się nawzajem, by po chwili w jednym rytmie rozkołysać się w lubieżnym tańcu. Zanurzony głęboko w kochance poruszałem nieznacznie tyłkiem, rozkoszując się każdym, niewielkim nawet ruchem. Znaczniejszą część miłosnego trudu wzięła na siebie Anastazja. Unosząc lekko pupę, zmysłowo kręciła biodrami, a te poprzez wąska talię wprawiały w delikatny trans plecy i brzuch dziewczyny. Wirując, oddaliśmy się bezgranicznie namiętności. Kolejne pchnięcia sprawiały, że gotowała się w mnie krew. Istne wrzenie rozkoszy.
Zdawało mi się, że ten miłosny wir jeszcze będzie trwał dobrych parę chwil, ale Nastka niepodziewanie dotarła na szczyt. Ruch bioder kochanki stał się mniej rytmiczny i gwałtowniejszy. Po następnym sztychu, zastygła, więżąc mojego kutasa w swoim wnętrzu. Jęcząc głucho przyjęła nadejście spełnienia. Spazmy orgazmu przeszyły ciało dziewczyny.
Tymczasem ja toczyłem samotną walkę o swój wielki finał. Unieruchomiony przez kochankę, niewielkimi ruchami brnąłem do zaspokojenia w mokrej szparce. Byłem bliski orgazmu, czułem nadchodzącą burzę, choć żar podniecenia niemal wypalił moją świadomość. Na szczęście moja partnerka wróciła z erotycznego raju i przytomnie uniosła się, uwalniając tkwiącego w niej fiuta. Przytrzymała go u nasady trzonu i dwoma szybkimi ruchami sprowadziła przypływ spełnienia. Salwy spermy ostrzelały szczupłe uda Nastki. Po kulminacji rozkoszy opadliśmy na fotel. Dziesiątki pocałunków i leniwe pieszczoty sprawiły, że emocje opadały z nas stopniowo i przyjemnie.
Pieprząc siostrzenicę pani Grześkowiak zatraciłem się w rzeczywistości. Dopiero po dobrej chwili dotarło do mnie, że na górze czeka na mnie inna kobieta. Na pewno słyszała odgłosy naszej miłosnej gry, a znając jej upodobania i charakter, wielce prawdopodobne było, że sporo też widziała. Wcześniej dotarło do mnie, że nie jest to problemem samym w sobie, ale teraz, gdy skończyłem bzykanie z Anastazją, obecność zarówno koleżanki jak i dyrektorki szkoły pod moim dachem mogła być niewygodna.
Z pomocą przyszedł mi zegar. Moja młoda kochanka zerknęła na niego i poderwała się z fotela.
- O rany, już taka godzina! - stwierdziła zawiedziona. Wyraźnie miała ochotę na aneks do dopiero co zakończonego pieprzenia. - Michał, nie gniewaj się, ale dziś wyjątkowo nie zostanę dłużej. Wskoczę szybko pod prysznic i zmykam do domu.
- Skoro musisz - Udałem rozczarowanie. W duchu jednak cieszyłem się, że rozwiąże to mój nietypowy problem. - Może dołączę do ciebie w kabinie?
- Byłoby miło. - Nastka przeciągnęła palcem po moim umęczonym penisie. - Obawiam się jednak, że to skończyłoby się spóźnieniem do domu, a wiesz jak reaguje moja matka.
- Ok., wiesz gdzie jest prysznic, a ja zarzucę coś na dupsko. - Zarządziłem, podnosząc się w ślad za Anastazją
Wciągając na siebie ciuchy, odprowadziłem wzrokiem moją młodą kochankę. Odczekałem do momentu, aż usłyszałem odgłos strumienia wody i w kilku susach pokonałem schody. Akurat otwierały się drzwi mojego pokoju. Na moment zamarłem widząc, że Bogna jest całkiem naga. Jej ponętne, pełne krągłości ciało budziło we mnie niewygasłe do końca żądze.
- No, no, no, dobrą robotę wykonałeś na parterze, skarbie - mruknęła cicho.
- Ciii..., proszę - jęknąłem błagalnie. - Wytrzymaj jeszcze chwilę, ona zaraz wychodzi.
- Jakie ciii, jakie wytrzymaj? - Jedna dłoń dyrektorki powędrowała do piersi, a druga do krocza. - Ja tu od zmysłów odchodzę, cała rozgrzana i napalona...
- Błagam Bogna, wykończysz mnie. - Złożyłem prosząco ręce jak do modlitwy.
- A ty jeszcze serwujesz mi takie szaleństwo, w którym nie mogę wziąć udziału. - Uśmieszek na twarzy dyrektorki, mówił, że doskonale się bawi. Chociaż to było pocieszające, że nie była kobietą, która reaguje zazdrością na widok młodego kochanka z inną.
- Bogna, jesteś cudowna i wynagrodzę ci to, ale...
- No ja myślę! Nawet zaraz jak to dziewczę opuści twój dom. - Dyrektora złapała moją dłoń i przyciągnęła do swojego łona. - Zobacz, jaka jestem wilgotna.
Zaskoczony pozwoliłem wsunąć swoją dłoń między nogi. Cipka była strasznie mokra. Wargi sromowe niemal ociekały sokami, które częściowo spłynęły na uda.
- Spław ją, jak najszybciej, bo będę zmuszona zgwałcić coś, co chociaż trochę przypomina penisa - wymruczała, mrugając do mnie znacząco.
- Jasne. Tylko schowaj się proszę! - Zgodziłem się pospiesznie, czując, że ta niecodzienna sytuacja mocno mnie nakręca. Przyjaciel w moim rozporku powoli dochodził do siebie po igraszkach z Anastazją. Zadowolony patrzyłem jak zamykają się drzwi za Bogną.
Równie szybko jak w górę, zbiegłem po schodach w dół. Nalałem soku do szklanek i usiadłem w fotelu, przyjmując niedbałą pozę. Wyluzowany facet po super seksie z dziewczyną. Po prostu. Z łazienki dochodził dźwięk pracującej suszarki do włosów.
Po kilku minutach odświeżona Nastka wróciła do salonu, rozglądając się lekko na boki.
- Czy mi się zdawało, czy z kimś rozmawiałeś? - spytała.
- To była rozmowa w telewizorze. Włączyłem go na chwilę. - Skłamałem gładko. - Chcesz soku?
- O dzięki. Wypiję i będę lecieć.
- Tak prosto z łazienki, nie zaziębisz się? - Zatroszczyłem się szczerze.
- Dobrze się wytarłam i założę czapkę. - Nastka opróżniła szklankę z napoju. - Było wspaniale. Musimy to powtórzyć niedługo, bo coś ostatnio mnie zaniedbywałeś.
- To nie tak. Wiesz, że uwielbiam to z tobą robić... - zacząłem sie tłumaczyć.
- Wiem. Żartuję. - Młoda kochanka pocałowała mnie w drzwiach. - Ty też wiesz, że jestem na każde twoje skinienie.
Ledwie się za nią drzwi zamknęły, a już słyszałem tupot bosych stóp na schodach.
- Bogna, nie szalej, a jakby się wróciła po coś? - Westchnąłem, odwracając się i ruszając w stronę salonu.
- Trudno, ale jak nie zaczniesz się zaraz do mnie dobierać, to eksploduję - wyznała ze śmiechem dyrektorka, przylegając do mnie nagim ciałem.
Świat zawirował mi przed oczami. Kusząca nagość dyrektorki, jej dorodne piersi oraz lubieżna poza podrażniły moje zmysły.
- Po co się ubierałeś, wiedząc, że jestem na górze i czekam na swoją kolej - Bogna ściągała ze mnie ubranie, mrucząc cicho pod nosem. Rozbieranie mnie poszło jej bardzo sprawnie.
- Ty wariatko...! - zdążyłem wydusić z siebie, gdy pchnęła mnie nagiego na fotel. Ten sam, na którym kilkanaście minut temu dokazywałem z Anastazją.
Wciąż byłem nie do końca gotów na kolejne wyzwanie. Potrzebowałem silnych bodźców i Bogna mi je zapewniła. Zręczne, doświadczone dłonie urabiały mojego fiuta do właściwej, twardej konsystencji. Wywróciłem oczami i poddałem się nowym doznaniom. Dobrej kochance kutas sam rośnie w rękach, pomyślałem, dostosowując kuchenne powiedzenie do okoliczności. Tak właśnie było. Z przyjemnością obserwowałem jak penis pęcznieje między jej palcami, a potem w ustach.
Patrząc na poruszającą się rytmicznie głowę pani Ratkiewicz, myślałem o tym niecodziennym wieczorze. To było coś niewiarygodnego. Niespodziewana wizyta Bogny, potem seks z Nastką podczas, gdy dyrektorka była na górze, w moim pokoju. Na koniec kolejna runda miłosnych igraszek, która właśnie się rozpoczynała. Istna erotyczna karuzela.
Więcej genialnych przemyśleń nie byłem w stanie wykrzesać. Bogna zassała mojego kutasa, aż osiągnął pełen wzwód. Dumnie naprężony, był gotów stać się narzędziem zadowolenia ponętnej pani dyrektor. Zanim jednak wsadziłem go w przytulną norkę kochanki, gotów byłem na oralną odpowiedź na pieszczoty Bogny. Wszystko skończyło się na szczerych chęciach. Gdy próbowałem wprowadzić swój zamysł w czyn, usłyszałem odmowę.
- Bzykałeś koleżaneczkę jak natchniony przez kawałek czasu - stwierdziła mało odkrywczo, dysząc z żądzy. - Jak myślisz, co ja wtedy robiłam? Pieszczot starczy mi na dłuższy czas, skarbie. Teraz po prostu mnie zerżnij!
Podniosła się i weszła na kanapę. Klęknęła na niej tyłem zwrócona do mnie, opierając się rękami o oparcie. Wygięła plecy w łuk, wypinając lubieżnie śliczny tyłek. Ten widok zawsze doprowadzał mnie do erotycznego szału. Szarżując na zadek pani dyrektor, trzymałem w dłoni kutasa, by nie chybić. Udało mi się to doskonale. Sztych był potężny, penis wszedł w miękką i wilgotną cipkę bez żadnego oporu, aż po same jaja.
- O tak, mój słodki chłopcze! - Zachęciła mnie kochanka. - Nie jestem słodką dziewczyneczką jak tamta! Potrzebuję ostrego pieprzenia!
Uwielbiałem, gdy świntuszyła. Chwyciłem ją w biodrach, mocno wyprowadzając kolejne pchnięcia. Niekończącą się serię ciosów kutasem. Szaleńcze tempo, w połączeniu z siłą sprawiło, że Bogna odleciała. Miałem wrażenie, że jęki kochanki słyszą sąsiedzi cztery czy pięć domów dalej. W tym konkretnym momencie miałem to jednak w dupie. Liczyły się jedynie dwa cudowne pośladki przede mną i cipka w dole, pod nimi.
Głowę rozsadzał mi nadmiar emocji. Podniecenie skręcało moje wnętrze, aż do rozkosznego bólu. Byłem pieprzącym boginię tytanem. Cały mikrokosmos wspaniałego ciała Bogny Ratkiewicz należał do mnie. Może nie byłem w nim pionierem, ale i tak czułem się jak zwycięzca. Jęki kochanki odbierałem jak fanfary na swoją cześć.
Chciałbym móc powiedzieć, że to rżnięcie od tyłu sprawiło, że ponętna pani dyrektor miała zajebisty orgazm. Niestety, pomimo tego, że byłem młody i dość wysportowany szalone tempo sprawiło, że musiałem zwolnić. Bognie nie mogło się to spodobać. Pociemniałe od pożądania oczy kochanki rozbłysły szaleńczo.
- Teraz w drugą dziurkę! - jęknęła głucho.
Propozycja analu wywołała odpowiedni efekt. Każda cząstka mojego ciała z osobna stała się źródłem potężnej żądzy. Już z nią to przerabiałem, ale zawsze wahałem się przed przejściem do rzeczy.
- Kurwa, Michał nie zastanawiaj się tylko rżnij mnie w tyłek! - Bogna im bardziej była podniecona, tym mniej zważała na słownictwo.
Przekonała mnie tym całkowicie. Przytrzymałem fiuta, dyskretnie śliniąc nabrzmiałą żołądź i górną część trzonu. Opór i walka o każdy centymetr, nie wchodziła w rachubę w przypadku tej kobiety. Wiedziałem, że ma doświadczenie (sam ją parę razy tak pieprzyłem) w takiej formie seksu. Odnalazłem czubkiem kutasa ciemny otwór między pośladkami i naparłem na niego. Wprawdzie na chwilę Bogna niepokojąco zadrżała, ale trwało to kilka sekund. Mruknąłem zadowolony, pchając penisa głębiej w czekoladowe oczko.
- Ja pierdolę, jak dobrze - westchnęła moja partnerka.
Przez moment dopasowywałem się do ciemniejszej dziurki pani dyrektor. Pchałem i rozpychałem się, aż cały fiutem wypełniłem jej tyłek. Nie było mowy o takim szaleńczym tempie, jak parę chwil wcześniej, ale starałem się rżnąć Bognę ostro. Wyraźnie była dziś w bojowym nastroju, potrzebowała mocnych doznań. Zarówno ona jak i ja byliśmy opętani dziką żądzą.
Pieprzyłem kochankę w dupsko, czując, że odpływam w niebyt. Totalny błogostan. Byłem tak nabuzowany, że ledwie zorientowałem się, że Bogna zaczyna dochodzić. Najpierw gwałtownymi ruchami zaczęła odpowiadać na moje pchnięcia, aż w końcu zastygła, przyjmując uderzenie orgazmu.
Kilka sztychów potem spełnienie dopadło również mnie. Wyciągnąłem kutasa z zadka dyrektorki i trzymając go u nasady, pozwoliłem nasieniu na efektowne fajerwerki. Perliste smużki znalazły swój koniec na pośladkach i plecach Bogny.
Po tym szaleństwie oboje opadliśmy na kanapę, leżąc bez sił, ale cudownie spełnieni.
- Tylko ty fundujesz mi ostatnio takie przyjemności. - Pochwaliła mnie, po dłuższej chwili milczenia dyrektorka. - Jesteś wspaniałym kochankiem Michałku, a jesteś taki młody.
- Przy tobie każdy byłby świetny - odparłem elokwentnie.
- Mmm, słodzisz mi strasznie, ale jestem równie próżna, co bezpruderyjna - Mówiąc to, uśmiechnęła się do mnie.
Znając Bognę, spodziewałem się następnej rundy, gdy już ochłoniemy po pierwszym szaleństwie. Zapewne tak by się to skończyło, ale nagle ożył telefon dyrektorki. Niechętnie sięgnęła po niego, ale odczytana wiadomość podniosła ją z kanapy.
- Mąż niespodziewanie wrócił do domu. Pyta czy dam radę pojawić się w tam niedługo - Streściła sms-a. - Muszę cię opuścić, mój ty młody ogierze.
- Naprawdę?
- Niestety. Idę pod prysznic - Błysnęła mi przed oczami nagim tyłkiem. - Mam nadzieję, że nie masz trzeciej kochanki w innym pokoju.
Zaśmiałem się, przeciągając na kanapie. Tym razem nie miałem sił na ubieranie. Zresztą więcej gości się nie spodziewałem. Leżąc nagi, wsłuchiwałem się w szum wody z łazienki. Przyszło mi do głowy, że jeśli nawet będę musiał pożegnać się ze swoim darem, to chwil takich jak ta nikt mi nie odbierze. Na zawsze pozostaną w mojej pamięci.
Rozmarzyłem się. Leniwie przesuwałem przed oczami klisze erotycznych obrazów z Nastką, Bogną, Wiką i Zuzą. Znalazło się nawet miejsce dla Oleny i siostry Marty. Kilka miesięcy, a ile emocji i uniesień. Do tego, nie był to koniec moich perypetii, związanych z urazem po wypadku.
Z błogostanu wyrwała mnie pani dyrektor, wychodząca z łazienki. Przepasana kąpielowym ręcznikiem wyglądała rewelacyjnie i czułem, że wykrzesałbym z siebie jeszcze trochę energii, by rozpocząć z nią drugą rundę miłosnych zmagań.
- Znam to spojrzenie łobuzie, ale nic z tego. - Uśmiechając sie, pogroziła mi palcem, a potem, przydając mi dodatkowych cierpień pozbyła się ręcznika.
Czując na sobie mój wzrok, ubierała się powoli, dbając, by każdy ruch był zmysłowy.
- To na pobudzenie apetytu - stwierdziła na koniec. - Abyś nie czekał tyle do następnego razu. Pocałowała mnie na pożegnanie i kręcąc prowokacyjnie tyłkiem wyszła z mojego domu.
Westchnąłem zadowolony i spełniony. To był cudowny wieczór i mogłem spokojnie zakończyć go z dobrym serialem na Netfliksie lub HBO Go. Naciągając slipki na tyłek, wróciłem myślami do niecodzienności tej sytuacji i szczęściu, które mi sprzyjało. Mała nerwówka była niewielką ceną, za to, że zaliczyłem zarówno Nastkę jak i Bognę, tak, że ta pierwsza nie domyśliła się obecności drugiej w moim domu.
Jeśli to zajście zdawało mi się niecodzienne i mało realne, to następne minuty sprawiły, że poczułem się niczym w starej komedii sytuacyjnej. Drzwi tarasowe z charakterystycznym świstem otwarły się i pojawiła się w nich Marcelina.
- Jezu, co tu robisz? Wystraszyłaś mnie! - Podskoczyłem z wrażenia.
- Co robię?! Od kilku godzin obserwuję jak mój przyjaciel pieprzy się najpierw z koleżanką ze szkoły, a potem z dyrektorkę tego przybytku! - oznajmiła podniesionym głosem Marcela.
- Widziałaś wszystko?! - jęknąłem zdziwiony.
- Jasne - przyznała. - Mało tego, gdy byłeś zajęty dyrektorką na schodach odczytałam sms-a od Anastazji w twoim telefonie. Uznałam, że taki numer sprawi ci radochę i odblokowałam zamek przy drzwiach wejściowych.
- To nie było zbyt rozsądne.
- Tak. Wiem, że nie powinnam, ale... słuchaj to było takie... niesamowite i... dziwne...
- Marcela, ale...
- Rany, Michał przecież ty rżnąłeś dyrektorkę szkoły! - W ustach przyjaciółki zabrzmiało to, jakbym zdobył mistrzostwo świata. - Mało tego, pieprzyłeś ją w tyłek niczym bożek seksu. Czułam, że coś jest inaczej, już ta przygoda z Nastką była nietypowa.
- Posłuchaj mnie, to nie...
- Nie! To ty mnie posłuchaj! Nie martw się o dochowanie sekretu. - Marcelina umiała być przekonująca. - Znamy sie nie od dziś, sporo nas łączy, ale po tamtej nocy na imprezie u mnie, zadawałam sobie mnóstwo pytań dotyczących ciebie.
- I...?
- Do niczego mądrego nie doszłam, ale przekonałam się, że nie mogę przestać o tym myśleć - Dostrzegłem wypieki na twarzy przyjaciółki oraz znajomy błysk w oczach. Zorientowałem się do czego zmierza. - Tamta noc... ty byłeś wtedy inny... teraz też jesteś i to sprawia, że...
- Proszę nie psujmy naszej przyjaźni - Nie podobał mi się kierunek, w którym szła rozmowa. - Sama widzisz, że mam problem, nie byłabyś jedyna i...
- Przecież wiem, ale jesteś jakiś inny i to mnie strasznie kręci. - Wyznała Marcelina. - Mam gdzieś ile dziewczyn aktualnie obrabiasz. Po prostu chcę być tego częścią.
Podeszła bliżej i wsunęła zimną dłoń w moje slipy. Chłód pobudził lekko mojego fiuta.
- Naprawdę chcę Michał - westchnęła podniecona.
- Ok., ale sama widziałaś, że jestem po dwóch męczących numerkach - Spróbowałem innej metody obrony.
- Doskonale to rozumiem. - Wymruczała Marcelina. - Dlatego, zdaj się na mnie. Postaram się być delikatna.
Po raz trzeci tego wieczoru wylądowałem na tej samej kanapie. Za każdym razem z inną partnerką. Istne szaleństwo! Wariactwo!
Leżałem nagi na plecach, patrząc jak przyjaciółka się rozbiera. Gdy pozbyła się ostatniego skrawka materiału okrywającego jej ciało, położyła się z głową przy moim kroczu. Z powodu braku miejsca jedną nogę podkuliła, unosząc do góry. Energii we mnie pozostało niewiele, więc poddałem się woli kolejnej kochanki. Spod przymkniętych powiek obserwowałem jak pieści mojego kutasa. z początku samą dłonią, a potem również ustami. Wolno, nie spiesząc się doprowadzała go do wzwodu. Sama jednocześnie masturbowała się drugą ręką, pocierając różowe płatki cipki. Była mocno podniecona, ale nie dziwiłem się, biorąc pod uwagę jak spektakl zafundowałem jej na spółkę z Anastazją i Bogną.
Po dłuższej zabawie z moim zapracowanym koleżką, wreszcie osiągnęła zamierzony efekt. Penis znów nabrzmiał i stwardniał, osiągając pełny wzwód. Marcelina usiadła na mnie, oplatając biodra podkulonymi nogami. Przytrzymując kutasa, naprowadziła go na wprost swojej szparki i opadła w dół. Kontakt z lepką i ciepłą miękkością wnętrza kochanki pobudził moje zmysły. Znów znalazłem się w szponach podniecenia. Próbowałem odpowiadać na rytmiczne ruchy bioder Marceli, ale wychodziło mi to nieporadnie. Tymczasem ona odpłynęła w uniesienie, ujeżdżając mnie i zatracając sie w przyjemności. Oddech dziewczyny przyspieszał, stajać się coraz płytszy. W końcu spazmy ekstazy szarpnęły ciałem kochanki. Wygięła plecy w łuk i zastygła, zaciskając dłonie na piersiach. Przez moment potęgowała ostateczną rozkosz, kilkakrotnie poruszając się jeszcze na moim członku, aż opadła na mnie dysząc ciężko.
Gdy ochłonęła trochę, znów umościła sobie gniazdo przy moim kroczu i zaczęła ssać mi fiuta. Nie miałem sił protestować. Zresztą, czułem się cudownie wykorzystany. Salon rodzinnego domu wirował mi przed oczami. Miałem wrażenie, że cała przyjemność spłynęła z mojego ciała do penisa. Marcelina pieściła go cierpliwie, aż do momentu, gdy wytrysnął nasieniem. Nie wiem czy było to celowe czy spowodowane mniejszym refleksem kochanki, ale niemal cała partia spermy pokryła jej twarz. Ten orgazm odebrał mi resztę energii. Czując ciężkie powieki i odlatując w sen, wymruczałem do przyjaciółki.
- Starych nie będzie do jutrzejszego wieczora. Zostań ze mną, jeśli chcesz.
Potem zapadłem w letarg.
Obudziłem się kilkanaście minut po drugiej w nocy. Wciąż byłem nagi, podobnie jak wtulona we mnie Marcelina. Kochanka przykryła nas kocem, ale ogólnie to nie było dobre miejsce na wspólne spanie. Wypiłem trochę wody i wróciłem do salonu. Wziąłem lekko rozbudzoną Marcelinę na ręce i zaniosłem do swojego pokoju. Resztę nocy przespaliśmy w moim łóżku.
Niesamowite wydarzenia z wieczoru nieźle mnie wyczerpały. Spałem prawie do dziesiątej. Gdy sie obudziłem, usłyszałem muzykę z radia i krzątającą się w kuchni Marcelinę. Zawsze dobrze się czuła w moim domu. Harmonię i błogość poranka zmąciła wiadomość z telefonu. Sygnał jej nadejścia usłyszałem chwilę po tym, jak wyszedłem z toalety. Sms wysłała Wiktoria.
Brzmiał nieciekawie.
"Zuza miała wypadek. Potrącił ją samochód. Jest w szpitalu nieprzytomna. Stan bardzo poważny."
Kurwa jego mać! Tego tylko brakowało.
c.d.n. ...