Erotische Geschichten :: Polowanie na cwela cz. 2

Nie wiem ile dni minęło od tego pamiętnego dnia, kiedy chciałem się dostać do Elbląga stopem. Co mnie ku*wa podkusiło, mogłem spokojnie wsiąść w pociąg i w kilka godzin dotrzeć na miejsce, ale nie, zachciało mi się wakacyjnej przygody, no to mam ku*wa przygodę, nie ma co.
Tego dnia w posiadłości królował Jerzy, nienawidziłem tego typa, zawsze z nieodłącznym papierosem w gębie, zawsze gotowy, żeby rozżarzonym końcem peta przypalać któregoś z nas, a właściwie – któregoś z nich. Mimo wszystko – respektował zakaz Majora, tylko Major miał prawo mnie używać, a jeśli pozwalał któremuś ze swoich kumpli zabawiać się ze mną, to tylko za jego zgodą i w jego obecności. Pochlebiało mi to trochę, choć nadal nie mogłem się pogodzić z tym, że stale jestem poniżany, jebany i torturowany. Cały czas czekałem tylko na odpowiednią chwilę, żeby stamtąd uciec. No i się doczekałem.
„Mieszkałem” w klatce z dwudziestką, ulubionym cwelem Jerzego. Szczerze mu współczułem, bo to co ten zwyrodnialec z nim wyprawiał, to było naprawdę coś strasznego, nie sposób było już policzyć blizn od pejcza na jego ciele, nowe ślady oparzeń pojawiały się zanim jeszcze dobrze nie zagoiły się poprzednie. To właśnie Jerzy wypalił mi kilka dni temu nad chujem mój numer – „21”. Dwudziestka był ciągle przerażony, nawet kiedy wiadomo było, że Jerzego nie ma w Posiadłości – kulił się w kącie klatki, nic nie mówiąc i dygocząc ze strachu na myśl o kolejnej wizycie Jerzego. Raz czy dwa próbowałem z nim rozmawiać, ale... bez skutku.
Tym razem Jerzy upił się dość szybko, po dwóch, może trzech godzinach krzyków dochodzących z sali tortur dwudziestka ledwo przytomny został wrzucony do klatki, a Jerzy poszedł chyba spać do swojej sypialni. Musiał mieć już naprawdę bardzo w czubie, zwykle kiedy nocował w Posiadłości trzymał dwudziestkę przykutego do haków wbitych w podłogę pod jego łóżkiem, tak, żeby miał pod ręką pisuar, kiedy w nocy obudzi się i zachce mu się lać.
Drzwi od klatki trzasnęły tak mocno, że aż cała klatka nieźle się zatrzęsła. Dwudziestka, jak zawsze po wyczerpującej sesji ze swoim Panem, padł na ziemię i momentalnie zapadł w sen, po chwili zgasło światło, i zapadła cisza. No prawie cisza, w pomieszczeniu obok, w klatce podobnej do tej, w której ja siedziałem 18 i 19 obrabiali nowego cwela, którego Jacek i Krzysiek przywieźli do posiadłości poprzedniego dnia. W trójkę, razem z Majorem potraktowali go wczoraj podobnie jak mnie jakiś czas temu, podobny rytuał inicjacji, z goleniem, myciem, itp. A teraz 18 i 19 mieli cwela tylko dla siebie, więc korzystali z okazji gwałcąc go w każdą dziurę. Z ich pomieszczenia dochodziły jedynie stłumione odgłosy ostrego jebania. Musieli być cholernie ostrożni - Panowie nie pozwalali cwelom spuszczać się bez wyraźnego pozwolenia lub rozkazu, za tego rodzaju niesubordynację groziło 20 batów, wymierzanych przez Jacka, a on znał się ku*wa na tym jak mało kto, sam czasem miałem okazję poczuć to na własnych plecach, kiedy coś przeskrobałem, a mój Pan miał dobry humor i pozwalał Jackowi wymierzyć należną mi karę.
Ze zdziwieniem zauważyłem, że drzwi klatki nie są zamknięte, pewnie Jerzy był na tyle pijany, że tego nie dopilnował. To była właśnie szansa, na którą czekałem. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie uwolnić pozostałych cweli, ale wszyscy razem robilibyśmy o wiele więcej hałasu, a poza tym – oni już na tyle „wsiąkli” w panujące tu zwyczaje, ze prędzej sami zamknęliby mnie z powrotem niż uciekli razem ze mną.
Pomieszczenie z klatką nie było zamykane, więc spokojnie wyszedłem do sali tortur. Było tam prawie zupełnie ciemno, ale miałem tę wątpliwą przyjemność „zwiedzania” tego pokoju już tyle razy, że wiedziałem gdzie co stoi. W pewnej chwili o coś się potknąłem, stopami wyczułem, że były to wojskowe buty Jerzego, pochyliłem się, aby je zabrać, w końcu nie będę uciekał boso. Obok butów znalazłem też spodnie moro, więcej ciuchów nie chciało mi się szukać, powoli przedostałem się na korytarz, tam ubrałem spodnie i buty, odnalazłem drogę do garażu, po cichu otworzyłem bramę i... byłem wolny !!!
Szedłem jakąś boczną drogą kilkaset metrów, dotarłem do innej drogi, tym razem asfaltowej, przez chwilę stałem niezdecydowany w którą stronę iść, ale w sumie to nie było ważne, byle dalej od tego piekielnego miejsca. Skręciłem w lewo i zacząłem biec poboczem drogi. Kilka minut później usłyszałem za sobą jakiś samochód, zatrzymałem się, a kilka sekund później zobaczyłem też światła nadjeżdżającego auta. Samochód zatrzymał się, to była duża terenowa maszyna, z typowymi odbijaczami na kangury i wielką rampą reflektorów na dachu. Podszedłem do samochodu od strony pasażera i przez okno zapytałem siedzącego w środku faceta czy podrzuci mnie do najbliższego miasta, usłyszałem – wsiadaj, przecież nie zostawię Cię w takim stanie w środku lasu. Wsiadłem szybko, żeby gość się nie rozmyślił, dopiero po chwili, kiedy samochód już ruszył moje oczy przyzwyczaiły się do panującego w środku półmroku i mogłem przyjrzeć się mojemu wybawcy. „O ku*wa, następny!” pomyślałem, kiedy zobaczyłem, że gość też ma na sobie mundur, facet miał jasne, krótkie włosy, coś koło dwóch metrów wzrostu, po trzydziestce, porucznik.
- Co się stało, czemu w środku nocy paradujesz w lesie w takim stroju? Jak masz na imię?
- C.... zająknąłem się, jednak dobrze mnie wyszkolili. – Paweł. Uciekłem, jacyś szaleńcy porwali mnie kilka dni, a może kilka tygodni temu, w sumie straciłem już rachubę czasu, który dzisiaj jest?
- 11 sierpnia, no już 12, już po północy.
- No ładnie, prawie miesiąc. Trzymali mnie w jakieś piwnicy w jakieś chacie w lesie, dopiero dzisiaj udało mi się uciec.
- I co dalej, dokąd chcesz się dostać? Chyba powinieneś to zgłosić na policję, zawiadomić rodzinę?
- Rodziny prawie nie mam, a co do policji...– zawahałem się – nie wiem, przemyślę to wszystko, bo było mi wstyd że dałem się wykorzystać…
Patrzyłem w okno, więc nie mogłem zobaczyć dziwnego uśmiechu na twarzy żołnierza. Gdybym zobaczył, pewnie wyskoczyłbym w biegu z tego samochodu... Po chwili usłyszałem, że wyciąga coś z kieszeni na drzwiach, kiedy odwróciłem się w jego stronę zobaczyłem wycelowany w swoją stronę wylot jakiegoś spray’u, usłyszałem syk powietrza i film mi się urwał.
Przebudzenie nie należało do najmilszych. Było mi trochę zimno, nadal miałem na sobie buty, jednak spodni nie było, nogi miałem przywiązane do jakieś belki i wisiałem do góry nogami jakiś metr nad ziemią, na rękach skórzane pasy przypięte łańcuchami do jakiś kołków wbitych w ziemię. Tuż obok stał samochód, miał teraz włączone wszystkie światła, więc było jasno jak w dzień. Przed sobą widziałem kogoś, kto wisiał dokładnie tak samo jak ja jakieś 5 metrów ode mnie, głowa w dół, nogi w glanach przywiązane szeroko do kwadratowej belki jakieś 1,5 metra długości, a sama belka podciągnięta do góry na mocnej linie, gość wisiał przodem w moją stronę, widziałem więc, że miał wypaloną liczbę „16” w miejscu gdzie ja miałem „21”.
„No to mam przejebane teraz” – pomyślałem, ale tylko pomyślałem, powiedzieć nic nie mogłem, w gębie miałem jakiś knebel, obok siebie na ziemi zobaczyłem resztki spodni, które miałem na sobie, pewnie to tym zostałem zakneblowany.
- Słuchaj Major, Twój inwentarz gania po lesie – usłyszałem głos żołnierza, którego miałem za swojego wybawcę. No cóż, errae humanum est czy jakoś tak to leciało. Rozejrzałem się dookoła na tyle na ile pozwalała mi moja sytuacja. Gość stał oparty o drzewo obok samochodu i rozmawiał przez telefon.
- No, wybrałem się do lasu, żeby trochę przewietrzyć mojego cwela, tak, tego co od Ciebie dostałem ostatnio. Przejeżdżam koło Posiadłości, a tu jakiś łysy młodziak leci na wpół nago po drodze, zatrzymałem się, zabrałem go i teraz mam go tu ze sobą.... OK, zajmę się nim, a później Ci go odstawię, ale nie obiecuję, że w nienaruszonym stanie, a jakby co – wiesz, gdzie mnie znaleźć – roześmiał się i zakończył rozmowę.
- Masz ku*wa przejebane cwelu – powiedział zbliżając się do mnie uśmiechając się złowieszczo.

Porucznik zrobił kilka okrążeń wokół mnie, dłońmi w skórzanych rękawicach obmacał moje jaja, fiuta, wymierzył mi kilka razów w tyłek, ścisnął mocno i pociągnął za sutki, zajęczałem sobie cicho w mój knebel, ale nie byłem w stanie nic zrobić. W dodatku – mój chuj okazał się zdrajcą i powoli zaczął się podnosić, co oczywiście nie uszło uwagi wojaka.
- No proszę, widzę, że ci się to cwelu podoba, co ?
Niestety nie mogłem odpowiedzieć...
- Dobrze, TY sobie trochę poczekasz, zostawię sobie ciebie na deser.
Splunął mi w gębę i zostawił wiszącego, a sam poszedł w stronę drugiej wiszącej naprzeciwko mnie ofiary.
Rozejrzałem się dookoła, pomiędzy dwoma drzewami, na których wisieliśmy rozpięty był łańcuch, wisiały na nim różne zabawki, pejcze, pasy, kilka sztucznych fiutów różnych, niektóre dość imponujących rozmiarów, jakieś skórzane i gumowe maski i parę innych rzeczy, których przeznaczenia wolałem się nawet nie domyślać.
Porucznik wybrał spośród wiszących sprzętów jakiś krótki, dość sztywny pejcz i zbliżył się powoli do tego drugiego, młody chyba wiedział co go czeka, bo zaczął cicho jęczeć, wyglądało jakby chciał błagać o litość, ale przez knebel nie było nic słychać.
- Zamknij się jebana suko. Nauczysz się w końcu posłuszeństwa.
Najpierw powoli i spokojnie, a później z coraz większą siłą i w coraz większym tempie wojak zaczął okładać pejczem „szesnastkę”. Dokładnie i metodycznie. Po kilkunastu minutach takiego traktowania plecy, pośladki i uda cwela musiały wyglądać jak krwawa miazga, a porucznik ani myślał przestać, wręcz przeciwnie, kolejne razy były coraz mocniejsze. Cwel cały spływał potem, zresztą ja podobnie, cały pociłem się ze strachu, że za chwilę podobny los spotka mnie. Nie wiedziałem czy będę w stanie wytrzymać takie baty.
Porucznik przeniósł swoją uwagę teraz na brzuch i klatę swojego niewolnika. Tym razem widziałem dokładnie każde uderzenie. Znów zaczęło się od lekkich i można by rzec delikatnych uderzeń, ale z biegiem czasu stawały się coraz ostrzejsze. Za każdym razem w miejscu gdzie uderzył pejcz pojawiał się czerwony ślad, wkrótce cała klata i brzuch cwela były poznaczone purpurowymi pręgami.
Facet zbliżył się teraz do mnie i popatrzył mi w oczy, oczy rozszerzyły mi się ze strachu, błagałem go wzrokiem „Nie Panie, proszę”.
- CO ku*wa cwelu, po chuja było ci uciekać, źle cię Major traktował?
Gwałtownie pokręciłem głową, chciałem wykrzyczeć: „Nie, było mi tam bardzo dobrze, chcę wrócić do mojego Pana”, ale nie mogłem niestety.
- Spokojnie, spokojnie, doczekasz się na swoją kolej, na razie popatrzysz sobie co Cię jeszcze może czekać.
Zacząłem się trochę rzucać, ale byłem dobrze unieruchomiony, mogłem więc tylko grzecznie wisieć i kontemplować tak piękne okoliczności przyrody.
Nasz oprawca zmienił teraz pejcz na jeszcze krótszy z bardziej miękkimi rzemieniami, a obiektem jego zainteresowania stały się jaja i chuj „szesnastki”. Krocze chłopak miał chyba dość dokładnie wygolone, przynajmniej tak to wyglądało z tej odległości. Facet nie oszczędzał swojego cwela, a widać było, że temu się to podoba, bo pała stała mu jak słup telegraficzny, a chłopiec miał niezłego zaganiacza, jakieś 22 cm, prosty jak drut. Po kilku minutach takiej zabawy cwelik znów cały spływał potem. Porucznik dał mu chwilę odpocząć, a sam zajął się chyba przygotowaniami do kolejnego aktu zabawy, podciągnął swojego cwela trochę wyżej i wyciągnął mu knebel z pyska. Ten od razu zaczął skomleć.
- Panie, błagam o litość, będę już grzecznym cwelem, błagam.
- Zamknij się! Nie lubię skomlenia! – powiedział wojak, a potem kilka razy przywalił mu dłonią w gębę. – Powiedziałem ci chuju kilka dni temu, że pożałujesz swojego zachowania.
- Tak Panie, zrobię wszystko co zechcesz, ale miej dla mnie litość.
Błagania szesnastki nie zrobiły na jego Panu najmniejszego wrażenia. Facet musiał się chyba trochę rozgrzać tym biciem, bo zdjął bluzę munduru, a potem wziął się z powrotem do pracy. Na początek założył sobie chirurgiczne rękawiczki, wytarł szesnastce chuja i jaja z potu, potem dobrze zdezynfekował je jakimś płynem, chyba spirytusem, bo młody trochę się szarpnął w swoich więzach. Zastanawiałem się co się będzie za chwilę działo, szesnastka chyba też za bardzo nie wiedział co go czeka. Usłyszałem potworny krzyk, a kiedy zobaczyłem co Porucznik ma w rękach – mnie też zrobiło się trochę słabo. Była to spora paczka… igieł jednorazowych.
„O ku*wa, ostro sobie koleś pogrywa, nie ma co” – pomyślałem z przerażeniem, ale też.. zainteresowaniem. Tego rodzaju zabaw w Posiadłości wcześniej nie widziałem ani tym bardziej – dzięki Bogu – nie doświadczyłem.
- Zamknij się jebana suko i ani drgnij!
Widziałem igły znikające pod skórą na worze mosznowym i wychodzące kilka centymetrów dalej, z tej odległości nie mogłem stwierdzić jak bardzo krwawa była to zabawa, ale nie wyglądało to chyba aż tak źle, krwi było tyle co kot napłakał. A sam kot też przestał się wydzierać i jedynie przy każdej kolejnej igle słychać było syczenie. Porucznik wbił mu z 15 igieł w worek, a później z 10 wzdłuż dolnej części chuja. Co jakiś czas spoglądał na mnie badawczo…
Po chwili przerwy nasączył czymś, pewnie poppersem, jakąś szmatę i podsunął swojemu niewolnikowi pod nos. Oddech cwela się przyspieszył, zaczął cicho jęczeć, a Porucznik kolejne 30 igieł umieścił równo w dwóch rządkach wzdłuż brzucha i klatki piersiowej, aż po zakolczykowane sutki cwela. Teraz przyszła kolej na mnie. Rękawiczki chirurgiczne powędrowały na ziemię, a Porucznik na dłonie założył czarne, skórzane rękawice, z wiszących na łańcuchu pasów wybrał też czarny, skórzany, wojskowy pas. Obserwowałem to wszystko coraz bardziej przerażony.
- 20 pasów na rozgrzewkę – usłyszałem, w chwili, kiedy usunięto mi knebel z gęby.
Jak powiedział – tak zrobił. Czułem, że każde kolejne uderzenie pozostawia na mojej skórze czerwoną pręgę, mój tyłek coraz bardziej się rozgrzewał.
- No i co, ku*wa? Widzę, że jednak pewnych rzeczy jeszcze się cwel nie nauczył, co? Może jak zrobimy powtórkę pójdzie ci lepiej?
Nie bardzo wiedziałem o co facetowi chodzi. Wyglądało, że po prostu chciał mieć pretekst, żeby wpierdolić mi kolejne dwadzieścia pasów. Jakoś to przeżyłem, starałem się nie krzyczeć z bólu, chociaż dupa bolała mnie potwornie, ale znów coś było nie tak.
- Widzę, że nadal nie masz dość, co? No to jedziemy jeszcze raz.
I wszystko zaczęło się od początku. I jeszcze raz. W sumie oberwałem już jakieś 80 pasów, ale kto by tam liczył… Hmmmm, no właśnie, duży stres, a może strach wzmaga inteligencję, po pierwszym uderzeniu kolejnej serii dotarło w końcu do mnie:
- RAZ, DZIĘKUJE PANU!
- No widzisz, od początku tak trzeba było. Zaoszczędzilibyśmy trochę czasu.
Dostałem po raz kolejny dwadzieścia pasów, ale tym razem chyba Pan był zadowolony,
każde uderzenie było odliczone, po każdym dziękowałem Panu, mimo że łzy ciekły mi już po policzkach i modliłem się, żeby to się już skończyło, na szczęście nie pomyliłem się ani razu. Po zakończonej serii Porucznik podszedł do samochodu, wyciągnął coś z niego, a kiedy wrócił do mnie – poczułem lodowaty chłód na moim tyłku, dający mi trochę ulgi w bólu, to musiał być lód, pewnie gość miał lodówkę w samochodzie. Czułem zimną wodę ściekającą mi po plecach, żałowałem, że nie po twarzy, bo cholernie chciało mi się pić. Na razie jednak wolałem trzymać gębę na kłódkę.
Porucznik wrócił do swojego niewolnika, powyciągał z niego wszystkie igły, potem zdezynfekował mu spirytusem jaja, chuja i klatę, słyszałem jęczenie wiszącego kolesia, jednak nie padło ani jedno słowo, nie było ani jednego krzyku. Facet musiał być naprawdę cholernie odporny. Przyjrzałem się bliżej – po całej zabawie prawie zupełnie nie było śladów. Po chwili cwelik został opuszczony na ziemię, mimo że nogi nadal miał przykute do belki, a łapy skute i unieruchomione. Oddychał ciężko, a w jego oczach widać było wdzięczność, patrzył na swego Pana takim wzrokiem, jak każdy wierny pies powinien patrzeć na swojego Pana. Porucznik wyciągnął z samochodu jakiś koc i rzucił go na cwela. Czyli tamten sobie odpocznie, a ja stanę się teraz „mrocznym obiektem pożądania”…
Zbliżając się do mnie Porucznik wyciągnął z torby grubą świeczkę, a z kieszeni w spodniach zapalniczkę. Wiedziałem co mnie czeka. Knebel znów trafił do mojej gęby, straciłem więc okazję, żeby poprosić o trochę wody… No cóż, trzeba szybciej myśleć na przyszłość. Szmata nasączona poppersem tym razem wylądowała na moim nosie, a po chwili poczułem kolejne krople gorącego wosku na moich jajach i chuju. Kutas cały czas stał mi jak dziki, więc nie było trudno w niego trafić. Po kilku minutach czułem już, że całe moje krocze przypomina świecznik, w którym wypaliło się już baaardzo dużo świeczek… wystarczyłoby wsadzić knot i też robiłbym za lichtarzyk. To jednak jeszcze nie był koniec. Moje ręce zostały odczepione od haków w ziemi, a przyczepione do jakieś liny zwisającej z drzewa naprzeciwko. Porucznik podszedł do samochodu i włączył wyciągarkę. Poczułem, że jadę w górę, po chwili wisiałem już jak zwierzak po polowaniu, niesiony przez myśliwych do wioski, nogi zaczepione na jednym drzewie, łapy na drugim… Wygodnie mi nie było, ale cóż mogłem zrobić, Pan znów chwycił w dłoń świeczkę, w drugą dłoń – drugą, i teraz już bezlitośnie zaatakował woskiem moje ciało – czułem krople wosku na klacie, brzuchu, sutkach, na rękach, nogach, właściwie wszędzie chyba poza twarzą. Dobrze, że naturalnie nie jestem za bardzo owłosiony, a w Posiadłości Majora przed każdą sesją miałem obowiązek golenia sobie chuja i jaj a drugi cwel golił mi dupsko. Po kilku minutach świeczki zostały zgaszone, Porucznik podszedł do tego drugiego, leżącego na ziemi, rozkuł go, rozwiązał nogi, kopniakiem zmusił do podniesienia się i rozkazał mu:
- Usuń cały wosk z tego drugiego. I nie musisz być zbyt delikatny.
A sam podszedł do samochodu, wyciągnął sobie jakąś butelkę soku i zaczął pić obserwując poczynania swojego niewolnika. Temu nie trzeba było dwa razy powtarzać polecenia, dość ostro zabrał się do zbierania ze mnie zaschniętego wosku, nauczony widać był jednak porządku, cały wosk grzecznie zbierał do worka, zamiast rzucać byle gdzie. „Ekolog pojebany” pomyślałem o Poruczniku. Resztki wosku zostały ze mnie zdrapane jakąś ostrą szczotką, dobrze, że nie drucianą, ku*wa.
- Noga suko! – usłyszałem. Na te słowa cwelik rzucił się na ziemię i na czworakach pognał w stronę swojego mastera. Ten założył mu na szyje obrożę, przyczepił do niej smycz, na łapy założył skórzane worki i przeprowadził na mały spacerek dookoła samochodu. Na szczęście dla psa – dno lasu było trawiaste, a trawa wyglądała na regularnie koszoną… Chyba korzystają z tego miejsca dość często…
Pan wyciągnął z samochodu psią miskę i nalał do niej wody, spragniona suka patrzyła proszącym wzrokiem to na Pana, to na miskę… jednak nie odważyła się nawet do niej zbliżyć, pewnie wiedział, co może go spotkać, jeśli napije się bez pozwolenia. W końcu usłyszałem:
- Pij!
Suka rzuciła się do miski i piła łapczywie. A porucznik powrócił do mnie, opuścił mnie tak, że znów wisiałem do góry nogami. Widziałem, że całe ciało mam czerwone od gorącego wosku, a później od ostrego drapania, no ale co ja mogę w takiej sytuacji. Czułem, że sutki bolą mnie potwornie, ale Porucznik, nic sobie z tego nie robiąc, wyciągnął z kieszeni jakieś klamerki z ciężarkami na końcach i powiesił mi je właśnie na sutkach wcześniej masując je trochę swoimi palcami, tak aby stanęły w gotowości. Ból był na razie do zniesienia, wiedziałem jednak z krótkiego może jeszcze, ale jednak jakiegoś tam doświadczenia, że później będzie jeszcze gorzej.
Pan wrócił do swojej suki, wziął smycz i poprowadził sobie cwela na mały spacer, podniósł z ziemi jakiś patyk i przez kilka minut tresował ze swoją suką aportowanie, od czasu do czasu suka szczekała sobie, czasem na polecenie Pana, czasem bez. Cwel za dobre zachowanie dostał do zabawy kość i przez kolejne kilka minut jego Pan droczył się z nim – to dając mu kość, to mu ją odbierając, jak z prawdziwym psem. A z twarzy cwela widać było, że ta zabawa sprawia mu olbrzymią radość i zadowolenie, takiego rozradowanego wyrazu twarzy u niewolnika dawno nie widziałem.
- ok., do wozu – powiedział Pan otwierając tylne drzwi samochodu, cwel wskoczył i zakopał się pod jakimś kocem, który tam leżał.
- No dobra, to teraz wracamy do Ciebie, cwelu niedojebany – usłyszałem i wiedziałem, że nie wróży mi to nic dobrego.
Ciężarki wiszące na moich sutkach zostały zerwane dość brutalnie, krzyczałbym z bólu, gdyby nie to, że gębę miałem zapchaną jakąś szmatą. Po chwili poczułem na mojej klacie kojący dotyk skórzanych rękawic porucznika, a moment później także zimny lód, którym delikatnie pieścił moje obolałe sutki. Kiedy już oddech mi się uspokoił – knebel został wyciągnięty z moich ust, a ja w końcu mogłem poprosić swojego kata o trochę wody. On jednak jakby czytając w moich myślach wsadził mi bez pytania do gęby ze 3 kostki lodu, które topiąc się powoli koiły moje wyschnięte gardło.
Zostałem opuszczony na ziemię i postawiony na nogi silnymi rękami mojego oprawcy, moje ręce odpięto od łańcuchów, nogi rozwiązano, po chwili jednak zostałem ustawiony przy jakimś grubym drzewie, czułem na plecach szorstką korę. Pasy, jakie miałem zapięte na nogach zostały przyczepione do łańcucha opasującego drzewo na poziomie ziemi, poczułem coś na szyi – to szeroka taśma klejąca, którą ten kutas kilkakrotnie owinął drzewo i moją szyję, chce mnie udusić czy co? Po chwili podobnie unieruchomione zostało moje czoło. Pasy na rękach wyciągniętych do góry zaczepione do drugiego łańcucha kilkadziesiąt centymetrów nad moją głową. Kilka skórzanych pasów opasało moje ciało na klacie, brzuchu, nad i pod kolanami, nie mogłem się zupełnie ruszyć, miałem tylko nadzieję, że tym razem ten fiut nie zacznie ćwiczyć na mnie do swojej odznaki sanitariusza. Okazało się, że miał wobec mnie inne plany.
Najpierw podszedł do mnie z plastikową butelką wody i dał mi się napić, byłem cholernie wdzięczny, bo naprawdę potwornie zaschło mi już w gardle, w końcu cała ta zabawa trwała już ładnych kilka godzin.
Butelkę wrzucił z powrotem do samochodu, a za chwilę zobaczyłem jak wyciąga z samochodu jakieś pudło, a z niego jakieś kable, jakieś urządzenie elektryczne… Przy okazji zgasił połowę świateł oświetlających całą polankę, zrobił się więc lekki półmrok. Przyjrzałem się przyrządom trzymanym w rękach przez porucznika, wiedziałem już co to jest, słyszałem w Posiadłości jak inni cwele byli torturowani prądem, jednak mój Pan – Major – nie lubił tego, więc ja do tej pory nie miałem tego rodzaju doświadczeń. Knebel, który nadal miałem w ustach, został wyciągnięty, w tej chwili jednak nie odważyłem się odezwać i prosić o trochę wody. Mój oprawca pokrył dwie elektrody jakimś żelem i przykleił je do moich sutków taśmą klejącą, kolejne dwie zostały umieszczone po obu stronach moich jaj, potem poczułem, że kolejna elektroda została umieszczona pod moim chujem u samej nasady, a jeszcze jedna na samym czubku mojego fiuta. „No to ku*wa będę miał jazdę, nie ma co” – pomyślałem, faktycznie jednak byłem ciekaw jak to jest, reakcje cweli na zabaw z prądem fundowane im przez oprawców w Posiadłości bywały bardzo różne.
Na początku – nie było tak źle, delikatne mrowienie, czułem prąd przepływający przez moje ciało, przed oczami miałem panel sterujący tego cholerstwa trzymany przez mojego oprawcę, bardzo niskie natężenie impulsów, mała częstotliwość impulsów, ale wiedziałem, że to dopiero początek. Po chwili koleś zaczął się zabawiać pokrętłami na tym ustrojstwie, wzmacniając natężenie płynącego prądu. Czasem powoli, czasem błyskawicznie dawał mi krótki silny impuls, tak, że krzyczałem z bólu.
- Co dziwko, podoba ci się taka zabawa?
Wolałem nie odpowiadać, nie wiedziałem jakiej odpowiedzi koleś ode mnie oczekiwał, każda mogła być zła i spowodować jeszcze gorszą serię tortur. Poczułem jednak silne uderzenie dłonią w skórzanej rękawicy w twarz.
- ku*wa cwelu jebany, odpowiadaj, jak ktoś zadaje ci pytanie!
- Tak proszę Pana, podoba mi się ta zabawa, mam nadzieję, że Pan także jest zadowolony.
- Gówno cię to suko obchodzi czy jestem zadowolony. Ale dobrze, że ci się to podoba.
Mówiąc to dał mi kolejnego potężnego kopa prądem. Po kilku minutach takiej zabawy byłem znów cały spocony, kilka razy dostałem takiego kopa, że mało nie zemdlałem, a ten skurwysyn bawił się w najlepsze. Na szczęście niedługo już mu się znudziło. Zerwał ze mnie na chama elektrody, przeciął taśmę krępującą mnie i zerwał ją równie brutalnie.
Uwolnił mnie do końca, chociaż kawał łańcucha z powrotem zapiął na mojej szyi i brutalnie ciągnąc doprowadził mnie do swojego samochodu, gdzie rzucił plecami na ziemię i przypiął koniec łańcucha do jakieś rury w samochodzie.
Wojak oparł się o samochód, jedną nogę postawił mi na klacie, a druga na ryju.
- CO ku*wa, zaproszenia potrzebujesz ? Nie wiesz do czego służy ten twój cwelowski jęzor?
Posłusznie wystawiłem mój język i zacząłem lizać od spodu jego wojskowe buty. Tu mnie ku*wa miał, mimo iż byłem tresowany niezbyt długo, to lizanie butów mojego Pana w krótkim czasie jednak stało się moją ulubioną czynnością.
- No proszę ku*wa jednak wiesz co masz robić.
Tak, tego mnie już nie trzeba było uczyć, ostro wziąłem się za lizanie, dobrych kilka minut tarzałem się po ziemi liżąc glany Pana Porucznika, nie zwracając uwagi na liście, igły, szyszki, których na leśnej polanie nie brakowało. Nagle poczułem cholernie mocne uderzenie pasem przez plecy, nawet nie zauważyłem kiedy w rękach mojego oprawcy pojawił się ten pas. No, ale ku*wa należało mi się, poniosło mnie w czasie tego lizania i bez pozwolenia zacząłem sobie walić konia… chociaż wiedziałem, że zwykle spotyka mnie za coś takiego naprawdę ostra kara, to jednak nie mogłem się powstrzymać. Kopniakiem zostałem przewrócony z powrotem na plecy, a but wojaka powędrował na moje jaja i chuja, czułem, że się nie patyczkuje i depcze mi krocze naprawdę ostro. Jęczałem z bólu, ale on nic sobie z tego nie robił.
- Nie dotykaj szmato swojego jebanego kutasa bez mojego pozwolenia, rozumiesz?!
- TAK PANIEEEE! – krzyknąłem głośno, ponieważ akurat w tym momencie oberwałem ostrego kopniaka w jaja. Po chwili porucznik stanął tak, że po obu stronach głowy miałem jego buty, obróciłem głowę, żeby wziąć się do lizania, a dłońmi złapałem za jego mocne łydki. Na swoim fiucie poczułem ciepły język drugiego cwela, pewnie został wezwany przez wojaka.
- Tylko ku*wa nie próbuj się spuścić bez pozwolenia!!!
Grzecznie lizałem moje ulubione wojskowe buty, a mój chuj był nieźle obrabiany jęzorem tej drugiej suki, więc nie wiedziałem, jak on sobie to wyobrażał. Kilka ładnych minut to trwało, a ja już naprawdę nie mogłem wytrzymać, lizałem glany, byłem nimi przyciskany do ziemi, deptany.
- WAL! – rzucił krótko porucznik, robiąc jednocześnie jakiś gest w kierunku drugiego cwela. Ten jak na komendę rzucił się do mojej głowy i usiadł mi na twarzy blokując zupełnie dopływ powietrza. Wiedziałem, że nie odpuści, póki nie polecę. Buty porucznika czułem na moim brzuchu, klacie, pod jajami, a ja waliłem jak oszalały. Po takiej dawce emocji, niezależnie od tego czy mi się to podobało czy nie – wystarczyło mi kilkanaście sekund i ciepła sperma zalała mi brzuch i klatę.
- ku*wa, co za cwel ! – usłyszałem i już wiedziałem co się stało. Drugi cwel gwizdnięciem został odwołany i dostał rozkaz sprzątnięcia całego „obozowiska”, a ja najpierw dostałem pasem po jajach, a później musiałem dokładnie wylizać buty Pana Porucznika, które ujebałem swoją spermą.
Świtało. Zostałem wepchnięty do samochodu obok drugiego cwela pomiędzy kilka skrzynek zawierających pewnie wszystkie sprzęty i zabawki wykorzystywane w czasie sesji, obaj zostaliśmy przykryci kocem, a samochód ruszył… i mogłem się chyba spodziewać dokąd…
Coś ku*wa zbyt daleko nie udało mi się uciec…

60%
12698
Hinzugefügt ulegly1975 12.06.2017 12:06
Abstimmung

Komentarze (2)
Um einen Kommentar hinzuzufügen, müssen Sie eingeloggt.
ulegly1975 http://www.pornzone.com/opowiadania/3564/polowanie-na-cwela/

13.06.2017 11:02
Stratys Mistrzowskie!!!
12.06.2017 18:15

Ähnliche Beiträge

Portal erotyczny

Opowiadanie to prawdziwa historia, bez koloryzacji. #nofilter Od samego rana czułem ogromne podniecenie. Obudziłem się około 10 i już wiedziałem, że nie wstanę póki sobie nie ulżę. Czasem takie dni, że normalna poranna erekcja jest inna. Nie wystarczy jej przeczekać, trzeba ją wykorzystać. Tak było tego ranka. Mój kutas stał w 100% a może nawet bardziej. Odsłoniłem kołdrę i zobaczyłem pięknie stojący, 19 centymetrowy namiot (zalety spania w piżamie a nie w bokserkach gdzie... Weiterlesen...

Pierwszy raz w hotelu

Zgadaliśmy się na jednym z portali. Przedstawił się jako Dariusz, ale sam nie mam pewności czy tak miał na imię. Ja miałem zerowe doświadczenie, a on już pierwszy raz miał za sobą. Wymienialiśmy maile, aż wreszcie uznaliśmy, że fajnie byłoby się spotkać. Zaproponowałem hotel ponieważ spędzam w nich dużo czasu, a do mnie czy do niego nie mogliśmy iść. Ja byłem nieco spóźniony, jak przyjechałem to on już czekał w pokoju. Darek otworzył mi ubrany w dżinsy i porządną... Weiterlesen...

Po siłowni

Gdy byłem studentem musiałem wybrać jaki sport chcę uprawiać w ramach lekcji wychowania fizycznego. Wraz z dwoma kolegami wybraliśmy siłownię. Przez pierwszy miesiąc nic ciekaweog się nie działo - raz w tygodniu przychodziliśmy, przebieraliśmy się i szliśmy ćwiczyć. Nawet z pryszniców nikt nie korzystał - naprzeciwko był akademik, ja mieszkałem niewiele dalej. Pewnego listopadowego dnia poszedłem na siłownię z jednym z kumpli. Drugi - Piotrek miał do nas dołączyć,... Weiterlesen...