****
Od pamiętnego weekendu po powrocie z wycieczki minął tydzień. Kończył się październik, za oknem szalała brzydka, deszczowa i chłodna jesień. Wiktoria podjęła pierwsze próby obserwacji Anity Grześkowiak. W szkole, ale także poza nią. Na razie nie przyniosły one zbyt wiele efektów. Mój czas upływał na budowaniu planu wejścia w łaski jednej z dziewczyn, z którymi w dziwnym relacjach była urocza belferka od angielskiego. Nieliczne wolne chwile starałem umilać sobie igraszkami z Wiką lub Nastką. Raz nawet udało mi się nieźle zabawić z Bogną. Miałem coś, o czym wielu chłopaków w moim wieku mogło pomarzyć. I nie tylko moich rówieśników. Pomimo tego, sen z oczu spędzał mi temat pani Anity. Ona, a także jej dziwne konszachty z niektórymi uczennicami. Chciałem wiedzieć co się za tym kryje, a w tym celu musiałem zdobyć jedną z koleżanek. Wiedziałem o trzech - Emilce, niefortunnej lodziarce z dyskoteki w Karpaczu, a także Zuzie i Kamili, które ją z tamtych opresji próbowały wybawić. Selekcja przebiegła dwuetapowo. Najpierw odpadła Emilka. Przypominając sobie jak dobierała się do faceta na imprezie, pijana i upalona jako pierwsza została skreślona z mojej listy. Wybór między pozostałymi dziewczynami był równie łatwy. Jestem stuprocentowym samcem. Padło na wiele ładniejszą z nich, Zuzę. W sumie przy moim niesamowitym darze, aż dziwne, że nie przygruchałem sobie jeszcze którejś koleżanki z klasy. Zuzka Kownacka miała być pierwszą. Chodziła do tej samej klasy co ja, jednak powiem szczerze niewiele o niej wiedziałem.
Teraz miało się to nieco zmienić.
Moje myśli w ostatnich dniach często krążyły wokół tej dziewczyny. Dar nakierowałem przede wszystkim na jej osobę, robiąc sobie przerwy, gdy naszła mnie ochota na małe co nieco z innymi kochankami. Przez to dało się zauważyć zmianę w zachowaniu Zuzy względem mnie. Do tej pory byliśmy neutralni. Zwykłe "cześć", czasem kilka zdawkowych słów czy zdań i to wszystko. Taka normalka. Od kilku dni każde powitanie było okraszone uśmiechem i przyjacielskim gestem. Im więcej dni upływało tym więcej w spojrzeniach panny było w nim masła. Wyraźnie wkradłem się niepostrzeżenie w myśli i pragnienia koleżanki. Okazało się, że na tyle mocno, by to ona wykonała pierwszy krok.
- Cześć Michał. - Miała przyjemny niski głos. - Dawno nie było cię na pokazie "Temporytmu". Nie wpadł byś dzisiaj?
Na chwilę tylko zostałem sam na przerwie, a ona dostrzegła to i przyparła atak. Cóż, na coś takiego przecież liczyłem.
- Ja?! Czemu nagle potrzebujesz mojej obecności na waszych wygibasach? - spytałem, starając się zachować pozór zdziwienia. Facetów na otwartych dla widzów występach szklonego zespołu tanecznego nigdy nie brakowało. Jaki samiec się lubi popatrzeć na kręcące sie zgrabne tyłki?
- Zawsze mało jest chłopaków z naszej klasy na próbach, a mam wrażenie, że ty nie odmówisz - odparła niezbyt dobrze ukrywając zakłopotanie. - To jak będzie?
- No nie wiem. Zastanowię się. - Postanowiłem się podroczyć. Taka próba, jak bardzo jest na mnie napalona.
- Przyjdź, proszę - Uśmiechnęła sie promiennie. - Umówmy się, że jeśli sie pojawisz to tańczę dziś dla ciebie.
- Zuzka, ale ty nigdy nie zauważałaś mnie bardziej niż pierwszego, lepszego chłopak z brzegu - Opierałem się dla zasady.
- Mylisz się, zawsze uważałam, że jesteś jednym z najfajniejszych chłopaków w szkole - Tym razem policzki Zuzy mocno sie zarumieniły. - Nie jestem aż tak przebojowa i odważna, żeby zaczepiać facetów, ale od paru dni coś się zmieniło...
- Ok., postaram się przyjść - Wszedłem pannie w słowo, widząc idącą w nasza stronę pani Anitę. - Uważaj, Grześkowiak chyba nas namierzyła.
Ostrzeżenie podziałało na Zuzę niczym płachta na byka. W jednej chwila radosna twarz dziewczyny spochmurniała. Zezłoszczona i przestraszona, pędem ruszyła w stronę pobliskich schodów. Co łączyło te kilka dziewczyn z anglistką, że reagowały w taki sposób na jej osobę?
- A ty Michał jak widzę zmieniłeś się w szkolnego Casanovę - stwierdziła uszczypliwie belferka stając koło mnie. - Czyżby wpadła ci w oko Zuzka Kownacka? Mało ci mojej siostrzenicy, szukasz dodatkowych wrażeń?
- Niech pani daruję sobie te uwagi - odparłem spokojnie. - Zuza to koleżanka z klasy. Tacy uczniowie czasem ze sobą rozmawiają na korytarzu, zauważyła pani?
- Słabo ci wyszedł ten sarkazm. - Ewidentnie pani Anita miała dzisiaj ciężki dzień. - Gdyby jednak twoje koleżeństwo z Zuzką miało się zmienić w cos więcej, to ostrzegam, zostaw ją w spokoju!
- Jezu, czy pani przypadkiem nie przesadza? - Mruknąłem poirytowany - Jest pani nauczycielką, a nie wyrocznią, która wybiera uczniom kolegów i przyjaciół!
- Nie masz pojęcia w co byś się wpakował chłopcze. - W oczach ponętnej belferki zamigotały ponure cienie. - Uznaj, że robie to dla twojego dobra i odczep się od Kownackiej!
- Czyli tak naprawdę robi mi pani przysługę? - zapytałem, uśmiechając się nieznacznie.
Pani Anita miała ochotę odpowiednio zareagować na moją bezczelność, ale dzwonek obwieścił właśnie koniec przerwy.
- Wierz lub nie, ale bliższa znajomość z Zuzką nie wyjdzie ci na dobre - mruknęła odchodząc w stronę swojej klasy.
Nie mogłem przestać myśleć, w jaki sposób powiązane są ze sobą anglistka i kilka uczennic, które - jak się coraz bardziej o tym przekonywałem - cieszyły się specjalnymi względami nauczycielki. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej intrygował mnie ten sekret. To było jak patrzenie w dół nad przepaścią. Nawet jak ci powiedzą, że nie powinieneś tego robić, to i tak w końcu zerkniesz. Jakiś podskórny lęk, ostrzegał mnie, że przestrogi pani Anity nie były tylko próbą odepchnięcia mnie od Zuzy. Pomimo to byłem zdecydowany dowiedzieć się, co ukrywają dziewczyny i nauczycielka angielskiego.
****
Występ zespołu 'Temporytm" był całkiem ciekawy. Od dłuższego czasu nie chodziłem na otwarte dla widzów pokazy, bo miałem ciekawsze rzeczy do robienia. Musiałem przyznać, że dziewczyny dawały radę. Większość z nich chodziła na zajęcia drugi czy trzeci rok, więc były zgrane. W połączeniu z kusymi spódniczkami, zgrabnymi figurami i przeróżnymi pozycjami robiło to świetne wrażenie. Przyznam, że od razu nabrałem apetytu na całą grupę. Jednak, co za dużo, to niezdrowo. Powinienem się skupić wyłącznie na jednej z tancerek.
Zuza wpadła na mnie kilka chwil po tym, jak wyszedłem ze szkoły.
- Dzięki, że wpadłeś na występ. - Zaszczebiotała wesoło. - Podobało ci sie?
- Nawet bardzo - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- To fajnie. Od razu wypatrzyłam cię na widowni i tańczyłam dla ciebie. - Musiałem przyznać, że rumieniła się efektownie i uroczo.
- To świetnie, ale czuję sie trochę skołowany. - Kontynuowałem grę zaczęto podczas wcześniejszej rozmowy. - Trochę nagle zaczęłaś sie mną interesować.
- To ma dla ciebie takie znaczenie? Nagle czy nie? - Pytając spojrzała mi głęboko w oczy. - Będziesz jeszcze bardziej zakręcony, bo nie zamierzam odpuścić.
- Zuza...
- Odprowadzisz mnie kawałek?
- Mówisz o wspólnym stawianiu kroków, w jednym czasie i miejscu? - Dalej brnąłem w nieprzystępność.
- Mówiłam, że jesteś jednym z fajniejszych chłopaków. - Parsknęła śmiechem moja rozmówczyni. - Masz nietypowe, świetne poczucie humoru.
- Nie wiem czy to dobry pomysł i...
- Gwarantuje ci, że tak - Zmrużone szare oczy dziewczyny błysnęły kusząco. - Po drodze wstąpimy w jedno miejsce, na pewno nie będziesz żałował. - Zuza przygryzła dolną wargę i czekała na moją decyzję.
Ta mogła być tylko jedna. Miałem już za sobą kilka zaliczonych przedstawicielek płci nadobnej. Znałem to spojrzenie, ten wyraz twarzy i mowę ciała. Zuzka była napalona i potrzebowała dać temu wyraz. Najwyraźniej miała też pomysł na lokalizację.
- Jesteś bardzo przekonująca - stwierdziłem z uśmiechem. - Chodźmy!
Po drodze rozmawialiśmy o bzdurach, głównie stroiliśmy sobie żarty. Zuza raz po raz wtrącała coraz bardziej pikantniejsze tematy, a ja - dla podtrzymania atmosfery - brałem to za dobrą monetę i odpowiadałem tym samym. Chodziliśmy do tej samej klasy. Znałem ją, ale pomimo to zerkałem co chwila, sondując swoją przyszłą zdobycz.
Zuza nie olśniewała, jej uroda pozbawiona była efektu "łał". Była po prostu ładna. Jak setki młodych dziewczyn. Ciemne, proste włosy sięgające ramion niezmiennie odkąd ją znałem nosiła rozpuszczone. Ładnej, choć rzadko wesołej twarzy dodawał uroku mały pieprzyk tuż przy kąciku ust. Zuzka była dość wysoka, prawie mojego wzrostu. Szczupła i zgrabna, miała wysportowaną, delikatnie, ale kusząco zaokrągloną figurę. Podobał mi się jej odstający tyłek, a jeszcze bardziej miłe dla mych oczu dwie wypukłe krągłości pod bluzką.
Kownaccy mieszkali na Osiedlu Tysiąclecia, jednym z naszych dwóch dużych blokowisk. Jednak w połowie drogi Zuzka skręciła w uliczkę, która w żaden sposób do niego nie prowadziła. Zaciekawiony spojrzałem na nią pytająco.
- Moja babcia Regina mieszka na końcu tej uliczki - wyjaśniła dziewczyna. - Od tygodnia jest w sanatorium, a my zaglądamy tutaj co dwa dni. Dziś jest moja kolej, co się dobrze składa...
- Zuza, czy ty...
- Ciii... Bądź cicho - Stanęliśmy przy odrapanej furtce. Z boków zasłaniały nas wysokie krzewy. Zuza wtuliła się we mnie i podała mi swoje usta. Drżące, miękkie i ciepłe.
Po chwili byliśmy wewnątrz domku babci Zuzy. Niczym nie różnił się od wielu mu podobnych. Przestarzałe meble, święte obrazki na ścianach i specyficzny zapach. Charakterystyczny dla lokali zajmowanych przez starsze osoby. Nie byłem tu jednak dla wystroju i oceniania cudzych mieszkań. Doskonale za to w moich oczach prezentowała się natomiast pożądliwa niecierpliwość Zuzki. Nim dokonałem pobieżnej wzrokowej inspekcji domku babuni, ona już siedziała na przykrytym kocem łóżku. Niedbale odrzucone przez nią plecak i kurtka wylądowały na pamiętającym lepsze czasy stole.
- Oprócz mnie nie ma tu nic ciekawego - stwierdziła Zuzanna, widząc, że się rozglądam. - Chodź do mnie!
Poszedłem w jej ślady, dorzucając swoje rzeczy na stół. Dwa kroki dzieliły mnie od napalonej panny. Zanim je wykonałem, pozbyłem się większości pozostałych ciuchów. W samych bokserkach zbliżyłem się do Zuzy.
- Widzę, że jednak doskonale się zrozumieliśmy - stwierdziła uśmiechnięta dziewczyna. Pokraśniała na twarzy. Podniecenie dawało znać o sobie. Szybko rozebrała się, zostawiając sobie tylko bieliznę.
- To nie będzie potrzebne. - Sięgnąłem za plecy koleżanki, sprawnie rozpinając biustonosz. Chłodnymi od jesiennego aury dłońmi zagarnąłem spore i jędrne piersi.
- To jakieś wariactwo, ale od kilku dni myślałam tylko o tym, żebyś się za mną pieprzył - westchnęła Zuza z zadowoleniem przyjmując obecność mojej dłoni na piersiach. - Bałam się czy będziesz mnie chciał, ale...
- Ciii - zacisnąłem palce na twardniejących sutkach. Naparłem całym ciałem na dziewczynę i po chwili oboje leżeliśmy na łóżku babci.
Skupiłem się na bardziej na cyckach Zuzki. Drażniłem miękką, elastyczną skórę opuszkami palców, potem zacząłem odważniej kreślić na nich koliste wzory. Ciche westchnięcia i drżenie ciała sugerowało, że obrałem dobrą taktykę. Po chwili poszerzyłem repertuar pieszczot. Ugniatając, trąc i ssąc krągłe grona piersi urabiałem kochankę do konsystencji, gdy żądza zawładnie jej wszystkimi zmysłami.
- Teraz na dole. - Doleciała mnie prośba Zuzy.
Zsunąłem majtki z tyłka koleżanki. Oczom moim ukazał się ciemny, zadbany gaj łonowych włosków. Przystrzyżonych krótko w wąski pasek. Syciłem nim oczy przez dobrą chwilę, a potem wsunąłem rękę między lekko rozchylone uda. Zuzka przytomnie rozłożyła nogi szerzej, eksponując nabrzmiały skarb. Podskórna przyjemność opanowała moje ciało. Żądza brała mnie w niewolę, na najbliższy czas.
Trąc palcem wargi sromowe i magiczny guzek ze zdumieniem obserwowałem Zuzę. Cudownie poddawała się pieszczotom, reagując na każdy nowy bodziec. Każda zmiana, czy to natężenia czy mocy moich czułości kwitowana była odpowiednim westchnięciem, jękiem, ruchem ciała. Świetnie działało to na moją samczą percepcję. Doskonale podsycało żar podniecenia. Doszedłem do wniosku, że moja kochanka ma niebywały, wrodzony talent albo bardzo dobrze wyuczyła się takich zachowań. Na tyle, że stawały się jej drugą naturą. W tej chwili było to mocno pożądane, nie zamierzałem o tym zbyt długo rozmyślać. Wolałem to chłonąć. Czuć całym sobą.
Rozchyliłem płatki cipki i przeciągnąłem językiem po różowym wnętrzu. Uda Zuzy zacisnęły się mocniej na mojej głowie niczym kleszcze. Dziewczyna mierzwiąc niezbyt misterną fryzurę zacisnęła na niej dłonie, dociskając mocniej do swojego łona. Nie miałem wyjścia. Przełączyłem język w tryb pracy na najwyższych obrotach. Wilgotna, miękka szparka okazała się wybornym miejscem dla jego harców.
- Och Michał, jak dobrze ooo... och...
Lizałem i ssałem, aż rozbolała mnie szczęka. To nieco ostudziło nieco moje zapędy i przypomniało o moich potrzebach. Z trudem uwolniłem się z objęć nóg Zuzki, by uwolnić skrępowanego w majtkach twardziela. Położyłem się wygodnie na plecach, z dumą prezentując prężącego się członka.
Trudno o bardziej czytelne zaproszenie. Dlatego też Zuza nie miała problemu z jego zrozumieniem. Ułożyła się wygodnie i zacisnęła dłoń na trzonie kutasa. Gdy zaczęła mnie pieścić, znów na chwilę pojawiła się w mojej głowie myśl, że robi to z wielką wprawą. Poza tym nie skupiała sie tylko na samym penisie. Pomimo, że ruchy jej dłoni były idealnie wyważone, ani za delikatne, ani zbyt gwałtowne. to nie musiała zbytnio skupiać się na utrzymaniu tego stanu. Wykonywała tą czynność jakby od niechcenia, z łatwością, co pozwoliło na jednoczesne całowanie mojego torsu, brzucha i podbrzusza. Czułem, że moje podniecenie rozkwita. Moja nowa kochanka absolutnie mną zawładnęła. Uczucie to nasilało się z każdym kolejnym nowym doznaniem. Twardy jak kamień kutas zdawał sie rozpływać w przystępnych ustach dziewczyny. Ciepłe wargi Zuzy raziły go impulsami rozkoszy. Język dotykał każdego fragmentu fiuta nie wyłączając jąder. Moje podniecenie nie miało granic. Chłonąłem każdy gest, każdą pieszczotę, nawet oddech i syciłem nimi swoją żądzę. Gdyby to potrwało jeszcze trochę, skończyłoby się na tej oralnej zabawie.
Ani ja tego nie chciałem, ani moja partnerka. Zuza sprytnie zacisnęła dłoń na moich jajach i po chwili poczułem, że jeszcze sporo przed mną. Kochanka ułożyła się na plecach, jedną nogę podkulając i robiąc miejsce dla mnie. Choć pierwszy raz widziałem partnerkę w takiej pozycji, było dla mnie jasne co powinienem zrobić. Podsunąłem się bliżej krocza Zuzki i usiadłem na jej wyprostowanej nodze. Tą podkuloną zarzuciłem sobie na bark i naparłem na wrota rozkoszy. Kutas wszedł gładko w wilgotną cipkę. Przez chwilę szukaliśmy wspólnego tempa, a gdy się zgraliśmy rozpoczął się ekstatyczny taniec. Starałem się tonować emocje, dawkować siłę kolejnych pchnięć, ale szybko poległem. Żądza podsycana przez niesamowity talent Zuzy wygrała z kalkulacją. Sztychy przybierały na sile. Były coraz gwałtowniejsze i głębsze. Obydwoje dyszeliśmy ciężko, a moja kochanka cudownie wyjękiwała swoje zadowolenie. W głowie szumiało mi niczym w ulu. Ciało wypełniły upojne wibracje.
Posuwałem Zuzkę, z przyjemnością ją obserwując. Policzki dziewczyny pokryły soczyste rumieńce. Oczy błyszczały szczęściem zza mglistej zasłony pożądania. Usta rozchyliły delikatnie w niemym zachwycie. Wisienką na torcie, były falujące w rytm ruchu naszych ciał piersi. Tyle bodźców było potężną dawką dla mojego podniecenia. Udało mi się jednak opóźnić burzę. Zanim mnie ogarnęła, najpierw szczyt osiągnęła moja kochanka. Kilka gwałtownych pchnięć biodrami poprzedziło moment w którym zastygła z błogością wypisaną na twarzy. Ciche jęki i pomruki zlały się w jeden krzyk, wieszczący orgazm.
Tymczasem ja też zbliżałem się do zakończenia tej ekscytującej przygody. Delikatne mrowienie w głębi mojego ciała przerodziło się w silne skurcze. Kremowy przypływ ruszył z mocą, by dać upust rozkoszy. Przezornie chciałem wyjść z gościnnej norki Zuzy, ale dziewczyna zwarła uda.
- Biorę pigułki - wychrypiała półprzytomnie.
Czy myślała w tej chwili racjonalnie czy nie, było już za późno. Kutas plunął nasieniem, wypełniając nim najbardziej niedostępne zakamarki cipki Zuzy. Setki tryumfalnych bębnów zadudniło mi pod czaszką. Poddałem się orgazmowi.
Gdy największe emocje odeszły, oboje leżeliśmy wtuleni w siebie na skotłowanym łóżku babci Reginy. Czułem uderzenia serca Zuzki, wracający do normy oddech dziewczyny, ale przede wszystkim bijący od jej ciała żar. Byłem pijany przeżytym uniesieniem. Jednocześnie wracała trzeźwość umysłu. Tylko seks z Bogną mógł sie równać z tym co przeżyłem teraz. Ani Wika, ani Nastka, choć cudowne, świeże i chętne nie robiły ze mną tego co uczyniła mi Zuzanna. Za panią dyrektor stała jednak metryka, lata doświadczenia, a teraz do obłędu doprowadził mnie rówieśnica. Skąd u panny Kownackiej takie zdolności? Czy rzeczywiście krył się za tym wrodzony dar do pieprzenia?
- Byłaś świetna, nie uwierzyłbym, że dziewczyna z liceum może być taka w łóżku. - Zaintrygowany, rzuciłem komplementem.
- Tak wiem, to niewiarygodne. - W jednej chwili zniknęła radość w oczach Zuzy. Wyraźnie posmutniała.
- Coś jest nie tak? - zapytałem, zdumiony zmianą nastroju dziewczyny.
- Nie. Wszystko jest ok.. - Przytuliła się mocniej. Czułem, że drży choć w pomieszczeniu nie było zimno. - Pocałuj mnie proszę.
Włożyłem w ten pocałunek całe swoje całuśne umiejętności. Czułem, że to dla Zuzki ważne. Wciąż drżała, ale im dłużej trwaliśmy złączeni ustami, tym stawała się spokojniejsza.
- Może jednak powinnaś mi powiedzieć, co cię męczy? - Zaproponowałem, gdy brak tchu zmusił nas do przerwania czułości.
- Daj spokój Michał! Byłeś cudowny tak bardzo, że zaskoczyłeś mnie totalnie - odparła Zuzka z bladym uśmiechem. - Teraz, po wszystkim obiecaj mi, że to nie będzie jedyny raz.
- Nie. Nie będzie. - Zadeklarowałem z przekonaniem i szczerze. Czego jak czego, ale takiej kochanki nie mógłbym sobie odpuścić.
- Wspaniale - Zuza ożywiła się i zaklaskała z radości. - Teraz idę siusiu, bo zaraz zrobię na łóżko.
Z przyjemnością odprowadziłem ją wzrokiem. Naga, wdzięcznie kręciła pupą idąc w stronę łazienki. Chwilę po tym jak usłyszałem zamykające się za nią drzwi w przedpokoju ożywił się telefon Zuzki, wsunięty w zewnętrzną kieszeń plecaka. Wiem, że to nie w porządku, ale coś mnie podkusiło. Wyciągnąłem aparat i zerknąłem na ekran. Wiadomość wysłała Kamila. Żałowałem, że nie mogę jej odczytać, Zuza szybko by się połapała, że byłem zbyt ciekawski. Przyszło mi jednak do głowy, że mogę przejrzeć inne esemesy. Na szczęście moja nowa kochanka nie używała hasła. Drżącymi palcami odblokowałem telefon i wszedłem w historię nadesłanych wiadomości. Zuza chyba często je usuwała, ale kilka się pojawiło z ostatnich trzech dni. Większość od rodziny, ale były też na przykład od Emilki. Kliknąłem na najświeższy z ubiegłego dnia i odczytałem go pospiesznie.
"Co się z tobą dzieje? Znikasz, nie ma z tobą kontaktu! Nasza opiekunka prosiła, żebym ci przekazała, że pojutrze o 20.00 mamy ważne spotkanie. Tym razem Sienkiewicz."
Usłyszałem odgłos spuszczanej wody, więc szybko wróciłem do ekranu głównego i wsunąłem telefon z powrotem do kieszeni plecaka. Gdy Zuzka wróciła niewinnie leżałem tam gdzie wcześniej. Pocałowała mnie, tęsknym wzrokiem obdarzając mojego fiuta. Wyraźnie miała ochotę na powtórkę upojnej gry.
- To niesprawiedliwe, muszę być za czterdzieści minut w domy - stwierdziła, szukając wzrokiem swoich ciuchów. - Musimy tu ogarnąć i niestety skończyć naszą randkę.
- Jak mus to mus - Zgodziłem się niechętnie. Też bym z chęcią jeszcze pofiglował.
Odprowadziłem ją niemal pod sam blok. Potem ruszyłem w stronę domu, myśląc o esemesie od Emilki. Był dosyć zdawkowy, mógł dotyczyć czegoś nieistotnego, ale nie mogłem tego wiedzieć. Być może było to bardzo życzeniowe podejrzenie, ale czułem, że kryje się za tym coś istotnego. Tylko o co chodziło z tym Sienkiewiczem?
Podekscytowany, zaraz po powrocie do domu, zadzwoniłem do Wiki i opowiedziałem jej o wiadomości, pomijając jak najwięcej z faktu, że bzykałem koleżankę. Umówiliśmy się, że jutro będziemy obserwować blok Zuzki. Skoro miała ważne spotkanie, to będzie musiała wyjść z domu. Mieliśmy nadzieję, że śledząc ją, dowiemy się czegoś więcej. Oboje liczyliśmy, że ma to związek z osobą Anity Grześkowiak.
c.d.n. ...
27.11.2017 18:36